rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Amerykańskie dziewczyny poszukują szczęścia Julianna Baggott, Cindy Chupack, Lynda Curnyn, Quinn Dalton, Lauren Henderson, Judi Hendricks, Claire LaZebnik, Gretchen Laskas, Chris Manby, Sarah Mlynowski, Melissa Senate, Jill Smolinski, Nancy Sparling, Adriana Trigiani, Jennifer Weiner, Lauren Weisberger, Laura Wolf
Ocena 5,3
Amerykańskie d... Julianna Baggott, C...

Na półkach:

Leciutki szit, że się tak wyrażę. Można przeczytać, ale nie ma w niej nic specjalnie wciągającego. Bodajże jedno opowiadanie mi się spodobało, ale gdyby mnie ktoś zapytał o czym ono było...nie pamiętam. Prawie nic nie pamiętam z tej książki. A wzięłam ją do ręki ze względu na panią Weisberger. Lipka delikatna.

Leciutki szit, że się tak wyrażę. Można przeczytać, ale nie ma w niej nic specjalnie wciągającego. Bodajże jedno opowiadanie mi się spodobało, ale gdyby mnie ktoś zapytał o czym ono było...nie pamiętam. Prawie nic nie pamiętam z tej książki. A wzięłam ją do ręki ze względu na panią Weisberger. Lipka delikatna.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Ubawiłam się w czasie czytania tej książki. Może nie było to śmianie się w głos, ale parodia wynikająca z fabuły powaliła mnie na łopatki. Niesamowite, że można sobie AŻ tak skomplikować życie.

Miłość to dziwne uczucie, a zwłaszcza, kiedy kobieta zakochuje się w żonatym facecie. Zrozumiem, kiedy pożycie małżeńskie zanika albo jest na tak niskim poziomie, że nawet pytanie o cukier stanowi idealny powód do kłótni. Ale kiedy wszystko wydaje się okej, jest rodzina, jest spokój, jest bezpieczeństwo, a nagle okazuje się, że jakaś piiii...! Otóż to, tutaj jest pies pogrzebany. Dopóki nie poznacie historii Helen, nie zrozumienie, jak ludzkie uczucia mogą płatać figle.

Ubawiłam się w pozytywny sposób, ale chyba dlatego, bo taka sytuacja mnie nie dotyczy.
Polecam. Idealna lektura na dłuuugie, ciemne, zimne, jesienne wieczory.

Ubawiłam się w czasie czytania tej książki. Może nie było to śmianie się w głos, ale parodia wynikająca z fabuły powaliła mnie na łopatki. Niesamowite, że można sobie AŻ tak skomplikować życie.

Miłość to dziwne uczucie, a zwłaszcza, kiedy kobieta zakochuje się w żonatym facecie. Zrozumiem, kiedy pożycie małżeńskie zanika albo jest na tak niskim poziomie, że nawet pytanie o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To z tyłu książki to zdjęcie autora, rozumiem? Pasuje idealnie, bo mina od początku do końca podsumowuje głównego bohatera, Simona. Chociaż, jeśli mam być szczera, to nadałabym troszkę inny tytuł: „Kompletny dupek”, bo pod dupka bardziej mi podchodził tok myślenia tego faceta. Z drugiej strony idiota to idiota, dawniej określano tak osobę upośledzoną umysłowo, a teraz osobę, która nie tylko daje się robić w bambuko, ale jeszcze ma tego świadomość i nie obchodzi jej, że inni ludzie to robienie i wiedzę o tym wytykają. Uf, trochę maślane, ale prawdziwe.
Simon właśnie taki jest. Daje się urabiać, chociaż w nim samym gotuje się jak w bojlerze. Na każdym kroku błyszczy wewnętrznym monologiem przesyconym irytacją i sceptycyzmem. Nawet ciekawe głosy dopuszcza do istnienia, chociaż chwilami miałam wrażenie, że facet nic nie wie o życiu. Ha! Prawdopodobnie życie robiło go w bambuko.
Jego znajomi to też niezłe elementy. Praktycznie napędzają kolejne absurdalne, ale dziwnie prawdopodobne sytuacje, które mogą dopaść każdego z nas. Koleś ciągnący z portfela Simona, bo nigdy nie ma kasy. Później jednak okazuje się, że ma kartę „jakąś tam”, która świadczy o posiadaniu wystarczającej ilości kasy. Drugi grubasek z lepszym polotem na babki niż niczego sobie Simon. Koleżanka z dobrymi radami, sprzątaczka od psucia i umawiania Simona z matronami, czy Bóg wie kim. No istna parada osobliwości!
I w końcu pojawia się ONA. Ideał kobiety dla bohatera. Piękna, od spieniania mleka w Starbucksie. Robił do niej podchody przez dłuższy czas, a kiedy udaje mu się z nią spotkać, okazuje się, że laska jest egoistyczną, zapatrzoną w siebie raszplą z drutu i jeszcze za tą raszplowatość Simon musiał dostać po gębie. Paranoja do ętej, ale w zabawnej otoczce.

To z tyłu książki to zdjęcie autora, rozumiem? Pasuje idealnie, bo mina od początku do końca podsumowuje głównego bohatera, Simona. Chociaż, jeśli mam być szczera, to nadałabym troszkę inny tytuł: „Kompletny dupek”, bo pod dupka bardziej mi podchodził tok myślenia tego faceta. Z drugiej strony idiota to idiota, dawniej określano tak osobę upośledzoną umysłowo, a teraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Patrząc na okładkę i tytuł, jakoś niespecjalnie czułam się zafascynowana. Trzeba jednak przyznać, że Sherry Jones ma smykałkę do pisania i do zaciekawienia potencjalnego czytelnika. Już pierwsze strony wydały mi się tym, czego nie mogłam się spodziewać po wzrokowym wrażeniu. Żadne tam czasy współczesne i losy kobiet, które wybrały życie „za zasłoną”. W książce przenosimy się w VII wiek, kiedy to Mahomet zaczyna budować ummę, naród nowej wiary, jednego Boga. Jego zmagania z niewiernymi, wiernymi, polityczne rozgrywki, a także zmagania na polach walki obserwujemy oczami Aiszy, jego ukochanej i najmłodszej żony.

Aiszę poznajemy już jako małą dziewczynkę, niezwykle energiczną, trochę zbuntowaną i bardzo ciekawą świata. Jej wyróżnikiem jest zamiłowanie do walki na miecze. Często w jej myślach i pragnieniach pojawiał się temat morderstwa jakiegoś wroga. Aisza nie mogła długo się cieszyć dzieciństwem i dziecinną wolnością. W wieku sześciu lat została skazana na pardę, czyli przymusowe zamknięcie w domu, aby żaden mężczyzna nie mógł na nią spojrzeć ani z nią rozmawiać. Właśnie wtedy została obiecana Mahometowi. Pozostało jej tylko czekać w zamknięciu na ten przełomowy dzień, kiedy dojrzeje i dostanie pierwszego krwawienia.
Będąc już żoną Proroka wcale nie miała lżej. Musiała walczyć ze swoimi uczuciami, potem z innymi żonami, jej egoizm i niedojrzałe myślenie często sprowadzały na nią kłopoty i niezadowolenie męża.

Możemy śledzić przemianę Aiszy, jak z dziecka staje się kobietą, jak jej miłość do Mahometa dojrzewa. Egoizm powoli znika, ustępując pięknym cechom, z których nieraz Prorok może czerpać mądrość. Początkowa rywalizacja z innymi żonami przeistacza się w szacunek i podziw. Aisza zaczyna je kochać jak własne siostry. Przemiana jest o tyle zaskakująca, bo nie pojawia się nagle i „już, o, teraz!”. Jest to stopniowa droga usłana ostrymi kamieniami, która doprowadza Aiszę do łez, żalu, wstydu, ale i radości.
Poznajemy też Mahometa jako tego, który nie traktował swoich żon jak inni. Liczył się z ich zdaniem, wysłuchiwał porad i skarg. Jego wyjątkowość jest widoczna pod wieloma względami. Czytelnika wręcz ciągle do jego postaci. Ani razu nie bałam się, że postąpi okrutnie względem Aiszy albo innych żon. Poza tym, nawet dla swych wrogów był aż nadto wyrozumiały.

Chociaż książka jest fikcją literacką, a autorka wyobraźnię ma fascynującą, to należy podkreślić, że treść „Klejnotu…” jest mocno posiłkowana postaciami historycznymi, a także wydarzeniami przełomowymi dla islamu. To wszystko jest gładko zmiksowane, dlatego łatwo jest się zapomnieć, co jest wymyślone, a co nie.

Lektura warta polecenia.

Patrząc na okładkę i tytuł, jakoś niespecjalnie czułam się zafascynowana. Trzeba jednak przyznać, że Sherry Jones ma smykałkę do pisania i do zaciekawienia potencjalnego czytelnika. Już pierwsze strony wydały mi się tym, czego nie mogłam się spodziewać po wzrokowym wrażeniu. Żadne tam czasy współczesne i losy kobiet, które wybrały życie „za zasłoną”. W książce przenosimy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Monika, ach Monika, dziewczyna ratownika…” medycznego.

Trzydziestoparoletnia Monika mieszka w Warszawie od bodajże 13 lat. Wiedzie sobie samotne życie, do rodziców daleko, ale to i dobrze, bo rodzice to tylko by ją ustawiali po kątach i żyć nie dali. W Warszawie ma tylko ciotkę, ale owa ciocia umiera i zostawia jej w spadku trzypokojowe mieszkanie na Pradze, non-stop głodne koty i masę wspomnień. Także samotność Moniki narasta. I mimo pomocnego taksówkarza Wacława i wszędobylskiej, niebywale pewnej siebie przyjaciółki Anetki, szuka szczęścia i miłości.
W pracy ma na oku pewnego Kacpra, ale i nim długo się nie cieszy. Kacper przestaje pracować, a wysoka Dorotka mówiąca tonem co najmniej boga, przyznaje, że ona i Kacper są razem. Zonk na pełnej linii. Monika jednak nie daje za wygraną, chce się dowiedzieć, co się dzieje z wybrankiem jej serca. Śledzi z Wacławem Dorotkę, aż w końcu dowiaduje się, że Kacper pracuje w pogotowiu. Od gestu do gestu, od słowa do słowa, Monika ma bliski kontakt z erką, ale niezbyt przyjemny.

„Czemu ja zawsze wszystko robię na odwrót?! Żeby mnie facet przytulił, musiałam sobie nogi połamać. Żeby się do mnie odezwał, musiałam dostać wstrząsu mózgu. Aż strach pomyśleć, co się będzie musiało stać, żeby mnie pocałował.”

Monika ląduje w szpitalu, Kacper odwiedza ją i pomaga w rekonwalescencji. Wszystko wskazuje na to, że facet nie ma najmniejszego pojęcia, że Moniś się w nim podkochuje. I kiedy piękne chwile razem spędzane na składaniu tego, co się połamało, dobiegają końca… okazuje się, że Dorotka i tak gra pierwsze skrzypce.

Co dalej? Polecam przeczytać, bo lektura wciąga, a czyta się naprawdę szybko. Monika jest ciekawą postacią i niech mnie piorun trzaśnie, bo pod pewnymi względami bardzo podobną do mnie. Książka w niebywale zabawny sposób pokazuje, jak się czasem trzeba nacierpieć, napłakać, wyjęczeć, żeby zdobyć tego wymarzonego faceta, by być w ogóle szczęśliwą. Ile trzeba mieć nerwów i samozaparcia, żeby chociaż spróbować walczyć o szczęście.

„Monika, ach Monika, dziewczyna ratownika…” medycznego.

Trzydziestoparoletnia Monika mieszka w Warszawie od bodajże 13 lat. Wiedzie sobie samotne życie, do rodziców daleko, ale to i dobrze, bo rodzice to tylko by ją ustawiali po kątach i żyć nie dali. W Warszawie ma tylko ciotkę, ale owa ciocia umiera i zostawia jej w spadku trzypokojowe mieszkanie na Pradze, non-stop...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wzruszająca i zadziwiająca lektura, a tak mało zachęcający tytuł. Kto by pomyślał, że będę zaskoczona i zadowolona, że udało mi się trafić na tę książkę.

Opowieść zaczyna się w chwili, kiedy Joyce traci nienarodzone dziecko. Już z pierwszymi słowami możemy wczuć się idealnie w jej nastrój i przeczucia, że oto nastąpiło poronienie. Ale kiedy poznajemy Justina, wykładowcę, historyka, znawcę architektury i jego fobię związaną z igłami, powolutku docieramy do konkluzji, że tych dwoje coś połączy. I owszem.

Po transfuzji krwi Joyce zaczyna dziwnie odczuwać pewne rzeczy. Posiada wiedzę, której nie miała przed wypadkiem, je potrawy, których nie jadła i śni o ludziach, których nie zna. Jej życie się zmienia diametralnie. Po rozstaniu z mężem zaczyna myśleć, że kompletnie fiksuje, ale w całym tym szaleństwie jest coś, co pcha ją właśnie do Justina. Mijają się kilka razy na ulicach, myślą o sobie, bo czują dziwny pociąg. Znajomi zaczynają się śmiać, że prześladują się nawzajem. W chwilach, kiedy jesteśmy już pewni, że się spotkają, porozmawiają i wyjaśnią, iż jedno drugiemu uratowało życie, coś staje im na drodze. Czasem jest to własny strach (w przypadku Joyce), a czasem inni ludzie (rodzina, znajomi Justina). Wszystko to sprawia, że krew krążąca w żyłach bohaterów woła i drąży, aby w końcu się spotkali. Czy tak się stało? Tego nie zdradzę.

Dzięki tej książce można uwierzyć, że krew też przenosi nasze wspomnienia; że oprócz krwinek i co tam jeszcze jest w krwi, jest w niej cząstka nas samych, a podczas oddawania krwi tracimy tę cząstkę i przekazujemy ją komuś innemu. I wyobraźmy sobie, że ta druga osoba nagle zna nasze sekrety, pamięta treść książek, których nie czytała, ale my je czytaliśmy. Czy akurat ta teoria ma jakieś podłoże naukowe – w to nie wnikam, ale perspektywa jest niebywale ciekawa.

Oczywiście oprócz głównych bohaterów, a tym samym dwóch stron transfuzji, pojawiają się inni. Między innymi ojciec Joyce, siedemdziesięciopięcioletni mężczyzna z problemami dotyczącymi pamięci krótkotrwałej. Przyjaciółki Joyce to dobre duszyczki, ale i utrapienie dla kobiety, zwłaszcza Kate, która ma małego synka. Ten fakt sprawia, że możemy śledzić zmagania uczuciowe Joyce. Jak sobie radzi z poronieniem, jak z szaleństwa i rozpaczy przenika w nią ciepło i pogodzenie się z losem.
Bea – córka Justina. Została przypadkowo łącznikiem między Joyce i Justinem.
Jego brat i bratowa – robią w tej książce trochę zamieszania, ale zawsze jak się pojawiali, miałam wrażenie, że życie wykładowcy nabiera tempa.

Najzabawniejsze w tej książce są podchody Joyce, żeby spotkać się z Justinem i jakoś mu podziękować za uratowanie życia. Najsmutniejsze, hm, już na początku książki uroniłam łzę, kiedy ojciec kobiety tłumaczył jej, że dziecko, które straciła na pewno siedzi na kolanach u babci, tam w niebie… Wypowiedź była tak powalająca, że nie dało się nie zapłakać.

Polecam z czystym sumieniem. Książka idealna na jesienne wieczory.

Wzruszająca i zadziwiająca lektura, a tak mało zachęcający tytuł. Kto by pomyślał, że będę zaskoczona i zadowolona, że udało mi się trafić na tę książkę.

Opowieść zaczyna się w chwili, kiedy Joyce traci nienarodzone dziecko. Już z pierwszymi słowami możemy wczuć się idealnie w jej nastrój i przeczucia, że oto nastąpiło poronienie. Ale kiedy poznajemy Justina, wykładowcę,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Perpetua, Perpetua. Na początku kojarzyło mi się to z nazwą jakiegoś zwierzęcia, potem skora byłam przypuszczać, że to słowo wymyślone specjalnie przez autorkę na potrzeby książki.
Drodzy Państwo, to imię. Kolumbijskiej zakonnicy. A owa zakonnica w ogóle nie pojawia się w książce. To znaczy pojawia się, ale...
No właśnie, lekki zawijas w fabule dotyczący Perpetui (dziwna odmiana) jest i nie da się go nie zauważyć. Może to i dobrze, bo bez tego miałabym niesmak jeśli chodzi o zakonnice.

Zostawmy tytułową bohaterkę. Skupmy się się na Agacie - szczęśliwej żonie, matce, której nie omijają takie problemy jak maksymalny wnerw przez własne dzieci, rozmówki prawie że ringowe z teściową i nienawiść do Księżniczki - psa teściowej.
Mąż? Kochający i kochany, wiadomo. Dopóki Agata nie znajduje w jego samochodzie prezerwatywy. Tutaj zaczyna się cała historia przeplatana Perpetuą. Jako czytelnik miałam wrażenie, że humorystyczne sytuacje są w pewnych momentach ZA humorystyczne. Powinnam nie narzekać, bo chyba o to autorce chodziło, ale mimo wszystko kilka takich "śmiesznych" akcji bym sobie darowała.
W końcu jeden trup i drugi trup to nie powód do śmiechu.

Perpetua, Perpetua. Na początku kojarzyło mi się to z nazwą jakiegoś zwierzęcia, potem skora byłam przypuszczać, że to słowo wymyślone specjalnie przez autorkę na potrzeby książki.
Drodzy Państwo, to imię. Kolumbijskiej zakonnicy. A owa zakonnica w ogóle nie pojawia się w książce. To znaczy pojawia się, ale...
No właśnie, lekki zawijas w fabule dotyczący Perpetui (dziwna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Taka jest natura ludzka (…) Każdy się troszczy przede wszystkim o siebie. Potem zleca prawnikom uporządkowanie reszty.”

Przez jedyneczkę tej pozycji książkowej przebrnęłam z ciężkim sercem i myślą, że jeśli dwójeczka będzie w podobnym tonie, to sobie najnormalniej w świecie daruję. Ale, ale! Nastąpiło coś, co zasługuje na miano „gromu z jasnego nieba”. Nagle książka wciągnęła mnie całą, bez miejsca na jakiekolwiek wątpliwości. Do tej pory mam dziwne wrażenie, że autorka, Janelle Brown, zrobiła to specjalnie. Chciała skierować treść do osób bardziej wytrwałych. Ale czy mam rację, czy bredzę – jest to mało ważne.

Historia pełna życiowych, prawdziwie życiowych problemów: rozwód i cała jego otoczka, zdrada, kłopoty finansowe, uzależnienie, a nawet kwestia naiwnego puszczalstwa. To wszystko jest fantastycznie wplecione w ludzkie życia. Tak, życia, bo dotyczy bezpośrednio trzech osób, a pośrednio jeszcze paru. Jestem pod wrażeniem, że można tak idealnie wczuć się w uczucia bohaterek. I chociaż wiekowo pasuję tylko do Margaret, to w czasie czytania czułam powiązanie mentalne również z Janice i Lizzy. Te trzy kobiety (matka i dwie córki) postawione w sytuacji „bez wyjścia”, szukają u siebie wzajemnie wsparcia, chociaż można wyraźnie wyczuć, że idzie im to opornie.

Na początku wydaje nam się, że głównym problemem będzie rozwód Janice i walka o naprawdę wielkie pieniądze. A w między czasie okazuje się, że co człowiek, to inna tragedia, inne przekręty, kłamstwa i sekrety.

Bardzo podoba mi się kwestia narracji. Dzięki niej nie jesteśmy tylko „w głowie” matki, ale również jej córek.

Mogę z czystym sumieniem polecić książkę wszystkim kobietom, tym z problemami i bez nich. Czysta przyjemność z czternastki, jeśli ktoś przebrnie przez jedyneczkę.

„Taka jest natura ludzka (…) Każdy się troszczy przede wszystkim o siebie. Potem zleca prawnikom uporządkowanie reszty.”

Przez jedyneczkę tej pozycji książkowej przebrnęłam z ciężkim sercem i myślą, że jeśli dwójeczka będzie w podobnym tonie, to sobie najnormalniej w świecie daruję. Ale, ale! Nastąpiło coś, co zasługuje na miano „gromu z jasnego nieba”. Nagle książka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Skusiłam się, by przeczytać tę książkę ze względu na film. Przyznam – nie oglądałam, bo dość rzadko oglądam filmy, ale stwierdziłam, że skoro książka doczekała się ekranizacji, to musi mieć w sobie coś szczególnego.

Rzeczywiście, wyróżnia się w dość szczególny sposób – łamie kanony Kościoła, pokazuje czytelnikowi ukryte symbole, intencje i cele. Zainteresowała mnie właśnie ta strona „Kodu…” Jednak mimo wszystko powiało nudą. Przebijałam się przez każdą kolejną stronę, wyczekując aby COŚ zaczęło się dziać, aby bohaterowie przestali się zastanawiać, aby ich niezwykła inteligencja dała sobie spokój, odpoczęła i pozwoliła na DZIAŁANIE. Nie twierdzę, że nic się nie dzieje, bo akcja się rozkręca, ale przy takiej tajemnicy i jej wartości… No i oczywiście przy tak wysoko postawionych ludziach, którym zależy na tej tajemnicy, oczekiwałam znacznie więcej.

Z jednej strony fajna lektura, która w pewnym momencie zmusiła mnie, abym sama przyjrzała się dziełom Leonarda da Vinci i poszukała tych pogańskich symboli. To jest spory plus. Nie jest się tylko czytelnikiem. Można poczuć się jak ktoś, kogo właśnie kopie zaszczyt odkrycia paru dość ciekawych rzeczy.

Wydaje mi się, że ta pozycja książkowa skierowana jest raczej do ludzi o otwartych umysłach, których wiara, powiedzmy, ma pewne luki. Zagorzały chrześcijanin będzie zbulwersowany, a może nawet z lekka zdegustowany. Aż jestem zdziwiona, że nie było żadnej „afery” z panem Brownem (chyba że ten fakt mi umknął), bo zarówno politycy jak i Kościół są skorzy do uciszania takiego pokaźnego odbiegania od „prawdy”. Zdradzać nie będę, czego można się dowiedzieć o Biblii, Jezusie Chrystusie itd., ponieważ to jest akurat najmocniejsza strona książki i jednocześnie najsmaczniejszy kąsek do odkrycia.

Lektura całkiem okej…
…no, ale ta nuda w działaniu…

Skusiłam się, by przeczytać tę książkę ze względu na film. Przyznam – nie oglądałam, bo dość rzadko oglądam filmy, ale stwierdziłam, że skoro książka doczekała się ekranizacji, to musi mieć w sobie coś szczególnego.

Rzeczywiście, wyróżnia się w dość szczególny sposób – łamie kanony Kościoła, pokazuje czytelnikowi ukryte symbole, intencje i cele. Zainteresowała mnie właśnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pierwszy raz mam do czynienia z tym autorem, ale muszę przyznać - jestem mile zaskoczona. Intrygujący tytuł jest wstępem do intrygującej treści i mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że treść taka właśnie jest od początku do końca.
Słowa, które w pewnym momencie padają "Jestem bogiem" są potwierdzeniem działania. W moim umyśle zrodziła się myśl, że tylko Bóg ma taką siłę, by odbierać życie setkom ludzi, Bóg ma taką siłę, by karać i skazywać. Książka pokazuje jak bezdennym czarnym bagnem jest ludzki umysł, jak może nas wywieźć w pole albo po prostu zawieść. Niektóre wątki są w rozkoszny sposób bardziej pogmatwane niż na początku może nam się wydawać. Autor w niezwykle umiejętny sposób bawił się w skakankę czasową. Początkowo czułam się nieco zagubiona, ale szybko można połapać się w czym rzecz.
Ogromnym plusem jest związek przyczynowo-skutkowy. Drugim plusem jest splot indywidualnych problemów bohaterów z ogólnospołeczną tragedią.
Świetna kreacja postaci.
Jedyna rzecz, która mnie nieco odrzuciła to fakt, iż w pewnym momencie bohaterowie stają się zbyt "błyskotliwi" i za szybko doszli do trafnych wniosków, ale ostatecznie można to wybaczyć, biorąc pod uwagę rzeczywistą ich błyskotliwość :)

Pierwszy raz mam do czynienia z tym autorem, ale muszę przyznać - jestem mile zaskoczona. Intrygujący tytuł jest wstępem do intrygującej treści i mogę śmiało zaryzykować stwierdzenie, że treść taka właśnie jest od początku do końca.
Słowa, które w pewnym momencie padają "Jestem bogiem" są potwierdzeniem działania. W moim umyśle zrodziła się myśl, że tylko Bóg ma taką siłę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo przyjemna książka, w pewnych momentach zaskakująca, co sprawia, że pochłania się ją w zatrważającym tempie. Jako całość "Niania..." jest lekka. Można się utożsamić z główną bohaterką, a już na pewno ją polubić. Bohaterowie doskonali w swej niedoskonałości. To, co na początku wydaje nam się patologią albo dziwactwem, później miło nas zaskakuje i albo doprowadza do śmiechu, albo do wzruszenia.

Bardzo przyjemna książka, w pewnych momentach zaskakująca, co sprawia, że pochłania się ją w zatrważającym tempie. Jako całość "Niania..." jest lekka. Można się utożsamić z główną bohaterką, a już na pewno ją polubić. Bohaterowie doskonali w swej niedoskonałości. To, co na początku wydaje nam się patologią albo dziwactwem, później miło nas zaskakuje i albo doprowadza do...

więcej Pokaż mimo to