Przeczytaj fragment książki „Zanim odejdziesz” Klaudii Bianek

LubimyCzytać LubimyCzytać
18.01.2024

Czy jedna noc może zmienić czyjeś życie? Sprawdźcie, czytając najnowszą powieść Klaudii Bianek. Już dziś macie okazję przeczytać fragment powieści „Zanim odejdziesz”. Zapraszamy do lektury!

Przeczytaj fragment książki „Zanim odejdziesz” Klaudii Bianek

[Opis – Wydawnictwo Ale!]

Czy połączy ich miłość, zanim wzejdzie słońce?

Życie Natalii zaczyna się od nowa. Jedno spotkanie, jedna noc jak z filmu rozbudzają nadzieję w jej sercu. Mateusza poznaje w jednym z poznańskich pubów i choć dzieli ich różnica wieku, czuje, że to jej pokrewna dusza.

Noc spędzona na rozmowach odsłaniających najgłębsze zakamarki ich serc sprawia, że Natalia na moment zapomina o nieszczęśliwym małżeństwie i jego przykrym zakończeniu. Młody artysta obiecuje kobiecie, że jeśli kiedykolwiek spotkają się ponownie, on spełni jedno z jej najskrytszych marzeń.

Choć nie znają swoich imion i rozstają się bez nadziei na dalszą znajomość, czują, że ta noc jest przełomowa. Nie wiedzą tylko, jak bardzo jedna chwila może zmienić życie.

O autorce

Klaudia Bianek – weganka i opiekunka czterech kotek, z którymi mieszka w książkowym zaciszu. Jest bezgranicznie zakochana w muzyce zespołu Daughtry, inspirującej ją do tworzenia kolejnych, miłosnych historii. Wierzy w istnienie przeznaczenia i nigdy nie rozstaje się ze swoim notatnikiem. Gdy już cały dom śpi, zamienia zebrane fragmenty rozmów, myśli oraz życiowych doświadczeń w ucztę dla serca i wyobraźni.

Przeczytaj fragment powieści „Zanim odejdziesz”:

Czas uciekał, a ja zatracałam się w bliskości. Mateusz miał miękkie usta, przyjemne, lekko nieśmiałe, potrzebowały chwili, żeby nabrać mocy i pewności w działaniu.

Moje postępowanie było nieodpowiedzialne, zachowywałam się jak głupiutka nastolatka, ale jeśli czegoś miałam żałować, to lepiej tego, że coś zrobiłam, a nie tylko myślałam, co by było, gdyby…

Pojawienie się autobusu jadącego z Portu Lotniczego Ławica na ulicę Mogileńską przerwało nasze czułości. Wstałam z ławki na lekko chwiejnych nogach – tym razem jednak nie przez alkohol. Spletliśmy palce dłoni i weszliśmy do pustego pojazdu przez przesuwne drzwi.

Nad naszymi głowami palił się rząd świateł. Usiedliśmy na pojedynczych siedzeniach, ja z przodu, on zaraz za mną. Patrzyliśmy na siebie i uśmiechaliśmy się, trochę głupkowato i naiwnie, ale kiedy mielibyśmy zachowywać się w ten sposób, jeśli nie pod koniec czasu, jaki nam został?

– Nie jeżdżę autobusami, więc nie wiem, jaką ten ma trasę, ale może… Może pójdziemy jeszcze na most Rocha? – zaproponowałam.

Towarzyszyło mi jakieś delikatne uczucie żalu, ale pod żadnym pozorem nie mogłam podążać za myślami pojawiającymi się w mojej głowie z powodu tej ulotnej chwili.

– W porządku. Wiem, jak tam dotrzeć – odparł rzeczowym tonem i przerwał nasz kontakt wzrokowy.

Wysiedliśmy kilka minut później na ulicy Królowej Jadwigi. Poczekaliśmy chwilę na kolejny autobus, który jechał ze Starołęki na Garbary, i po niedługim czasie znaleźliśmy się na ulicy Mostowej. Przeszliśmy kilkaset metrów i dotarliśmy na most Świętego Rocha, gdy zaczynał się już kolejny dzień. Mateusz uparcie niósł mnie na rękach, bo powtarzał niczym mantrę, że się przeziębię i taką będę miała pamiątkę z tej nocnej wyprawy.

Tafla Warty mieniła się przepięknie w pierwszych nieśmiałych promieniach słońca. Nad brzegiem rzeki ktoś przechadzał się z psem. Było tak cicho i spokojnie. Gdzieś z oddali niósł się szum aut. Mieszkałam w Poznaniu całe życie, ale nigdy nie miałam okazji obserwować miasta budzącego się do życia.

Westchnęłam cicho i przymknęłam powieki, gdy lekki podmuch wiatru rozwiał mi włosy, pieszcząc skórę na twarzy. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że jestem obserwowana.

Przez chłopaka stojącego obok.

– Przestań się gapić – powiedziałam ze śmiechem, nie otwierając oczu.

– Skąd wiesz, że się gapię? – zapytał żartobliwym tonem.

– Robisz to bardzo intensywnie.

– Chcę zapamiętać.

– Co takiego? – zapytałam i od razu na niego spojrzałam.

Zaintrygował mnie.

Teraz to on podziwiał rzekę. Kosmyki jego włosów wirowały w lekkim wietrze.

– Tę chwilę. Chcę ją później narysować – wyjaśnił, czym całkowicie mnie zaskoczył.

– Ile zajmuje ci stworzenie jednego rysunku? – zapytałam, bo naprawdę mnie to interesowało.

Chciałam móc go sobie wyobrazić, gdy pracuje, trzymając w palcach ołówek. Spotkałam na swojej drodze wielu różnych ludzi, ale żaden nie był do niego podobny. Jego pasja czyniła go kimś wyjątkowym. W jego oczach pojawiało się ciepło, gdy mówił o rysowaniu. Zdawałam sobie sprawę, że choć nie ma śmiałości, by nazywać samego siebie artystą, z całą pewnością nim jest. I widzi świat inaczej niż chociażby ja. Dla mnie wschód słońca był jedynie sygnałem do rozpoczęcia kolejnego dnia. Dla niego… wiem, że był czymś znacznie więcej.

– Czasem kilka godzin, innym razem kilka dni. Wszystko zależy od tego, co chcę narysować, jaki format papieru mam przed sobą i w ile szczegółów zamierzam ubrać rysunek.

Przytaknęłam, choć on tego nie widział, i zagryzłam mocniej wargi, ponownie skupiając myśli na jego pasji do rysowania.

Poznań był na tyle duży, a nasze codzienne sprawy tak się od siebie różniły, że w zasadzie nie było szans, żebyśmy się jeszcze kiedyś spotkali. Gdyby jednak do tego doszło, to wedle zawartej umowy on musiałby mnie narysować.

Nagą.

Ale przecież to niemożliwe…

Nagle z drugiej strony mostu dobiegł nas piękny, czysty dźwięk instrumentu. Oboje, jak na rozkaz, obróciliśmy się w tamtym kierunku i zobaczyliśmy mężczyznę z długą siwiejącą brodą, który rozsiadł się na betonie ścieżki dla spacerowiczów i wyciągnął trąbkę z futerału.

Nie znałam melodii, którą grał, ale była naprawdę piękna.

Poczułam lekki dotyk na dłoni, a gdy spojrzałam na Mateusza, zdałam sobie sprawę, że ten zaprasza mnie do tańca. Wcześniej to ja porwałam go w szaleńczy wir latynoskiej muzyki, teraz on, choć nie miał do tego drygu, namawiał mnie bez słów, żeby to zrobić.

Było coś niezwykłego w tych ostatnich wspólnych chwilach na moście. Przyciągnął mnie do siebie, a ja na to pozwoliłam. Nie czułam, by alkohol kierował moimi działaniami, i nie mogłam już tłumaczyć nim tego, co się właśnie działo.

Zaczęliśmy się poruszać w powolnym rytmie docierającej do nas melodii. Gonił nas świt, minuty mijały, a coś subtelnie i nieśpiesznie się zmieniało.

We mnie, ale czułam, że w nim także.

I oto pod koniec naszego spotkania dotarło do mnie, że żałuję.

Żałuję, że nigdy więcej się nie zobaczymy.

Godzina 05:06 | Mateusz

Zatańczyliśmy do muzyki wygrywanej przez nieznajomego. Po wszystkim on zaczął bić nam brawo i uśmiechnął się szeroko, a my wrzuciliśmy mu do futerału dwa banknoty. Ja, tak dla ścisłości, oddałem grajkowi wszystko, co mi zostało.

Następnie zeszliśmy z mostu i usiedliśmy przy brzegu Warty. W zasięgu wzroku pojawiało się coraz więcej ludzi, niebo było jaśniejsze, noc odchodziła w zapomnienie.

Kończył nam się czas. Nasze rozstanie było nieuniknione.

A ja naprawdę tego nie chciałem.

– Jesteś zmęczona? – zapytałem, obserwując jej piękny profil.

Wydatne usta, prosta linia nosa, długie rzęsy, piękne kości policzkowe…

– Szczerze? – westchnęła i zerknęła na mnie ukradkiem. – Teraz już tak. Wrócę do domu i padnę na łóżko tak, jak stoję – przyznała ze śmiechem.

– To była długa noc – powiedziałem cicho.

– Wcale nie – zaprzeczyła, kręcąc głową. – Nie była długa. Szybko minęła.

W tej krótkiej wymianie zdań majaczył jakiś głębszy sens, coś, czego nie potrafiliśmy uchwycić, by móc to wypowiedzieć. Telefon zawibrował mi w kieszeni, informując o nadejściu wiadomości. Nie wyciągałem go, żeby nie tracić ani chwili, ale też by nie wiedzieć, która jest godzina.

Jak bardzo żałosny byłem w skali od jednego do dziesięciu? Co najmniej jedenaście…

Wstrzymałem oddech, gdy Natalia w zupełnie naturalnym geście oparła głowę na moim ramieniu, jakbyśmy byli sobie bliscy i znali się od lat.

To było miłe.

Milczenie z nią też nie sprawiało mi problemu. To była przyjemna odskocznia od codzienności z wiecznie rozgadanymi przyjaciółmi, z którymi mieszkałem pod jednym dachem. W naszym lokum nigdy nie było cicho. Zawsze ktoś snuł opowieści, grała muzyka, z kuchni dochodziło stukanie naczyń…

Dla osób postronnych wyglądaliśmy pewnie jak zakochana para. Zapewne nikt nie uwierzyłby w to, że poznaliśmy się wieczorem, spędziliśmy ze sobą noc (jakkolwiek dwuznacznie to brzmi) i za kilkanaście minut mamy się pożegnać z myślą, że to na zawsze, bo nigdy już na siebie nie trafimy, a nasza zawarta na starcie umowa wyklucza jakiekolwiek wzajemne poszukiwania.

– Co zrobisz, gdy już odeśpisz ostatnie godziny? – zapytałem, bo z jakiegoś powodu chciałem móc sobie ją wyobrazić, gdy sam się obudzę.

– Ogarnę się, zjem coś, będę się przeklinać za picie alkoholu, umierać na kaca, a w poniedziałek włożę eleganckie ubrania i wszystko wróci na dawne tory – odpowiedziała spokojnym, choć bezbarwnym tonem. – A ty? – zapytała i popatrzyła mi prosto w oczy.

– Pewnie czeka mnie przesłuchanie przez kumpli podczas późnego śniadania. W niedzielę pracuję, więc będę musiał się szybko ogarnąć – odpowiedziałem, wzruszając ramionami.

Ten small talk nieuchronnie zbliżał nas do końca. Niebo było jasne, a nowy dzień właśnie się rozpoczął. Patrzyłem w spokojną taflę rzeki i gorączkowo zastanawiałem się, czy istnieją słowa, które mógłbym wypowiedzieć w ostatniej chwili, by zmieniła zdanie i jednak podała mi swój numer.

Szybko jednak dotarło do mnie, że nie mam jej nic do zaoferowania.

To wszystko, co przeżyliśmy tej nocy, było takie magiczne dlatego, że od początku zdawaliśmy sobie sprawę z czasu, który minie i nigdy nie wróci.

Stworzyliśmy iluzję.

To tylko bańka, która pęknie, gdy emocje opadną.

Widziałem, że Natalia sięga do niewielkiej torebki i wyciąga z niej telefon. Popatrzyła na wyświetlacz i westchnęła niemal bezgłośnie. Chwilę później wstała i zerknęła na mnie, a ja z sercem w gardle zrobiłem to samo.

– Na mnie już czas – powiedziała z powagą.

Byłem maksymalnie skupiony, dlatego usłyszałem subtelne, zdradzieckie drżenie w jej głosie. Odsunęła się na krok, wyciągnęła dłoń w moim kierunku i popatrzyła mi głęboko w oczy.

Siła jej spojrzenia była porażająca.

– To było… niezwykłe. – Tylko tyle zdołałem z siebie wydusić, gdy nasze dłonie złączyły się w pożegnalnym uścisku.

Oczywiście, że chciałem ją pocałować, lecz postawiła wyraźną granicę, której nie miałem odwagi przekroczyć.

– Miło było cię poznać, Mateuszu.

– Ciebie też, Natalio.

Przerwała nasz kontakt fizyczny, uśmiechnęła się po raz ostatni i odwróciła plecami.

Jakiś desperacki głos w mojej głowie wrzeszczał, żebym ją zatrzymał. Słowo daję, bardzo chciałem to zrobić, ale… inaczej się umówiliśmy.

Patrzyłem na nią i czułem, jak w mojej klatce piersiowej rozlewa się beznadziejna pustka.

To minie. Minie szybko.

Nagle Natalia zatrzymała się, odwróciła przez ramię i powiedziała:

– Wiem, że już się nie spotkamy, ale jeśli jakimś cudem kiedyś… Pamiętaj, co mi obiecałeś. – Uśmiechnęła się i puściła oko.

Przytaknąłem i też zmusiłem kąciki ust do uniesienia się, choć wcale nie było mi do śmiechu.

Obiecuję. Narysuję twój akt. Jeśli jakimś cudem…

Godzina 06:03 | Natalia

Zrobiłam to. Pożegnałam się z nim i odeszłam, tak jak nakazywał rozum. Z sercem działo się coś dziwnego… Protestowało, namawiało szybszym biciem, bym wróciła do Mateusza i zostawiła mu otwartą furtkę.

To byłoby tak głupie… Jedna szalona, magiczna noc musiała wystarczyć. Prawdziwe życie by nas pożarło. Za bardzo się różniliśmy.

Różnica wieku, codzienności, światopoglądu i milion innych rzeczy, z których pewnie wcale nie zdawaliśmy sobie teraz sprawy.

Odeszłam więc, bo od początku tak właśnie miało być.

Zostawiłam go ostatecznie za sobą, gdy potwierdził swoją obietnicę, i nie obejrzałam się ani razu.

Żałowałam tylko, że w chwili odejścia nie udało mi się wyłączyć myślenia, analizowania i pytania samej siebie: „A co by było, gdyby…?”.

Gdybałam bezsilnie w opustoszałej komunikacji miejskiej.

Później zadawałam sobie kolejne pytania pod prysznicem.

Wreszcie położyłam się do łóżka, zaklęłam głośno i postanowiłam, że koniec z tym bezsensownym rozmyślaniem o kimś, kto zaistniał w moim życiu tylko na chwilę.

I nic nie znaczył. Przecież nawet go nie znałam.

A jednak tuż przed zaśnięciem zobaczyłam te łobuzerskie, roześmiane oczy.

Chcesz kupić „zanim odejdziesz” w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw alert LC dla tej książki!

Książka jest już dostępna w sprzedaży online

---

Artykuł sponsorowany, który powstał we współpracy z wydawnictwem.


komentarze [1]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
LubimyCzytać 18.01.2024 15:30
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post