rozwiń zwiń

Wszyscy pragniemy jednego: koloru – mówi Damian Dibben

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
25.08.2023

Wywiad z autorem „Burzy kolorów” jest taki, jak jego powieść – to niesamowita podróż do renesansowej Wenecji, do której zabiera nas Dibben, by zejść z utartych szlaków i kanałów i pokazać nam jej ukryte piękno. Jak na prawdziwego miłośnika sztuki przystało, nasza rozmowa szybko została zdominowana przez świat malarstwa i koloru. Rozmawiamy o najczarniejszej czerni, o kolorach tak świeżych, jak w dniu ich nałożenia, a także wspólnie podziwiamy monumentalne dzieło Paola Veronesego z National Gallery w Londynie. Zapraszam do rozmowy.

Wszyscy pragniemy jednego: koloru – mówi Damian Dibben Materiały Wydawnictwa Albatros

[Opis – Wydawnictwo Albatros]

Oszałamiająca opowieść o sztuce i ambicji, miłości i zdradzie, o pasji i obsesji.

Szaleńczy wyścig, w którym biorą udział najsłynniejsi artyści epoki renesansu.

Nowa książka autora wspaniałej powieści „Mam na imię jutro”.

Witajcie w piętnastowiecznej Wenecji. Tu rywalizacja o sławę i fortunę może oznaczać walkę o życie.

Wenecja, XVI wiek, złote czasy renesansu. Artyści przybywają tu w poszukiwaniu bogactwa i sławy, ale nie tylko…

Zorzo del Castelfranco, lub Giorgione, jak zapamiętała go historia, jest wschodzącą gwiazdą malarstwa; przystojny, czarujący, słynący z nieokiełznanej pasji. Ale jego kariera właśnie zawisła na włosku. Konkurencja nie zna litości, a piętrzące się długi bezlitośnie ciągną go na dno. Ostatnio usłyszał jednak plotkę o tajemniczym nowym pigmencie, przywiezionym do Wenecji przez najbogatszego człowieka w Europie. Książę Orientu ma być barwą o odcieniu tak uwodzicielskim jak sama noc. Gdyby tylko Zorzo ją zdobył i oficjalnie nadał jej nazwę, zdołałby na wieki zapisać się w historii.

Sposobem na zbliżenie się do kupca jest namalowanie portretu jego żony. Zorzo zrobi wszystko, aby zdobyć to zlecenie. Nie wie jednak, że Sybille Fugger nie jest zwykłą kobietą. Jest piękna i mądra, ale skrywa wiele sekretów. Zorzo zostaje uwikłany w spisek, który rozciąga się na całą Europę. Kluczem, by przeżyć, jest odkrycie, kto pociąga za sznurki w tej grze.

Poziom wody w weneckich kanałach niebezpiecznie się podnosi, do miasta zbliża się zaraza, a coraz bardziej zdesperowany Zorzo nie wie już, komu może zaufać. Czy ośmieli się zaryzykować wszystko dla sztuki? Czy Sybille okaże się kluczem do sukcesu, czy też przyczyną jego upadku?

Epicka i zagadkowa powieść – thriller i historia miłosna w jednym.

Chcesz kupić „Burzę kolorów” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Przeczytaj wywiad z Damianem Dibbenem, autorem książki „Burza kolorów”

Barbara Dorosz: Długo się zastanawiałam nad tym, czy powinnam napisać, że przeczytałam tę książkę, czy może że jednak ją obejrzałam. Pewnie się domyślasz, co chcę przez to powiedzieć.

Damian Dibben: Tak, w zasadzie jesteś kolejną osobą, która w ten sposób odebrała moją powieść, co bardzo mnie cieszy. To komplement.

Pierwszy raz spotykam pisarza z taką obsesją na punkcie koloru. Prawie każda scena jest wypełniona tysiącem barw. Posunąłeś się nawet do opisania koloru skóry Michała Anioła leżącego pod freskami, które malował. Chciałabym przytoczyć jeden cytat, aby czytelnicy, którzy będą czytać naszą rozmowę, otrzymali próbkę tego, co mnie zachwyciło: „Od jasnej i spalonej ochry, magenty, bieli ołowiowej i odrobiny błękitu cerulean, miesza serię odcieni skóry i zaczyna nakładać je na płótno, w blokach, które zaznaczają fasety jej postaci tam, gdzie pada na nie światło…”.

Każdy ma emocjonalną reakcję na kolor i wszyscy mamy z nim kontakt przez większość czasu. Pomyślałem, że to może być świetne narzędzie do opowiadania historii. Czytałaś może powieść „Pachnidło”?

Czy mówimy o powieści Patricka Süskinda? Jeśli tak, to owszem, znam ją.

Tak, wspominam ją, bowiem jej autor w genialny sposób wykorzystał zapach do stworzenia ram opowieści. Ja natomiast w ten sam sposób użyłem koloru w swoim projekcie i jego konstrukcji. Na przykład Sybille, zmienna, nieszczęśliwa i potencjalnie niebezpieczna bohaterka, jest przedstawiana kolorem w subtelny i zmysłowy sposób. W każdej scenie nosi inny odcień, od malachitowej zieleni, przez tygrysie oko, smoczą czerwień, po srebrnoszary, cynobrowy róż i kościstą czerń. Te odcienie podnoszą jakość sceny, jednocześnie odsłaniając nowy aspekt postaci. W podobny sposób, w żywym zestawieniu technikoloru, zaprojektowano „Zawrót głowy” Hitchcocka. Iluzoryczna bohaterka jest zawsze bardziej żywa i oniryczna niż otaczający ją świat.

Uświadomiłam sobie, że nigdy nie czytałam powieści skupiającej się na kolorze. Co było punktem wyjścia dla tej historii?

Inspiracje były dwie. Po pierwsze, wizyta w Akademii Królewskiej w Londynie sześć lat temu, aby obejrzeć wystawę „In the Age of Giorgione”, skupioną wokół twórczości Tycjana i właśnie Giorgionego. Uświadomiłem sobie, jak niewiele wiedziałem o tym młodym artyście, postaci prawie zapomnianej, która jednocześnie naprawdę wyróżniała się na tle bardziej znanych postaci tamtego okresu, takich jak Michał Anioł, Leonardo, Rafael i Tycjan (który był kiedyś uczniem Giorgionego).

Możesz przybliżyć nam tego artystę?

Giorgione był mistrzem kolorystyki, a jako Wenecjanin miał kontakt ze wszystkimi nowymi pigmentami, które przybyły do miasta ze wschodu. Wraz ze swoim dawnym mistrzem Bellinim stworzył wenecką szkołę malarstwa, w której królowały kolor i atmosfera. Utorował drogę Veronesemu, Tintorettowi i El Grecowi, trzem niesamowitym kolorystom.

A co z drugą inspiracją?

Chwilę po obejrzeniu wystawy natknąłem się na bardzo ciekawy wywiad z Anishem Kapoorem, znanym brytyjskim rzeźbiarzem. Opowiadał on o tym, jak uzyskał prawa autorskie do rewolucyjnego Vantablack, najczarniejszej czerni, koloru pochłaniającego 99,96 procent światła. Artysta wykupił prawa od brytyjskiej firmy inżynieryjnej i zastrzegł sobie wyłączne prawo do korzystania z koloru, co rozwścieczyło innych artystów. Polecam spojrzeć na ten kolor – jest piękny, magiczny, ma w sobie coś, co przyciąga wzrok.

Brzmisz jak prawdziwy miłośnik malarstwa. Czy jest dzieło, które wywarło na tobie szczególne wrażenie?

Przez całe życie miałem obsesję na punkcie malarstwa i wszelkich dziedzin sztuki, od filmowej po architekturę. Dorastałem w centrum Londynu, a co za tym idzie miałem na wyciągnięcie ręki wszystkie główne muzea i galerie, a także – co nie bez znaczenia – rodziców, którzy bardzo chcieli, żebym je odkrył! Do dziś przed oczami mam dzieło Paola Veronesego „Rodzina Dariusza przed Aleksandrem”, ogromny obraz znajdujący się w National Gallery w Londynie. To epicka skala (prawie pięć metrów długości), znakomicie narysowane postacie, zuchwała teatralność, wystawne, bogate kolory i czysty dramat. Patrzenie na to przypominało zanurzenie się w filmie.

Rozmiar i rozmach tego obrazu robią wrażenie. Tymczasem wróćmy do książki. Interesuje mnie, jak wybrałeś Prince Orient jako nazwę dla tajemniczego, bardzo poszukiwanego koloru w powieści „Burza kolorów”.

Potrzebowałem nazwy, która zabrzmi tajemniczo i niezwykle kosztownie jednocześnie. Do Wenecji trafiały zarówno towary, jak i idee – ze wschodu, z Półwyspu Arabskiego, z Indii i Chin. Globalny handel dopiero się rozwijał, a te regiony świata już zdążyły poruszyć wyobraźnię Europejczyków. Nadal to robią. Słowo „orient” kojarzyło się ówczesnym ludziom z luksusem – porcelaną, jedwabiem i przyprawami. Termin „książę” wzmocnił wrażenie czegoś dostojnego, z magiczną aurą.

Kiedy mówisz o tym w ten sposób, to nabiera to jeszcze większego znaczenia. Jaki kolor był najpotężniejszy i najdroższy w renesansie?

Ultramaryna była prawdopodobnie najbardziej znanym i poszukiwanym pigmentem. Nazwa oznacza dosłownie „za morzem”. Pochodzi z lapis-lazuli, skały, którą znaleziono tylko w odległej części dzisiejszego Afganistanu. Ponieważ był niezwykle drogi, często wykorzystywano go do zabarwienia elementu w centralnym punkcie płótna, np. sukni Marii w „Madonnie” Perugina czy letniego nieba w „Bachusie i Ariadnie” Tycjana. Sława ultramaryny była oryginalną inspiracją dla mojego własnego, wyimaginowanego minerału, księcia orientu.

Podobno pisząc powieść, natknąłeś się na wiele ciekawostek ze świata sztuki.

Odkryłem, jak powstają kolory. Kolor można znaleźć w korzeniach, jagodach, winoroślach, pestkach owoców i ziołach. Wyobraź sobie, że praktykantów zatrudnianych w warsztatach malarskich wysyłano na wieś, aby kopali w ziemi w poszukiwaniu ochr i umbr. Na polach zaś zbierali owady, z których wydobywali karmin i koszenilę. Na brzegu morza larwy mięczaków, których muszle można było zmielić na odcienie głębokiego błękitu i fioletu. Fiolet tyryjski pierwotnie pochodził z konkretnej muszli znalezionej na starożytnych wybrzeżach Tyru w Libanie. Im bardziej przyglądałem się temu światu, tym więcej niezwykłych rzeczy odkrywałem.

Co zatem opowiadają nam historie malarzy renesansu?

Wiek renesansu, czasy Leonarda, Michała Anioła i oczywiście Giorgionego, był erą sejsmicznych zmian w historii ludzkości. Wynaleziono prasę drukarską. Książki, niegdyś wydawane w setkach, wkrótce zaczęto produkować w milionach. Wiedza rozprzestrzeniała się lotem błyskawicy. Dodaj do tego płodny rozwój światowego handlu, erę poszukiwań i odkryć – a w efekcie otrzymasz wszechobecny dostęp do polityki, nauki, wynalazków i idei. Piękne czasy.

Niszczycielskie fale zarazy, które miały miejsce w poprzednim stuleciu, również skupiły wielkie umysły na tym, co tu i teraz. Nagle było mniej przesądów i Boga, a więcej człowieka w centrum wydarzeń. I oczywiście pojawiło się nowe wielkie bogactwo i nowa klasa mecenasów, którzy bardzo chcieli pozostawić po sobie ślad. Artyści byli poszukiwani jak nigdy dotąd. Farba olejna była stosunkowo nowym wynalazkiem i stała się środkiem wyrażania chwały, cudu i wiedzy tej wspaniałej nowej ery.

Moją szczególną uwagę przykuła drugoplanowa postać – Leda. Kobieta prowadząca własny rozwijający się biznes w XVI-wiecznych Włoszech… Podziwiam ją. Czy było to wówczas tak niezwykłe, jak mi się wydaje?

Wenecja była stosunkowo postępowym miastem, a także bardzo wielokulturowym. Choć mężczyźni mieli znaczną przewagę liczebną, z pewnością były też kobiety kupcy. Były również artystki, choć niestety wiele z nich zostało niemal wymazanych z historii.

Myślisz, że Leda ze swoją charyzmą i zacięciem mogłaby być ciekawym materiałem na osobną powieść?

Powiem więcej, tak bardzo spodobało mi się pisanie Ledy, że zapożyczam i rozwijam inną wersję jej postaci w mojej nowej powieści.

To niesamowite, czyli nie tylko mnie spodobała się ta postać! Bardzo się cieszę i z przyjemnością udam się ponownie do Wenecji widzianej twoimi oczami. Naprawdę udało ci się zanurzyć w niej czytelnika. Jak dobrze znasz Wenecję?

Znam to miasto bardzo dobrze. Było to pierwsze miejsce, które odwiedziłem w swojej pierwszej poważnej podróży – miałem wtedy dwanaście lat. To była miłość od pierwszego wejrzenia. To chyba miasto, do którego najczęściej wracam na przestrzeni lat. Pojechałem tam ponownie, kiedy w wieku siedemnastu lat zdałem egzamin na prawo jazdy, a potem wracałem co kilka lat. Mój dziadek, Hod Dibben, był dobrym przyjacielem rodziny Cipriani (oni i mój dziadek najwyraźniej razem wynaleźli bellini). Pojechałem tam ponownie sześć lat temu z moim psem Jackiem Russelem i pisałem przez pięć tygodni. Posiadanie tam psa sprawiło, że poczułem się jak miejscowy. To było magiczne.

Powiedz w takim razie, dlaczego każdy z nas choć raz w życiu powinien odwiedzić Wenecję.

Tam jest jak nigdzie indziej na świecie. To marzenie uwięzione pomiędzy niebem a morzem. A ponieważ Wenecja jest tak doskonale utrzymana i nie ma tam samochodów, tylko kanały, zwiedzanie jej to podróż w czasie. Znajdują się tam jedne z najwspanialszych budynków na świecie, nie wspominając o niezrównanych dziełach sztuki. Mógłbym wymieniać dalej, ale lepiej będzie, jak przekonacie się osobiście o tym, jak piękna i niesamowita jest Wenecja.

Nad czym obecnie się skupiasz? W imieniu twoich polskich fanów, muszę zapytać – czy pracujesz nad kolejną książką?

Pracuję nad thrillerem, którego akcja rozgrywa się w Kalifornii – miejscu, w którym spędziłem sporo czasu. Historia opowiada o chłopcu z bardzo zamożnej rodziny, który znika podczas burzy w lesie sekwoi. Kiedy jego matka odkrywa, że chłopiec w podobnym wieku, syn bogatego przemysłowca, zaginął sto dwadzieścia lat wcześniej w tym samym lesie, w podobnych okolicznościach, wyrusza w podróż, która będzie zarówno przerażająca, jak i odkrywcza.

Książka jest już dostępna w sprzedaży online.

---
Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem.


komentarze [4]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Kasia 30.08.2023 11:23
Czytelniczka

Och ten autor tworzy nietuzinkowe powieści. Są to pozycje wymagające, które nie każdemu przypadną do gusty. Jednak warto się nad nimi dłużej zastanowić, poświecić im czas. Mówią o wartościach ponad czasowych. Dobór słów oraz malowanie ich na papierze jest naprawdę wybitne...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Joanka 26.08.2023 08:30
Czytelnik

Mam przyjemność właśnie doświadczać na własnej skórze tej barwnej, dosłownie, opowieści, która smaga po twarzy i brudzi ręce na kolorowo  😊

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Gosia_7 25.08.2023 16:16
Czytelniczka

  Uwielbiam takie klimaty, więc na pewno się skuszę.
  

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
BarbaraDorosz 25.08.2023 14:00
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post