Młodzi Tytani. Robin Kami Garcia 7,5
ocenił(a) na 710 tyg. temu Młodzi Tytani: Robin to czwarty tom nowej serii o młodych tytanach. Jak wskazuje tytuł, skupia się on na postaci Robina, choć jest tu pewien haczyk. Nie wiemy do końca, o którego Robina chodzi, bo pojawiają się w tej historii aż dwie postaci, które ten pseudonim w świecie DC nosiły: Damian Wayne, rodzony syn Batmana, oraz Dick Grayson, który był pierwszym bohaterem noszącym miano Robina w historii.
Damian powoli otwiera się na swoje nowe towarzystwo i zaczynają tworzyć drużynę. Wciąż jest bardzo nieufny wobec innych, ale widać, że chce im zaufać. Niestety, wszystko się psuje, gdy pojawia się Dick. Damian dosyć późno poznał ojca i bardzo zależy mu na zbudowaniu z nim relacji, ale w tym, w jego mniemaniu, przeszkadza mu Dick, którego Bruce Wayne adoptował i osobiście szkolił na swojego pomocnika. Damian jest zazdrosny zainteresowaniem jakim jego ojciec darzy przyrodniego, starszego brata.
Dick natomiast bardzo chce poznać swojego młodszego brata. Był młody, gdy odebrano mu jego biologicznych rodziców i bardzo zależy mu na tym, by jego nowa rodzina go przyjęła. Wbrew temu co myśli Damian, łączy go z bratem całkiem sporo. Ale czy jego duma pozwoli mu odstawić na bok zazdrość i zaakceptować Dicka jako członka rodziny, a może i jego nowej paczki? No i co ze Sladem? Czy tytani są gotowi stawić mu czoła?
Czytam kolejne tomy tej serii z dużą przyjemnością i nie mogę się już doczekać ukazania się w Polsce kolejnego tomu o Gwiazdce. Charaktery postaci znanych fanom DC są bardzo zbliżone, ale czuć, że w te postaci wstąpił nowy duch na miarę dzisiejszych czasów. Relacje dają poczucie prawdziwych. Protagonistów da się lubić. Każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy. Jeden drobiazg mi tylko trochę przeszkadza… Jak na tak krótkie tomiki, jest tu za dużo romansu. Jak na razie prawie każdy jak tylko się pojawia, od razu z kimś kręci. Prawda, to nastolatki więc nie jest to nieprawdopodobny scenariusz, ale mam poczucie, że jest tego trochę za dużo jak na opowieść o przyszłych superbohaterach. Wciąż, nie odbiera mi to przyjemności z czytania, a niektóre sceny są doprawdy urocze.