cytaty z książki "Niewiarygodne przygody Marka Piegusa"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Dużo może być zmartwień, które potrafią zatruć człowieka jak strychnina i wytrącić go z równowagi życiowej na cały dzień albo na pół dnia.
(...) dotychczas nikt nie zdołał mimo ponawianych ciągle prób i mimo zaaplikowania mu ścisłej diety nakłonić Hippollita Kwassa do przełknięcia grochówki.
- Zwęszył coś - mruknął Bosmann.
- Chyba tak, bo wciąż z podziwu godną systematycznością po wręczeniu mu garnczka z grochówką oblewa nią strażnika, a garnczek zakłada na głowę.
- Sobie?
- Nie. Strażnikowi.
- A ten mały grubas, który lata dookoła i najgłośniej krzyczy?
- To właśnie jest pan doktor Stułbia.
- To jakiś wariat.
- To prawda, krzyczy, że mu się czarna ręka pokazała.
- Rozumiem - powiedział kapitan - kaftan dla tego pana.
- Co teraz będzie? Jak ściągniemy windę?
- Trzeba zagwizdać, to zjedzie - powiedział Teodor.
- Druh żartuje - nastroszył się Nudys.
- Ech, wy technicy - Teodor uśmiechnął się pobłażliwie i poklepał Nudysa po wystających łopatkach (...).
Uwaga, uwaga, podajemy ostatnie wiadomości z ZOO. Lwy przypuściły atak. I oto niezwykła sensacja. Atak został odparty. Atak został odparty przez jednego z uwięzionych mężczyzn (...) Atak został odparty za pomocą rozpylacza z wodą kwiatową spółdzielni pracy "Przodownik". Noście przy sobie zawsze wodę kwiatową "Siedem czarów" wyrobu spółdzielni pracy "Przodownik".
- Tak twierdzę i utrzymuję.
- Proszę teraz uważać. Pan wpada do pokoju...
- Wpadam do pokoju - powtórzył w napięciu Pan Surma.
- Widzi pan opryszka w oknie.
- Widzę opryszka w oknie.
- Węszy pan...
- Węszę... No nie, nie węszyłem.
Kapitan wytrzeszczył oczy, a potem pognał kłusem do sali natrysków. Otworzył gwałtownie białe drzwi i znieruchomiał.
Pod natryskami widać było czarną głęboką jamę, dookoła niej myło się energicznie czterech chłopców murzyńskich. Nieco dalej pod ścianą wychylała się z wanny głowa. Śmieszna, łysa głowa starego Murzyna w okularach.
- Kapitan Jaszczołt! - wykrzyknął największy z chłopców murzyńskich błyskając wesoło białkami oczu.
Kapitan zmarszczył brwi.
- Teodor! Chłopaki! A wy co tu robicie?
- Kąpiemy się. Wyszliśmy z lochów przez dawny otwór kominowy i pobrudziliśmy się trochę.
- Teodor - krzyknął Jaszczołt - tego już za wiele! Gdzieś ty się włóczył ze swoją bandą?
- Szukaliśmy Marka Piegusa.
- Ty Marka Piegusa?
- Tak, było to trochę kłopotliwe, ale się go znalazło. To ten, panie kapitanie, pod prawym prysznicem. Kazałem mu się wykąpać, boby go mamusia nie poznała.
Myślę, że po prostu Ci osobnicy, których widzieliście pod kościołem, pobili się tutaj i jeden drugiemu rozwalił nos. Ten pobity - kulejący uciekł tamtym, szerokim korytarzem, gdzie są ślady. W czasie walki zgubił zeszyt syna i wypadła mu kulka z kieszeni.