Należę do takiej dziwnej grupy dorosłych, którzy wciąż po dziecinnemu kochają opowieści dla dzieci. Ale opowieści napisane w sposób poważny i odpowiedzialny. Takie baśnie, które może z pożytkiem dla siebie przeczytać zarówno dziecko, jak i dorosły. „Sny kota Warłapa” mają dodatkowo jeszcze swój niesamowity klimat, taki bardzo koci. Dziki, brudny, tajemniczy, trochę smutny. Ale to smutek, jaki towarzyszy czasami dorosłemu życiu, za które trzeba wziąć odpowiedzialność. Na szczęście każdy może dojrzeć do tej odpowiedzialności po swojemu. Bo najważniejsze jest zachować wierność sobie.
Co to znaczy być mezopotamskim kotem błękitnym? Przede wszystkim trzeba być potomkiem mezopotamskiego kota, mieć w żyłach krew legendarnego Jajala i odpowiednio się prezentować. Koty pochodzące z krainy między Eufratem a Tygrysem, jak na arystokrację przystało, mają również szczególny wygląd: posiadają piękne niebieskie futra i szmaragdowe oczy. Wyznaczniki te są klarowne, świadczą również o wartości kota. Dlatego też mały Warłap nie czuje się godnym miana mezopotamskiego arystokraty: nie dość, że jego oczy mają niewłaściwy kolor, to jeszcze ma dziwaczne ciągoty do wychodzenia na dwór! Zamiast trzymać się raz ustalonych codziennych rytuałów, hańbi imię rodziny marząc o polowaniu. W oczach rodzeństwa Warłap to paskuda, której należy się wstydzić. Bezlitosne szyderstwa podkupują wiarę w siebie młodego kociaka, sprawiają także, że jest on straszne samotny. Niestety nawet jego mądry, koci dziadek nie jest w stanie mu pomóc. Nie może nic zrobić, chociaż smuci go próżność i konformizm pozostałych członków rodziny, które każą im ślepo wierzyć we własną wyjątkowość i ograniczają horyzonty. Lęk przed zmianą każe odrzucać im wszystko co „inne”: niebezpieczniekolorookiego Warłapa, Zewnętrze i nawet słuszne ostrzeżenia seniora rodu...
całość na: http://alicyawkrainieslow2.blogspot.com/2015/12/mezopotamski-kot-bekitny-to-brzmi.html