cytaty z książki "Uzasadnienie metafizyki moralności"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Twierdzę oto: człowiek i w ogóle każda istota rozumna istnieje jako cel sam w sobie, nie tylko jako środek, którego by ta lub owa wola mogła używać wedle swego upodobania, lecz musi być uważany zarazem za cel zawsze, we wszystkich swych czynach, odnoszących się tak do niego samego jak też do innych istot rozumnych.
Każda rzecz w przyrodzie działa według praw. Tylko istota rozumna posiada władzę działania według przedstawienia praw, tj. według zasad, czyli posiada wolę. Ponieważ do wyprowadzenia czynów z praw potrzebny jest rozum, przeto wola nie jest niczym innym jak praktycznym rozumem. Jeżeli rozum skłania wolę nieodparcie, to czyny takiej istoty, poznane jako obiektywnie konieczne, są także konieczne subiektywnie, tzn. wola jest władzą wybierania tego tylko, co rozum poznaje niezależnie od skłonności jako praktycznie konieczne, tj. jako dobre. Jeżeli zaś rozum sam przez się skłania wolę w niedostatecznej mierze, Jeżeli podlega ona jeszcze subiektywnym warunkom (pewnym pobudkom), które nie zawsze zgadzają się z obiektywnymi; jednym słowem, jeżeli wola sama w sobie nie zgadza się w pełni z rozumem (co u człowieka rzeczywiście zachodzi), to czyny, poznane obiektywnie jako konieczne, są subiektywnie przypadkowe, a skłanianie takiej woli według praw obiektywnych jest przymusem; tj. stosunek praw obiektywnych do woli niezupełnie dobrej przedstawiamy sobie jako skłanianie woli istoty rozumnej wprawdzie przez racje rozumowe, którym jednakże wola ta z natury swej niekoniecznie jest posłuszna.
Kategoryczny imperatyw jest więc tylko jeden i brzmi następująco: postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz zarazem chcieć, żeby stała się powszechnym prawem.
[...] Ponieważ powszechność prawa, według którego dokonują się skutki, stanowi to, co właściwie w najogólniejszym znaczeniu (ze względu na formę) nazywamy przyrodą, tj. bytem rzeczy (Das Dasein der Dinge), o ile jest on określony według powszechnych praw, przeto ogólny imperatyw obowiązku mógłby także brzmieć następująco: postępuj tak, jak gdyby maksyma twojego postępowania przez wolę twą miała się stać ogólnym prawem przyrody.
Jest to całkiem coś innego robić człowieka szczęśliwym niż robić go dobrym, robić go mądrym i przebiegłym w szukaniu korzyści niż robić go cnotliwym.
Nawet co do siebie samego, i to zgodnie ze znajomością siebie posiadaną na podstawie wewnętrznego wrażenia, człowiek nie może sobie rościć pretensji do tego, że poznaje się takim, jakim jest sam w sobie.
Albowiem, ponieważ nie stwarza przecież sam siebie i pojęcie o sobie otrzymuje nie a priori, lecz z doświadczenia, dlatego jest rzeczą naturalną, że może też zasięgnąć wiadomości o sobie przez zmysł wewnętrzny, a więc tylko przez objaw (die Erscheinung) swej natury i przez sposób, w jaki świadomość jego ulega pobudzeniu.
Natomiast musi przyjąć koniecznie prócz tego uposażenia swego własnego podmiotu, które jest złożone z samych tylko zjawisk, jeszcze coś innego, co tworzy jego podstawę tj. swoją jaźń taką, jaką ona może jest sama w sobie, a więc zaliczyć się ze względu na samo tylko spostrzeganie i zdolność odbierania wrażeń do świata zmysłowego. Ze względu zaś na to, co jest w nim może czystą czynnością (co wcale nie przez pobudzenie zmysłów, lecz bezpośrednio dochodzi do jego świadomości), musi siebie zaliczyć do świata intelektualnego, którego jednak bliżej nie zna.
Ponieważ zamierzenie moje dotyczy tutaj właściwie etyki, dlatego ograniczam przedłożone pytanie tylko do tego: czy nie istnieje mniemanie, iż jest ze wszech miar rzeczą konieczną opracować raz czystą filozofię moralną, oczyszczoną zupełnie ze wszystkiego, co jest tylko empiryczne i należy do antropologii; że bowiem taka istnieć musi, to samo przez się jasno wynika z powszechnej idei obowiązku i praw moralnych. Każdy musi przyznać, że prawo, jeżeli ma obowiązywać moralnie, tj. jako podstawa zobowiązania, musi się odznaczać absolutną koniecznością; że przykazanie: nie powinieneś kłamać, nie jest chyba tylko dla człowieka obowiązujące, jak gdyby inne istoty rozumne nie miały się o nie troszczyć, i tak samo przy wszystkich innych właściwych prawach moralnych.
[Musi więc przyznać], że podstawy zobowiązania nie należy tutaj szukać w naturze człowieka ani w okolicznościach [zachodzących] w świecie, w jakim człowiek się znalazł, lecz a priori jedynie w pojęciach czystego rozumu, i że każdy inny przepis polegający na zasadach samego doświadczenia, a nawet pod pewnym względem przepis powszechny, jeżeli w najdrobniejszej części, być może nawet tylko co do pobudki, opiera się na empirycznych podstawach, może wprawdzie nazywać się praktyczną regułą, lecz nigdy prawem moralnym.
Zwracając przy każdym przekroczeniu obowiązku uwagę na siebie samych, spostrzegamy, że rzeczywiście nie chcemy, żeby maksyma nasza miała stać się ogólnym prawem, gdyż to jest dla nas niemożliwe, raczej jej przeciwieństwo ma pozostać prawem ogólnym; pozwalamy sobie tylko robić z tego dla nas lub (na ten raz tylko) gwoli naszej skłonności wyjątek.
A zatem gdybyśmy rozważali wszystko z jednego i tego samego punktu widzenia, to jest [z punktu widzenia] rozumu, natrafilibyśmy na sprzeczność w naszej własnej woli, polegającą na tym, że pewna zasada jest z obiektywnego punktu widzenia konieczna jako ogólne prawo, a jednak subiektywnie nie może powszechnie obowiązywać, lecz ma dopuszczać wyjątki. Ponieważ jednak rozważamy nasze postępowanie raz z punktu widzenia woli zupełnie zgodnej z rozumem, potem zaś to samo postępowanie z punktu widzenia woli pozostającej pod wpływem skłonności, dlatego w istocie nie ma tutaj żadnej sprzeczności, ale raczej opór skłonności przeciwko przepisowi rozumu (antagonismus), przez co ogólność zasady (universalitas) zamienia się w samo tylko powszechne uznanie (generalitas), dzięki któremu praktyczna zasada rozumu ma się zejść w połowie drogi z maksymą.
A chociaż wedle naszego własnego, bezstronnie powziętego sądu nie da się to usprawiedliwić, dowodzi to jednak, że uznajemy rzeczywiście ważność kategorycznego imperatywu i (przy całym dla niego szacunku) pozwalamy sobie tylko na niektóre wyjątki - jak nam się zdaje - niewielkiej wagi i wymuszone na nas.
Moralność jest więc stosunkiem czynów do autonomii woli, to jest do możliwego powszechnego stanowienia prawa przez jej maksymy. Czyn zgadzający się z autonomią woli jest dozwolony, nie zgadzający się z nią jest niedozwolony. Wola, której maksymy zgadzają się koniecznie z prawami autonomii, jest świętą, bezwzględnie dobrą wolą. Zależność nie bezwzględnie dobrej woli od zasady autonomii (przymus moralny) jest zobowiązaniem. Zobowiązania nie można więc stosować do istoty świętej. Obiektywna konieczność czynu [wynikającego] ze zobowiązania nazywa się obowiązkiem.
Postępuj według maksym, które mogą same siebie mieć za przedmiot zarazem jako ogólne prawa przyrody.
Taka jest więc formuła bezwzględnie dobrej woli.
[...] nie jest możliwy żaden imperatyw dotyczący szczęśliwości, który by w ścisłym znaczeniu nakazywał czynić to, co przynosi szczęście, ponieważ szczęśliwość nie jest ideałem rozumu, lecz wyobraźni; opiera się to tylko na empirycznych podstawach, po których daremnie się spodziewamy, że powinny określić czyn, dzięki któremu osiągnęlibyśmy całość nieskończonego w istocie szeregu skutków.
[...] dobra wola stanowi nawet warunek tego, by [człowiek] był godny szczęścia.
Zabezpieczyć swą własną szczęśliwość jest obowiązkiem (przynajmniej pośrednio), albowiem brak zadowolenia ze swego stanu w natłoku wielu trosk i wśród niezaspokojonych potrzeb łatwo mógłby się stać wielką pokusą do uchybienia obowiązkom. Ale nawet pomijając tutaj wzgląd na obowiązek, każdy człowiek ma już sam z siebie ogromny wewnętrzny pociąg do szczęśliwości, ponieważ właśnie w tej idei sumują się wszystkie skłonności.
Ponieważ pozbawiłem wolę wszelkich popędów, które by dla niej mogły wyniknąć z poddania się jakiemukolwiek prawu, przeto nie pozostaje nic prócz ogólnej zgodności czynów z prawem w ogóle, która jedynie ma służyć woli za zasadę, tj. nie powinienem nigdy inaczej postępować jak tylko tak, żebym mógł także chcieć, aby maksyma moja stała się powszechnym prawem.
Tutaj sama zgodność z prawem w ogóle (bez podstawy jakiegoś prawa przeznaczonego dla pewnych postępków) jest tym, co służy woli za zasadę i służyć jej za nią musi, jeżeli obowiązek nie ma być w ogóle czczym marzeniem i urojonym pojęciem; z tym zgadza się też całkowicie pospolity rozum ludzki w swej praktycznej ocenie i uwzględnia zawsze wspomnianą zasadę.
Nie można by się też moralności gorzej przysłużyć, jak chcąc ją wyprowadzić z przykładów. Albowiem każdy przykład, który ma mi ją przedstawiać, musi sam wprzód zostać oceniony według zasad moralności, czy też jest godzien służyć za pierwotny przykład, tj. za wzór, nie może zaś bynajmniej dostarczyć z góry jej pojęcia.
Nawet świętego z Ewangelii musimy najpierw porównać z własnym ideałem moralnej doskonałości, zanim go za takiego uznamy; mówi on też o sobie: dlaczego nazywacie mnie (którego widzicie) dobrym?
Nikt nie jest dobrym (pierwowzorem dobra), tylko jeden Bóg (którego nie widzicie). Skąd zaś mamy pojęcie Boga jako najwyższego dobra? Jedynie z idei, którą rozum tworzy a priori o moralnej doskonałości i z pojęciem wolnej woli nierozdzielnie łączy.
Naśladowanie wcale nie występuje w dziedzinie moralności, a przykłady służą tylko do zachęty, tj. wykluczają wszelką wątpliwość co do wykonalności tego, co prawo nakazuje, unaoczniają to, co praktyczne prawidło ogólniej wyraża, nie mogą jednak nigdy upoważnić do pomijania ich prawdziwego pierwowzoru (Original), leżącego w rozumie, i do kierowania się przykładami.