„Z każdego człowieka pragnę wyciągnąć dobro” – rozmowa z Sylwią Markiewicz

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
21.03.2023

„Jeszcze jeden rok” to trzecia powieść Sylwii Markiewicz, historia Beaty, która po nieudanym związku nie wierzy już, że znów się zakocha. Z autorką książki rozmawiamy o różnych odcieniach miłości, lęku towarzyszącym wchodzeniu w nowe relacje, fascynacji psychologią i o tym, jak ważne jest, by podejmować w literaturze trudne, niewygodne tematy.

„Z każdego człowieka pragnę wyciągnąć dobro” – rozmowa z Sylwią Markiewicz Materiały Wydawnictwa Pascal

Okładka książki [Opis – Wydawnictwo Pascal] Beata nie ma łatwo w życiu – jest po rozwodzie, spłaca kredyt za ojca, zmaga się z nerwicą i dodatkowo nie może się porozumieć z rodziną. Jedyną odskocznią jest dla niej pielęgnowanie roślin, które dają jej ukojenie.

Po nieudanej imprezie walentynkowej koleżanki z pracy postanawiają pomóc Beacie w znalezieniu drugiej połówki – do następnego święta zakochanych ma umówić się na trzy spotkania z każdym z wybranych przez nie mężczyzn. Podczas jednej z randek poznaje Mikołaja,który z czasem staje się jej przyjacielem. Jednak Beata nie czuje w jego obecności motyli w brzuchu, na które tak bardzo czekała.

Czy relacja Beaty i Mikołaja przerodzi się w miłość? A może w życiu kobiety pojawi się ktoś inny?

Wywiad z Sylwią Markiewicz, autorką książki „Jeszcze jeden rok”

Sonia Miniewicz: Przyjęło się postrzegać pisarza jako introwertyka stroniącego od świata, cieszącego się samotnością. Ty jesteś przeciwieństwem tego obrazu. Uważasz, że dobry twórca powinien lubić ludzi?

Sylwia Markiewicz: Przebywanie wśród ludzi bardzo pomaga mi stworzyć bohatera prawdziwego, przesiąkniętego naturalnymi cechami. Z wadami i zaletami, o różnych odcieniach duszy – takiego sobie cenię najbardziej. Każdy twórca jest inny i dlatego też metody pracy i podejście do otaczającego świata będą różne. To bardzo dobrze, bo dzięki temu powstają tak barwne publikacje – mimo że często temat jest zbieżny, to jakże różnią się od siebie właśnie za sprawą twórcy i jego spojrzenia na daną kwestię. Bardzo lubię ludzi i z każdego człowieka pragnę wyciągnąć dobro, które czasem jest gdzieś głęboko ukryte, bo los nie był łaskawy, bo dzieciństwo niezbyt szczęśliwe. Agresja rodzi agresję, smutek powoduje przygnębienie i żal, a uśmiech, pogoda ducha oraz życzliwość są zaraźliwe – wierzę w to bardzo i pragnę przekazać to w moich historiach.

Twoja bohaterka jest po rozwodzie, skupiła się na pracy i swoich roślinach. Z czasem ta samotność zaczyna jednak Beacie ciążyć – a koleżanki stawiają sobie za cel znalezienie jej faceta. Dla wielu kobiet, zwłaszcza po przykrych rozstaniach, to trudny moment. Jak się przełamać, pokonać swój lęk i obawy, by wejść w nową relację?

Brak wiary w powodzenie zbudowania nowej relacji jest zrozumiały. Samotność to etap w życiu po rozstaniu, który również jest bardzo potrzebny. Mamy możliwość pobyć sami ze sobą, nacieszyć się tą sytuacją – no właśnie, tylko czy umiemy się nią cieszyć? Kobiety najczęściej robią coś dla kogoś, pomagają najbliższym, organizują rodzinną codzienność i zapominają o sobie. Gdy nagle przychodzi ten moment sam na sam, nie wiedzą, co z nim zrobić, a ta samotność bardzo ciąży.

Trwając w tym marazmie, kobieta ma krętą drogę do przejścia, by znowu poczuć się panią własnego losu. Bardzo przydają się dobre dusze, przyjaciele, którzy nie pogłaszczą, a czasem wstrząsną, zmobilizują do działania. A co, gdy nie ma takich bliskich osób? Musimy sami o siebie zawalczyć i po prostu pewnego dnia odważyć się wyjść do ludzi. Wręcz szukać kontaktu na każdym kroku, co na początku wydaje się bardzo trudne, ale z każdym dniem radość obcowania z innymi jest bardziej widoczna, a uśmiech rozpromienia naszą szarą codzienność. Ból słabnie i to za sprawą ludzkich relacji, życzliwych osób, które może nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo mogą pomóc – gestem, słowem, po prostu swoim towarzystwem.

Do swoich bohaterów podchodzisz z empatią, skupiasz się na zgłębianiu ich życia wewnętrznego, poznawaniu motywacji, stworzeniu wiarygodnych, prawdziwych postaci. Fascynuje cię psychologia? Swoją wiedzę na ten temat czerpiesz z książek, obserwacji?

Tak, psychologia zawsze była mi bliska. Fascynuje mnie ludzki umysł, motywacja przy wyborze tego, a nie innego rozwiązania problemu. Nikt nie rodzi się przecież złym człowiekiem. To dzieciństwo, traumatyczne wydarzenia, nieprzychylny los i wreszcie bezwzględni ludzie przyczynili się do ukształtowania młodego człowieka, który po wielu latach wyrasta, jak to mówią, „na złego człowieka”. Patrzę inaczej na tych ludzi, nie oceniam, a poszukuję, dokopuję się do ich dobrych wartości, do tego, co spowodowało ich naganne zachowanie, przez które cierpią inni. Lubię obserwować ludzi, ale też fachowa literatura nie jest mi obca i chętnie po nią sięgam, bo pomaga mi zrozumieć portret psychologiczny moich bohaterów.

Zwykle mamy w głowie obraz miłości idealnej, która uderza nas jak grom z jasnego nieba – takie uczucie, romantyczne i wzniosłe, pojawia się często w literaturze. W najnowszej książce przedstawiasz jednak inny rodzaj miłości. „Miłość to nie tylko motyle w brzuchu, nagłe tąpnięcie, zauroczenie od pierwszego wejrzenia. Miłość ma różne oblicza, nie zawsze rodzi się tak samo – raz pojawia się nagle, a raz tworzy się powoli, ze wspólnie spędzonego czasu, z przyjaźni. Może tak jest nawet lepiej, może na dłużej, gdy wolniej się rozpala, to i wolniej wygasa”. Jesteś romantyczką czy realistką? Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy też uważasz, że najgłębsze uczucia rodzą się z przyjaźni?

Wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, ale umiem zejść na ziemię, bo każdy związek wymaga pracy, cierpliwości, wyrozumiałości. Kiedy przysłowiowe motyle w brzuchu odlecą, a namiętność była głównym magnesem przyciągającym partnerów, co wtedy pozostaje? Dla mnie idealny związek opiera się na przyjaźni, która pomoże odnaleźć te utracone motyle. Solidna podstawa związku jest gwarancją, że wygaszony ogień miłości da się podsycić, ale bez wzajemnego szacunku i życzliwości nie będzie to możliwe.

Jak wyglądała twoja droga do debiutu? Od zawsze marzyłaś o pisarskiej karierze? Jak szkoliłaś swój literacki warsztat?

Pisałam od najmłodszych lat wiersze, pamiętniki, opowiadania. Gdy nastała era internetu, wyszukiwałam konkursy literackie, i każde, nawet najmniejsze wyróżnienie dodawało mi skrzydeł przy dalszej pracy. Pisałam w tajemnicy, nikomu nic nie mówiąc, bałam się krytyki. Dopiero kilka lat temu zapisałam się na kurs pisarski online i tam ktoś po raz pierwszy przeczytał i sprawdził moje teksty, wytykając błędy, ale i wskazując dobre strony. To pomogło mi uwierzyć, że książka, którą trzymam w szufladzie, może kiedyś doczeka się wydania. Dużo cierpliwości wymaga to pracochłonne hobby. Od momentu napisania pierwszej książki do jej wydania minęło kilka lat. Duże znaczenie ma przyjemność, jaką daje pisanie, bo wtedy nawet kolejne odmowne odpowiedzi wydawców nie są tak straszne. Determinacja i wiara w to, co robię, oraz bezinteresowne zamiłowanie do tworzenia historii doprowadziły mnie do trzeciej publikacji. Nie jest łatwo, nie każdy tekst zostanie wydany, ale warto próbować i nie poddawać się, pokora jest jednak wskazana. Im cięższa praca, dłuższa droga, tym lepiej smakuje osiągnięty cel.

Co dla ciebie jako autorki stanowi największą trudność podczas całego procesu pisania?

Emocje moich bohaterów. Uśmiecham się do nich, kiedy i oni się śmieją, ale i płaczę, czuję żal i smutek. To trudne wczuwać się w ich rolę, wyczerpujące psychicznie, ale dzięki temu sceny w książce, przez które uroniłam łzy, zostaną na długo w mojej pamięci (mam nadzieję, że w pamięci czytelników również). Kolejny etap to poprawianie tekstu. Mam wrażenie, że można tak bez końca. Za każdym razem, kiedy czytam, coś bym zmieniła, akapit, zdanie, jedno słowo. Uczę się mówić stop, zamykam plik i wysyłam, bo takie poprawki mogą trwać i trwać… a wydawnictwo czeka. (śmiech)

Kiedy w twojej głowie zrodził się pomysł na fabułę „Jeszcze jednego roku”? Jak wygląda twoja praca nad książką? Tworzysz szczegółowy plan powieści czy w trakcie pisania dajesz się porwać fantazji i kierować swoim bohaterom, zmieniając koncepcję? W jakich warunkach najczęściej tworzysz?

Na szczęście obecnie mam tak, że gdy kończę jedną książkę, to widzę już fabułę kolejnej. Pierwotny zamysł był taki, by pokazać, jak epatowanie świętem zakochanych wpływa na osoby samotne, po rozstaniu. Jak wiele może się wydarzyć w ciągu jednego roku i czy mamy świadomość, jak dużo zależy od nas. Fabuła miała się toczyć od walentynek do kolejnych walentynek, ale trochę się wydłużyło, bo bohaterowie o to poprosili. (śmiech) Gdy zaczęłam pisać, moja bohaterka sama się wyklarowała, choroba, z którą się mierzy, problemy finansowe i trudne relacje rodzinne jakby same wskoczyły na miejsce.

Robię plan ogólny, który po konfrontacji z gotową powieścią wypada blado i często zakończeniem nawet się różni. Ulegam chwili i to bohaterowie decydują o swoich dalszych losach, zmieniają mój pierwotny plan. Daję się ponieść emocjom, historia sama się tworzy. Pracuję nad powieścią najczęściej w nocy. Cisza jest mi niezbędna, a to mogę sobie zagwarantować tylko o tej porze. Moją zmorą jest to, że piszę ręcznie w zeszycie, a dopiero po skończeniu przepisuję na komputerze. Jest to dość pracochłonne, ale zeszyt i długopis jak na razie sprawiają, że nie wiem, co to brak weny, i niech tak pozostanie.

Nie unikasz nieprzyjemnych tematów – zarówno w „Tylko jednej chwili”, jak i „Jeszcze jednym roku” poruszasz problem alkoholizmu, uzależnienia, które niszczy ludzi, wywołuje konflikty i agresję. To istotne sprawy, o których trzeba mówić głośno. Według ciebie literatura ma nie tylko dawać czytelnikowi przyjemność podczas lektury, ale i zmuszać do mierzenia się z kwestiami, których często nie chcemy dostrzegać?

Właśnie dlatego chcę pisać, by móc poruszać tematy, które są wśród nas, tworzą codzienność, są tuż obok. Staram się zrównoważyć fabułę, by było z uśmiechem, z nadzieją, ale i z morałem, głębszą refleksją. Od początku mojego pisania wierzę, że czytając książkę, można znaleźć coś więcej dla siebie. Można zmienić nie tyle swoje życie, ile pewne jego aspekty. Książka może otworzyć oczy na problemy, może wzbudzić zainteresowanie odmiennością innych, zmienić nasze zachowanie. Zawsze chciałam być wolontariuszem, by pomagać przy dzieciach w różnych ośrodkach. Tak sobie myślę, że to moje pisanie jest jak wolontariat – mogę pomóc innym ludziom poprzez te nieidealne tematy, czasem niepopularne, ale jakże istotne, mogę głośno o nich mówić, by czytelnicy poczuli, że nie są sami, że wielu ma podobnie i warto podjąć walkę o siebie, stworzyć dobrą codzienność. Niech każdy w moich historiach odnajdzie choć jeden klucz do własnego szczęścia, iskierkę nadziei i wiarę w lepsze jutro, a będę spełniona jako autorka.

Poruszasz też inny ważny temat – macierzyństwa. Pytanie: „kiedy dziecko?”, kierowane do młodych kobiet jest na porządku dziennym, ludzie nie widzą w nim nic złego. Nie zdają sobie sprawy, jak ranią osoby, które marzą o dzieciach, lecz są niepłodne czy niedawno poroniły. Beata myśli, że nie może zajść w ciążę, nikomu nie zwierza się ze swoich obaw, uważa, że ze strony bliskich czekałyby ją upokorzenia i przykrości. Chciałaś pokazać czytelniczkom, że nie są same z takimi problemami – i że jednak zawsze jest nadzieja?

Często poruszam tematy, które mnie po prostu wkurzają. I to jeden z nich. Chciałabym, by ogół społeczeństwa dał kobietom w tej kwestii święty spokój i pozwolił żyć po swojemu. Są kobiety, które chcą mieć trójkę dzieci, takie, które nie chcą mieć ich w ogóle, i takie, które marzą o dziecku, a nie mogą spełnić tego marzenia w żaden sposób, bo zdrowie im nie pozwala lub brakuje odpowiedniego kandydata na ojca. Kobieta to człowiek, nie powinna być postrzegana przez pryzmat tego, czy ma dzieci albo kiedy je będzie mieć, a przypominanie, że to już najwyższy czas, nie pomaga, przeciwnie.

Frustracja ogarnia moją bohaterkę, ale zapewne nie tylko ją, bo też wiele kobiet borykających się z tym problemem. Szanujmy swoją odmienność, różne plany życiowe, odrębne zdania na ten temat. Szczęście dla każdego znaczy coś innego, pamiętajmy o tym. To się powoli zmienia i też chcę tą historią dołożyć cegiełkę do refleksji, że kobieta, która nie posiada dzieci, i to z różnych przyczyn, nie powinna być postrzegana jako ta mniej wartościowa, a my nie możemy dawać sobie prawa do zadawania pytań, czasem bolesnych i sprawiających przykrość. Czas płynie i wszystko może się zmienić – to, co dziś wydaje się niemożliwe, już za rok będzie w trakcie realizacji. A nadzieję zawsze zostawię moim czytelnikom, bo ona może sprawić cuda. Uwierzcie, tak jest.

Umieściłaś fabułę powieści we Wrocławiu i w leżącej niedaleko Oławie. Skąd ten wybór? Miałaś okazję odwiedzić oba te miasta, zobaczyć na własne oczy miejsca, po których chodzą twoi bohaterowie?

Przejeżdżałam kiedyś przez Oławę. Jakie było moje rozczarowanie, gdy okazało się, że czas nie pozwala się zatrzymać i choćby przespacerować się ulicami miasteczka. Głowa mało mi się nie ukręciła, tak się rozglądałam, podobało mi się. Niestety nie udało się tam powrócić, ale nie mogłam się oprzeć, by moich bohaterów do Oławy nie wysłać. Czyż pisanie nie jest wspaniałe? Mogli poznać tyle pięknych miejsc, a ja nie, ale jeszcze wszystko przede mną. Kiedyś zobaczę ten zegar na wieży Ratusza, który urzeka. A jeżeli chodzi o Wrocław, po prostu lubię to miasto i mogłabym tam zamieszkać, tak czuję. Poprzednią historię umiejscowiłam w Skierniewicach, a kolejna również będzie w uroczej małej miejscowości, ale na razie to tajemnica. (śmiech) Chcę wydobyć z tych miejsc wszystko, co najlepsze, pokazać, że mogą być ciekawe, zachęcić do zwiedzania, uraczyć czytelnika ich dobrą stroną, piękną dla oka i ducha – mam nadzieję, że również czytelnicy je polubią.

O autorce

Sylwia Markiewicz – częstochowianka, z zawodu marketingowiec oraz technolog żywienia. Jednak to pisanie jest jej największą pasją. Autorka dobrze przyjętej przez czytelników powieści – Tylko jedna chwila. Kocha przyrodę, najlepiej odpoczywa nad morzem, ma słabość do gorzkiej czekolady z orzechami i aromatycznego cappuccino. Szybko się wzrusza, umie cieszyć się małymi rzeczami i tego chce nauczyć innych ludzi.

Książka „Jeszcze jeden rok” jest dostępna w sprzedaży.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [1]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Sonia  Miniewicz - awatar
Sonia 21.03.2023 15:05
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post