rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

To jedna z najlepszych książek antywojennych jakie ostatnio przeczytałem - jednym tchem, a wydawałoby się, że w "czasie wojennym", kiedy trwa rosyjska agresja na Ukrainę, będzie to bardzo trudne... Mówiąc, że przeczytałem jednym tchem, mam na myśli styl autora, który bardzo sugestywnie przedstawił koszmar frontu wschodniego. I rzecz najważniejsza: przypomniał żołnierzy 1 i 2 Armii, o których dziś nie bardzo się chce pamiętać... z powodu źle pojętej polityki historycznej. Nie wdając się w szczegóły, Korczyński zrobił to bardzo umiejętnie, bo zaczął od przemówienia do żołnierzy... generała Sosabowskiego, legendarnego dowódcy Polskiej Brygady Spadochronowej. Doprawdy, trudno polemizować z Generałem, który upomina się o pamięć i poszanowanie ofiary krwi zarówno żołnierzy polskich na froncie zachodnim, jak i wschodnim.... A front wschodni - od Lenino po Berlin jest prawdziwym piekłem - tym straszniejszym, że na jego zapleczu czai się NKWD i Smiersz... Korczyński przywołuje wielkie bitwy 1 i 2 Armii - wspomniane Lenino, Wał Pomorski, Budziszyn, ale pisze też o mało znanych epizodach, a równie jeśli nie bardziej krwawych - Wyspę Rembezy chociażby. A wszystko to w oparciu o relacje i wspomnienia weteranów, które autor zbierał przez kilka lat, jak sam pisze we wstępie. To już ostatni żyjący świadkowie tej historii, która niestety wróciła za naszą wschodnią granicą. Lektura z tzw. obowiązkowych.

To jedna z najlepszych książek antywojennych jakie ostatnio przeczytałem - jednym tchem, a wydawałoby się, że w "czasie wojennym", kiedy trwa rosyjska agresja na Ukrainę, będzie to bardzo trudne... Mówiąc, że przeczytałem jednym tchem, mam na myśli styl autora, który bardzo sugestywnie przedstawił koszmar frontu wschodniego. I rzecz najważniejsza: przypomniał żołnierzy 1 i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„No passaram” po śląsku! W czasie akcji dekomunizacji ulic polskich miast wielkie emocje wzbudziło ściąganie z nich tablic poświęconych Dąbrowszczakom – polskim ochotnikom walczącym w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republikańskiej. Zarzucano im stalinowskie konotacje, komunizm i współpracę z agentami NKWD kontrolującymi brygady międzynarodowe. Jednocześnie podniosły się głosy, że to zbyt daleko idące uproszczenie, że nie można wszystkich „wrzucać do jednego worka”. Między innymi Ośrodek „Karta” poświęcił cały numer swego miesięcznika przybliżeniu złożonej historii polskich ochotników walczących przeciw generałowi Franco. Słusznie tam przypomniano, że sporo weteranów tej wojny znalazło się później w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Również ci żołnierze jako pierwsi walczyli z niemieckim Legionem „Condor”, z którego doświadczeń wojny totalnej czerpał później cały Wehrmacht w czasie agresji na Polskę i inne państwa w Europie.
Książka Dariusza Zalegi jest kolejnym głosem w tej dyskusji. Głosem o tyle szczególnym, że autor ze wielkim znawstwem w „Zbuntowanym Śląsku” opisuje przed jak dramatycznymi wyborami stawali mieszkańcy tego regionu. Wstrząsały nim konflikty narodowościowe i społeczne, podsycane przez rywalizację państw roszczących sobie pretensje do tej ziemi kryjącej „czarne złoto”. Jednocześnie uprzemysłowionego Śląska nie omijały kryzysy ekonomiczne, które wpędzały w nędzę tysiące ludzi. A ci szukali wyjścia z matni. Jednym z nich był wyjazd na Zachód – do górniczych regionów Francji lub zaciągnięcie się do republikańskiej armii w Hiszpanii. I wielu tak czyniło, nie wyłączając byłych powstańców śląskich. Zalega w oparciu o archiwalia – dokumenty, pamiętniki i relacje rekonstruuje losy Ślązaków, którzy znaleźli się za Pirenejami. Wielu też, mimo doznania niedostatku, walki w dalekiej Hiszpanii i odebrania obywatelstwa polskiego za udział w tym konflikcie nadal pozostawała polskimi patriotami. Książka Dariusza Zalegi uczy jednej bardzo istotnej rzeczy wszystkich zainteresowanych historią – nie można generalizować i sprowadzać wszystkiego do jednego, wygodnego nam współczesnym, mianownika. Czy moglibyśmy sobie wyobrazić, że Amerykanie za walkę po stronie republikańskiej sekują Ernesta Hemingwaya, a Brytyjczycy – George’a Orwella, jednego z największych i najgłośniejszych na Zachodzie krytyków komunizmu i jego stalinowskiej odmiany? Odpowiedź jest prosta: nie.

„No passaram” po śląsku! W czasie akcji dekomunizacji ulic polskich miast wielkie emocje wzbudziło ściąganie z nich tablic poświęconych Dąbrowszczakom – polskim ochotnikom walczącym w hiszpańskiej wojnie domowej po stronie republikańskiej. Zarzucano im stalinowskie konotacje, komunizm i współpracę z agentami NKWD kontrolującymi brygady międzynarodowe. Jednocześnie podniosły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Od pewnego czasu w polskiej historiografii trwa ferment. Niespodziewanie pojaw iły się książki przypominające o tym, że dziedzictwem Rzeczypospolitej są nie tylko chwalebne zwycięstwa militarne oraz martyrologia pod zaborami i w czasie ostatniej wojny światowej, lecz także system pańszczyźnianego ucisku. Niby to nic nowego, bo pańszczyzna i jej zgubny wpływ na historię Polski nie była przemilczana ani w badaniach naukowych, ani w podręcznikach szkolnych. Dlaczego więc Ludowa historia Polski Adama Leszczyńskiego, Chamstwo Kacpra Pobłockiego czy seria „Ludowa historia Polski” budzą takie emocje? Bo idą pod prąd tezie o wyjątkowości naszego państwa i obalają mit o Polsce jako Chrystusie narodów? Tak, ale to nie jest główny powód.
Znacznie poważniejsze jest to, że dzięki tym publikacjom pańszczyźniani przestają być anonimową masą – bezwolną czernią, czy mówiąc bardziej elegancko – ludźmi bez historii. Czynią z chłopów, wyrobników i robotników bohaterów, z którymi można się utożsamiać… Pozostając przy tym konfrontacyjnym języku – jeszcze bardziej niebezpieczny pod twym względem jest trzeci tom „Ludowej historii Polski”, po Bękartach pańszczyzny Michała Rauszera i Śladami Szeli Piotra Korczyńskiego, a mianowicie Bez pana i plebana Dariusza Zalegi. Ten chwytliwy tytuł uzupełnia równie intrygujący podtytuł: 111 gawęd z ludowej historii Śląska. Zalega porusza więc podwójne tabu, bo nie tylko pisze o oporze chłopskim czy robotniczym, ale i przypomina o tym, że Ślązakom było często nie po drodze ani z Berlinem, ani z Warszawą… I czyni to, co jest największą wartością tej książki, opisując losy konkretnych ludzi o jakże pasjonujących i zarazem nieznanych szerzej życiorysach.
Czytelnik może między innymi poznać „czerwonego farorza” – księdza Józefa Szafranka, twórcę pierwszego nowoczesnego czasopisma w języku polskim na Górnym Śląsku – „Dziennika Górnośląskiego”, Agnes Wabnitz – gliwiczankę, która w kajzerowskim Berlinie walczyła o prawa kobiet i robotników, oddając za to życie, socjalisty Karola Okońskiego, którego książka z Karabinem na bakier niosła równie mocne przesłanie antywojenne co Na zachodzie bez zmian Remarque’a, Ludwika Szabatowskiego, który przeszedł „drogę Cezarego Baryki” – od legionisty Piłsudskiego i powstańca śląskiego do komunisty, czy Artura Trunkhardta, którego wyrzekła się własna matka, kiedy opowiedział się za przyłączeniem Śląska do Polski, ale nie wahał się też później krytykować Warszawy, za „polski hakatyzm” w śląskiej dzielnicy… Prawie każda ze 111 gawęd Zalegi przybliża ludzi, którzy – parafrazując słowa jednego z nich – nie pasują w żaden sposób do postaci z podręczników historii pozbawionych emocji, wahań, upadków – czyli tego wszystkiego, co prowadzi do świadomych i ideowych wyborów w prawdziwym życiu. W książce Zalegi podobnie też jest z opisywanymi przezeń historiami, jak chociażby ta o niemieckich komunistach, którzy przed wojną ochraniali przed hitlerowskimi bojówkami polskie kościoły i na patriotyczno-religijnej pielgrzymce Polaków na Górę Świętej Anny rozrzucali antynazistowskie ulotki. Bez pana i plebana przypomina też starą i wcale nie marksistowską prawdę, że bieda i głód mogą pchnąć ludzi do równie bohaterskich i straceńczych czynów co patriotyzm, a często jedno łączy się z drugim – jak właśnie na Śląsku bywało chociażby w wypadku powstań śląskich. Książka ta jest więc również ważnym głosem w stulecie III powstania śląskiego. Pomaga ona wniknąć głębiej w niezwykle skomplikowaną historię tego regionu i zrozumieć – także dziś – perspektywę i uczucia Ślązaków. Tym bardziej że jest napisana niezwykle przystępnym językiem. To rzeczywiście są gawędy, które czyta się jednym tchem.

Od pewnego czasu w polskiej historiografii trwa ferment. Niespodziewanie pojaw iły się książki przypominające o tym, że dziedzictwem Rzeczypospolitej są nie tylko chwalebne zwycięstwa militarne oraz martyrologia pod zaborami i w czasie ostatniej wojny światowej, lecz także system pańszczyźnianego ucisku. Niby to nic nowego, bo pańszczyzna i jej zgubny wpływ na historię...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niestety, rozczarowanie... Boy Panowie i Panie to o tym pisał i by napisał... W tym temacie trzeba mieć gust i wyczucie...

Niestety, rozczarowanie... Boy Panowie i Panie to o tym pisał i by napisał... W tym temacie trzeba mieć gust i wyczucie...

Pokaż mimo to


Na półkach:

Najcenniejsze w tej książce jest to, że autor oddaje sprawiedliwość i hołd zarówno żołnierzom polskim idącym od zachodu, jak i od wschodu - rzadka dziś rzecz... A czyta się te wojenne opowieści od Monte Cassino, Lenino, Falaise, Studzianki po Berlin - rewelacyjnie. I wreszcie wiem, skąd naprawdę w czołgu 102 wziął się Szarik - rozdział o prawdziwym dowódcy "Rudego" płk. Feryńcu sam w sobie świetny.

Najcenniejsze w tej książce jest to, że autor oddaje sprawiedliwość i hołd zarówno żołnierzom polskim idącym od zachodu, jak i od wschodu - rzadka dziś rzecz... A czyta się te wojenne opowieści od Monte Cassino, Lenino, Falaise, Studzianki po Berlin - rewelacyjnie. I wreszcie wiem, skąd naprawdę w czołgu 102 wziął się Szarik - rozdział o prawdziwym dowódcy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka znakomita i moim zdaniem najciekawsza z całej serii Ludowej Historii Polski. Czyta się jednym tchem o ludziach, o których nie miało się wcześniej pojęcia... Bardzo dobrym pomysłem było uwzględnienie artystów ludowych - ich spojrzenia na historię i ich losów.

Książka znakomita i moim zdaniem najciekawsza z całej serii Ludowej Historii Polski. Czyta się jednym tchem o ludziach, o których nie miało się wcześniej pojęcia... Bardzo dobrym pomysłem było uwzględnienie artystów ludowych - ich spojrzenia na historię i ich losów.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Piotr Korczyński swoją najnowszą publikacją udowadnia, że tematy trudne potrafi opisywać w sposób prosty, wciągający i pasjonujący. To historyczny gawędziarz, ale bynajmniej, nie powierzchowny, a jednocześnie z poczuciem humoru. Zaskoczył mnie tytuł - "Zapomniani"? No przecież o kosynierach czy piechocie wybranieckiej słyszeli wszyscy... Ale kiedy czyta się tę książkę, to wyraźnie widać, że tytuł jest jak najbardziej trafny - o kosynierach to słyszeliśmy, ale dużo mitów i legend... Zresztą, kogo jeszcze znamy z ich oddziałów, prócz Bartosza Głowackiego? No właśnie... Korczyński kreśli pasjonującą galerię chłopów-żołnierzy i ich formacji, bo oprócz kosynierów są tu harnicy, krakusi, kurpiowscy strzelcy celni i kozacy księdza Brzóski. Jednak największy plus tej książki - moim zdaniem - to przedstawienie chłopskiej optyki służby wojskowej. Zacytuję tu rekomendację prof. Adama Leszczyńskiego z okładki książki: "W Polsce często [chłopom] obiecywano w zamian za służbę wolność, a potem ziemię i równość - i zwykle nie dotrzymywano słowa. Pragmatyczni i nastawieni na przetrwanie, nieufni wobec "panów" czy "dworu", oskarżani o tchórzostwo i obojętność wobec sprawy narodowej, chłopi polscy potrafili bić się doskonale - jeśli tylko wiedzieli, że biją się o swoje". Ta książka "lekko" zdezorientuje przeciwników ludowej historii Polski i wprowadzi ich w pewne zakłopotanie, bo Korczyńskiego - historyka wojskowości i redaktora "Polski Zbrojnej" bynajmniej nie można oskarżać o "lewackość" czy wręcz "marksizm"... To drugi plus. A trzeci, to ostatnie rozdziały, które nazwałem sobie "regionalne", bo traktują o żołnierzach z rodzinnych stron autora - Podkarpacia. Same w sobie są perłą. Słowem - warto i to bardzo.

Piotr Korczyński swoją najnowszą publikacją udowadnia, że tematy trudne potrafi opisywać w sposób prosty, wciągający i pasjonujący. To historyczny gawędziarz, ale bynajmniej, nie powierzchowny, a jednocześnie z poczuciem humoru. Zaskoczył mnie tytuł - "Zapomniani"? No przecież o kosynierach czy piechocie wybranieckiej słyszeli wszyscy... Ale kiedy czyta się tę książkę, to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Istnieją książki napisane świetnym stylem i bogate w treści - i taka jest ta książka. Nieprzypadkowo "piję" do recenzji Pana murka, bo jest zupełnie nieprawdziwa. Tak już urok recenzji - mogą być "prawdziwe", albo "nieprawdziwe"... Recenzja Pana murka jest nieprawdziwa, ale spełniła jeden swój cele - sięgnąłem po książkę Piotra Korczyńskiego i zaczytałem się w księgarni. To nieprawda, że autor nie ceni klasycznego westernu lub go wyśmiewa - widać jednak, że jego "konikiem" jest spaghetti western i pamiętając o tej optyce należy tę książkę czytać i tak też ją rozumieć. Bardzo fajnie też, że autor rozszerzył pojęcie "Dzikiego Zachodu" daleko wybiegając poza granice Amerykańskiego Pogranicza. Drugi plus, to połączenie historii z filmem. Książkę czyta się świetnie, a że autor lubi Indian? Także stoję po ich stronie - po stronie słabszego... Nie chcę, by to wyglądało na polemikę z Panem murkiem, ale twierdzenie, że nie było eksterminacji lub ludobójstwa Indian samo w sobie jest dyskwalifikujące... Ocena książki - bardzo dobra!

Istnieją książki napisane świetnym stylem i bogate w treści - i taka jest ta książka. Nieprzypadkowo "piję" do recenzji Pana murka, bo jest zupełnie nieprawdziwa. Tak już urok recenzji - mogą być "prawdziwe", albo "nieprawdziwe"... Recenzja Pana murka jest nieprawdziwa, ale spełniła jeden swój cele - sięgnąłem po książkę Piotra Korczyńskiego i zaczytałem się w księgarni. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ktoś kto pisze o książce "Studzianki", że to "agitka", albo nie pamięta tej książki, albo jej nie czytał... Najnowsze wydanie "Studzianek" zostało bardzo dobrze opracowane redakcyjnie [przypisy i nowy wstęp], a tekst Przymanowskiego czyta się świetnie. Wspaniała lektura, która przypomina o polskich żołnierzach walczących na froncie wschodnim. I trafnie redakcja przypomina we wstępie, że żołnierze ci nie krzyczeli "Za Stalina", tylko "Za Polskę!". Jak widać, trzeba to wciąż przypominać... Książkę gorąco polecam, nie tylko fanom "Czterech pancernych i psa".

Ktoś kto pisze o książce "Studzianki", że to "agitka", albo nie pamięta tej książki, albo jej nie czytał... Najnowsze wydanie "Studzianek" zostało bardzo dobrze opracowane redakcyjnie [przypisy i nowy wstęp], a tekst Przymanowskiego czyta się świetnie. Wspaniała lektura, która przypomina o polskich żołnierzach walczących na froncie wschodnim. I trafnie redakcja przypomina...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka jest wspaniała. Dowiedziałem się z niej kilku rzeczy, o których nie miałem pojęcia, a inne znowuż sobie rozszerzyłem. Były rozdziały, które czytałem z zapartym tchem: O Indianach, o Specnazie, o Własowie, o Dirlewangerowcach, czy o bokserach, A zresztą, jak tak sobie teraz na gorąco myślę, to chyba wszystko czytałem z zapartym tchem... Polecam gorąco, po tej książce można pomyśleć: "Dziwny jest ten świat"...

Książka jest wspaniała. Dowiedziałem się z niej kilku rzeczy, o których nie miałem pojęcia, a inne znowuż sobie rozszerzyłem. Były rozdziały, które czytałem z zapartym tchem: O Indianach, o Specnazie, o Własowie, o Dirlewangerowcach, czy o bokserach, A zresztą, jak tak sobie teraz na gorąco myślę, to chyba wszystko czytałem z zapartym tchem... Polecam gorąco, po tej książce...

więcej Pokaż mimo to