Pracowała jako konsultantka działu beletrystyki dla Endemol i Mediaset. Jest autorką scenariuszy filmowych i serialowych, publikowała w "Cosmopolitan" i "Modzie", wydała tomiki poezji i opowiadania. Mrówki nie mają skrzydeł to jej powieściowy debiut, za który otrzymała wiele wyróżnień i nagród (Premio Spoleto Art Festival, Premio Internazionale Capalbio Piazza Magenta, Premio Letterario Nazionale Argentario).
Zaczęło się dobrze, powoli kreślił się pełny obraz. Dwie historie przeplatajace sie ze sobą. Niby odmienne, a jednak podobne. Nieco chaotycznie przedstawione, trochę poszatkwane, ale potrafiłam się w nich odnaleźć. Na dodatek pięknie napisana, działała na wyobraźnie. Rozbudzając ciekawość. Dając nutkę gorzkiego posmaku, bo opisane sytuację były pełne bólu i smutku.
Gdyby nie końcówka, która była mocno naciągana powiedziałabym, że jest to świetna książka, ale niestety ta końcówka mocno obniżyła moją note. Było bardzo dobrze, a potem siadło. I tak trochę skisło.
O kobietach doświadczających przemocy domowej - fizycznej i seksualnej.
Ale też o obojętności ludzi wokół. Na nicniewidzenie i nicniesłyszenie.
Bardzo smutna książka, bardzo trudny temat. Ale mam poczucie, że im więcej będziemy o tym uświadamiać, to łatwiej będzie reagować.
Poznajemy dwie bohaterki, a akcja toczy się w różnych czasach. Każda z nich jest ofiarą - wykorzystywaną, bez możliwości podejmowania samodzielnych decyzji, uzależnioną od rodziców. Każdą dotyka trauma przeszłości. Każda porzuciła własne dziecko.
Margherita (narracja trzecioosobowa) to dziewczyna, która opuszcza Włochy i udaje się do Stanów Zjednoczonych. Chce rozpocząć nowe życie i poczuć się wolną kobietą.
Emma żyje w rodzinie przemocowej - babcia, matka, ojciec, siostra - wszyscy tkwią w chorym układzie, gdzie nikt nie przeciwstawia się krzywdzącemu ich ojcu. Jest bita i gwałcona i nie ma siły, by się od tego uwolnić.
Opowieść podzielona jest na krótkie rozdziały - niczym kolejne kadry zmieniają się, dając nam kolejny rozdział z życia. Jest w tej książce bardzo dużo emocji. Mimo różnych typów opowieści - obie historie chwytają za serce i chce się krzyknąć : nie!
Jest to pięknie wydana książka - a jest w niej tyle bólu... Okładka minimalistyczna, a bardzo mocna. Wewnątrz pojawiają się mrówki, które nie mają skrzydeł, a co ileś stron są obecne - ponoć mrówki się nie boją. A sporo strachu i lęków główne bohaterki doświadczają. I mierzą się z tym.
Kiedy mamy świadomość, że to książka autobiograficzna, a losy Emmy (narracja pierwszoosobowa to doświadczenia autorki, nabiera ona jeszcze więcej żalu, współczucia i ponurości.
Po przeczytaniu książki, ciężko mi ją zrecenzować. Żadne słowa nie potrafią ubrać emocji - trzeba ją przeczytać. Nie oceniać, tylko poczuć.