Cofnął się jeszcze bardziej, uderzając plecami o ścianę. Rozbawiona smoczyca
przeniosła wzrok na Pierwotnego Maga.
– Witaj, Yaso.
– Witaj, Deidghe. – Skinął głową.
– Zastanawiałam się, czy mnie poznałeś.
Uśmiechnął się łagodnie.
– Jakże mógłbym nie?
Podszedł do niej i przesunął palcami po złotej skórze. Pieszczota sprawiła, że
szmaragdowe ślepia przysłoniły powieki, a gad westchnął cicho.
Sodi zebrał się na odwagę – bo w sumie już i tak w ślepia wgapiał, więc do
stracenia prawie nic nie miał – i odsunął się od ściany… o jakieś pół kroku.
– Kurwa, chyba czegoś nie rozumiem. Znacie się?
– Znamy – odpowiedział mag, nie patrząc na przyjaciela.
– Jesteście, niech mnie osioł wychędoży, po imieniu ze smokiem? I zapomniało
się wam, kurwa, wspomnieć?
Cofnął się jeszcze bardziej, uderzając plecami o ścianę. Rozbawiona smoczyca
przeniosła wzrok na Pierwotnego Maga.
– Witaj, Yaso.
– Witaj, D...
Rozwiń
Zwiń