Oczekiwałam, ach oczekiwałam tak wiele...! A dostałam płaską, nudną, irytującą opowiastkę, w której nie doświadczy się ani klimatu "noir", ani akcji, ani ciekawych postaci. Zdecydowanie nie jest to "wyrazista powieść kryminalna", jak ją reklamują - bo właśnie tej wyrazistości brakuje. Sam pomysł na fabułę jest interesujący i przy dobrym warsztacie pisarskim mógłby skutkować naprawdę ciekawą, porywającą książką, ale zdecydowanie coś tu nie wypaliło. Brak tu emocji, brak głębszych rozważań, są nawet drobne błędy rzeczowe, które zdenerwują uważnego czytelnika. Gdzieś tam jest ten blues, ale nieprzekonujący. Nie rozumiem też sensu pozostawiania włoskich zdań tylko dlatego, że w oryginale napisane są dialektem. Informację o tym, ze jest to gwara, wystarczy dać w przypisie.
Całość to mieszanka totalnie bez smaku i bez polotu - a miało być po włosku z pełnią przypraw i smaków!
"Krwawy blues" nie ma sobą nic do zaprezentowania oprócz chwytliwego tytułu i ładnej okładki. To historia opowiedziana bez polotu niczym nonszalanckie pogaduchy przy słabej kawie. Brakuje tu wyrazistych bohaterów, emocji, nawet fakt morderstwa ulega spłyceniu i wydaje się być przedstawiony jak coś, co ma miejsce na porządku dziennym i jest najnormalniejszą sytuacją pod słońcem. Nie czuć żadnego klimatu - ani włoskiej Padwy, ani prawniczego półświatka, nie mówiąc już o tym "noir", którym reklamuje się wydawca. Szkoda, bo wydawało się, że książka ma potencjał. Miała nas wprowadzić w prawdziwe kręgi adwokackiej śmietanki towarzyskiej, ukazać brutalną prawdę o życiu frywolnych mecenasów, a tym czasem Carlotto w swym dziele poskąpił czytelnikowi tych "przyjemności". Szczęście w nieszczęściu, że powieść czyta się całkiem szybko, chociaż tyle dobrego.