-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2016-02-17
2016-02-16
Fabuła książki zdecydowanie koncentruje się wokół miłości. Mamy tutaj do czynienia z różnymi sposobami przeżywania tego wzniosłego uczucia: od różnego rodzaju miłości romantycznej po liczne odmiany miłości racjonalnej. Nie jest to jednak ani średniej klasy ani w ogóle romansidło, ale racjonalna opowieść, która stopniowo się rozwija. Werter, Wokulski, czy Don Juan to tylko niektóre skojarzenia, które przywodzi na myśl lektura. Wyjątkowe jest jednak to, że wszystkie te skojarzenia nasuwają się nam przy lekturze jednej książki, ponieważ autor podjął się próby poszukania i zarysowania jak najpełniejszego obrazu miłości.
Opowiedziano historię życia wielu ludzi, co bez wątpienia świadczy o olbrzymiej wyobraźni autora. Ucierpiała na tym nieco akcja, która momentami wyraźnie zwalnia i jeśli czytelnik zdążył nasycić się już miłosnymi perypetiami bohaterów i kolejne ich przygody nie ciekawią go już tak bardzo, to chwilami może go dopaść znudzenie.
Ale czy rzeczywiście jest to wyłącznie książka o miłości? W moim przekonaniu równie dobrze można ją czytać jako relację pomiędzy ludzkim szczęściem i człowieczą wolnością. To drugie zostało nam dożywotnio przydzielone. Natomiast w kierunku tego pierwszego dożywotnio zmierzamy. Staranie nakreślone sylwetki postaci, które poznajemy niemal od kołyski po grobową deskę, wydają się eksponować niemożliwą do pogodzenia relację między nauką wolności (wybór, coś pozornie obiektywnego) i nauką szczęścia (coś pozornie subiektywnego). Wkrótce ludzie starający poradzić sobie z tą tragiczną dychotomią odwracają ten porządek wybierając(!) szczęście i poddając się(!) losowi. W tej książce szczęście, oczywiście, utożsamione zostało z miłością a wolność (wybór) z ustosunkowaniem się do niej. Tyle jednak możliwych postaw ustosunkowujących się do tego problemu, co postaci przedstawionych w książce. Jedynym człowiekiem, który zdaje się, że zgłębił tajemnicę złotego środka, jest dr Urbino. Doprawdy? Kilkukrotnie w książce będziemy mogli nabrać co do tego wielu podejrzeń. Czy nie okaże się to wyłącznie grą pozorów a to za sprawą jego przesadnej religijności, później słów jego żony, aż wreszcie czynów samego doktora? Ty, czytelniku, zdecydujesz.
W książce bardzo wyraźnie postawiona została także kwestia czasu w ogóle, a przede wszystkim temporalności bytu ludzkiego oraz jego postrzeganie czasu, o czym można by tu sporo napisać.
Kolejny bardzo silny motyw to samotność. A raczej opowieść o tajemnicy samotności wypływającej z nieprzeniknionej natury naszych zmysłów – emocji, wspomnień, aktualnych (siłą rzeczy samotnych) doznań. Czy miłość jest jedyną siłą, która może wyswobodzić nas z tej koniecznej, wynikającej z naszej ludzkiej konstytucji, samotności? Odpowiedź wydaje się być twierdzącą, bo prawdziwa miłość to tajemnica, której doznać mogą wyłącznie dwie osoby. Na zawsze.
Książka napisana została bardzo dobrym językiem. Obrazy odmalowywane słowem są konkretne i przystępne. Rytm słowa jest przyjemny i szybko się w niego wpada. 3/4
Jeżeli chodzi o treść, to miejscami odnosiłem wrażenie, że pewnych rzeczy było odrobinę za dużo a o innych zbyt często. Mam tutaj na myśli to, że wiele prozaicznych wypadków zostało przedstawionych w dość rozbudowany, żeby nie powiedzieć rozwlekły sposób. Pomimo tego zarówno w trakcie lektury, jak i po jej zakończeniu nachodzą czytelnika liczne refleksje. 3/4
Walory dodatkowe? W skrócie – po przeczytaniu ma się wrażenie przeżycia kawałka cudzego życia, a o to w tej zabawie przecież chodzi. Dlatego dodam 1 punkt.
7/10
Warto.
Fabuła książki zdecydowanie koncentruje się wokół miłości. Mamy tutaj do czynienia z różnymi sposobami przeżywania tego wzniosłego uczucia: od różnego rodzaju miłości romantycznej po liczne odmiany miłości racjonalnej. Nie jest to jednak ani średniej klasy ani w ogóle romansidło, ale racjonalna opowieść, która stopniowo się rozwija. Werter, Wokulski, czy Don Juan to tylko...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Wbrew pozorom to nie jest opowiadanie ani kronikarskie sprawozdanie, chociaż przez znaczną część książki możemy ulec takiemu wrażeniu, ale to jest niemalże czysta tragedia antyczna napisana prozą. Chyba każdy zauważy tak podstawowe przesłanki jak zachowanie zasady trzech jedności, ironię tragiczną, czy fatum, którym przepełniony jest ten otwór, pomimo że samo słowo zostało wymienione w utworze tylko raz. Tragizm? Wyrażony został wprost, wyłożony explicite poprzez „sprawę honoru”, która odwołuje się do odwiecznego konfliktu prawa stanowionego i prawa naturalnego. Co ciekawe postacie mieszkańców zostały bardzo interesująco przedstawione. Po pierwsze obstają oni za prawem zwyczajowym a nie stanowionym, nie bez rozterek i pewnych wyłamań, ale jednak. Najciekawsze jednak jest dla mnie to, że jako uczestnicy dramatu przypisana im została, jak mi się zdaje, również rola publiczności. To niesamowite wrażenie! Przechodzą obok nieszczęśliwca, bohatera tragicznego i jakby mieli sparaliżowane ciała i zakneblowane usta – nie mogą się z nim porozumieć. „Fatum czyni nas niewidzialnymi” napisze autor, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że pisarz chciał nam unaocznić coś, co nazwałbym tragizmem życia codziennego. To znaczy, że antyczne tragedie losu odgrywane są nieustannie obok naszych partykularnych jestestw, a nie są wyłącznie czymś odrealnionym, zapisanym rozumieniem świata i to na domiar złego poprzez ludzi żyjących wieki temu.
Jeżeli kogoś to nie przekonuje to nie oznacza, że nie znajdzie czegoś dla siebie w tej książce. Można na to spojrzeć – ja wiem? – bardziej współcześnie. Nasuwają się tutaj szczególnie pytania związane z etyką. Pytanie o definicję zła, jego granice, z czym graniczy, jak wyznaczyć te granice, pytanie o obojętność drugiego człowieka. Właśnie, jaki motyw legł u podstaw tak rozbrajającej obojętności? Po prostu obojętność, dzisiejsza "znieczulica" a może walka klas (są wzmianki o relacjach majątkowych)? To wszystko, co powyżej zostało zawarte to są, oczywiście, wyłączne moje spontaniczne odczucia. Jestem głęboko przekonany, że można to widzieć inaczej i szerzej.
Język jest po prostu dobry, ale trzeba zachować świadomość formy, na jaką zdecydował się autor. W związku z tym przy naprawdę klarownym i przyjemnym stylu mogę wystawić 3/4.
Treść opowiadania, przynajmniej na początku, nie sprawi, że opadnie nam szczęka. Nie miej jednak za całym opowiadaniem oraz poszczególnymi motywami, jak mi się zdaje, skrywa się wiele paralel oraz przesłanie daleko wykraczające poza czysto przyziemną, „literową” treścią. Dlatego w zgodzie z własnym sumieniem przyznaję 3,5/4.
Walory dodatkowe wystawiam maksymalne tj. 2/2. Mocne zakończenie, chciałoby się rzecz katarktyczne. No i ta narastająca świadomość wielowarstwowości opowieści.
8,5/10
To była przyjemność.
Wbrew pozorom to nie jest opowiadanie ani kronikarskie sprawozdanie, chociaż przez znaczną część książki możemy ulec takiemu wrażeniu, ale to jest niemalże czysta tragedia antyczna napisana prozą. Chyba każdy zauważy tak podstawowe przesłanki jak zachowanie zasady trzech jedności, ironię tragiczną, czy fatum, którym przepełniony jest ten otwór, pomimo że samo słowo zostało...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to