Różnorodne. O prawdziwym wizerunku kobiet nie tylko w marketingu Justyna Bakalarska-Stankiewicz 9,0
ocenił(a) na 1013 tyg. temu Jestem kobietą. Jestem marketerką. Jestem partnerką, przyjaciółką i córką. Jestem nieznajomą w tramwaju, przechodniem na ulicy i nieistotną częścią krajobrazu. Jestem kobietą i bywam oceniana. Na ulicy słyszę zaczepne komentarze od nieznajomych mężczyzn. Brak mi pewności siebie, a wystąpienia publiczne przez wiele lat zostawiałam moim kolegom z pracy. Nalegałam, byśmy do działu zatrudnili chłopaka, bo lepiej wypadałby na spotkaniach. Na studiach magisterskich musiałam uczestniczyć w zajęciach, na których wykładowca na każdych zajęciach obrażał kobiety. Przykład jego monologu: “Jak mężczyźni kupują pralkę? Sprawdzają parametry techniczne, jakość i wykonanie. A co jest ważne dla kobiet? To, czy paznokcie zmieszczą się im do szufladki na proszek!”. Na porządku dziennym było podkreślanie, jak to mężczyźni podchodzą do zakupów zadaniowo (wchodzą, biorą i wychodzą),a kobieta chodzi do galerii, bo nie ma co robić.
Mogłabym wymieniać tego więcej. Najważniejsze, jest to, że mamy 2024 rok, a my, kobiety, nadal czujemy się niepewne, niedoceniane i często - nie tylko w świecie marketingu - lekceważone i niewidoczne.
Sporo książek marketingowych przewinęło się przez moje ręce. Jedne zapamiętałam bardziej, inne mniej, ale ta… ta zostanie ze mną na długo, bo dawno nie miałam w rękach takiej konkretnej, sensownej i napakowanej wiedzą książki. 200 stron, a na każdej z nich znajdziecie coś, co Was zadziwi, zszokuje, zasmuci i wku**i (tak było w moim przypadku, to nie była irytacja ani złość, a czyste wku***enie). Czytając ją, co chwilę biegałam do partnera, by przeczytać mu fragmenty książki. Nie było tam ani jednego zbędnego zdania. Teraz konkrety:
O czym jest ta książka?
O stereotypach dotyczących kobiet i o tym, że nadal często im ulegamy. O tym, że świat, w którym żyjemy, jest tworzony przez mężczyzn i dla mężczyzn. O konsekwencjach, jakie za tym idą. O nieprawdziwych, stale powtarzanych schematach, takich jak: niebieska krew menstruacyjna, naiwne księżniczki Disneya, wiecznie chore babcie i kobiety, które stale zajmują się domem i dziećmi. O tym, że my, kobiety, zarabiamy mniej. Pracujemy więcej. Mamy mniej czasu dla siebie. O niesprawiedliwościach, ale nie tylko w reklamie.
Co o niej myślę?
Myślę, że powinnaś bądź powinieneś ją przeczytać. Serio. Zajmie Ci to dwie godziny, a wiedza dzięki niej zdobyta będzie znacznie cenniejsza, niż godziny spędzone na wykładach czy kursach. To życiowa, konkretna, pełna danych i badań pozycja, która pokazuje, że mimo roku 2024 i wieeeelu zmian poglądowych, które już się w świecie dokonały, to nadal trzeba dużo pracować nad tym, by polepszyć wizerunek kobiet w przekazach reklamowych. By polepszyć wizerunek kobiet w naszych własnych głowach. Znajdziesz tam przykłady kampanii wielu marek, które zwróciły uwagę na ten problem, odnośniki do innych książek, nawiązania do starożytności, innych religii - znajdziesz tam pełen przekrój wiedzy, który wyczerpuje temat (w 200 stronach, przypominam).
Za kilka dni Międzynarodowy Dzień Kobiet i z tej okazji życzę Wam, drogie Kobiety, byście chciały więcej, miały więcej i robiły mniej, ale za więcej pieniędzy i uznania. By żaden facet nigdy nie stawał na Waszej drodze, byście wyciągały łapki po to, co Wasze i nigdy nie obawiały się tego, co ktoś może o Was pomyśleć. Byście przede wszystkim dbały o siebie, myślały o sobie i mówiły o sobie dobrze. Byście zawsze były ukochane i szczęśliwe.
A ja, skromnie życzę sobie (i autorce),by tę książkę przeczytało jak najwięcej osób, bo naprawdę, naprawdę jest to książka warta przeczytania.