Autor lekceważy mody literackie, a więc gry i zabawy stylistyczne. Na tle modnych bzdur, nagradzanych i wychwalanych produktów marketingu, książka robi wrażenie czystością tonu. Metafora upartych prób budowania czegoś trwałego i własnego. Metafora naszej rzeczywistości, z której wyrzuciliśmy kulturę, filozofię, religię.
„Wnuczka Raguela” ze swoimi sugestywnymi, często krótkimi zdaniami, sprawnie uchwyconą rzeczywistością i bohaterami, w których losy nie sposób się nie zaangażować była dla mnie doświadczeniem naprawdę cennym. Nie we wszystkich jej elementach odnalazłam się w pełni (swoiste przeskoki w akcji, niektóre rozwiązania fabularne),ale wydają się one tylko drobnym zgrzytem, który traci na znaczeniu, gdy pomyślę o emocjach, które w sobie ta książka kryje. Nienazwanych, nieoczywistych, a jednak dostrzegalnych. Otwierające się przed dziewczyną drzwi i ciepły obiad na stole, bilet wciśnięty do ręki chłopakowi w pociągu – wszystko to, co pokazuje, że ktoś bezdomnych widzi, ale i zachowania skrajnie przeciwne. Zwyczajna ludzka życzliwość ukazana jako kontrast wobec obojętności lub jawnej wrogości. To historia w którą warto się niespiesznie zatopić i pomyśleć czy nam samym nigdy nie zdarza się odwracać wzroku i przyspieszać kroku.
Pełna opinia na K-czyta.pl: http://www.k-czyta.pl/2015/02/krzysztof-koehler-wnuczka-raguela.html