Antyporadnik pisania - część siódma

Ahsan Ahsan
12.04.2017

#7 SPRAWA JOGURTU

Antyporadnik pisania - część siódma

Jogurtowe rekiny

Zacznijmy od kwestii zupełnie elementarnej: rynek książki w zasadzie niczym nie różni się od rynku innych produktów, na przykład takich jogurtów. I tu, i tu ocean, pływają płotki i rekiny – celulozowe bądź jogurtowe – produkt musi być promowany, a marka silna, mesmeryczna. W obu przypadkach ważne są nagrody, certyfikaty, podejście prokonsumenckie, itepe, itede. W przypadku rynku literatury produktem rzecz jasna jest książka, a marką autor, który trochę aury może zawdzięczać marce wydawnictwa, pod którego szyldem wydaje. Problem jest taki, że jogurt ma gigantyczną przewagę nad książką – znajdziesz go wszędzie: w telewizji (jeżeli ktoś ogląda), w serwisach internetowych, na blogach, w mediach społecznościowych, na billboardach, w gazecie, na gadżetach typu plecak, a nawet w lodówce – podświadomie, zwabiony wszechobecną reklamą zdrowego stylu życia, jak zombie, być może dokonałeś nieświadomego zakupu. Spokojnie, też tak czasem mam, nie ma się czego wstydzić – pisząc te słowa całą brodę mam w eko okruchach. A książki? Załóżmy, że ktoś próbuje pysznić się i obnosić z naszywką na plecaku, albo lepiej! z całym plecakiem z logiem autora-marki (czyli z twarzą) takiego Tommaso Landolfi. Albo Italo Calvino. Reakcja otoczenia? Wyzywanie od hipsterów, plucie pod nogi, matki cofające swoje dzieci i wskazujące na ciebie palcem z groźnym: jak będziesz się źle prowadzić, skończysz jak ta pani/ ten pan.

Ktoś mógłby powiedzieć – no dobrze, ale książki można kupić w specjalnych, elitarnych wręcz miejscach, w księgarniach mianowicie. A jogurty? W elitarnych jogurciarniach? No dobrze, może ten ktoś ma rację, może, ale częściową. Sprawdź półki Biedronek, stacji benzynowych i asortyment, jaki obok książek oferują popularne sieci księgarskie. Elita? Tylko i wyłącznie masowa.

Jak w takim razie konkurować w tym rynkowym oceanie? Zajrzyjmy najpierw do umowy. Chcąc koniecznie opublikować książkę podpisałeś wszystkie warunki wydawcy, uznając, że i tak jesteś na straconej pozycji negocjacyjnej. Zatem przyglądnijmy się zapisom. W zasadzie jesteś na łasce i niełasce działu promocji. Jeżeli, dajmy na to, napisałeś kryminał i dział promocji życzy sobie, abyś od tej pory był wyłącznie pisarzem kryminałów, raczej musisz na to przystać. Możesz się nie zgodzić, ale wtedy cię nie opublikują. Podobnie z fantastyką, z porno dla gosposi domowych, z literaturą kobiecą, piękną, itepe, itede. Od tej pory musisz, jako kształtująca marka, przyjąć konkretną pozę, formę. I już z niej nie wychodzić. Weźmy kryminał: garnitur, biała koszula, czerwony krawat, spinki. I w każdym, każdym?, każdym! wywiadzie musisz kłaść nacisk na słowo research, na to, jak trudno i ciężko go zrobić, i tak dalej. Cokolwiek wydawca zaproponuje, wzrusz tylko ramionami, uśmiechnij się i powiedz: tak (panie). Dostosuj swoją pozę już teraz, natychmiast! do codziennego życia. Teraz nie jesteś byle kim, teraz jesteś pisarzem kryminałów. Pod pozę podporządkuj wszystko, całe życie. Codziennie rano ubierz się w garnitur, białą koszulę, czerwony krawat i pochmurną minę, a dopiero potem płatki (z jogurtem), nakarmienie kota, życie. Włóż sztywny kij pozy i obwieść rodzinie, znajomym, kotu, światu: nowy ja!

Kolejny kanał promocji: media społecznościowe. Absolutne must have! Niezależnie, czy jesteś intro -, ekstra-, czy innym -wertykiem. A w społecznościówce bądź, jak wspomniana kiedyś w innym wpisie, pomidorowa. Chwal, lajkuj, wysyłaj uśmiechy, odpowiadaj od razu! Wrzucaj fotki jedzenia, kotów, koni, kwiatów (och, jaka piękna wiosna!), podsyłaj statusy z siłowni, zdjęcia tych i owych części ciała, sześciopaków, dwupaków, bicepsów i mięśni czworogłowych. A wszystko to pokryj posypką z pozytywnych hasztagów. Postępuj według przepisu, a upieczesz pyszny sukces. To się sprzedaje, c’nie?

Punkt następny: reakcja na wpisy pod twoim adresem. Któż lepiej powie ci, kim jesteś, jak nie inne osoby. Zwłaszcza w Internecie. Jeżeli widzisz wpisy, posty, wypowiedzi pozytywne – nabieraj motyli i pakuj do brzucha. Nie mogą się mylić, jesteś najlepszy! A jak ktoś skrytykuje, umieści smutną buźkę pod twoją książką – nie zna się. Ignorant. Prostak. Zwierzę. Ignoranckie prostackie zwierzę! Niemniej i tak boli, wiem, oj boli, znam ten ból, ale uwierz mi – oni wszyscy nie znają się na prawdziwej sztuce! Co w takim razie zrobić? Wejdź w konflikt! Oni cię spoliczkują – ty ich rozjedź tirem, najlepiej kamazem! Najlepsza ku temu pora wieczorna, kiedy przeciwnik jest śpiący. Wieczorem zapal świeczki, nalej sobie czerwone wino do kieliszka, w tle puść Adele. I morduj. Słowem.

Publicznie przybierz pozę pozytywną, pomidorową wręcz. Uśmiechaj się w każdym, każdym możliwym miejscu, wypowiadaj się na każdy, każdy temat, nawet jak nie masz pojęcia, o czym mówisz – najważniejsze to odciągnąć uwagę od produktu, książki. Koncentruj ją na sobie, na marce. Cytuj wypowiedzi innych pisarzy, np. Stephen King mówił to, a J.K. Rowling tamto – zrozumiałym jest, że dobór cytowanych jest ściśle filtrowany. Wyłącznie popularni, wyłącznie lubiani, tylko tacy z historią sukcesu wykreowaną przez inne działy promocji. Coś o cierpieniu, samotności, ciężkiej walce, pisaniu po kawiarniach na serwetkach, a kiedy się skończyły - na dłoniach innych ludzi, tak było źle! I rzecz jasna spektakularny sukces! Ludzie zaczną cię z tamtymi historiami kojarzyć, a być może i sam wymyślisz coś równie ckliwego? Polecam, zawsze działa! Cytuj, cytuj, cytuj, zero własnej myśli, uśmiech i pozytywna energia! Jak kandydaci na wiecach wyborczych, zmyślaj historie bez pokrycia, które ludzie pragną usłyszeć, całuj dzieci. Podpisuj książki, przybijaj piątki i pieczątki. Shine like a diamond!

I rzecz najważniejsza: musisz być jak idealny sprzedawca. A idealny sprzedawca potrafi dostosować się do każdego klienta. Czytelników traktuj jak target, dowiedz się co lubią i sprzedawaj im siebie (i swoje książki). Jeżeli jedziesz na spotkanie autorskie, a jedni lubią zielone krawaty i czerwone sznurówki – noś zielone krawaty i czerwone sznurówki. Podnosi sprzedaż. Inni na odwrót – rób na odwrót. Uważaj na kolor tęczowy – tęcza, wiadomo, na jej końcu garniec ze złotem, ale czy w obecnej długości i szerokości geograficznej warto zwiększać szansę zarobienia, oprócz pieniędzy, guza i steku wyzwisk? W każdym razie bądź jak ciecz w misce, która potrafi dostosować się do kształtu każdego naczynia. Bądź jak…hmmm… dajmy na to… Jogurt!


komentarze [6]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
NocnyStolik  - awatar
NocnyStolik 13.04.2017 10:44
Czytelnik

Bardzo ważne i merytoryczne pytanie - czy Pan może żonaty?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ahsan  - awatar
Ahsan 13.04.2017 12:52
Autor/Redaktor

ten błogosławiony stan jest mi szczęśliwie obcy, w każdej możliwie najbliższej przyszłości.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
NocnyStolik  - awatar
NocnyStolik 13.04.2017 13:08
Czytelnik

Dziewczyny, to jest jakaś szansa :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Aksamitt  - awatar
Aksamitt 13.04.2017 00:33
Czytelniczka

Oj, przestańcie kusić i zachęcać tak uparcie do pisania, bo bliscy mi tego nigdy nie wybaczą, gdy stanę się "stwórcą" opowieści :P Na marginesie musiałabym podać ,jakie środki uspakajające winno się zażyć podczas czytania, żeby strawić treść na spokojnie:D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
KotGacek _ - awatar
KotGacek 12.04.2017 15:52
Czytelnik

Po Poranku kojota jogurtownia jako analogia rynku książki jest groteskowa:D
A w kwestiach jakichkolwiek umów, to pamiętajcie debiutanci, jedyne co MUSICIE robić, to rano siku.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ahsan  - awatar
Ahsan 11.04.2017 12:54
Autor/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post