rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Kiedy przyglądałem się okładce "Racji stanu", sądziłem, że będzie to powieść fantasy, jakich wszędzie pełno. I jakich nie lubię. Jest jedna rzecz, która w moich oczach przekreśla książkę pretendującą do miana dobrego fantasy. Magia. A właściwie nieumiejętnie i nachalnie wykorzystana magia. Mierny pisarz używa jej, by ukryć niedostatki fabularne i by wybrnąć ze ślepego zaułka, do którego w toku akcji doprowadził swoich bohaterów. Za pomocą wszechobecnych czarów można wytłumaczyć największą fabularną bzdurę.
Dobry pisarz użyje magii w inny sposób. Będzie ona ciekawie wplecionym w intrygę elementem świata, czymś, co zainteresuje czytelnika nie samą swoją obecnością, lecz oryginalnym jej użyciem.
W "Racji stanu" Hunter stworzył od podstaw system czarów, które nie opierają się na pospolitym rzucaniu zaklęć, ale na ich pisaniu. Czar powoływany jest do życia za pomocą niezwykłego minerału zwanego etherytem, używanego niczym atrament. Ciekawym elementem magicznym w powieści jest też możliwość transferu i przechowywania duszy umierającego człowieka, dzięki czemu umysł zmarłego może służyć kolejnym pokoleniom swoją mądrością i doświadczeniem. Przedstawia się to nader interesująco i na szczęście jest tylko jednym z elementów świata. A ten jest całkiem bogaty i ciekawy.

Zwracają uwagę przede wszystkim w szczegółach dopracowane realia geograficzne i historyczne. W istnienie tego uniwersum można naprawdę uwierzyć. Opisy miast, postaci, technologii i elementów militarystycznych są przedstawione w detalach, jednak nie wpływa to na tempo powieści, której akcja rozwija się dość szybko i nie nuży. Czasem chciałoby się nawet odrobinę dłużej zatrzymać i pobyć z bohaterami w tych okolicznościach, w których się znaleźli w danej chwili, a nie gnać ku dalszym perypetiom. No, ale jest to też przecież książka przygodowa, więc wobec prędkości i rytmu akcji nie powinienem wnosić zarzutów.

"Racja stanu" to nie tylko powieść fantasy i przygodowa, ale też w dużej mierze polityczna, wojenna, historyczna i… miłosna. Hunter w pierwszej części trylogii zarysowuje tylko tło „wielkiego układu”, będącego (jak się można spodziewać) główną osią kolejnych książek cyklu. Niemniej już w "Racji stanu" czuć, że intryga polityczna nabierze w przyszłych tomach większego znaczenia.
Bardzo wyraźnie w książce odbija się zainteresowanie Huntera historią i militarystyką. Akcja osadzona jest w świecie będącym u progu rewolucji przemysłowej, co ukazano przez kontrast: zdobycze techniczne jednej z walczących frakcji znacznie odstają od stopnia zaawansowania drugiej. W powieści, jak i w życiu, doskonale widać, że wojna niszczy jednostki, lecz przyspiesza postęp technologiczny. Miłośnicy broni i taktyki wojskowej znajdą tu parę smaczków. Szowinistycznie zakładam, ze będą to głównie panowie. A panie? Wątek miłosny na pewno będzie czymś, co umili im lekturę.

Żeby nie było tylko bajecznie, miło i różowo - "Racja stanu" nie jest dziełem bez wad. Na początku książki gdzieniegdzie pojawiają się drobne niezręczności językowe i fabularna niekonsekwencja, przez co można poznać, że mamy do czynienia z debiutantem. Tych potknięć nie ma na szczęście wiele i z każdą stroną i kolejnym rozdziałem jest ich coraz mniej, a opowieść po prostu się chłonie. Pod koniec nie miałem już wrażenia, że czytam książkę żółtodzioba. Bohaterowie stali się moimi dobrymi znajomymi, wesołe dziecięce przygody zastąpiły poważniejsze i coraz bardziej mroczne wydarzenia, a zakończenie książki zaostrzyło apetyt na kolejne tomy.

Istnieje teoria, że pisarze swoje najlepsze dzieła tworzą w gatunkach, które sami lubią czytać. "Racja stanu" jest książką, która odzwierciedla pasje autora, ale wiem, że nie tylko Hunter będzie czerpał przyjemność z jej lektury. Sprawdziłem to empirycznie.

Źródło: http://www.kesqultury.pl/2016/09/hubert-gruszczynski-racja-stanu-czyli.html

Kiedy przyglądałem się okładce "Racji stanu", sądziłem, że będzie to powieść fantasy, jakich wszędzie pełno. I jakich nie lubię. Jest jedna rzecz, która w moich oczach przekreśla książkę pretendującą do miana dobrego fantasy. Magia. A właściwie nieumiejętnie i nachalnie wykorzystana magia. Mierny pisarz używa jej, by ukryć niedostatki fabularne i by wybrnąć ze ślepego...

więcej Pokaż mimo to