Archaniela

Profil użytkownika: Archaniela

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 1 rok temu
4
Przeczytanych
książek
4
Książek
w biblioteczce
4
Opinii
20
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| Nie dodano
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

Książka bardzo mnie wciągnęła, połknęłam ją w jeden dzień. :)
Można by powiedzieć że jest to typowy romans, z tą tylko równicą że opowiada o parze (właściwie parze małżeńskiej) męsko-męskiej. W swojej kategorii jest to jedna z najlepszych książek jakie ostatnio czytałam.
Najważniejszym atutem książki są bardzo wyraziste i niejednowymiarowe postacie głównych bohaterów. Żaden z nich nie jest przewidywalny czy idealny (jak zresztą wskazuje na to tytuł), mają swoje wady i zalety, każdy ma swoją niełatwą historię, obaj są bardzo ciekawi i na pewno nie "słodcy".
Collin jest przystojnym charyzmatycznym muzykiem, członkiem znanego zespołu, Niemcem mieszkającym wraz z bratem na stałe w Stanach Zjednoczonych. Gabriel jest Polakiem, studentem 2 roku akademii muzycznej grającym na wiolonczeli - to delikatny z wyglądu (również delikatny fizycznie), piękny rudowłosy chłopak, naiwny romantyk i optymista, nie mający za bardzo doświadczenia w relacjach, jest przy tym odważny, uparty, a jednocześnie bywa niepewny i rozchwiany emocjonalnie. Collin natomiast jest starszy od niego o 10 lat i ciągnie za sobą bagaż traumatycznych doświadczeń z toksycznego związku z mężczyzną, który go okrutnie skrzywdził - tak bardzo, że przestał wierzyć w uczucia, przestał pisać piosenki, i by w ogóle jakoś funkcjonować musi się na co dzień znieczulać alkoholem.
Gdy Ci dwaj się spotykają Collin staje się dla Gabriela miłością od pierwszego wejrzenia, pierwszą, romantyczną i jedyną. Ale okazuje się że zdobycie jego serca jest prawie niemożliwe, bo Collin nie umie już kochać - a przede wszystkim po prostu nie chce.
Z pewnych powodów w niedługim czasie Collin i Gabriel zawierają małżeństwo. Dla Gabriela jest to spełnienie marzeń by mieć przy sobie ukochanego, tymczasem dla Collina jest to czysty interes, kontrakt który ma się po roku zakończyć. Gabriel będzie musiał naprawdę wiele znieść i bardzo mocno się starać - nawet kosztem własnego upokorzenia i osobistych poświęceń - by po długim czasie jego mąż zaczął się w końcu na niego powoli otwierać.
Tak jak wspomniałam na początku - postaci tych dwóch mężczyzn są naprawdę wyraziste, z krwi i kości, a nie papierowe jak w wielu tego typu książkach. Lubię takie romanse, gdzie główni bohaterowie bardzo się od siebie różnią, tak jak tutaj. No i fajne jest też to, że nikt tu nie jest idealny, a jeden zauważa wady drugiego - mimo że go kocha. Collin nie raz przyznaje że denerwuje go przewrażliwienie, niepewność i nadmierna emocjonalność Gabriela, z kolei Gabriel musi sobie radzić z nałogiem i gruboskórnością a wręcz brutalnością (choć nie w sensie fizycznym) Collina.
"Chemia" pomiędzy Collinem i Gabrielem jest wręcz namacalna i mamy w tej książce sporo naprawdę dobrze opisanych scen erotycznych - a to duża zaleta, bo polscy autorzy generalnie tego nie potrafią, robią to albo wulgarnie, albo nijak albo wcale.
Jedyną wadą czy może niedogodnością tej książki - ale nie jakąś ogromną - jest dla mnie to że czasami przez chwilę trudno się zorientować kto jest narratorem. Historia jest bowiem opowiadana raz z perspektywy Collina, raz Gabriela, a nie ma wyraźnie zaznaczone czy jakoś oddzielone kto akurat w tej chwili tym narratorem jest.
Nie podoba mi się też okładka - zdjęcie mężczyzn, które po pierwsze nijak się ma do Collina i Gabriela, a po drugie jest jakieś takie ciemne i sprawia że książka "ginie" wśród innych książek w księgarni, w ogóle się nie wyróżnia - tymczasem jak wiadomo dobra/intrygująca okładka w dużej mierze potrafi "sprzedać" książkę.
Ale podsumowując: książka naprawdę bardzo mi się podobała, zostawiam ją sobie na półce i z niecierpliwością czekam by Pani Karolina napisała kolejne tomy o związkach męsko-męskich z równie ciekawymi bohaterami! :)

Książka bardzo mnie wciągnęła, połknęłam ją w jeden dzień. :)
Można by powiedzieć że jest to typowy romans, z tą tylko równicą że opowiada o parze (właściwie parze małżeńskiej) męsko-męskiej. W swojej kategorii jest to jedna z najlepszych książek jakie ostatnio czytałam.
Najważniejszym atutem książki są bardzo wyraziste i niejednowymiarowe postacie głównych bohaterów....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Lhotse89. Ostatnia wyprawa Jerzego Kukuczki Dariusz Piętak, Elżbieta Piętak
Ocena 5,9
Lhotse89. Osta... Dariusz Piętak, Elż...

Na półkach:

Chwytliwy tytuł, ładna okładka - i to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy tej książki. Jeśli ktoś myślał że głównym jej bohaterem jest Kukuczka - myli się. Jeśli ktoś myślał że autorka była bliską znajomą Kukuczki i napisała o nim coś nowego, ciekawego, uchwyciła go "od kuchni" - myli się. To jest po prostu książka o Pani Elżbiecie Piętak, ówczesnej dziennikarce Telewizji Katowice, która snuje się gdzieś na tyłach ostatniej wyprawy Kukuczki, a po przybyciu do bazy już w niej zostaje, nie wychodzi nawet do obozu pierwszego. Najpierw dostajemy opis początków kariery dziennikarskiej autorki, wyłuszczenie na czym polega jej praca i z kim pracowała (czy kogoś to rzeczywiście interesuje?), a potem przechodzimy do jej dzienniczka gdzie opisuje swoje wrażenia z tytułowej wyprawy z Kukuczką - zresztą mało ciekawie (zwłaszcza jak na dziennikarkę!), w "szkolny" sposób. Raz na jakiś czas jest wzmianka że Kukuczka coś powiedział, coś zrobił, albo że wyszedł do obozu pierwszego czy drugiego i połączył się z bazą - i to wszystko. Kukuczka, chcąc rzetelnego reportażu z tej wyprawy, szukał przed wyjazdem dobrego dziennikarza telewizyjnego, takiego któremu góry wysokie nie są obce (bo jak inaczej nakręcić taki reportaż - bez ani jednego wyjścia w górę??). Mylnie założył chyba, że Pani Piętak - która prowadziła wówczas w Telewizji Katowice magazyn o górach i wspinaczach - będzie kimś takim. No i cóż... rozczarował się... - czemu zresztą daje świadectwo sama Pani Piętak, opisując kłótnię z Kukuczką, który nie był zadowolony z jej pracy i robił jej wyrzuty na ten temat . Autorka uniosła się dumą, poczuła się dotknięta, ale potem - jak wspomina z satysfakcją - Kukuczka ją przeprosił. Tylko ja miałam takie nieodparte wrażenie, że odtąd po prostu machnął ręką na cały ten reportaż i na samą Panią Piętak, traktując ją jak piąte koło u wozu... Niech sobie kobieta siedzi w bazie, gotuje bigosy, skrobie coś w dzienniczku, i tyle... no bo co mógł innego zrobić? Ale ona chyba tego nie zauważyła, cały czas pisząc o nim per Kukuś, i usiłując stwarzać wrażenie pełnoprawnego członka wyprawy. Po latach Pani Piętak - na fali popularności literatury górskiej - postanowiła tę pisaninę opublikować... Gruby papier, zdjęcia - zresztą mało ciekawe (np. mnóstwo niepotrzebnych zdjęć młynków modlitewnych, fragmentów ulic, tubylców itp., a zdjęć samego Kukuczki niewiele) - gdzieś pomiędzy tym urywki z dziennika Pani Piętak (parę zdjęć poszczególnych stron dzienniczka - nie wiedzieć po co), tj. opisy i osobiste refleksje na temat trasy, przyrody, tubylców, bazy itp. ... Wielbicielom Kukuczki i ciekawych relacji z górskich wypraw - zdecydowanie odradzam, bo tylko się rozczarują.

Chwytliwy tytuł, ładna okładka - i to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy tej książki. Jeśli ktoś myślał że głównym jej bohaterem jest Kukuczka - myli się. Jeśli ktoś myślał że autorka była bliską znajomą Kukuczki i napisała o nim coś nowego, ciekawego, uchwyciła go "od kuchni" - myli się. To jest po prostu książka o Pani Elżbiecie Piętak, ówczesnej dziennikarce Telewizji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka niestety mnie rozczarowała... Oto powody:
1) Napisana jest fatalnym stylem. Styl, można powiedzieć, hmmm... dziennikarski (w złym tego słowa znaczeniu) - autor swobodnie sobie żongluje czasami, w kilku zdaniach jest to czas teraźniejszy, w następnych kilku przeszły... nie ma reguły. Dodatkowo - i to już jest po prostu kuriozum - w całej książce co pół strony, stronę, zamieścił śródtytuły, które wydrukowano wielkimi lierami wytłuszczoną czcionką. Jaki był cel tego zabiegu? Dla mnie pozostaje to tajemnicą... no chyba że chodziło o to, żeby książka była trochę grubsza, to wtedy rozumiem.
2) Bardzo ciekawe kobiety zostały opisane w bardzo nieciekawy sposób - autor nie był w stanie sprostać tematowi, zebrać ciekawszych informacji, skupić się na swoich bohaterkach, zrobić ciekawszych wywiadów - a naprawdę się dało! W kółko zadaje te same pytania, na czele z nieśmiertelnym "Dlaczego chodzi/chodziła Pani w góry?"... żenada. Powtarza informacje, które (w przypadku na przykład Wandy Rutkiewicz) pojawiały się już wcześniej w niezliczonej ilości książek górskich. Bardzo często - właściwie co chwilę - nie mogłam się tez oprzeć wrażeniu że coś zostało w wypowiedziach bohaterek bardzo poskracane, powycinane, że czegoś brakuje.
3) Błędy merytoryczne... niektóre zadziwiające. Przykłady... Autor podaje fakt, że Wanda Rutkiewicz pojawiła się w 1982 roku pod K2 ze złamaną i źle poskładaną, bolącą nogą. W kilku książkach czytałam że noga tak jej dawała w kość, iż siedziała na kamieniu, nie mogła się zebrać by pójść dalej, i wtedy z pomocą przyszli Kukuczka z Kurtyką, którzy nieśli ją na zmianę na swoich plecach. A co pisze autor o Wandzie? "Idzie równo, nie odstaje." :))
Drugi przykład, dotyczący Alicji Bednarz: "Już jako siedmiolatka pożycza od koleżanek narty i zjeżdża na nich na Błoniach, które w tamtych czasach nie były tak płaską łąką jak dziś." No to jest mniej więcej tak, jakby autor napisał, że "pożycza narty i zjeżdża na nich po Rynku Krakowskim, który w tamtych czasach nie był tak płaski" - albowiem krakowskie Błonia były wówczas i nadal są płaskie jak deska. "Słońce znalazło się w zenicie i mocno świeci w oczy" - zauważa autor, siedząc na tarasie... czy autor aby wie, że słońce będące w zenicie świeci z góry, a nie prosto w oczy? Albo - "W Morskim Oku poznaje Wandę Rutkiewicz." To znaczy gdzie się poznają... na środku stawu, czy może gdzieś przy brzegu? O Miodowicz-Wolf: "Dobrosława zdecydowała jednak na wejście inną drogą (żebrem abruzji)" - tak, to pisownia oryginalna, dwa błędy w jednym zdaniu... ale co tam.
3) Bardzo skąpa ilość zdjęć, dwa, trzy zdjęcia na rozdział - przy czym często bohaterki widnieją na nich od tyłu, z daleka, z zasłoniętą twarzą i goglami... wiele nie widać.
4) Wielka nieobecna - Anna Czerwińska. W książce są portrety kobiet, które nie mają imponującego dorobku jeśli chodzi o góry najwyższe, a nie ma najbardziej doświadczonej i znanej polskiej himalaistki... dlaczego? Czyżby Pani Anna nie zgodziła się na zaistnienie w książce Pana Sepioło?...

Czy są jakieś plusy tej książki?... Ja widzę takie:
1) Naprawdę bardzo ładna okładka (oprawa jest półtwarda)
2) Książka nie jest na pewno nudna, i pod tym względem czyta się ją bez bólu
3) Są dwie świetne bohaterki, i rozdziały o nich są warte przeczytania, odstają na plus od reszty książki: Kinga Baranowska i Sylwia Bukowicka.

Książka niestety mnie rozczarowała... Oto powody:
1) Napisana jest fatalnym stylem. Styl, można powiedzieć, hmmm... dziennikarski (w złym tego słowa znaczeniu) - autor swobodnie sobie żongluje czasami, w kilku zdaniach jest to czas teraźniejszy, w następnych kilku przeszły... nie ma reguły. Dodatkowo - i to już jest po prostu kuriozum - w całej książce co pół strony,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Archaniela

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


statystyki

W sumie
przeczytano
4
książki
Średnio w roku
przeczytane
1
książka
Opinie były
pomocne
20
razy
W sumie
wystawione
3
oceny ze średnią 3,0

Spędzone
na czytaniu
20
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
1
minuta
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]