Recenzja zamieszczona również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/
"Kochać to coś irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, coś czego nie da się wytłumaczyć, coś, co nie jest praktyczne, coś, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem". str. 87
Swoją przygodę z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta rozpoczęłam od krótkiego opowiadania „Oskar i Pani Róża”, ta niewielkich rozmiarów książeczka okazała się opowieścią po brzegi wypełnioną emocjami, życiową mądrością i pięknym przesłaniem. Dlatego sięgnęłam po kolejne opowiadanie autora i było to „Dziecko Noego”, które w moim odczuciu było niezwykle mądre, refleksyjne i kształcące. Następnie w moje ręce wpadła „Tajemnica Pani Ming” i tym krótkim opowiadaniem E.E. Schmitt oczarował mnie już w zupełności. W zasadzie delektowałam się każdym fragmentem tej osobliwej opowieści. Autor w fascynujący i bardzo wysublimowany sposób wyraża swoje myśli, może dla wielu będą to banały, jednak ja czytam jego opowiadania z niezwykłym przejęciem. E.E. Schmitt, to w moim odczuciu znakomity mistrz pióra, który za każdym razem mnie wzrusza, czaruje, urzeka i wprawia w wyjątkowy nastrój.
Czy podobało mi się kolejne spotkanie z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta? Czy „Małe zbrodnie małżeńskie” są utworem godnym uwagi? W moim odczuciu zdecydowanie tak. Chociaż to nietypowy utwór, bo napisany w formie sztuki teatralnej. Rzadko sięgam po dramaty, dlatego na początku mimo sympatii do autora miałam wątpliwości, czy to dzieło spełni moje oczekiwania. A jednak zostałam kolejny raz oczarowana, powiem nawet więcej, nabrałam wielkiej ochoty na tego typu literaturę.
„Małe zbrodnie małżeńskie” zaciekawiły mnie od pierwszego akapitu i z każdą kolejna stroną potęgowały moją ciekawość. W tym krótkim opowiadaniu autor przedstawił świetny portret psychologiczny zagubionego w codziennej egzystencji małżeństwa. Takich małżeństw dookoła nas jest wiele, być może niejeden czytelnik będzie mógł nawet identyfikować się z głównymi bohaterami tej sztuki. Autor ukazał kwintesencję roli kobiety i mężczyzny w związku partnerskim. Myślę, że każdy z nas będzie mógł odnaleźć odrobinę siebie w sylwetkach bohaterów.
„Mam dwa mózgi. Nowoczesny i staroświecki. Nowoczesny szanuje twoją wolność, upaja się tolerancją, wykazuje zrozumienie. Staroświecki chce mieć cię na wyłączność, nie ma zamiaru się z nikim dzielić […] Jest jak gad o żółtych i przenikliwych oczach, czai się we mnie, czujny, niezmordowany...” str. 83
Bohaterowie tego dramatu to Lisa – malarka oraz jej mąż Gilles – pisarz. Małżeństwo, poznajemy podczas jednego z wieczorów, w którym Lisa próbuje przywrócić pamięć swojemu małżonkowi, pamięć, którą mężczyzna utracił z powodu urazu głowy. W początkowej fazie tej dyskusji, małżonkowie nie są wobec siebie zupełnie szczerzy, maskując swoje prawdziwe uczucia, każdy z nich próbuje osiągnąć swój zamierzony cel. Dokąd zaprowadzi ich ta przedziwna rozmowa, jakie wnioski z niej wyciągną? Tego dowiedzcie się sami, sięgając po ten wspaniały utwór.
"Co to znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu. To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu. Kocham twoje pragnienia, a nawet awersje, kocham ból, jaki mi zadajesz, ból, którego nie odczuwam jako bólu, ból, o którym natychmiast zapominam, który nie pozostawia śladów. Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością". str. 73
Podsumowując, „Małe zbrodnie małżeńskie” nie dla wszystkich mogą okazać się pozycją godną uwagi, przede wszystkim dlatego, że jest to dramat, czyli rodzaj sztuki na granicy teatru i literatury, nie każdemu taka forma może się spodobać. Dla mnie jednak było to ciekawe doświadczenie, które mnie zachęciło, a nie odwiodło od sięgania po takie dzieła. Ten krótki utwór ukazuje prawdziwą naturę kobiety i mężczyzny, ich przewrotność, szaleństwo i częstą niekonsekwencję. Efekt złych i dobrych wyborów, konieczność wzajemnego zaufania i szacunku, bez którego żaden związek nie jest w stanie przetrwać.
„Mężczyźni grzeszą egoizmem, kobiety egocentryzmem”. Str. 93
Schmitt w ten krótki dramat wplótł mnóstwo cennych spostrzeżeń, ukazał istotę małżeństwa, obnażył jego wady i zalety, świetnie pokazał rolę mężczyzny i kobiety w związku małżeńskim, uchwycił istotne szczegóły z życia każdego z nas, tym samym otworzył nam oczy na ważne kwestie, które mają ogromny wpływ na kondycję każdego związku partnerskiego. Tolerancja, szczera rozmowa, zaufanie i szacunek, wzajemne okazywanie uczuć, to wartości bez których żadne małżeństwo nie jest w stanie przetrwać. Dla wielu to pewnie banał, ale jakże wiele związków kuleje z powodu braku tych podstawowych fundamentów.
Chociaż autor ma wielu przeciwników, a jego filozofia jest kojarzona wyłącznie z truizmem i sztucznością, jednak w moim odczuciu E.E. Schmitt to mistrz słowa i cennych spostrzeżeń, którego utwory odzwierciedlają rzeczywistość, być może czasem ukazują ją w krzywym zwierciadle, jednakże doskonale obnażają ludzką naturę. Z całym przekonaniem sięgnę po kolejne dzieła autora, cieszę się, że na mojej półce stoi jeszcze kilka nieprzeczytanych książek tego mistrza, pewnie niebawem ponownie zatopię się w kolejnym jego utworze.
„Rozkład miłości! Termity! Te owady, które zżerają belki domów. Nie widać ich, nie słychać, chrupią się spokojnie, aż tu któregoś dnia dom się wali. Wszystko spróchniało w środku, zanim się ktokolwiek zorientował. Cały szkielet, struktura, wszystko, co miało podpierać ściany, przestało istnieć! Tak wygląda nasze małżeństwo! Lenistwo zastąpiło miłość, przyzwyczajenia zajęły miejsce uczuć, ze zewnątrz wygląda jak dom, jednak kolumny nie są już z drzewa a z kartonu”. Str. 79
Zapraszam również na mój profil na facebooku: www.facebook.com/nieterazwlasnieczytam
Recenzja zamieszczona również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/
"Kochać to coś irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, coś czego nie da się wytłumaczyć, coś, co nie jest praktyczne, coś, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem". str. 87
Swoją przygodę z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta rozpoczęłam od krótkiego opowiadania...
Recenzja zamieszczona również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/
"Kochać to coś irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, coś czego nie da się wytłumaczyć, coś, co nie jest praktyczne, coś, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem". str. 87
Swoją przygodę z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta rozpoczęłam od krótkiego opowiadania „Oskar i Pani Róża”, ta niewielkich rozmiarów książeczka okazała się opowieścią po brzegi wypełnioną emocjami, życiową mądrością i pięknym przesłaniem. Dlatego sięgnęłam po kolejne opowiadanie autora i było to „Dziecko Noego”, które w moim odczuciu było niezwykle mądre, refleksyjne i kształcące. Następnie w moje ręce wpadła „Tajemnica Pani Ming” i tym krótkim opowiadaniem E.E. Schmitt oczarował mnie już w zupełności. W zasadzie delektowałam się każdym fragmentem tej osobliwej opowieści. Autor w fascynujący i bardzo wysublimowany sposób wyraża swoje myśli, może dla wielu będą to banały, jednak ja czytam jego opowiadania z niezwykłym przejęciem. E.E. Schmitt, to w moim odczuciu znakomity mistrz pióra, który za każdym razem mnie wzrusza, czaruje, urzeka i wprawia w wyjątkowy nastrój.
Czy podobało mi się kolejne spotkanie z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta? Czy „Małe zbrodnie małżeńskie” są utworem godnym uwagi? W moim odczuciu zdecydowanie tak. Chociaż to nietypowy utwór, bo napisany w formie sztuki teatralnej. Rzadko sięgam po dramaty, dlatego na początku mimo sympatii do autora miałam wątpliwości, czy to dzieło spełni moje oczekiwania. A jednak zostałam kolejny raz oczarowana, powiem nawet więcej, nabrałam wielkiej ochoty na tego typu literaturę.
„Małe zbrodnie małżeńskie” zaciekawiły mnie od pierwszego akapitu i z każdą kolejna stroną potęgowały moją ciekawość. W tym krótkim opowiadaniu autor przedstawił świetny portret psychologiczny zagubionego w codziennej egzystencji małżeństwa. Takich małżeństw dookoła nas jest wiele, być może niejeden czytelnik będzie mógł nawet identyfikować się z głównymi bohaterami tej sztuki. Autor ukazał kwintesencję roli kobiety i mężczyzny w związku partnerskim. Myślę, że każdy z nas będzie mógł odnaleźć odrobinę siebie w sylwetkach bohaterów.
„Mam dwa mózgi. Nowoczesny i staroświecki. Nowoczesny szanuje twoją wolność, upaja się tolerancją, wykazuje zrozumienie. Staroświecki chce mieć cię na wyłączność, nie ma zamiaru się z nikim dzielić […] Jest jak gad o żółtych i przenikliwych oczach, czai się we mnie, czujny, niezmordowany...” str. 83
Bohaterowie tego dramatu to Lisa – malarka oraz jej mąż Gilles – pisarz. Małżeństwo, poznajemy podczas jednego z wieczorów, w którym Lisa próbuje przywrócić pamięć swojemu małżonkowi, pamięć, którą mężczyzna utracił z powodu urazu głowy. W początkowej fazie tej dyskusji, małżonkowie nie są wobec siebie zupełnie szczerzy, maskując swoje prawdziwe uczucia, każdy z nich próbuje osiągnąć swój zamierzony cel. Dokąd zaprowadzi ich ta przedziwna rozmowa, jakie wnioski z niej wyciągną? Tego dowiedzcie się sami, sięgając po ten wspaniały utwór.
"Co to znaczy kochać mężczyznę? To znaczy kochać go na przekór sobie, na przekór niemu, na przekór całemu światu. To znaczy kochać go w sposób, na który nikt nie ma wpływu. Kocham twoje pragnienia, a nawet awersje, kocham ból, jaki mi zadajesz, ból, którego nie odczuwam jako bólu, ból, o którym natychmiast zapominam, który nie pozostawia śladów. Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany, od cierpienia do radości, z tą samą intensywnością". str. 73
Podsumowując, „Małe zbrodnie małżeńskie” nie dla wszystkich mogą okazać się pozycją godną uwagi, przede wszystkim dlatego, że jest to dramat, czyli rodzaj sztuki na granicy teatru i literatury, nie każdemu taka forma może się spodobać. Dla mnie jednak było to ciekawe doświadczenie, które mnie zachęciło, a nie odwiodło od sięgania po takie dzieła. Ten krótki utwór ukazuje prawdziwą naturę kobiety i mężczyzny, ich przewrotność, szaleństwo i częstą niekonsekwencję. Efekt złych i dobrych wyborów, konieczność wzajemnego zaufania i szacunku, bez którego żaden związek nie jest w stanie przetrwać.
„Mężczyźni grzeszą egoizmem, kobiety egocentryzmem”. Str. 93
Schmitt w ten krótki dramat wplótł mnóstwo cennych spostrzeżeń, ukazał istotę małżeństwa, obnażył jego wady i zalety, świetnie pokazał rolę mężczyzny i kobiety w związku małżeńskim, uchwycił istotne szczegóły z życia każdego z nas, tym samym otworzył nam oczy na ważne kwestie, które mają ogromny wpływ na kondycję każdego związku partnerskiego. Tolerancja, szczera rozmowa, zaufanie i szacunek, wzajemne okazywanie uczuć, to wartości bez których żadne małżeństwo nie jest w stanie przetrwać. Dla wielu to pewnie banał, ale jakże wiele związków kuleje z powodu braku tych podstawowych fundamentów.
Chociaż autor ma wielu przeciwników, a jego filozofia jest kojarzona wyłącznie z truizmem i sztucznością, jednak w moim odczuciu E.E. Schmitt to mistrz słowa i cennych spostrzeżeń, którego utwory odzwierciedlają rzeczywistość, być może czasem ukazują ją w krzywym zwierciadle, jednakże doskonale obnażają ludzką naturę. Z całym przekonaniem sięgnę po kolejne dzieła autora, cieszę się, że na mojej półce stoi jeszcze kilka nieprzeczytanych książek tego mistrza, pewnie niebawem ponownie zatopię się w kolejnym jego utworze.
„Rozkład miłości! Termity! Te owady, które zżerają belki domów. Nie widać ich, nie słychać, chrupią się spokojnie, aż tu któregoś dnia dom się wali. Wszystko spróchniało w środku, zanim się ktokolwiek zorientował. Cały szkielet, struktura, wszystko, co miało podpierać ściany, przestało istnieć! Tak wygląda nasze małżeństwo! Lenistwo zastąpiło miłość, przyzwyczajenia zajęły miejsce uczuć, ze zewnątrz wygląda jak dom, jednak kolumny nie są już z drzewa a z kartonu”. Str. 79
Zapraszam również na mój profil na facebooku: www.facebook.com/nieterazwlasnieczytam
Recenzja zamieszczona również na moim blogu: http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/
więcej Pokaż mimo to"Kochać to coś irracjonalnego, to niedzisiejsza fantazja, coś czego nie da się wytłumaczyć, coś, co nie jest praktyczne, coś, co samo w sobie jest swoim jedynym usprawiedliwieniem". str. 87
Swoją przygodę z twórczością Erica-Emmanuela Schmitta rozpoczęłam od krótkiego opowiadania...