Najnowsze artykuły
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dayal Patterson
Źródło: http://kvlt.pl/wywiady/dayal-patterson-black-metal-laczy-eksperymentalizm-i-tradycje/
5
7,8/10
Pisze książki: muzyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.dayal.co.uk/
7,8/10średnia ocena książek autora
192 przeczytało książki autora
309 chce przeczytać książki autora
5fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Black Metal: Ewolucja kultu Dayal Patterson
8,1
Wstrzymywałem się ok. dwa lata od kupna tej książki i w końcu ją nabyłem i przeczytałem, a było to latem 2018 r. W międzyczasie zapoznałem się z kilkoma ówczesnymi recenzjami i tymi OH, AH, EHAMI o książce... i w końcu się skusiłem... i co? hmmm, niezła książka, tak ogólnie, ale myślę, że te OH i AHY wyrażały osoby, które NIE pamiętają osobiście sceny metalowej lat 80-tych i początku 90-tych. Mam okrągłe 50 lat, książkę czytałem w wieku 46, po jakimś czasie (głównie w latach 2020 i 2021) ponownie "studiowałem" jej wybrane fragmenty, zapewne sprowadziło się to do tego, że przeczytałem ją w całości po raz drugi, a może i trzeci... Metalu (choć generalnie muzyki rockowej) słucham od ok 1983 r. Moją pierwszą płytą "metalową" wysłuchaną w całości była "Piece of Mind" Ironów (w 1984, jeszcze przed wydaniem "Powerslave"),po której "odkryłem", jako 12-latek, Black Sabbath... i tak się zaczęło. "Thrash'em'All" kupowałem jeszcze w czasach kiedy był zinem (lata 1987-88),a wszelkie "rewolucje" w metalu związane z pojawieniem się najpierw thrashu, później doomu, death i w końcu black metalu w postaci obecnie rozumianej, przeżywałem na własnej "skórze", fascynując się przez kilka lat danym gatunkiem, by po jakimś czasie stwierdzić, że... metal to metal, nie ważne jak go się nazwie. Oczywiście często zdefiniowanie poszczególnych gatunków nie było na początku tak oczywiste - o czym nie pamiętają zapewne młodsi fani metalu. Black również przyciągał mnie swym ówczesnym "magnetyzmem". Wywracał obraz "katolickiej" Polski. Był buntem (jak żaden inny gatunek metalu),przeciwko wszystkiemu co znałem od lat dziecinnych. Zanim wysłuchałem pierwszych nagrań Mayhem, czy Emperor, przerabiałem już Venom, Bathory, Celtic Frost, Blasphemy, niemiecki "czarny" thrash czy Sarcofago... no i KAT. Po ok. 30 latach od pierwszej fascynacji black metalem, kupiłem więc (nieco z sentymentu) książkę Dayala Pattersona... i po przeczytaniu poczułem... spory niedosyt. Teraz zdecydowałem się na recenzję (może niedawna śmierć Romana Kostrzewskiego mnie do tego "pchnęła"),choć już w lipcu 2018 r. zamieściłem podobną recenzję na stronie wydawnictwa Kagra. Nie będę więc "słodził", choć z góry zaznaczam, że książka jest warta uwagi, przeczytania i tak jak pisało wielu moich przedmówców, jest wręcz obowiązkowa na półce każdego fana metalu. Przechodząc do recenzji. Uważam, że jest to mocno jednostronna historia black metalu, obserwowana przez pryzmat sceny norweskiej, powiem nawet, bardzo, bardzo mocno jednostronna, bo gdzie jest np. cała scena fińska ??? jak można zapomnieć (nie poświęcić jej więcej miejsca) o bardzo mocno konkurencyjnej wówczas scenie (w I połowie lat 90-tych) dla norweskiego black metalu? Może autor miał z nią coś na pieńku? Beherit to stanowczo za mało. Pamiętam I połowę lat 1990-tych - to m.in. fińska Impaled Nazarene była uważana za czołówkę światowego black metalu (której autor nie poświęcił nawet strony).... Gdzie zespoły z Włoch (np. Mortuary Drape),Niemiec (np. Moonblood – wspomniany w jednym zdaniu to stanowczo za mało, a gdzie np Ungod?) czy Belgii (np. Ancient Rites) i to niekiedy sięgające swoimi korzeniami do lat 80-tych. Gdzie scena amerykańska (np. Profanatica, Goatlord) - VON to wierzchołek góry lodowej... Kolejny przykład to japoński Sigh, chyba tylko zaprezentowany dla seksownej Dr. Mikannibal, a nie ma np. kultowej na scenie japońskiej (ale nie tylko) grupy Sabbat, która właściwie była pierwszą, tak mocno zdefiniowaną jako black metalowa, grupą z Japonii. A skoro jesteśmy przy Japonii gdzie np. dziewczyny z Gallhammer ? Co do późniejszych lat, gdzie choćby wspomnienie o zespołach takich jak np. francuska Anorexia Nervosa, bardzo kontrowersyjna w II połowie lat 90-tych, czy austriacki Belphegor... Tak więc książka niezła ale głównie jako kompendium wiedzy dla fanów norweskiego i szwedzkiego black metalu, którym zapewne jest autor książki... Patterson pominął niemal całą scenę południowoamerykańską (nie licząc Brazylii),azjatycką (nie licząc Japonii),Australię czy Grecję (Rotting Christ to zaledwie wstęp). Przydałoby się choćby kilkanaście stron o "świecie", aby "dopełnić" temat... Na koniec dodam, że nie wspomnienie o zespole KAT, w dziale poświęconym polskiej scenie black metalowej jest - według mnie - wielkim nietaktem. To tak jakby autor nie wspomniał o VENOM w kontekście całego black metalu, bo KAT jest dla mnie właśnie takim Venomem, ojcem polskiej sceny black metalowej. Tak więc podsumowując - trochę się zawiodłem, bo na tak dużą ilość stron i nie mały format książki, spokojnie można było pominąć powiedzmy 30% tekstu dotyczącego Norwegii (w tym Mayhem),a umieścić to, o czym wspomniałem. Wtedy dopiero było by kompendium wiedzy o black metalu i jego "otoczce", czy wręcz encyklopedia black metalu (bo takie opinie przeczytałem w wielu recenzjach). Według mojej wiedzy o tej muzyce, autor pominął bardzo wiele aspektów życia końca lat 80- i początku lat 90-tych, których źródłem nie była Norwegia, a które bez wątpienia miały wpływ na rozwój tego gatunku muzyki... Książka przypomina więc książki autorów amerykańskich o II w. św., którzy udowadniają w nich jak to "amerykańscy chłopcy" wygrali II w. św. bez rzetelnego wspomnienia o wysiłku i ofierze innych państw. Tak tu - Szwed Patterson, pisze o black metalu w kontekście Mayhem/Norwegii (wręcz ujawnia się "nadmiarowa" fascynacja sceną Norweską) i swojego kraju (co jest jeszcze zrozumiałe),pomijając bardzo wiele z tego, co działo się ogólnie w temacie black metalu na całym świecie. A propos corpspaintu, może i Dead jest twórcą nazwy, ale nie jest pierwszym w black metalu, który malował w ten sposób twarz (ci co pamiętają osobiście scenę black metalową końca lat 80-tych, wiedzą dobrze kogo mam na myśli). Kończąc napisze , że niektórzy uznają pewnie, że się "czepiam" szczegółów, może i racja, ale wolał bym przeczytać o wiele więcej na tematy o których wspomniałem wyżej niż "brnąć" w historię np. Master's Hammera (a gdzie czeski Torr, o nim więcej słyszałem wówczas niż o Master's, i on pierwszy wydał dema, płyty itp),"męczyć" się z dogłębnie sporządzonymi życiorysami członków Mayhem, czy też czytać zbyt wiele stron - tak zbyt wiele - o współcześnie ideologizowanym i wynoszonym na świecznik francuskim "Czarnym Legionie", bo - nie umniejszając francuskim zespołom z LLN wkładu w historię black metalu, Dayal Patterson równie dobrze mógł napisać o pochodzącym z mojego miasta (Dobre Miasto, woj. warmińsko-mazurskie) zespole Czarne Jagódki, których nazwa, napisana czarną farbą z jak dobrze pamiętam szybko zamalowanym pentagramem i odwróconym krzyżem, ozdabiała na początku lat 90-tych jedną ze ścian, nieczynnej wówczas elektrowni wodnej na rzece Łyna. W mocno konserwatywnej i katolickiej Polsce (co tuż po 1989 mocno się objawiło) było to wyrazem faktycznego buntu przeciwko ówczesnemu porządkowi "świata". Cała ta "buntowniczo-antyreligijna" otoczka, towarzysząca black metalowi w liberalnej, tolerancyjnej i wyjątkowo świeckiej Norwegii, jaką przedstawia Patterson, wydaje mi się więc nieco infantylna. Vikernes skazany na 21 lat więzienia, wyszedł po 16 latach, stając się celebrytą. W Polsce w tamtych czasach obowiązywała jeszcze kara śmierci, a 20 lat to mógł spokojnie dostać ktoś, kto spaliłby kościół. Cóż - bez urazy dla innych nacji - bez wątpienia łatwiej było być "blackmetalowcem" w Norwegi niż w Polsce.
Black Metal: Ewolucja kultu Dayal Patterson
8,1
“W black metalu chodzi o wiele różnych rzeczy, z pozoru są to przede wszystkim nihilizm, zwątpienie, satanizm, czarna magia i mnóstwo tego typu spraw”. Jest jednak coś głębszego w tej muzyce, “moc oczyszczającego ognia, narzędzie do zniszczenia wszystkiego, w co wierzysz i co wmawiali ci inni, coś co pozwoliłoby ci naprawdę wejrzeć w głąb siebie i odnaleźć jakieś głębsze, bardziej pradawne znaczenie prawdy”.
Tylko, czy tak naprawdę chodzi o definicję? Black metal to emocje, a do ich wydobycia sięga się po najróżniejsze zestawy dźwięków, tekstów i zachowań. Wreszcie black metal ewoluuje – czy to się niektórym podoba czy nie.
Dayal Patterson zaprezentował spójną, nielinearną historię black metalu. Oczywiście możemy dyskutować, o których (norweskich) zespołach jest za dużo, a o jakich za mało lub wcale. Możemy utyskiwać na brak np. Kata i wstydzić się za polski wkład w postaci NSBM. Możemy też zaakceptować wybór autora, który na pewno był wielką sztuką kompromisu. Wtedy książka ta będzie encyklopedią, kompendium wiedzy czy przewodnikiem. Z pewnością dla wielu osób jej lektura będzie podróżą sentymentalną.