Jesteśmy sumą dawnych miłości

Aneta Jadowska Aneta Jadowska
31.03.2018

To może przerażać, albo ucieszyć. Wszystko zależy od tego, jak się na to patrzy. I od tego, jak wstydliwe trupy trzymasz w swojej szafie. O ile upierasz się, by wstydzić się swoich trupów. Bez nich nie byłabyś sobą. To chyba nie taki zły wynik, nie uważasz? Jesteśmy sumą dawnych miłości. Nawet jeśli nasze drogi dawno się rozeszły. I nie mówię tu o chłopakach czy dziewczynach, które mieliście w podstawówce…

Jesteśmy sumą dawnych miłości

Kształtowali nas ludzie, z którymi spędzaliśmy dużo czasu i z którymi mieliśmy silne więzi, jak rodzina czy przyjaciele, ale tak samo wpływali na nas ukochani bohaterowie książkowi, filmowi czy serialowi. Autorzy i twórcy, z którymi zarywaliśmy noce za nastoletnich lat.

Droga naszego rozwoju usłana jest porzuconymi po drodze zachwytami, książkami czy filmami.

Pewnie, zmieniamy się, zmieniają się gusta. Droga naszego rozwoju usłana jest porzuconymi po drodze zachwytami, książkami czy filmami, choć jeszcze niedawno pochłaniały nas całkowicie. Marzeniami, które płynnie przechodziły w inne, jak odpowiedzi na pytanie „kim chcesz być, jak dorośniesz?”.Może już nie pamiętacie szczegółowo swojej ewolucji, ale możecie obserwować proces na własnych dzieciach, młodszym rodzeństwie, siostrzeńcach… Gdy zaczynają od kucyków, wyrastają z nich na rzecz Bratzów czy innych „dorosłych” lalek, by płynnie przejść w Hannę Montanę czy Biebera, by za chwilę już wyniośle unosić brew, bo „przecież to dla dzieciaków”. Cmentarzyskiem pasji są kontenery z gadżetami, ubraniami, pościelą, zabawkami, które jeszcze chwilę temu były totalnie cool i najfajniejsze na świecie, ale to było w prehistorii, czyli trzy miesiące temu. Przy muzyce i serialach ewolucja jest bardziej jaskrawa i rzuca się w oczy mocniej, także dlatego, że liczba gadżetów jest bez porównania większa.

I do pewnego stopnia naturalne jest to, że do wcześniejszych etapów naszej ewolucji i ich personifikacji popkulturowych podchodzimy z lekceważeniem. Niekoniecznie słusznie. Wydaje nam się, że idąc dalej, zostawiamy za sobą te duchy dawnych emocji i nic nas już nie łączy. Nic bardziej mylnego – stały się częścią nas, czasami nieco wstydliwą. Jakbyśmy mieli powody do wstydu tylko dlatego, że coś kochaliśmy. Nie rzucam kamieniem...

Jesteśmy jak drzewa, cebule czy Shrek – mamy warstwy, które przyrastają z czasem.

Pierwszą kasetą magnetofonową jaką kupiłam, mając może 9 czy 10 lat, była kaseta New Kids on the Block. To była szalona i intensywna miłość, która nie przetrwała więcej niż dwa lata i trzy płyty. Dwa lata później przez starego rocka i Beatlesów dotarłam do grunge’u i metalu, i mam do nich słabość dwadzieścia dwa lata później. Co nie zmienia tego, że gdy kilka miesięcy temu usłyszałam w radiu „Step by step” New Kidsów ku swemu bezmiernemu zaskoczeniu okazało się, że pamiętałam calusieńki tekst. Niewykluczone, że pamiętałam także najbardziej obciachowe fragmenty choreografii (ach, te boysbandy z początku lat 90.), ale na to nikt nie ma dowodów, bo byłam w mieszkaniu sama.

Jesteśmy jak drzewa, cebule czy Shrek – mamy warstwy, które przyrastają z czasem. A te warstwy są ze sobą połączone w zaskakujący sposób. I wszystkie składają się na to, kim dziś jesteśmy. I myślę, że nie ma powodu do wstydu. Nie bylibyśmy sobą, gdyby nie te wszystkie warstwy uzbierane po drodze.

Myślałam o tym ostatnio. Po pierwsze, bo mam małą podróż sentymentalną z ponownym oglądaniem serialu, który był być może najbardziej kluczowy dla mojego dorastania i kształtował moją pokręconą wyobraźnię. Po drugie dlatego, że zostałam ostatnio opętana, przez dwunastoletnią mnie i zrobiłam z siebie kompletną idiotkę przed Grahamem Mastertonem, a to zapada w pamięć. Ale po kolei.

„Z Archiwum X” było serialem absolutnie kluczowym dla mojego dorastania. Od najmłodszych lat ciągnęło mnie do kryminałów, strasznych historii, gry cienia, tego, co niesamowite i horroru. A wtedy pojawiło się „Z Archiwum X”, uparty i nieco nawiedzony Mulder i racjonalna Dana Scully, szukająca wyjaśnień „z tej ziemi”. Miałam wrażenie, że serial skrojono na moją miarę. I o ile cały „rządowy spisek” trafiał do mnie mniej, to cała idea „monster of the week”, „the truth is out there” i „I want to belive” trafiały idealnie w moje gusta. Nieodłączną częścią mojego dorastania były kłótnie z tatą o to, co oglądamy w poniedziałkowy wieczór czy w czwartek, bo tak, jak ja kochałam „Z Archiwum X”, tak on nienawidził. Minęło prawie dwadzieścia lat i postanowiłam obejrzeć wszystkie sezony ponownie i cóż... kocham niezmiennie. Co więcej, uświadomiłam sobie, że nie tylko serial jako taki nie zestarzał się przesadnie, ale też że wiele z tych ziarenek zasianych wtedy wyrosło we mnie i zakwitło historiami. Z czasem sporo się też zmieniło, Mulder mnie teraz bardziej irytuje, niż zachwyca i znacznie częściej jestem po stronie Scully. Wciąż jednak robi na mnie wrażenie to, jak wiele można osiągnąć za pomocą tak prostych efektów, światła, cienia, muzyki, rozszerzonych oczu Scully. Dzisiejsza kinematografia ma więcej środków, lepsze efekty, ale przecież w „Z Archiwum X” nie chodziło o silikonowe maski potworów czy lewitujące demony, ale właśnie o to, co na styku światła i cienia pobudza wyobraźnię.

Kiedyś o wiele bardziej lubiłam się bać. Uwielbiałam horrory. Oglądać też, ale czytać bardziej.

Kiedyś o wiele bardziej lubiłam się bać. Uwielbiałam horrory. Oglądać też, ale czytać bardziej. Czytałam Kinga, Mastertona, Koontza, Lumleya czy Guya N. Smitha znacznie wcześniej, niż zapewne powinnam. Z latarką pod kołdrą, do czwartej nad ranem, by o siódmej wstawać do szkoły. Młodość zawsze będzie mi się kojarzyć z tym, że potrzebowałam bardzo niewiele snu, by funkcjonować, oraz z tym, że tylko idiota buduje osiedle domków jednorodzinnych na indiańskim cmentarzysku.

Z czasem fascynacja horrorem minęła. Przestałam lubić się bać. Moja wyobraźnia zrobiła się zbyt dobra i nadwrażliwa, strach zbyt intensywny, a noce stracone, bo nie mogłam zasnąć, a nie dlatego, że zaczytałam się na amen. I myślałam, że mam to za sobą, że przeszło mi całkowicie, ot, wspomnienia z odległej przestrzeni.

Słyszałam o regularnych wizytach Mastertona w Polsce i co najwyżej uśmiechnęłam się do wspomnień, ale kompletnie nie kusiło mnie, by iść tam, ustawić się w kolejce. Nie identyfikowałam już zupełnie Mastertona jako mojego mistrza. Byłam fanem po odwyku. Dopóki nie wpadłam na niego we Wrocławiu, podczas Dni Fantastyki na Zamku. Wierzcie mi, nie spodziewałam się tego, co miało się wydarzyć. Myślałam, że mam to za sobą. Niczym anonimowy alkoholik od dwudziestu lat suchy, który nagle złapał się na tym, że wypija litra wódy do dna. Nagle i gwałtownie zostałam opętana przez dwunastoletnią mnie. Cała w emocjach i ekscytacji na skutek spotkania z bóstwem, czarodziejem, który czarował moją wyobraźnię i kradł mi noce przeznaczone na konieczny dla rozwoju młodocianego obywatela sen. I nagle znalazłam się z nim sam na sam, w saloniku VIP.

Piszczałam, tak cichutko, w sobie. Mój introwertyk kłócił się z ekstrawertykiem. Serce galopowało jak szalone. Zbierałam się w sobie, na odwagę, by podejść do niego i zagadać. Nic wielkiego. Ot coś w stylu „byłam twoją największą fanką”. Być może nieco tylko creepy, ale nie bardzo, bo przecież bez elektrycznego noża do chleba w dłoni i przykuwania go do kaloryfera. Chwilę to trwało. Może kwadrans. Siedziałam na fotelu, z wypiekami na twarzy i bijącym sercem, zbierając w sobie odwagę. Przecież to nic wielkiego, powtarzałam sobie, jesteśmy w końcu pisarzami. A Masterton nie jest straszny – widziałam wcześniej kolegę, który podszedł, porozmawiał, zrobili sobie selfika. Ale mój znajomy nie został opętany przez dwunastolatkę, która za swego życia była dzikim dzieckiem, takim, które na imprezie chowało się w szafie z książką.

Uświadomiłam sobie, że stoję półtora metra od niego i się na niego gapię. Jak śpi. Zapachniało mi to Edwardem ze „Zmierzchu”.

Więc minuty mijały, aż wreszcie odetchnęłam, wstałam i byłam gotowa. Odwróciłam się i go zobaczyłam. Siedząc na fotelu, podpierając głowę na ręce, spał. Zdjął okulary, schował je do małego futerału leżącego na stoliku przed nim i drzemał. Wydawał się starszy, drobniejszy, ale taki spokojny i wcale nie zawstydzający… A ja uświadomiłam sobie, że stoję półtora metra od niego i się na niego gapię. Jak śpi. Zapachniało mi to Edwardem ze „Zmierzchu”, ale to przecież pasowało do ducha dwunastolatki, która wciąż miała we władaniu moje ciało.

Więc napisałam malutki liścik. Nic wielkiego. Tylko hołd i przyznanie, że jest odpowiedzialny za to, że moja wyobraźnia ma swoje małe korytarze i pokoiki, które są może nie całkiem normalne, ale nie zamieniłabym ich na inne. Nie podpisałam liściku, nie zostawiłam żadnych namiarów, bo przecież bóstwom nie zostawia się adresów e-mail, na który mają nam odpisać. A potem na palcach zakradłam się do Mastertona i podłożyłam ten liścik pod futerał na okulary na stoliku. I dotarło do mnie, jak bardzo źle to wygląda. I być może podpada pod paragraf. Już miałam zabrać liścik i udać, że nic się nie zdarzyło, ale Masterton westchnął przed sen i poruszył się. Wciąż spał, ale płytko. Więc zwiałam. Zarumieniona jak pensjonarka czmychnęłam schodami w dół, zostawiając Mastertona samego na wieży. Na dole oprzytomniałam. Dwunastolatka zniknęła. A ja zaczęłam się śmiać. Bo właśnie tak to działa. Warstwy się łączą. Możesz myśleć, że nie masz już nic wspólnego z dwunastoletnią sobą, ale to nie jest takie proste.

Dlatego nawet jeśli uważasz, że dawno wyrosłaś z czegoś, co kiedyś było twoją miłością, nie unoś brwi z pogardą. Bo przecież to też dołożyło swoją cegiełkę do tego, kim dziś jesteś. Nawet jeśli powrót do tego jest nie do przejścia (odsłuchanie kasety New Kidsów dziś podpadałoby u mnie pod tortury), to przecież nie wyskoczyliśmy gotowi z głowy Zeusa.

I nigdy nie wiadomo, kiedy nieoczekiwanie opęta cię duch dwunastoletniej czy czternastoletniej wersji siebie...


komentarze [29]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
malena  - awatar
malena 06.04.2018 10:19
Czytelniczka

A ja pozwolę się z krytykującymi nie zgodzić. Przecież autorka jasno napisała: "nigdy nie wiadomo, kiedy nieoczekiwanie opęta cię duch dwunastoletniej czy czternastoletniej wersji siebie...". Widać to opętanie nie minęło jeszcze, bądź autorce nie udało się - hmmm... - dorosnąć. Jeśli uwzględnimy ten fakt, to felietony rodem z: "Kochanego pamiętniczka" i przewrażliwienie na...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 06.04.2018 11:31
Autor

OK, jasne, ale nikt nie krytykuje tutaj poruszanego problemu, ani tego, że autorka wyrosła lub nie wyrosła z fascynacji młodzieńczych. Nie. Krytyka spada na sposób ujęcia:
a) niczego odkrywczego nie wnosi ten tekst, niczego. Znamy to wszystko od czasów Wokulskiego, który rzuca o ścianę tomem wierszy romantycznych,
b) całość jest nieznośnie skupiona na osobie piszącej, która...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
malena  - awatar
malena 06.04.2018 12:24
Czytelniczka

@ Bosy Antek, chyba się nie zrozumieliśmy i odebrałeś mój ironiczny wpis, jako mowę obrończą tego felietoniku - jak to określiłam - rodem z "Kochanego pamiętniczka", w który to nie mam zamiaru się zagłębiać, bo i o żadnej głębi nie ma tu mowy, a ileż można eksplorować dno? Co tu jest do interpetowania? Co tu jest do analizowania? Dla mnie to wynurzenia nastolatki (nie wiem,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 06.04.2018 12:26
Autor

Aaaaa, to zwracam honor. Nieironicznie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
jatymyoni  - awatar
jatymyoni 06.04.2018 00:07
Bibliotekarz

Dla mnie są to dość trywialne prawdy. Można jeszcze dodać :"Czym skorupka za młodu ..." lub " pamięta wół jak ...". Nie wiem co autorka chciała osiągnąć dzieląc się swoimi fascynacjami. Ja nie mam żadnych trupów w szafie i nigdy się nie wstydziłam swoich fascynacji. Ponoć tylko krowa nie zmienia poglądów. Wszyscy dojrzewamy,zmieniamy się, odkrywamy coraz to inne rzeczy,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
awatar
konto usunięte
06.04.2018 07:21
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Sławomir Własik - awatar
Sławomir Własik 05.04.2018 21:20
Czytelnik

@Batalia

Hejt dla hejtu? Żartujesz. Trzeba mieć świadomość do kogo się adresuje tekst i że jakiś poziom jednak trzeba zaprezentować. Autorce zabrakło pokory.
Osobiście wyraziłem swoją opinię i nawet nie widziałem, dziś mi uświadomiono, że ta kobieta nawet napisała klika książek i ktoś je wydał. Kurde gdybym wiedział to nawet jeszcze bardziej bym był bezlitosny. To nie...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Brodzio  - awatar
Brodzio 05.04.2018 08:42
Czytelnik

Tekst jest rzeczywiście na żenująco niskim poziomie, ale i tak cieszę się, że został zamieszczony, bo komentarze, które wzbudził są boskie. :-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Batalia  - awatar
Batalia 05.04.2018 18:29
Czytelniczka

Nawet lepsze są pod linkiem do tego felietonu na stronie Jadowskiej na facebooku, odnoszące się do komentarzy zamieszczonych tu (to już chyba metapoziom). Oczywiście "hejterzy", "hejt dla hejtu" itd. Tekst jest nudny i słaby - to prawda, a nie hejt :P

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Brodzio  - awatar
Brodzio 06.04.2018 08:28
Czytelnik

Dzięki. Nie omieszkam zajrzeć :-D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Piotr-Pietia  - awatar
Piotr-Pietia 03.04.2018 13:57
Czytelnik

Sympatycznie napisane, ale... to już wszystko niestety było i to wiele razy i podobnie albo i nawet bardziej sentymentalnie. Jeśli zaś chodzi o horrory to niestety z własnych obserwacji wiem, że niewiele jest ich dobrych. Może jeden na dziesięć, a nawet jeden na dwadzieścia... Reszta jest przeważnie wtórna lub głupia, albo jeszcze gorzej, bo i jedno i drugie.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Sławomir Własik - awatar
Sławomir Własik 31.03.2018 23:32
Czytelnik

E, czytając to poczułem współczucie dla autorki. Jednocześnie wyjaśniło się skąd taki tekst, w takiej formie, itp. Po tym co autorkę kształtowało, według jej własnej tezy, trudno spodziewać się zbyt wiele.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 01.04.2018 18:39
Autor

:-)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 31.03.2018 21:05
Autor

I jeszcze jedno - brwi się unosi ze zdziwienia/zaskoczenia, nie z pogardy.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
seoman  - awatar
seoman 03.04.2018 11:29
Czytelnik

A to jest już kolejny bardzo merytoryczny tekst w dyskusji. I na temat. Brawo!
(tutaj możemy coś a propos mimiki i litości zapodać).

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 03.04.2018 13:17
Autor

A o czym tu dyskutować? Tekst jest bieda-filozoficzną rozkminą o życiu i książkach/filmach, które się kiedyś poznało.

Naprawdę mamy o czym rozmawiać? Chyba nie o tym narcystycznym w sumie artykule...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Kashebe  - awatar
Kashebe 03.04.2018 17:37
Czytelnik

A ja umiem unieść brwi z pogardą co niniejszym czynię do Czepiaczy Uniesionych Pogardliwie Brwi 😋

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
awatar
konto usunięte
31.03.2018 17:12
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

awatar
konto usunięte
03.04.2018 21:07
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 31.03.2018 16:37
Autor

Nie chcę być złośliwy, ale te felietony bardzo mi autopromocją pachną. Za bardzo nawet...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Legeriusz  - awatar
Legeriusz 31.03.2018 16:43
Czytelnik

A forma zalatuje bełkotem Coelho. Jesteśmy jak Shrek. Fiu fiu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Batalia  - awatar
Batalia 05.04.2018 18:33
Czytelniczka

Antek, jesteś hejter i tyle, już Cię faneczki Jadowskiej obsmarowały na jej fanpage na fejsie :P W sprawę jest zaangażowana sama szefowa LC! Boki zrywać :D

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 06.04.2018 07:10
Autor

Mam to w nosie, szczerze mówiąc.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bosy_Antek  - awatar
Bosy_Antek 06.04.2018 10:05
Autor

Dziękuję jednak za informację. Ja myślę, że jednak zaspokoiłem jakąś tam potrzebę Jadowskiej - co to za pisarz, który własnego hejtera nie wyhodował?

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Nesihonsu  - awatar
Nesihonsu 31.03.2018 15:54
Czytelniczka

Akurat ja z horrorami mam dokładnie odwrotnie. Przeczytanie zawrotnej ich ilości skutkuje tym, że niezmiernie trudno mnie czymkolwiek fikcyjnym przestraszyć. No chyba, że chodzi o Życie po śmierci Leszka Szumana, które napisane jest jak rzecz paradokumentalna. Po tamtej lekturze przez dwa tygodnie spałam przy włączonym świetle.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
awatar
konto usunięte
03.04.2018 15:31
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się