Druga część przygód podcasterki, Juli Ansorge i oskarżonego o morderstwo genialnego fonetyka sądowego, Matthiasa Hegla. Tym razem łączą siły by ratować uprowadzone niemowlę. A w zasadzie Hegel "przekonuje" Julę by włączyła się w sprawę w zamian za wyjawienie, co naprawdę stało się z jej bratem.
Również i w tej części nic nie jest takie jak się wydaje, nikt nie jest tym, za kogo się podaje i nie wiadomo kto jest winny, a kto ma złe lub dobre intencje.
Znów dobry pomysł na fabułę, choć trochę bardziej zagmatwaną. Czyta się jednak sprawnie, bez dłużyzn.
Książka kończy się w sposób, który wymagać będzie dalszej części. Mam nadzieję, że z niej w końcu dowiemy się co stało się z bratem Juli.
Nasza bohaterka Marvela Jula jedzie pokonać zaprawionego w boju mordercę. Przerażająca pani Sommer przestaje być nagle przerażająca i nagle strzela sobie w łeb oszczędzając Julę.
Dorm uniósł broń i nagle w odpowiednim momencie wpada Hegel w lśniącej zbroi i znowu i czytamy że Dorm jednak nie zdążył unieść broni mimo że celował już do Juli a z naprzeciwka wyszedł Hegel i wybił mu broń . CO!!!!??? To nie ma sensu. Fatalny kryminał jeśli można nazwać to kryminałem, jedynie podoba mi się rozwinięcie z pierwszej części wątku o Heglu. Także fonetyka sądowa bardzo ciekawa. Ale książka ma za dużo dziur logicznych