Wakacyjny romans, który pachnie lawendą. Rozmowa z Natalią Sońską, autorką „Francuskie love story”

Sonia  Miniewicz Sonia Miniewicz
23.06.2022

Natalia Sońska, autorka książki „Francuskie love story”, opowiada nam o swoich literackich początkach i planach na przyszłość. Pisarka zdradza nam, czyje książki czyta najchętniej i jak łączy karierę pisarską z pracą na cały etat. Rozmawiamy również o tym, jak zwykle zaczynają się najpiękniejsze historie miłosne, czy przyjaźń damsko-męska istnieje i czy prawdziwe jest powiedzenie „kto się czubi, ten się lubi”.

Wakacyjny romans, który pachnie lawendą. Rozmowa z Natalią Sońską, autorką „Francuskie love story”

[Opis wydawcy] Gorąca, malownicza Prowansja. Lawendowe pola odurzające swoim zapachem i winnice pełne dojrzewających winogron. Brzmi jak raj na ziemi? To tu wakacje spędza Lena, pełna życia dziewczyna, która z łatwością zjednuje sobie ludzi. Przyjechała w okolice Awinionu, by wesprzeć ciotkę i wujka w ich codziennej pracy na plantacji. Dogląda pól lawendy i pomaga w rozwinięciu niewielkiej winnicy. Dziewczyna poznaje Marcela, rzeczowego i skupionego na pracy Francuza. Pierwsze spotkanie z synem nowych współpracowników jest raczej burzliwe i pełne nieporozumień. Pada mnóstwo gorzkich słów, ale z czasem młodzi przekonują się do siebie i zaczynają działać na rzecz wspólnego biznesu. Urokliwe miejsca, które razem odwiedzają, sprzyjają rozwojowi letniego romansu…
Wino i słońce rozluźniają atmosferę i pobudzają wyobraźnię. Czy to dobry moment, by zatracić się całkowicie we francuskim klimacie i choć na chwilę zapomnieć o obowiązkach? Zwłaszcza że fiołkowe spojrzenie Leny oczarowuje nie tylko Marcela… Pozwól zabrać się w podróż pełną emocji i… wakacyjnego szaleństwa.

Sonia Miniewicz: Zaczęłaś pisać już na studiach, żeby oderwać się od rzeczywistości, problemów, stresów. Nie myślałaś jednak wtedy o karierze literackiej i byłaś zdziwiona, kiedy okazało się, że wydawnictwo jest zainteresowane twoją debiutancką powieścią. To zmotywowało cię do dalszego pisania? Bliscy wspierali cię na początku pisarskiej drogi, udzielali rad, czytali i komentowali twoje książki?

Natalia SońskaTak, to, że wydawnictwo zaproponowało mi dalszą współpracę, dało mi dużo wiary w siebie, zapragnęłam pisać więcej, zwłaszcza że pomysły na książki pojawiały się jeden po drugim. Zaczęła się wtedy cudowna przygoda, która z czasem stała się dla mnie idealnym sposobem na życie. Bez wsparcia bliskich jednak byłoby zdecydowanie trudniej. Choć początkowo nie wierzyli, że staję się pisarką, to zawsze służyli dobrym słowem, radą, a nierzadko też słowami otuchy, gdy miewałam gorsze chwile. Do tej pory moi bliscy czytają moje książki i… chcą więcej!

Po „Włoskim love story”, którego akcja dzieje się w Rimini, teraz, we „Francuskim love story”, skupiłaś się na równie gorącej Prowansji. Czy wakacyjny klimat sprzyja rozwojowi miłości? A może masz słabość do Francji? Odwiedzasz miejsca, które opisujesz?

Zdecydowanie uważam, że wakacyjny, letni klimat sprzyja romantycznym historiom. Ma w sobie coś tak wyjątkowego, że ludzie otwierają się na siebie, są bardziej chętni, by nawiązywać nowe znajomości, i to też dzieje się z moimi bohaterami. A atmosfera, piękne i klimatyczne miejsca lub zmiana otoczenia tylko w tym pomagają. Tak było w Rimini, tak zdarzyło się też w Prowansji. Ale słabość mam zdecydowanie bardziej do Włoch niż do Francji, choć może wynika to z tego, że we Francji jeszcze nigdy nie byłam. Poznałam Prowansję, robiąc research do książki wśród blogów, książek czy przewodników, i przyznaję, że to kolejne miejsce, które bardzo chciałabym zobaczyć. Często odwiedzam miejsca, w których byli moi bohaterowie, i w tym przypadku też mam takie marzenie.

Zaczarowane widoki przewijały się w bocznej szybie samochodu Leny jak stopklatki, jak najpiękniejsze kadry z filmów o Prowansji, która dla wielu była marzeniem. Tym bardziej Lena była wdzięczna ciotce, że pozwoliła jej tu przyjechać i zakochać się w tym miejscu.

Natalia Sońska, „Francuskie love story”

Pierwsze spotkanie Leny i Marcela we „Francuskim love story” nie przebiega w sympatycznej atmosferze. Lena, przekonana, że ma przed sobą mężczyznę, który chce kupić gospodarstwo, spławia go w mało przyjemnych słowach – a potem, kiedy zdaje sobie sprawę z popełnionego błędu, rusza za nim w pościg. Wielkie historie miłosne bardzo często zaczynają się w ten sposób, od nieporozumienia lub kłótni między głównymi bohaterami…

Faktycznie, wiele historii miłosnych tak się zaczyna, nie tylko w książkach, ale i w życiu. Sama znam co najmniej dwie pary, które nie znosiły się na początku znajomości, a teraz są w szczęśliwych związkach! Myślę jednak, że to właśnie wyzwalanie skrajnych emocji, nawet złości czy niechęci, sprawia, że człowiek nie jest nam obojętny. A od tego już tylko krok do innych, wyższych uczuć. Granica między niechęcią a sympatią według mnie jest bardzo cienka. Trafne jest powiedzenie, że „kto się czubi, ten się lubi”, i wbrew pozorom bardzo często się ono sprawdza!

„Prawie wszyscy myśleli, że on i Tomek mają się ku sobie (…). Nic bardziej mylnego. Ta dwójka była idealnym przykładem tego, że przyjaźń damsko-męska istnieje. A przynajmniej oni w nią wierzyli”. To bardzo ciekawy wątek; często bowiem w historiach miłosnych to właśnie trwający u boku bohaterki przyjaciel okazuje się tym jedynym. Wiele osób uważa, że przyjaźń między kobietą a mężczyzną nie jest możliwa, wcześniej czy później przerodzi się w miłość, choćby jednostronną. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?

Mimo że często tworzę w swoich powieściach przyjaźnie damsko-męskie, które raz się sprawdzają, a innym razem niestety nie, osobiście uważam, że nie są one możliwe. Bliska znajomość, poczucie bezpieczeństwa czy świadomość tego, że można na tę drugą osobę liczyć – owszem, ale przyjaźń taka, jaka może łączyć dwie kobiety, między kobietą a mężczyzną raczej się nie uda. Zwykle kończy się tym, że do głosu zaczynają dochodzić uczucia, a przyjaźń nieoczekiwanie zmienia się w miłość. Niestety bardzo często zdarza się, że jest to relacja jednostronna. Co innego, gdy z takiej przyjaźni rodzi się miłość, a obie strony się na to godzą i zaczynają tworzyć związek. To akurat jest piękne! Nie ma nic lepszego niż miłość oparta na przyjaźni, to najsolidniejszy fundament.

Piszesz głównie o miłości – subtelnie, ciepło; opowiadasz o uczuciach, które mogą przytrafić się każdemu. Czy prywatnie też czytasz romanse i jesteś fanką komedii romantycznych? Masz swoich ulubionych twórców?

Zdecydowanie literatura obyczajowa to mój ulubiony gatunek literacki. Lubię poznawać historie, które mogą zdarzyć się każdemu z nas, lubię wyobrażać sobie, że żyję obok bohaterów i przyjaźnię się z nimi, patrzeć, jak rodzi się między nimi uczucie. Najprawdopodobniej wynika to z faktu, że sama jestem romantyczką. Dlatego też do grona moich ulubionych autorów mogę zaliczyć Nicholasa Sparksa, Jojo Moyes czy naszą Magdalenę Witkiewicz.

Mówiłaś, że nigdy nie opisujesz zasłyszanych od przyjaciół czy obcych historii, bo nie czułabyś, że ta opowieść jest twoja. Gdzie zatem szukasz inspiracji, skąd bierzesz pomysły na swoje powieści – które są tak prawdziwe i bliskie czytelnikom?

Zawsze odpowiadam tak samo na to pytanie – inspiracją do książek jest po prostu życie. Sytuacje, które przypadkiem zaobserwuję, pojedyncze zdanie, często wyrwane z kontekstu, które usłyszę, nawet obrazek, który zaobserwuję podczas spaceru. Takie sytuacje stają się impulsem do otoczenia ich historią, która powstaje w mojej głowie. Uważam, że właśnie dzięki temu moje historie są odbierane jako bardzo realne, zwłaszcza kiedy dodaję do nich moje prawdziwe emocje i przeżycia – bo pisząc, ja też przeżywam historię, która tworzy się w mojej głowie, ja też kibicuję bohaterom, cieszę się z nimi, ale nierzadko też płaczę. Staram się zawsze głęboko wchodzić w emocje oraz historie bohaterów i cieszę się, że czytelnik potrafi to odczuć, czytając moje książki.

Spędzili długie minuty, wpatrując się w przepiękny widok lazurowego morza i wspinającego się coraz wyżej słońca. Lena przestała analizować, czy dobrze robi. 

Natalia Sońska, „Francuskie love story”

Mimo sukcesów pisarskich nie zrezygnowałaś ze studiów i nie poświęciłaś się całkowicie literaturze – rozpoczęłaś pracę w kancelarii adwokackiej, która daje ci wiele satysfakcji. Jak jednak łączysz pracę na cały etat z pisaniem, tak żeby znaleźć jeszcze czas na życie prywatne?

Wbrew pozorom mój zawód też potrafi być bardzo inspirujący. Lubię prawo, podobały mi się studia i nie wyobrażałam sobie, by tak po prostu porzucić tę pracę. Czułabym się wówczas w połowie niespełniona. Oczywiście pisanie jest mi teraz znacznie bliższe, ale praca w kancelarii też sprawia mi ogromną satysfakcję (zwłaszcza gdy sprawy idą po mojej myśli), dlatego do tej pory nie potrafiłam pójść tylko w jednym kierunku. Wiem jednak, że zbliżam się do tego momentu, gdy będę musiała zdecydować, bo niestety, ale czasu zaczyna brakować, a zmęczenie często daje się we znaki. Musiałam wielokrotnie godzić pracę na dwóch etatach w ciągu jednego dnia, kluczem było po prostu dzielenie dnia na pół i wykorzystywanie każdej wolnej chwili na pisanie. Dzięki temu do tej pory udawało się godzić te dwa zajęcia, a nawet gospodarować czasem tak, by mieć go jeszcze trochę dla siebie, ale wiem, że już w najbliższej przyszłości nie będę mogła pozwolić sobie na takie funkcjonowanie.


 

Wielokrotnie wspominałaś, że nie wierzysz w wenę. Czy, tak jak niektórzy twórcy, masz wyznaczony dzienny limit słów do napisania? A może jednak idziesz na żywioł i zdarza ci się zerwać w środku nocy, by zanotować jakąś myśl?

Gdybym wierzyła w wenę, niejednokrotnie musiałabym na nią czekać bardzo, bardzo długo. A na to nie pozwalają terminy. Zdarzają się bowiem przestoje w pisaniu, z których ciężko wybrnąć, i trzeba się zmusić, by napisać kilka zdań i odblokować tym samym głowę. Staram się ustalić sobie jakiś rytm pisania, by faktycznie wypracować choć minimum danego dnia, nie zawsze się to jednak udaje. Na to ma wpływ wiele czynników, jak również praca w kancelarii, która też jest bardzo obciążająca. Ale zdarzają się też momenty, gdy akcja książki wręcz płynie, a myśli wyprzedzają stukanie w klawiaturę. Wtedy bywa i tak, że zarywam noce, nie wiedząc nawet, jak szybko uciekają mi godziny spędzone przy komputerze.

Jadąc w kierunku Awinionu, podziwiała widoki Prowansji skąpanej w blasku zachodzącego słońca. Po raz enty zakochiwała się w tej krainie, która o każdej porze roku i każdej porze dnia była absolutnie przepiękna. Tym razem nie potrafiła jednak skupić się na krajobrazach. Owszem, wpatrywała się w nie, ale w głowie miała tylko cel podróży.

Natalia Sońska, „Francuskie love story”

Jesteś utożsamiana głównie z prozą obyczajową; nie kusi cię, by spróbować swoich sił w innych gatunkach? Stworzyć kryminał, powieść science fiction, a może horror?

Jeśli miałabym tworzyć coś w innym gatunku, to byłby to pewnie kryminał. Do innych jest mi bardzo daleko, a science fiction nawet nie lubię. Wiem jednak, że taka książka powstawałaby bardzo długo, jakbym zaczynała zupełnie od początku przygodę z pisaniem, musiałabym wejść w inną rzeczywistość. A ja kocham swój gatunek i pisanie powieści obyczajowych przychodzi mi z łatwością, uwielbiam pisać o uczuciach! Dlatego obecnie nie planuję zmian w tej kwestii, ale nie mówię stanowczego „nigdy w życiu”.

Ile czasu zajmuje ci napisanie powieści? Zdarza ci się pracować nad kilkoma historiami równocześnie? Czy możesz zdradzić swoim fanom choć kilka słów na temat swojej następnej książki?

Napisanie jednej książki zajmuje mi średnio od miesiąca do trzech, czasem dłużej. To zależy, ile mam wolnego czasu, jak układa się w pracy, w jakim jestem momencie życia, a nawet jaka jest pora roku. Zdecydowanie lepiej pisze mi się zimą, gdy za oknem szybko robi się ciemno. Wolę pisać wieczorami. Jestem też niestety osobą, która często zostawia sobie pewne sprawy na ostatnią chwilę, a później tylko się stresuję, że goni mnie deadline. Zdarza mi się też pracować nad dwiema historiami równocześnie, zwłaszcza jeśli w trakcie pisania jednej pojawia się pomysł na kolejną i czuję, że muszę zapisać choć kilka zdań. Nigdy jednak nie skończyłam pisać dwóch książek w tym samym czasie, druga zawsze musi poczekać na swoją porę.

Jeśli natomiast chodzi o kolejną książkę, mogę już chyba zdradzić, że będzie to historia świąteczna. Czytelniczki znają mnie z zimowych opowieści i bardzo na nie czekają, dlatego te grudniowe opowieści są dla mnie w pewnym sensie priorytetem. Mam nadzieję, że tegoroczna, choć już nie zakopiańska, również się spodoba.

Natalia Sońska – pisarka i prawniczka. Jest romantyczką i niepoprawną optymistką, a jednocześnie twardo stąpa po ziemi – pracując w kancelarii adwokackiej, spełnia się zawodowo, ale to pisanie jest jej największą motywacją i pasją, stanowi nieodłączny element jej życia. Jako kobieta wie, czego oczekuje od siebie samej i sukcesywnie dąży do postawionych celów.

Tworzy powieści obyczajowe z bogatą paletą emocji – inspirowane życiem, jednym przypadkowo zasłyszanym zdaniem czy zaobserwowaną gdzieś na ulicy sytuacją. W swoich książkach opisuje historie, które mogą przytrafić się każdemu z nas; przede wszystkim jednak, najważniejsze dla Natalii jest, by swoją twórczością dać czytelniczkom chwile wytchnienia. Charakterystyczny styl i umiejętność kreowania bohaterów, którzy od początku wzbudzają sympatię, pozwalają czytelniczkom zanurzyć się w ciepłej, otulającej historii z miłością w tle.

Uwielbia podróże i góry, które karmią jej twórczą naturę. Często podąża ścieżkami swoich bohaterów, odwiedzając miejsca akcji z własnych książek. Ciepła, rodzinna, czasami nieśmiała, ponad wszystko ceni sobie relacje z innymi ludźmi. Miłośniczka tańca i włoskiej kuchni. Uwielbia piec i gotować, a przepisami chętnie dzieli się z czytelniczkami.

Przeczytaj fragment książki:

Francuskie love story

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Francuskie love story” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Anna  - awatar
Anna 28.06.2022 14:57
Czytelnik

Właściwie w okolicach Avignon nie ma pól lawendowych.....zdecydowanie bardziej na wschód....

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
reader  - awatar
reader 24.06.2022 09:41
Czytelnik

Jakoś nie ufam pisarzom, którzy piszą swoje książki w miesiąc i nie wierzą w wenę...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sonia  Miniewicz - awatar
Sonia 23.06.2022 15:30
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post