rozwiń zwiń
Ania

Profil użytkownika: Ania

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
289
Przeczytanych
książek
371
Książek
w biblioteczce
3
Opinii
19
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 1 cytat
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach: ,

Zacznijmy od tytułu. A raczej jego drugiej części, która mnie zaciekawiła. dietetyczna recydywa. Skoro według słownika dieta to sposób odżywania się to prawdopodobnie chodzi autorce o recydywę związaną z żywieniem. Nie trzeba być jasnowidzem, aby wiedzieć, co zostanie zaproponowane. Wystarczy przeczytać opis z okładki, to tłumaczy wszystko i zdradza całą treść książki, której można się domyślić. Jednak jeśli już sięgnąć do treści książki, można się zawieść. Dlaczego?



Książka jest wypełniona wieloma ilustracjami, które mają pomóc zrozumieć temat wyłożony w sposób łopatologiczny. Osoba nielubiąca zbytnio ilustracji i szukająca Ważnych i Wiążących Odpowiedzi może to jeszcze przeżyć - to nie jest pozycja popularnonaukowa, grupa docelowa raczej nie będzie pisać na podstawie tej książki doktoratu z zakresu żywienia. Pojawiają się tabelki ułatwiające rejestrowanie zmian mojej/twojej wielkiej przemiany. To również można jakoś zaakceptować, wszak kiedy masz skończyć z dietetyczną recydywą to w jakimś stopniu robisz sobie na własne życzenie rewolucję. Pojawia się także strefa inspiracji... Czy też jak kto woli - przepisy proponowane przez autorkę jak jajko sadzone na grahamce czy pasta z bobu. Jednak nie potrafię zrozumieć, skąd wziął się w głowie autorki pomysł, że kolorowanie mandali może pomóc komuś w akceptowaniu siebie? Jasne, każdy potrzebuje rozrywki, jednak te mandale według mnie kompletnie nie pasują do podjętej problematyki. Jeśli będę potrzebować kolorować mandale, to sobie taką wydrukuję lub narysuję, nie potrzebuję jej w książce o jedzeniu i akceptacji siebie oraz jak to osiągnąć. Akceptację, nie jedzenie.



Wśród pomysłów kończących recydywę dietetyczną, które udało mi się wyłapać było między innymi wyrzucenie z siebie złych emocji związanych z odchudzaniem (może po to te mandale?) oraz nie ocenianie swojego żywienia zero - jedynkowo. Zawarto również większego rozmiaru wzmiankę o cheat food, który jest dobry dla kulturysty. W tym całym morzu odkryć niezwykłych padają też takie pomysły jak bycie sobie samemu rodzicem - skoro rodzic miał nas nauczyć zdrowych nawyków żywieniowych to w późniejszym życiu same musimy sobie radzić. Wiecie, czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał, a nawet jak nie potrafi, to może się nauczyć kierując się rozsądkiem i swoim dobrem. Przykładowo nie będzie bał się zjeść jednej czekoladki, kiedy go częstują. I przepraszam, nie Jaś a Jasia. Bo tytuł wskazuje, że Super laska, czyli ona. No właśnie...



Jak już wspomniałam, grupą docelową raczej nie będą studenci dietetyki czy podobnych kierunków. Są raczej zakompleksione nastolatki bądź trochę starsze, jednak wciąż dietetyczne recydywistki. W moim odczuciu - nawet jeśli można do mnie powiedzieć laska, z czym czuję się niekomfortowo - strasznie dyskryminuje to potencjalnych męskich odbiorców, jakby złe nawyki żywieniowe miały tylko dziewczyny. Czy dzieje się tak dlatego, że głównie wywierana jest na żeńskiej części populacji presja wyglądu lalki Barbie? Prawdopodobnie tak. Prędzej też się zauważa, kiedy dziewczyna przytyje lub przyjdzie na uczelnie w dresie. Nie ważne, czy jest jej wygodnie czy po prostu tak po ludzku zaspała, według obecnych kanonów piękna jest zaniedbana i jej do otyłości został jeden krok. Podejrzewam jednak, że autorka chciała dobrze i nie chciała panów dyskryminować. Prawdopodobnie również o wiele większym gronem odbiorców na jej blogu też są głównie panie. Tak, sprawdziłam nawet przed chwilą sekcje komentarzy pod losowymi postami - formy żeńskie przejawiają się w większości, nawet jeden z wpisów zawiera zwrot jedna z was. To może tłumaczyć zawężenie grupy docelowej.



Jednak nie należy demonizować tej pozycji. Nie trafi do każdego - ja nie znalazłam nic wartościowego dla mnie, żadnych prawd objawionych. Trudno stwierdzić, czy trafi do męskiej części potencjalnych odbiorców - autorka zwraca się głównie do żeńskiego grona. Jeśli kiedykolwiek miałabym dać ją komukolwiek to pewnie byłyby to dziewczyny omotane chęcią bycia fit w negatywny sposób... takie pytania z serii czy tragicznie niska waga przy bardzo wysokim wzroście to nie jest za dużo. Może dlatego, że autorka sama się przyznaje, że wygrała własną batalię z bulimią. Dlatego właśnie im podsunęłabym im książkę Anny Gruszczyńskiej. Aby może uświadomiły sobie (nawet, jeśli są na prostej drodze do anoreksji), że ktoś był na tej drodze. Że ktoś to przeszedł i dzieli się swoimi przemyśleniami jak zostać super laską bez konieczności przechodzenia przez piekło, w którym była. Możliwe, że nie jestem odbiorcą tej książki tylko dlatego, że rodzice wpajali mi, że muszę postępować racjonalnie w każdej możliwej sytuacji.



Reasumując. Książka będąca jednym wielkim FAQ może nie zaspokoić całkowicie czyjejś wiedzy, ale to już coś na dobry początek. Nie będzie też dobrym pomysłem na gwiazdkę jeśli jest się darczyńcą dla osoby płci męskiej, chyba że ma on sporo dystansu do siebie. Czy dałabym ją osobie, która - pomimo zdrowego wyglądu jest na prostej drodze do wyniszczenia organizmu? Pewnie tak. Mogłaby się obrazić, jednak książka pisana z punktu widzenia kogoś, kto niszczył samego siebie i dla niego to co mówi (w tym przypadku pisze) to nie są puste słowa. Czy dałabym ją sama sobie? Nie. Nie tylko dlatego, że to do mnie nie trafia, ale też dlatego, że czuję się laską grubaską i wbrew pozorom - dobrze mi z tym. I niech tak zostanie.

Zacznijmy od tytułu. A raczej jego drugiej części, która mnie zaciekawiła. dietetyczna recydywa. Skoro według słownika dieta to sposób odżywania się to prawdopodobnie chodzi autorce o recydywę związaną z żywieniem. Nie trzeba być jasnowidzem, aby wiedzieć, co zostanie zaproponowane. Wystarczy przeczytać opis z okładki, to tłumaczy wszystko i zdradza całą treść książki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nastoletnia Kate Hallander mieszka w Londynie ze swoją ciotką Hilleną i chodzi do szkoły i ma najlepszą przyjaciółkę Mel. W klasie dziewcząt pojawia się Jonathan, nowy uczeń, z którym Mel się nie polubiła, a serduszko Kate zaczęło bić trochę szybciej. Po lekcjach poszła do pewnego sklepu, do którego iść jej nie wolno było, gdzie dostaje Księgę luster. Następnego dnia Jonathan i Mel przeszli od nienawiści do miłości, zaś Kate przenosi się w nieznane dla siebie miejsce...

W Jaarze mieszka Fion. Fion jest ferem i czeka na najważniejszą istotę swego życia - na swoją czarownicę. Jednak jest niecierpliwy i śpieszy mu się do tego. Po jednej z awantur spotyka nimfę, Erato. Niby ma mu ułatwić spotkanie z jego wiedźmą, ale nadal nie wie, kogo ma wspierać, bo młody fer poczuł się źle w związku z obecnym stanem rzeczy...

Jawis będąc na polanie spotyka dziewczynę, która może się z nim porozumiewać. Co jest dosyć skomplikowane, ponieważ nie każdemu dane jest komunikować się z jednorożcem. A właśnie tego gatunku przedstawicielem jest Jawis, który podczas niebezpieczeństwa zostawia swoją rozmówczynię samą. Jednak nie jest taka bezbronna, ponieważ Murugan i Harold pomagają jej i chcą ją zabrać do Elphame.

Dziewczyna i fer w końcu się spotykają. I z tym spotkaniem ona musi poradzić sobie z zasadami, jakie panują w tym świecie. Fer jest tym, kim jest wiedźma w rzeczywistości nastolatki w świecie Jaaru. I wtedy Fionowi dane jest poznać nazwisko jego wiedźmy. To Kate Hallander, która pojawiając się w Jaarze nie spodziewała się nigdy, że pozna pewien ciekawy fakt o sobie - jest czarownicą, co może być dziwne - Kate w magię nie wierzy. Nawet czas z Księgi luster ją zawiódł, bo efekt był nie taki, jaki by chciała. Oraz na pewno nie spodziewała się tego, co może zrobić Fion, aby ją poznać. I trzeba ten problem jakoś rozwiązać. Kate Jaar się podoba, jednak nie jest entuzjastycznie nastawiona do magii. Jednak wyboru zbytnio nie ma, ponieważ możliwość bycia w Jaarze jest tylko jedna.

"Przykro mi Kate, ale to niemożliwe. Jeśli nie będziesz uprawiać magii, drzwi Jaaru będą przed tobą zamknięte."

Co wspólnego mogą mieć ze sobą czarownica Kate i fer Fion oprócz tego, że los ich połączył? Czy da się jakoś rozwiązać problem z Erato? Oraz czy Jawis przełamie się, aby spróbować wrócić i pomóc Kate? No i jeszcze jedno. Skoro Kate jest w Jaarze, to co się dzieje w Londynie? Na te pytania odpowiedzi może dać tylko lektura książki.

Po tę książkę nie sięgnęłam ze względu na hasło z tyłu okładki, a dlatego, że wygrałam drugi tom i chciałam się dowiedzieć, jak to się zaczęło. Co to ten Jaar i kto porównuje Kate z Harrym Potterem. Muszę przyznać, że tak pięknie wydana książka (ponieważ trudno zaprzeczyć - jeśli umiałabym zrobić dobrze zdjęcie to może częściowo oddałabym urok tego wydania) ma również ciekawą treść. Jednak zanim przejdę do mojej opinii - muszę rozprawić się ze zdaniem z tyłu książki.

Nie, Harry Potter nadal byłby Harrym Potterem, a Kate Hallander - Kate Hallander. To są dwa różne światy z różnymi mechanizmami. Kate nie chodzi do magicznej szkoły, nie musi poddawać się przydziałowi, o którym decyduje magiczny kapelusz zwany Tiarą przydziału. Także konfrontacja z czarnym charakterem następuje szybciej, niż u Harry'ego. O ile wszystkie tomy o Harrym - według mnie - można przeczytać raz i starczy, ponieważ nie ma czego tam roztrząsać, to z chęcią przeczytałabym Księgę luster raz jeszcze, choć czeka na mnie Czarny amulet. Wiadomo, marketing swoje, jednak jeśli ktoś kocha Harry'ego i jego świat poznając Kate i jej świat może czuć się zawiedziony. Szczęśliwie, jakoś magia Hogwartu nie działa na mnie zbyt mocno tak w świat Kate i mechanizmy jestem w stanie uwierzyć i być nimi oczarowana.

A teraz do tego, jakie wrażenie wywarła na mnie Księga luster. Mechanizm świata Jaaru spodobał mi się. Bohaterka nie jest od razu specjalistką od magii, ma swoją podporę w tym świecie, która jest gotowa ją uczyć. Nie ma jakiegoś zakazu używania magii poza szkołą, ba bez magii wrota Jaaru są zamknięte. Jednak zło też się czai w zakamarkach i potrafi wykorzystać słabości bohaterów... No i jeśli jest znane, nazywane jest po imieniu. Również pojawienie się Kate w Jaarze... Ostatnie nawiązanie do tego nieszczęsnego hasła reklamowego - Harry gdziekolwiek nie pojawia się jest nazywany chłopcem, który przeżył. Kate za to jest znana swojemu ferowi i jego rodzinie. I nie jest kimś specjalnym. Po prostu kolejna czarownica, która będzie musiała się nauczyć bycia tą czarownicą.

Świat magii, który ma swój własny mechanizm, odwracanie skutków pochopnych decyzji, ukazanie, że nie wolno na każdego patrzeć przez pryzmat jednego wydarzenia. To nam serwuje autor w pierwszym tomie. A na pytanie, czy warto zagłębić się w świat Jaaru mogę powiedzieć jedno - ja nie żałuję.

Nastoletnia Kate Hallander mieszka w Londynie ze swoją ciotką Hilleną i chodzi do szkoły i ma najlepszą przyjaciółkę Mel. W klasie dziewcząt pojawia się Jonathan, nowy uczeń, z którym Mel się nie polubiła, a serduszko Kate zaczęło bić trochę szybciej. Po lekcjach poszła do pewnego sklepu, do którego iść jej nie wolno było, gdzie dostaje Księgę luster. Następnego dnia...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak do trójkąta trzeba trzech boków, tak czasem i w tańcu może dojść do odbijanego. Nawet jeśli mówi się, że do tanga trzeba dwojga.

Rodzina Averych nie różni się od innych. Ona – kura domowa, on – terapeuta. Mają wspaniałą córeczkę, dom i stalkerkę. Tak, typowa Amerykańska rodzina. I niby wszystko wydaje się być na pierwszy rzut oka nienaganne, to tak nie jest. Każda historia ma gdzieś początek.

Jak wspomniałam, Jolene i Darius w komplecie do córeczki i domu dostali stalkerkę. W sumie nie tak od razu. To nie jest jak promocja - załóż rodzinę i kup dom, a prześladowczynię dołożymy ci w gratisie. Trzeba gdzieś w tym szaleństwie znaleźć nitkę i zacząć formować kłębek.

Fig Coxbury oprócz dziwnego imienia ma typowe amerykańskie marzenie – chce mieć piękny dom, seksownego męża i uroczą córeczkę. Zamiast tego ma tylko George'a, który według niej jest wszystkiemu winien. Jednak zauważa ją. Swoją Złą Mamę. Złą Mamę, która ma jej córeczkę. Ona była zła. Tak samo jak tamte kelnerki. Jak można tak się zachowywać? Jednak ona miała to, co Fig pragnęła. A najłatwiej to zdobyć będąc taką jak ona. Być jej lepszą wersją.

Darius Avery jako terapeuta dostrzega to, czego Jolene nie widzi. Ta sama fryzura. Nawet nawyki podobne, a czasem i trzeba przyznać - próba bycia lepszą. Jolene mówi, że jej ciasto jest słabe? No to Fig pokaże, że dobrze gotuje. Kroki w aplikacji, które policzono Jolene to jakiś kosmos? Spokojnie jak na wojnie, Fig wyjdzie wieczorem i przebiegnie kilka kółek, aby dorównać sąsiadce.

Według Jolene Avery to jej własny mąż wariuje z tą całą obsesją na punkcie obsesji wobec Fig. No co ta kobieta mu zrobiła takiego. Że ramki używa takie same na Instagramie to już coś złego? Albo to, że poszła do fryzjera czy dentysty tam gdzie ona. Ewentualnie chce mieć jej życie, a nie takie jak ona? Po prostu jej, Jolene, się w życiu poszczęściło i nawet anonimowo może książki wydawać.

Ci, którzy patrzą z zewnątrz mogą stwierdzić, że Jolene i Darius stanowią wzór do naśladowania dla Fig. Ale to tylko z pozoru. Bo przecież każdy zna granice tego, jak mocno można inspirować się otoczeniem? O ile można niektóre zachowania określić jako inspirację.

Na początek muszę stwierdzić, że tylna okładka książki obiecywała mi, że dostanę thriller psychologiczny. Owszem, ciekawe postacie, których myśli i patrzenie na tę sytuację, które wciągnęły mnie na tyle, że wciągnęłam książkę w cztery dni (przeliczę od razu na wykłady - trzy)... Tak, około pięciu godzin - na tyle zajęła mnie książka, aby potem ze spoilerami omówić ją ze znajomą z roku, która widząc co czytam, także postanowiła zapoznać się z całością. Jednak nigdzie nie widziałam tego obiecanego thrilleru, nie wiem, może gdzieś go zgubiłam, albo mój niski próg strachu i przerażenia stwierdził, że nie mogę tego kwalifikować jako coś, co mnie przeraża. Jedno z tej rozmowy mogę wyciągnąć i wam zdradzić - szczęśliwie nikt nie jest w tej historii idealny, co ta książka to podkreśla. No dobrze, jedna osoba tej całej chorej sytuacji jest idealna, ale są ku temu powody, które po lekturze raczej nie zdziwią. W sensie idealna na tle głównych bohaterów. Czy też w sumie narratorów. Bo taką rolę też pełnią Fig, Jolene i Darius.

Nadal przytrzymam się okładki, tym razem przód. Pada pytanie - Jak daleko się posuniesz, aby zawładnąć czyimś życiem? Po lekturze doszłam do wniosku, że to może zależeć od tego, jak postawimy sobie granicę tego, jak bardzo mamy prawo naśladować czyjeś życie. A w czasach dzisiejszych scrollując Pinteresta chcemy mieć pomieszczenia lub notatki bardziej niż idealne. Jednak autorka pokazuje nam, że za tą idealnością mogą się kryć nie tyle co osobiste intencje co fakt, że pokazujemy część naszego życia. Szczególnie scena ze zdjęciem na Instagramie Jolene, które wrzucił Darius albo komunikaty Jolene na grupie. Przecież Fig może odtworzyć scenerię albo być lepszą wersją siebie. Lub Złej mamy.

Zainteresowało mnie to, dlaczego Fig zainteresowała się akurat Jolene i jej rodziną. Czy to dlatego, że z pozoru widziała ją jako kobietę, która ma to, co ona chce? Czy zachowania stalkerki wobec stalkowanej mogłyby się przenieść równie silnie na inną rodzinę? Nadal nad tym myślę, jednak autorka nie daje na tyle zadawalającej mnie odpowiedzi. Szczególnie że koniec może całkowicie zszokować. Spokoju mi też nie dawał mąż Fig. Obwiniała go o całe zło jej życia, tylko że jak poznajemy Averych i ich przyjaciół to George nadal jawi się jako czarny charakter wśród szarych kapeluszy tej historii. Jednak tak jak mówię - ostatnie strony mogą zmienić wszystko. Łącznie z oceną zachowań bohaterów i tego, jakie żywimy wobec nich odczucia.

To moje pierwsze spotkanie z Tarryn Fisher. Dotąd nie chciałam mieć z nią nic wspólnego z błahego powodu - Never Never pisane razem z Coleen Hoover, którą znam niestety z Hopeless i Losing Hope. Bałam się, że to ten poziom pisania, kiedy się zastanawiasz co robisz ze swoim życiem. Oczywiście, pytanie pozostaje od lektury Bad mommy, jednak w innym kontekście, a mianowicie zawładnięcia życiem i przekraczaniem pewnych granic akceptowalnych przez społeczeństwo. Bo i to się tu pojawia. Główny temat przemyśleń, jaki mi towarzyszy od skończenia tej książce to właśnie to, kiedy kończy się po prostu podobieństwo a gdzie zaczyna się ślepa obsesja.

Komu poleciłabym książkę? Komuś, kto szuka czegoś, co czyta się szybko i tkwi pamięci dość długo. Oraz wbrew pozorom dla tych, którzy szukają tego thrillera, ponieważ jak napisałam - ja go tu nie widzę, a na pewno mam inne postrzeganie tego, co sprawia, że włosy stoją mi dęba ze strachu. Ewentualnie bardziej się skupiłam na bardzo dobrze ukazanej strony psychologicznej postaci i patrzenie na to, że da się wykreować postacie, które nie są z nazwy szurnięte czy psychiczne takie a nie inne faktycznie są.

Jak do trójkąta trzeba trzech boków, tak czasem i w tańcu może dojść do odbijanego. Nawet jeśli mówi się, że do tanga trzeba dwojga.

Rodzina Averych nie różni się od innych. Ona – kura domowa, on – terapeuta. Mają wspaniałą córeczkę, dom i stalkerkę. Tak, typowa Amerykańska rodzina. I niby wszystko wydaje się być na pierwszy rzut oka nienaganne, to tak nie jest. Każda...

więcej Pokaż mimo to

Aktywność użytkownika Ania

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


Remigiusz Mróz Kasacja Zobacz więcej
Lew Tołstoj Anna Karenina Zobacz więcej
Adam Faber Księga Luster Zobacz więcej
Adam Faber Księga Luster Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
289
książek
Średnio w roku
przeczytane
26
książek
Opinie były
pomocne
19
razy
W sumie
wystawione
266
ocen ze średnią 7,2

Spędzone
na czytaniu
1 493
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
24
minuty
W sumie
dodane
1
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]