adamson

Profil użytkownika: adamson

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
355
Przeczytanych
książek
355
Książek
w biblioteczce
43
Opinii
239
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| 10 książek
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Mierzę się z pewną trudnością jako recenzent. Z jednej strony należy mi ocenić obiektywną jakość i wartość książki, z drugiej niełatwo jest pozbyć się perspektywy, spełnionych bądź nie, oczekiwań względem niej.

Zaczniemy od oczekiwań by przejść do oceny chłodnym okiem.

Na książki Schwichtenberga natknąłem się przypadkiem i od pierwszego wejrzenia zrobiły na mnie ogromne, pozytywne wrażenie. Wreszcie, ktoś napisał książki, których szukałem (i nie znalazłem) jako student. Nareszcie ktoś mówi prosto i z sensem, do czytelnika, zamiast do siebie, ewentualnie kolegów z wydziału. Oto książka, dzięki której student złamie szyfr, którym mówi jego wykładowca. Takie miałem oczekiwania. I w tym zakresie, w jakim książka mówi o mechanice kwantowej oczekiwania spełnione zostały całkowicie. Ten zakres jednak, jest nieco zbyt wąski. A więc: wszystko, co opisano w książce, zostało opisane doskonale. Szkoda, że tak mało tego materiału.

Obiektywnie:

- Książka bardzo ładnie wydana, w przyjemnej oprawie graficznej. [To nie jest obiektywnie.] Wewnątrz dużo odręcznych rysunków autora. Estetyka trochę cierpi na niewyjustowanym tekście.
- Szerokie marginesy, na których zamieszczone są przypisy na wysokości odwołania.
- 16 numerwowanych rozdziałów - cała książka liczy ok 260 stron, co oznacza, że rozdziały są krótkie. To bardzo dobra praktyka, można wygodnie przyswajać materiał w małych ilościach.
- Wyjątek stanowi rozdział 3. (str. 47-93), który ma ambicję zaprezentowania całego podstawowego formalizmu mechaniki kwantowej. Przypuszczalnie najważniejszy w całej książce rozdział. Bardzo dobry, ale za długi na jedno posiedzenie, tym bardziej, że trzeba się go nauczyć w całości. [Tutaj dochodzi do głosu moja prywatna fiksacja, polegająca na tym, że bardzo nie chcę odkładać książki przed ukończeniem rozdziału lub w inny sposób wyodrębnionej części - rozumiem, że nie każdy tak ma.]
- Styl pisaniny luźny, konwersacyjny, tłumaczenia obrazowe, bardzo dobre analogie. Motywację napisania książki autor zdradza w przedmowie: "Wiele podręczników jest trudno zrozumieć nie dlatego, że przedmiot jest trudny, ale dlatego, że autor nie pamięta jak to jest być początkującym".
- Wyprowadzenia bardzo szczegółowe. Ta cecha decyduje o wartości książki. Autor nigdzie nie zakłada, że czytelnik domyśli się czegoś. Przekształcenia wykonywane zazwyczaj w jednej linijce tutaj są rozpisane na pół strony. O to chodzi, tak powinno być.
- Zawartość: przedmowa, ogólne rozważania o mechanice kwantowej, omówienie podstawowego formalizmu, granica klasyczna, najczęstsze sztuczki w mechanice kwantowej (np. separacja zmiennych); najważniejsze układy: nieskończone pudło, skończone pudło, atom wodoru (będzie osobno o wodorze), rozpraszanie na pudle, tunelowanie, oscylator harmoniczny (krytyczny rozdział), spin, rachunek zaburzeń. Dalej komentarz na temat interpretacji mechaniki kwantowej i uzupełnienia: rozwinięcie Taylora (świetne), transformacja Fouriera (znacznie gorzej) i delta Diraca (nieźle).

s. 112 - świetnie o zachowaniu fal, gdy energia jest mniejsza od bariery. Uwagi o rzeczywistym wykładniku przy exp całkowicie wyjaśniają tunelowanie. Aż dziwne, że żaden inny autor o tym nie wspomina.

Atom wodoru: największe rozczarowanie. Prawie nic, całość na dwóch stronach. Głównie omówienie jakościowe, nic poza tym, nawet poziomów energetycznych nie obliczamy. Wielka szkoda.

Krytycznym rozdziałem w każdej książce na temat mechaniki kwantowej jest oscylator harmoniczny. Sposób jego prezentacji w danej książce mocno kształtuje moją opinię o niej. U Scwhichtenberga jest doskonały. Nie mam nic do dodania, wszystko jasne. Jawnie wyprowadzone operatory położenia i pędu za pomocą operatorów kreacji i anihilacji - są; komutator operatorów kreacji i anihilacji - jest (6 linijek!); przejście do drabinki poziomów - jest; stan podstawowy - jest. Bardzo ciekawy przypis nr. 7 na str. 151 wiążący niezerową energię stanu podstawowego oscylatora z nieskończoną energią stanu podstawowego w kwantowej teorii pola.

Rachunek zaburzeń: tylko do pierwszego rzędu w energii i wektorach stanu. Trochę mało.

Pomyłki i literówki:
- s. 81 pakiet Gaussowski ma indeks górny '3' nie tam gdzie trzeba; jest przy pędzie (dp^3) zamiast przy różniczce (d^3p).
- s. 84 operator pędu nie ma indeksu przy delcie Jacobiego; bardzo nieistotne.
- W rozdz. 4 na str. 95 jest gwiazdka (symbol sprzężenia zespolonego) przy funkcji falowej, natomiast wszędzie dalej w tym rozdziale jest krzyż (symbol sprzężenia hermitowskiego) - wszędzie powinna być gwiazdka.
- str. 100. przyp. 2 - indeks '1' wypadł poza symbol bra, powinien być przy psi. Szczegół, bez znaczenia.
- s. 119 w równaniu 7.9 i 7.10 znowu krzyż przy funkcjach falowych, gdzie powinna być gwiazdka.
- Współczynnik transmisji bez żadnego wyprowadzenia, poza "after a long and tedious calculation we find" - do egzaminu nie wystarczy.
- str. 149 w równaniu 9.21 przy C powinna być raczej gwiazdka niż krzyż. Tak samo w 9.22.

Podsumowując: świetna książka, ale do zaliczenia wykładu z mechaniki kwantowej za mało. Ogólny formalizm bardzo dobrze, oscylator opisany rewelacyjnie, ale reszty jest zwyczajnie za mało.

Uważam, że 7 to uczciwa ocena. W zakresie tematów, które książka porusza robi to bardzo dobrze, jednak oczekiwałem, że będzie pokrywać cały materiał wykładu. Dla amatorów, pasjonatów fizyki: będziecie wniebowzięci; dla studentów: bardzo polecam, najlepszy początek, ale później Griffiths.

Mierzę się z pewną trudnością jako recenzent. Z jednej strony należy mi ocenić obiektywną jakość i wartość książki, z drugiej niełatwo jest pozbyć się perspektywy, spełnionych bądź nie, oczekiwań względem niej.

Zaczniemy od oczekiwań by przejść do oceny chłodnym okiem.

Na książki Schwichtenberga natknąłem się przypadkiem i od pierwszego wejrzenia zrobiły na mnie ogromne,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bezsilną złość czułem, czuję. Z książki wylewa się całe zło tego świata, cała nienawiść, pogarda, ochyda i nieprawość. Źli są bohaterowie - żadna postać nie wzbudza sympatii, podczas czytania kibicować można tylko Niemcom i szmalcownikom, życzyć bohaterom gazu i pieca. Tyle w nich zła, jadu, goryczy, czystej nienawiści, najwięcej do Polski i Polaków. Czytamy na okładce, że główni bohaterowie "(...) jako Żydzi nie mogą liczyć na nikogo, na pewno nie na Polaków." Jeżeli w czasie wojny Żydzi w Polsce na kogokolwiek mogli liczyć to tylko na Polaków. Mamy najwięcej odznaczonych medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Tylko u nas szmalcownictwo było przez państwo podziemne karane śmiercią. Filozof i szef przedwojennego ONR, dr Jan Mosdorf, w Auschwitz (gdzie zmarł w 1943 roku) do końca wspierał również Żydowskich wspołwięźniów. W Polsce nigdy nie powstał polskojęzyczny kolaboracyjny rząd, jak to miało miejsce we Francji, gdzie policja Francuska, nie niemiecki okupant, organizowała transporty kolejowe w jedną stronę dla swoich żydowskich obywateli. Z polskich żołnierzy nigdy nie utworzono oddziałów nazistowskich - w odróżnieniu od 33. Dywizji Grenadierów Pancernych SS i 14. Dywizji Grenadierów Pancernych SS (odpowiednio 1. Francuska dywizja SS Charlemange i tzw. SS Galizien czyli Pierwsza Ukraińska, obie formacje ochotnicze, wiec nie z przymusu, nie jeńcy). I taki gnój jak Twardoch wydaje w tym państwie książkę, w której to Polacy są głównym sprawcą cierpień żydowskich, a o samej Polsce pisze tak: "(...) przeklętej, przeklętej, po trzykroć przeklętej Polsce, najgorszym miejscu w jakim można być." Ten fragment podsumowuje 350 stron książki. Nie ma tu nic poza Polską podłością. Wszystkie postacie tylko chronią się przed Polakiem, Niemiec w okupowanej Warszawie jest praktycznie nieobecny. Główna bohaterka wraz Jakubem Szapirą, którym się zajmuje, przyjmowana jest w domu polskiej kolaborantki (oczywiście, że kolaborantki, przecież to Polka). Zorganizowała im schronienie, dobrą żywność, alkohol, czasem nawet grają na patefonie i tańczą jakby wojny nie było. Po niedługim czasie, w ramach podziękowań zabijają tę "polską kurwę" bo tylko tak mówi o niej Ryfka (zabawne, ze sama jeszcze przed wojną trudniąca się najstarszym zawodem świata).

O tym jest ta książka. O Polakach - genetycznych żydożercach.

Są też wycieczki w kierunku państwa Polskiego jako takiego, II RP. "Państwa z papieru" w ocenie Emilii. Państwa, które było pod zaborami od czterech pokoleń, ale które odrodzilo się siłą niezłomnej woli obywateli i zręczności dyplomatycznej swoich ówczesnych elit. Państwo, które po dwóch latach od wykrwawiania się na Wielkiej Wojnie, powstrzymało czerwoną zarazę w bitwie, która zmieniła losy świata - za taką uchodzi bitwa Warszawska. Państwo, które zbudowało od zera miasto portowe Gdynię i COP. Państwo, które, nawet w książce Twardocha, zapewniało byt i ochronę obywatelom (główne postacie w tym państwie żyją jak paczki w maśle do wybuchu wojny, mimo, że są Żydami). Państwo, które miało powstrzymać Hitlera przez tydzień, zanim zmobilizuje się Anglia i Francja, a które wytrzymało ponad miesiąc na dwóch frontach bez niczyjej pomocy. To państwo zwie się tutaj "państwem z papieru".

Na koniec najgorsze zostawiam, zostawiłem. Dopóki nie trafiłem na te wzmiankę, myślałem: "nie napisze recenzji, przemilczę". Teraz nie mogę. Wśród lejacej się spod pióra Twardocha podłości, to zabolało mnie do żywego. W jednym miejscu pada wzmianka o Polakach, którzy w Radziłowie, w lipcu 1941 roku spalili w stodole 500 Żydów. W lipcu 1941 roku, idące na wschód wojska niemieckie zajmowały nowe tereny dawnej Polski. I wprowadzali tam Niemcy swoją politykę etniczną. W okolicy wsi Wąsocz, Radziłów, Jedwabne działało Einsatzkommando pod dowództwem Hermanna Schapera. Do zadań komanda należało "zabezpieczanie tyłów frontu oraz oczyszczenie terenów z elementów żydowskich w sposób jak najbardziej angażujący miejscową ludność." Oddział Schapera był w Wąsoczu 5. lipca, w Radziłowie 7. lipca i w Jedwabnem 10. lipca, wtedy dochodziło do pogromów. Z inpiracji lub pod groźbą niemieckich żołnierzy, którzy miejscowych bandziorów do pogromów namawiali, obiecując ze oddadzą im żydowskie mienie, obietnicy zresztą nie dotrzymali. Sam Schaper juz w latch 50. został rozpoznany przez naocznychh świadków wydarzeń w Jedwabnem, wskazali że tam był z oddziałem niemieckich żołnierzy. W 2002 roku podczas prac wokół stodoły w Jedwabnem odkopano ponad 200 łusek karabinowych. Wtedy organizacje żydowskie z oburzeniem nakazały przerwanie badań, powołując się na bezczeszczenie cmentarza. Scenariusze mogą być różne - od jednego skrajnego, że Polacy swoimi rękami mordowali żydowskich sąsiadów tylko pod nadzorem i za aprobatą Niemców do innego skrajnego, w którym Niemcy rozstrzelali Żydów w Wąsoczu, Radziłowie i Jedwabnem a w stodole tylko spalono zwłoki. Dodatkowo, kiedy front przesuwa się dalej na wschód, to na terenie Ukrainy, po przejściu Wehrmachtu, specjalne oddziały SS dokonywały masowych rozstrzeliwań ludności żydowskiej (masakra w Babim Jarze, wrzesień 1941). Dlaczego dwa miesiące wcześniej na terenie Polski miałoby być zgoła inaczej?

Długo o tym było, ale nie mogłem przemilczeć. Nie mogłem tego nie powiedzieć.

Wracając do książki. Nie ma właściwie akcji, wydarzeń, dialogów. Tylko opisy wewnętrznych stanów bohaterów, wypełnionych nienawiścią, gniewem, bólem. Ale przede wszystkim nienawiścią.

Szczepan Twardoch ma warsztat literacki. Umie pisać, świetnie radzi sobie z językiem. Ale jednego słowa na pewno nie zna. Tym słowem jest przyzwoitość.

Bezsilną złość czułem, czuję. Z książki wylewa się całe zło tego świata, cała nienawiść, pogarda, ochyda i nieprawość. Źli są bohaterowie - żadna postać nie wzbudza sympatii, podczas czytania kibicować można tylko Niemcom i szmalcownikom, życzyć bohaterom gazu i pieca. Tyle w nich zła, jadu, goryczy, czystej nienawiści, najwięcej do Polski i Polaków. Czytamy na okładce, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Witamy we Wszechświecie. Podróż astrofizyczna J. Richard Gott, Michael A. Strauss, Neil deGrasse Tyson
Ocena 8,1
Witamy we Wsze... J. Richard Gott, Mi...

Na półkach:

Bardzo cenna książka. Świetnie opowiedziana, porywająca, prosta i głęboka zarazem. Cieszmy się, że została wydana w Polsce.

Muszę tutaj znowu, bo wydaje mi się, że gdzieś o tym pisałem, przeciwstawić się kłamstwu lub co najmniej błędnej informacji powtarzanej w książkach popularonaukowych poświęconych astronomii. I za to obniżam ocenę. To poważna sprawa, bo dotyczy Kopernika.

Strona 37. opowiada o odkryciu Kopernika. Ostatni akapit brzmi:

"Została opublikowana ["De revolutionibus orbium coelestium" - przypis ode mnie] w 1543 roku i wielu ludzi zainspirowała do myślenia. Początkowo Kopernik obawiał się ją publikować i kilku osobom udostępnił rękopis prywatnie. W owych czasach nie można było tak po prostu zacząć głosić wszem i wobec, że Ziemia nie jest już w centrum Wszechświata. Kościół katolicki miał na ten temat inne zdanie - że Ziemia jest w centrum - a opinii Kościoła nie można było zignorować".

Otóż jest to NIEPRAWDA. Szkodliwa i paskudna nieprawda. Pod każdym względem. Od początku:
- Kopernik obawiał się Kościoła. Sam był biskupem, miał w lokalnym Kościele dużą władzę i włos by mu z głowy nie spadł nawet gdyby głosił bzdury - przenieśliby go może do innej parafii czy coś. [Przy okazji - ludzie, którzy głoszą, że Kościół taki zły i straszny i pewnie by skazał Kopernika na stos za książkę o układzie słonecznym, nie mają jednocześnie problemu z przyznawaniem, że w Kościele mamy korporacyjną zmowę i nie ruszamy swoich, nawet najgorszych degeneratów - logik, Herr Hauptmann].
-"Kościół miał na ten temat inne zdanie" - otóż nie miał żadnego. Budowa Układu Słonecznego nie należy i nie należała nigdy do doktryny Kościelnej. Ten pogląd został Kościołowi przyklejony w Oświeceniu (najbardziej zajadle antyklerykalna epoka w dziejach, porównywalna może do komunizmu jedynie). Na jakiej podstawie? Bo w Biblii są zdania typu "słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi" (Mt 5, 45) i jest ich wiele. Nigdzie nie ma informacji, że Ziemia jest w środku Układu Słonecznego, a o "wschodzeniu" i "zachodzeniu" Słońca mówimy do dziś - to zwyczaj językowy. To po pierwsze. Po drugie: Kościół przez niemal całą swoją historię (a już na pewno całe średniowiecze: od V do XV wieku) był filozoficznie zapatrzony w Arystotelesa. Największa doktryna teologiczna Kościoła, czyli dzieło św. Tomasza z Akwinu (1225-1274) zwana jest teologią arystotelesowsko-tomistyczną. I co z tego - zapytacie? To, że wg Arystotelesa prawdą jest to, co widać. Ze zmysłów pochodzi poznanie świata (Platon był opozycji do Arystotelesa, twierdząc, że prawdziwe są idee, a nie to co widzimy). A co każdy widzi jak wyjrzy przez okno? Że Słońce porusza się po niebie. Łatwo nam mówić, że tak nie jest 500 lat po Koperniku, ale to właśnie jest obserwacja. To nam mówi obserwacja otoczenia. Stwierdzenie Kopernika było podobnie "sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem" w XVI wieku, jak dzisiaj płaskoziemstwo, antyszczepionkostwo i palenie masztów 5G. Wtedy też wszyscy "wiedzieli, że to bzdura", przecież "widać, że się Słońce porusza".

No to dlaczego nie publikował Kopernik "De revolutionibus ..." ?

- Bo ten model nie działał. Od teorii naukowej oczekujemy, że wyjaśni zjawiska lub przewidzi co powinniśmy widzieć. Np. zaćmienia. Teoria Ptolemeusza (II wiek naszej ery, egipt, nie-chrześcijanin) z Ziemią w centrum Układu potrafiła wyjaśnić wszystkie obserwacje nieba. A Kopernik? Kopernik miał problem. Otóż założył, że centrum przyciągania w Układzie Słonecznym jest Słońce i to wokół niego krążą planety. Skoro tak, to środki orbit planet muszą być w środku Słońca. Ale Kopernik żył przed Keplerem (Kopernik: 1473-1543, Kepler 1571-1630) i nie wiedział, że orbity planet są elipsami. Był przekonany, że to okręgi (wówczas nie było obserwacji teleskopowych, które by umożliwiły odkrycie eliptyczności orbit - orbity znanych wówczas planet są prawie kołowe, tzn. mają bardzo mały mimośród). Przyłożył więc kołowe orbity do modelu ze Słońcem w środku i katastrofa była totalna. Nie tylko każda planeta miała "środek" orbity w innym miejscu, to jeszcze np. Jowisz miał swój środek orbity poza Słońcem, wokół którego miał krążyć. Sytuacja beznadziejna. Zastanówcie się, czy sami byście puścili do druku pracę, która:
1. jest sprzeczna z doświadczeniem (obserwacją nieba);
2. nie sprawdza się do przewidywania zjawisk (a jest teoria konkurencyjna, która działa - Ptolemeusz) i
3. Jest logicznie wadliwa i nieelegancka - każda planeta krąży wokół swojego środka a niektóre mają ten środek w próżni.

Nie wiem dlaczego twierdzenie, że się Kopernik bał Kościoła jest forsowane. Rozumiem to na poziomie polityczno-światopoglądowym, jak ktoś nie lubi Kościoła to mu takie wyjaśnienie pasuje. Ale prawda jest inna i bardzo łatwo akurat to kłamstwo zdemaskować. Autorem rozdziału drugiego jest Neil de Grasse Tyson, którego lubię i szanuję, za programy telewizyjne i wywiady w radiu. Skoro wypowiada się z pozycji eksperta i pisze książki jako autorytet, powinien dobrze przyjrzeć się swoim twierdzeniom i może poszukać trochę historii odkryć (wystarczy chronologia żeby wpaść na podane wyjaśnienie - Kopernik żył przed Keplerem i nie wiedział o eliptyczności orbit, to nie jest wiedza tajemna).

Zła wola, czy nieznajomość rzeczy? Zakładam nieznajomość rzeczy, staram się nie oceniać ludzi których nie znam osobiście, zwłaszcza jeśli ocena wypada negatywnie. Z dwojga złego, lepiej być człowiekiem głupim niż złym.

Poza tym, uważam, że "Witamy we Wszechświecie" powinien przeczytać każdy. Dla edukacji i dla przyjemności.

Bardzo cenna książka. Świetnie opowiedziana, porywająca, prosta i głęboka zarazem. Cieszmy się, że została wydana w Polsce.

Muszę tutaj znowu, bo wydaje mi się, że gdzieś o tym pisałem, przeciwstawić się kłamstwu lub co najmniej błędnej informacji powtarzanej w książkach popularonaukowych poświęconych astronomii. I za to obniżam ocenę. To poważna sprawa, bo dotyczy...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika adamson

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
355
książek
Średnio w roku
przeczytane
27
książek
Opinie były
pomocne
239
razy
W sumie
wystawione
355
ocen ze średnią 6,6

Spędzone
na czytaniu
2 199
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
29
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
10
książek [+ Dodaj]