rozwiń zwiń
Michał

Profil użytkownika: Michał

Nie podano miasta Nie podano
Status Czytelnik
Aktywność 6 dni temu
215
Przeczytanych
książek
221
Książek
w biblioteczce
22
Opinii
627
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Nie podano
Dodane| 1 ksiązkę
Czytam, oglądam, fotografuję, piszę - ot, życie jak w Madrycie :D

Opinie


Na półkach:

Moja ukochana książka z dzieciństwa - każde słowo ponad to, jest zbędne.

Moja ukochana książka z dzieciństwa - każde słowo ponad to, jest zbędne.

Pokaż mimo to

Okładka książki Biblia dziennikarstwa Andrzej Niziołek, Andrzej Skworz
Ocena 8,1
Biblia dzienni... Andrzej Niziołek, A...

Na półkach:

„Biblia dziennikarstwa” to z pewnością nie jest książka z serii „Jak zostać gwiazdą mediów w 10 dni”. Nie ma w niej też gotowych przepisów na świetny tekst, super błyskotliwy felieton czy idealny reportaż. Jest jednak coś znacznie ciekawszego, coś co dla ludzi uprawiających ten zawód, chcących go uprawiać, lub po prostu zainteresowanych mediami ma ogromne znaczenie – praktyczne doświadczenie autorów. Zebrani w tomie eksperci, zajmujący się dziennikarstwem nie od dziś, doskonale wiedzą z czym się ten, nieraz gorzki i chleb je, i dzielą się ową wiedzą w sposób tyleż przystępny, co pozwalający odpowiedzieć sobie samemu – czy aby na pewno dziennikarstwo w swojej realnej postaci odpowiada wyobrażeniom i legendom.

Zwłaszcza w Polsce, gdzie dyskusja o mediach, ich teraźniejszości i przyszłości jest lub co chwilę staje się, za sprawą politycznej huśtawki wpływów, przekształceń i wzajemnych pretensji, tematem wiecznie żywym, potrzeba rzetelnego dziennikarstwa. Potrzeba syntezy, która pokazuje kierunek i możliwości uprawiania tego coraz rzadziej szlachetnego zawodu, przy zachowaniu granic – etycznych i profesjonalnych. Zresztą kwestia etyki dziennikarskiej także last but not least zostaje poruszona. Autorami tekstów poświęconych tej kwestii są, ks. Adam Boniecki i jeden z redaktorów tomu – Andrzej Skworz.

Ogromną wartością „Biblii dziennikarstwa” jest mocne osadzenie w obecnej rzeczywistości, niektóre teksty oczywiście przemycają kanoniczne i obowiązujące od pokoleń zasady, niepisane prawa i mądrości, ale całościowo tom odnosi się do polskiego medialnego „tu i teraz”. To cenna,bo weryfikowalna perspektywa – wystarczy włączyć telewizor, radio czy wziąć do ręki gazetę i przypatrzeć się szczegółom, poszukać tam elementów warsztatu, o których przed chwilą się czytało – także tych, których nie widać – redaktorów, fotoedytorów czy korektorów.

„Biblia dziennikarstwa”, określona przez redaktorów jako „największy uniwersytet dziennikarski w naszym kraju” z pewnością dysponuje najlepszą i najbliższą tematu kadrą. I dostać się na nie łatwo, trudniej tylko zaliczyć sesję, bo pierwszym egzaminem jest skuteczne wejście do redakcji i praktyczne zdobycie swoich własnych newsroomowych opowieści. Do tego potrzeba paru talentów, o których próżno czytać w książkach – dynamizmu, czujności, instynktu – by złapać temat, zgłębić go i przekazać. Przede wszystkim potrzeba ciekawości i potrzeby dzielenia się z czytelnikiem wiedzą, że napotkany człowiek ma za sobą historię, a z tych historii powstać może kolejna cegiełka mówiąca coś o świecie i o nas samych. To mimo wszystko nie zmienia faktu, że nawet dla czytelnika, który nie planuje kariery w tym zawodzie „Biblia dziennikarstwa” stanowi podręcznik, który czyta się z niekłamaną przyjemnością od deski do deski.

„Biblia dziennikarstwa” to z pewnością nie jest książka z serii „Jak zostać gwiazdą mediów w 10 dni”. Nie ma w niej też gotowych przepisów na świetny tekst, super błyskotliwy felieton czy idealny reportaż. Jest jednak coś znacznie ciekawszego, coś co dla ludzi uprawiających ten zawód, chcących go uprawiać, lub po prostu zainteresowanych mediami ma ogromne znaczenie –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytanie „Jamili” Katarzyny Sadowskiej przypomina przegląd kultowych filmów SF. Bohaterka, zagubiona i przestraszona niczym Leeloo z „Piątego Elementu”, kosmiczni piraci, szlachetni w głębi serca przemytnicy i złodziejaszkowie w prostej linii wywodzący się od Hana Solo, nadprzestrzenne podróże doskonale znane miłośnikom „Star Treka”. Jest nawet wątek żywcem przejęty z „Avatara”.

W myśl zasady inżyniera Mamonia lubimy te piosenki które już znamy – historia wchodzącej w życie Jamili już na progu dorosłości porwanej przez piratów i targanej kaprysami losu, popadającej z jednych tarapatów w następne i spod ciężkiej jednej ręki jednego pirackiego kapitana pod inną – jeszcze cięższą, to książkowy miks takich samograjów. Dzięki temu książkę Katarzyny Sadowskiej czyta się szybko, pędząc razem z akcją, która niczym Sokół Millennium nie zatrzymuje się nawet na chwilę... niestety pęd fabularny pęd i kalejdoskop zdarzeń nie przysłania wszystkich braków tej książki.

Już pierwszych parę stron skutecznie zniechęca przyciężkawym językiem, przypominającym miejscami wypracowanie gimnazjalisty na temat „Jak wyobrażam sobie życie w kosmosie za tysiąc lat”, a w innych z kolei poradnik pierwszej pomocy. I mimo, że w miarę czytania widać, że autorskie pióro potrzebowało rozbiegu i po rozgrzewce styl wchodzi na stały poziom, to nawet w najciekawszych momentach nie wzbija się ponad kategorię prozy znośnej.

Już pobieżny rzut oka i lektura okładkowego tekstu wprowadzają w konsternację, sugerując młodzieżową powieść o dojrzewaniu w wydaniu SF – „...musi rozpocząć walkę o przeżycie... na nowo pozna znaczenie słów przyjaźń i lojalność...” – średnio oryginalne, prawda??
Po tym pierwszym kroku czytelnik, który zdecydował się już przekroczyć barierę okładki, nie zawiedzie się ani na jotę – prostota i przewidywalność historii są jeszcze do przełknięcia, nawet z momentami kulminacyjnymi załatwionymi mocno wyświechtanymi chwytami w stylu „znam jeszcze jedno tajne przejście o którym nikt nie wie” albo „I am your father Luke”. Poważny zawód przynosi fasadowość świata przedstawionego – cały kosmiczny kostium powieści służy tylko temu, żeby akcja mogła się dziać gdzieś – „dawno, dawno temu w odległej galaktyce”, czyli gdzie? Nie ma miejsca na wyjaśnienie, kto skąd i po co. Ciężko też pogodzić się z tym, że „Jamila” jest napisana „na serio”, bez lekkości i dystansu, pozwalającego odciążyć melodramatyczny, bombastyczny ton i zamienić go w nić porozumienia z czytelnikiem. To samo niestety tyczy się postaci – papierowych i jednowymiarowych – jak ktoś jest zły to do szpiku kości, jak ktoś się zmienia, to dla tego, że mu wyprano mózg albo dzięki okładkowym „przyjaźni i lojalności”, bez refleksji i odcieni szarości.

Jeżeli czytelnik widział „Gwiezdne wojny” to „Jamila” nie zaskoczy go niczym. Może poza wrażeniem pewnej bezsensownej przemocy. W „Jamili” – natężenie „szmat” i „suk”, wobec zachowawczego i raczej ugrzecznionego języka całości po prostu przygniata, a autorski pomysł przeczołgania bohaterki przez kosmiczne piekło (znany już z „Achai” Andrzeja Ziemiańskiego), chyba miał coś udowodnić, tylko co i komu?

Szkoda trochę, bo byłem na prawdę szczerze zaskoczony, kiedy pierwszy raz zobaczyłem zapowiedź tej książki – nie dość, że polskie SF (z naprawdę oryginalnymi i niezwykłymi nazwiskami – pozwolę sobie tylko wymienić Lema, Zajdla i Dukaja), pomyślałem że to na pewno będzie coś niezwykłego, zwłaszcza że autorka, a nie autor – kobiecy punkt widzenia i tak dalej, w końcu kobiety są z Wenus... widocznie na Wenus też ogląda się Georgea Lucasa, tylko że u Lucasa, nawet C3P0 i R2D2 mieli charakter i dystans a świat posiadał reguły, zręby własnej filozofii i punkty odniesienia, czyli to wszystko czego „Jamila” nie posiada.

Słowo jeszcze o wydaniu, bo to właśnie ono jest niestety jest największa wada „Jamili” – bo przecież nawet byle czytadło można włożyć w ciekawe opakowanie. Zamiast dać czytelnikowi znośne w gruncie tramwajowe czytadło bez pretensji do wielkości, wydawca „Jamili” wydał książkę, która sprawia wrażenie jakby przedryfowała piętnaście ostatnich lat w lodowatej kosmicznej próżni. I to nie jest jedyny grzech popełniony na tej książce przez wydawcę – absolutnie zawalono kwestię redakcji i korekty książki. Kwiaty w stylu „Ciałem olbrzyma wstrząsnął dreszcz, gdy pocisk sięgnął jego ciała”, to w tekście „Jamili” normalka, podobnie jak literówki i błędy gramatyczne (zdecydowanie słabo brzmi „pięćdziesiąt ludzi”) – całość wygląda jakby pierwsza wersja, bez żadnych poprawek, zmian poszła do druku.

Ja tym kosmolotem więcej nie lecę – nabawiłem się lęku przestrzeni.

Czytanie „Jamili” Katarzyny Sadowskiej przypomina przegląd kultowych filmów SF. Bohaterka, zagubiona i przestraszona niczym Leeloo z „Piątego Elementu”, kosmiczni piraci, szlachetni w głębi serca przemytnicy i złodziejaszkowie w prostej linii wywodzący się od Hana Solo, nadprzestrzenne podróże doskonale znane miłośnikom „Star Treka”. Jest nawet wątek żywcem przejęty z...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Michał

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [6]

Terry Pratchett
Ocena książek:
7,3 / 10
137 książek
8 cykli
Pisze książki z:
5288 fanów
H.P. Lovecraft
Ocena książek:
7,2 / 10
132 książki
11 cykli
Pisze książki z:
1757 fanów
Norman Davies
Ocena książek:
7,6 / 10
30 książek
0 cykli
Pisze książki z:
399 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
215
książek
Średnio w roku
przeczytane
13
książek
Opinie były
pomocne
627
razy
W sumie
wystawione
200
ocen ze średnią 6,8

Spędzone
na czytaniu
1 383
godziny
Dziennie poświęcane
na czytanie
15
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]