Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Ta książka to opowieść o Timorze Wschodnim ale mogłaby się wydarzyć w każdym innym skonfliktowanym miejscu na ziemi.
Narracja w trzeciej osobie pozwala wyrwać się autorowi z ram klasycznego reportażu, gdzie czytelnik zaplątany w trochę
tajemniczą i momentami jak ze snu opowieść nie do końca wie co w niej jest prawdą a co nie.Ta tajemnica krąży wokół tytułowego domu nad rzeką Loes.

Bohater książki to młody lekarz, który przyjeżdża do kliniki na zaproszenie jej szefa Dana.
Dan to człowiek który bezinteresownie i z poświęceniem leczy ludzi i staje się dla bohatera kimś w rodzaju mistrza.
A w końcu kimś którego poznanie stanie się najważniejszym jak się wydaje doświadczeniem jego pobytu w Timorze.

Bardzo mocną stroną tej książki jest jej język. Momentami autor bawi się quasi matematycznymi skojarzeniami (droga krajowa pierwsza i ostatnia). Albo tu gdzie autor opowiada o walkach gangów zestawiając ofiary ze sobą walczących w ciąg Fibonacciego (trzech ze wschodu daje pięciu z zachodu, pięciu z zachodu to
ośmiu ze wschodu i tak dalej z tą arytmetyką - wcielenie ciągu Fibonacciego..)
Są w niej bardzo precyzyjne a zarazem plastycznie pogłębione opisy rzeczywistości jak np wiele razy przeplatające się
opisy jasności i ciemności, dnia i nagle zapadającej nocy. Ten powtarzający się motyw symbolizuje być może toczącą się tam walkę
sił dnia i nocy, dobra i zła.

Wplatane w treść książki obco brzmiące słowa miejscowego języka tetun mogą irytować z początku ale dzięki nim autor pozwala nam
trudzić się razem z bohaterem w jego nauce aby lepiej zrozumieć to obce miejsce i ludzi wokół.

Jest też w tej książce mocno przedstawiona krytyka czegoś co autor nazywa przemysłem humanitarnym, który ma niewiele wspólnego z
ideałami pomagania innym. Ten przemysł humanitarny uosabiają trochę groteskowe i dziwne postacie pana Lucasa i pani Gabrieli wzięte żywcem z jakiegoś świata złych baśni.
Kiedy o nich czytamy to chcemy wierzyć że ta właśnie część nie jest prawdą. Bo zadaje to kłam temu w co zawsze chcieliśmy wierzyć
- że nasze organizacje rozwiniętego świata a zwłaszcza takie potęgi jak ONZ pomagają i mają czyste ręce.
Na początku ta krytyka zawarta w książce trochę mnie irytowała bo przecież globalne problemy mogą rozwiązywać tylko globalne organizacje - myślałam sobie.
Jednak kiedy ostatnio przeczytałam w prasie o miażdżących raportach dot. nadużyć w organizacji OXFAM przypomniała mi się ta właśnie książka.

Choć jest to książka ponura i momentami przerażająca bo rozgrywa się w rzeczywistości wojennej to nie jest jednak pozbawiona sporej dozy może trochę cynicznego humoru.
Jak np w bardzo zabawnej scenie z dziewczynką rzekomo chorą na frambezję zabraną przez lekarzy z wioski do kliniki.
widać w takich scenach ogromny dystans bohatera do samego siebie, do swoich umiejętności początkującego lekarza.

Jest w tej książce mnóstwo informacji o Timorze i jego tragicznej historii ale wydaje się że jest to opowieść bardziej uniwersalna.
To książka o przemocy która jak pisze autor może być wszędzie. I nie jest zarezerwowana tylko dla pewnych miejsc na świecie.
Jest to też książka o tym że jeśli odważysz się na opuszczenie swojej strefy komfortu, swojego dobrze znajomego świata i odważysz się na doświadczenie nowego, obcego, nawet jeśli
będzie to tak ekstremalne doświadczenie jak przebywanie w Timorze Wschodnim w czasie wojny gangów, to....
żeby się tego dowiedzieć musicie jednak sięgnąć po ten wspaniały reportaż sami :-)

Ta książka to opowieść o Timorze Wschodnim ale mogłaby się wydarzyć w każdym innym skonfliktowanym miejscu na ziemi.
Narracja w trzeciej osobie pozwala wyrwać się autorowi z ram klasycznego reportażu, gdzie czytelnik zaplątany w trochę
tajemniczą i momentami jak ze snu opowieść nie do końca wie co w niej jest prawdą a co nie.Ta tajemnica krąży wokół tytułowego domu nad...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To jest książka o wyjątkowym geniuszu matematycznym Alanie Turingu i o wielkim dokonaniu jakim było złamanie Enigmy - słynnej niemieckiej maszyny szyfrującej.

Jest to jedna z nielicznych znanych mi książek która drobiazgowo wyjaśnia role i rozstrzyga zażarty spór czy rozwiązanie zagadki Enigmy było zasługą polskich czy brytyjskich matematyków.
Dzieląc te dokonania na dwa wyraźne, rozłączne etapy gdzie najpierw Polacy jeszcze przed wybuchem wojny a potem Brytyjczycy przyczynili się do odwrócenia losów wojny i przyspieszyli zwycięstwo aliantów poprzez rozpracowanie Enigmy.

Oczywiście siłą rzeczy autor poświęcił najwięcej miejsca roli i dokonaniom Alana Turinga.
Książka zawiera kapitalne opisy systemu edukacyjnego ówczesnej międzywojennej Anglii, życie Alana w Sherbone School, jego rodzący się talent matematyczny, relacje rodzinne (zwłaszcza relacje z matką, które ciekawie udokumentowane zostały w postaci listów Alana do niej). Jego bliską relację ze szkolnym kolegą Christopherem, zmarłym przedwcześnie na gruźlicę, z którym będą wspólnie zgłębiać tajniki kryptologii a którego odejście odciśnie piętno na dalszym życiu Alana.
Osoby interesujące się historią komputerów i algorytmiką znajdą w tej książce wiele interesujących informacji o pracach naukowych Alana Turinga a zwłaszcza o tej która zakończyła się stworzeniem abstrakcyjnego modelu tego co dziś znamy wszyscy pod nazwą komputera - maszyny Turinga.Maszyny która dała Turingowi nieśmiertelność i przez którą można śmiało powiedzieć został ojcem informatyki i to już w wieku 26 lat.
Ciekawie zostały opisane lata pracy Turinga w słynnym Bletchley Park gdzie rozpracowywano Enigmę oraz jego wielka choć mniej znana pasja jaką były biegi długodystansowe, trenowane przez Alana na bardzo wysokim, niemal olimpijskim poziomie.W okresie powojennym zacznie wraz z innymi budować pierwsze komputery.Zajmie się też zastosowaniami matematyki w biologii badając procesy morfogenezy.

Z kart książki wyłania się geniusz, nieco zdystansowany do świata i do ludzi, zamknięty w sobie, bardzo starannie dobierający sobie towarzystwo a jednocześnie samotny.Skoncentrowany na swoich wielu pasjach i celach.
Książka w otwarty sposób opowiada też o homoseksualnej orientacji Turinga, która w ostateczności stała się powodem jego samobójczej śmierci w Anglii gdzie zakazany przez prawo homoseksualizm był karany więzieniem lub upokarzającą terapią hormonalną.
To dla mnie rzadka sytuacja kiedy film oparty na tej książce podobał mi się jednak bardziej niż książka, która niestety trochę (?) utonęła w drobiazgowym opisie technikaliów związanych z Enigmą co staje się szybko męczące.
Dlatego tylko 6 gwiazdek.Mimo wszystko polecam jako bardzo ciekawą lekturę.

To jest książka o wyjątkowym geniuszu matematycznym Alanie Turingu i o wielkim dokonaniu jakim było złamanie Enigmy - słynnej niemieckiej maszyny szyfrującej.

Jest to jedna z nielicznych znanych mi książek która drobiazgowo wyjaśnia role i rozstrzyga zażarty spór czy rozwiązanie zagadki Enigmy było zasługą polskich czy brytyjskich matematyków.
Dzieląc te dokonania na dwa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

To książka o tym jak będąc skutecznie zaprogramowanym przez apodyktycznego rodzica można osiągnąć w danej dziedzinie niebywały sukces jednocześnie nienawidząc tego co się robi z całego serca.
Tę nienawiść, którą Agassi ujawnia dopiero w swojej autobiografii, nazywa mrocznym i tajemnym uczuciem. I jest ono jakby spoiwem tej książki.

Taka była właśnie historia Andre Agassiego - jednego z najwybitniejszych tenisistów który swoją karierę rozpoczynał w latach 80-tych i który osiągnął niezaprzeczalny sukces w tym bardzo
wymagającym zarówno fizycznie jak i mentalnie sporcie.Książka pokazuje jego drogę od żmudnie odbijanej piłki na przydomowym korcie pod okiem surowego ojca (Andre byl jego ostatnią nadzieją na spełnienie
marzeń o dziecku które odniesie sukces w tenisie) aż po największe turnieje ATP i największe zwycięstwa (8 wygranych turniejów wielkoszlemowych).

Zastępczym ojcem ale w sensie emocjonalnym jedynym prawdziwym staje się późniejszy trener Agassiego Gil, tak związany ze swoim podopiecznym że ani razu nie opuszcza go w czasie meczy, nawet na krótką chwilę.
I przez 20 lat żmudnie pracuje nad specjalną wodą o mocno skrywanej recepturze - Wodą Gila - która pomoże Agassiemu być najlepszym.

Książka zaczyna się jakby od końca - wtedy gdy Agassi otoczony przez swoją rodzinę, szykuje się do pożegnalnego meczu w swojej karierze - meczu z młodym tenisistą Baghdatisem w turnieju US Open w 2006.
Rozdarty, z jednej strony pragnie stabilizacji i końca sportowej kariery, wyrwania się z tego co nazywa niedomem i niebytem. Zakończenie tego etapu przez Agassiego ma swój symbol.
To obiecany przez Agassiego synowi szczeniak, którego zakup będzie możliwy po zakończeniu kariery.
Z drugiej pragnie nadal tego co dawało mu adrenalinę i porządkowało jego życie przez tyle lat. I tylko ciało sportowca wspomagane kortyzolem zdecydowanie i bez żadnych negocjacji pragnie już tylko tego pierwszego.

Potem jest już po kolei. Trudne dzieciństwo małego Andre zabranego od kolegów i ukochanej piłki nożnej.
Następnie słynna tenisowa szkoła z internatem Nicka Bollettieriego, gdzie wyrwany z domu młody Agassi zagubiony, porzuca edukację by poświęcić się tenisowi.
I wreszcie długa, samotna kariera (pomimo tego ze towarzyszyło jej wiele osób z ekipy i tysiące kibiców). Samotna bo na korcie zawsze jesteś tylko ty i twój przeciwnik po drugiej stronie siatki.
O tej samotności tenisisty Agassi pisze w swojej autobiografii wielokrotnie, czasem nawet nie nazywając jej.

Ciekawie i nieco z humorem pisze także o swoich rytuałach związanych z tenisem, meczami. Np wtedy gdy opowiada o pakowaniu torby tenisowej i gdy porównuje ją do torby ze sprzętem mordercy na zlecenie.

I wydaje się że dopiero zakończenie tej kariery, u schyłku której uwidoczniło się jak bardzo sport pełen jest wyrzeczeń i często fizycznego cierpienia, to dopiero zakończenie kariery i znalezienie prawdziwej miłości u boku Stefanie Graf sprawiło że Agassi poczuł się w pełni szczęśliwy. Że mógł docenić inne aspekty życia, utracone przez swoją karierę, czego w jakimś sensie sednem i symbolem stała się założona przez niego fundacja służąca dzieciom z biednych rodzin.

Książka momentami zbyt drobiazgowo i lekko monotonnie opisująca poszczególne mecze, jest jednak pełna osobistych przemyśleń i bardzo szczera.Bardzo emocjonalna.
Odbrązawia życie wybitnego sportowca jakim był Agassi i stawia pytania o to do jakiego stopnia nasze wybory życiowe są naprawdę nasze.
I to pytanie które zadałam sobie po zakończeniu tej lektury : czy warto poswięcać się w całości tylko jednej sprawie by osiągnąć w niej perfekcjonizm, porzucając z konieczności inne piękne rzeczy tego świata ?

Ta książka wciąga jak wir rzeki. Nie da się odłożyć jej i przestać czytać.Mnie się nie udało.
Myślę że najbardziej będą się utożsamiali z nią ci którzy sami grają w tenisa. Pozostałym grozi niebezpieczeństwo że zapragną spróbować piękna i pułapek tego świetnego sportu gdzie psychika odgrywa co
najmniej tak dużą rolę jak umiejętność biegania i uderzania piłki rakietą.

Że zechcą spróbować tego co Agassi nazywa w swojej książce umiejętnością dozowania agresji i co wydaje się jest sednem tego sportu. Tak aby znaleźć w sobie tak dużo agresji by chcieć zabić swojego przeciwnika na korcie a jednocześnie
być na tyle opanowanym żeby móc się w pełni kontrolować i koncentrować na celu.

I na koniec próbka literackiego talentu Agassiego
"To nie przypadek że tenis używa języka życia. Przewaga, serwis. błąd,as,podstawowe żywioły tenisa mają swój początek w codziennym życiu ponieważ każdy mecz jest życiem w miniaturze"

Miłej lektury !

To książka o tym jak będąc skutecznie zaprogramowanym przez apodyktycznego rodzica można osiągnąć w danej dziedzinie niebywały sukces jednocześnie nienawidząc tego co się robi z całego serca.
Tę nienawiść, którą Agassi ujawnia dopiero w swojej autobiografii, nazywa mrocznym i tajemnym uczuciem. I jest ono jakby spoiwem tej książki.

Taka była właśnie historia Andre...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

O ksiedze szkockiej pierwszy raz usłyszałam w szkole na lekcjach analizy matematycznej. Ta frapująca historia o geniuszach kreślących zawiłe dowody na serwetkach lub blacie stolika we lwowskiej kawiarni Szkocka rozpalała wyobraźnię. Tak samo jak lista przez lata nie rozwiązanych problemów które tam powstawały.Nic dziwnego że kiedy w księgarni rzuciła mi się w oczy książka z ryciną ze Szkockiej na okładce od razu
przypomniała się tamta historia.

Genialni Lwowska szkoła matematyczna opowiada we frapujący sposób o wybitnych polskich matematykach okresu międzywojennego, opowiada w taki sposób że nie można się oderwać.
Każdy rozdział poświęcony jest jednej postaci. I tak naprzemiennie śledzimy losy najpierw Stefana Banacha, na początek dowiadując się o jego szokującym ,w kontekście późniejszych osiągnięć, pochodzeniu.Potem autor snuje opowieść o Hugo Steinhausie - puryście językowym, Stanisławie Ulamie - powojennym budowniczym bomby atomowej w Los Alamos. Spotykamy też Stanisława Mazura - komunizującego
geniusza, który miał wyjątkowy wstręt do publikacji swoich nietuzinkowych osiągnięć (bo może wymyślimy coś jeszcze lepszego..). Zresztą nazwisk matematyków przewija się więcej co pokazuje jak potężnie była to wtedy rozwinięta dziedzina polskiej nauki.
Matematycy to dziwni ludzie - kto inny mógłby żyć wśród tak skomplikowanych i idealnych tworów ludzkiego umysłu jak twierdzenia i aksjomaty. Na szczęście większość z nich to także całkiem
normalni ludzie i takimi właśnie pokazał lwowskich matematyków autor książki Mariusz Urbanek.

Pokazał ich w codziennym życiu ale też w mocno historycznym kontekście najpierw okresu przedwojennego , potem w dramatycznych czasach wojny
i okresu po wojnie. Pokazał jak rodziła się ich pasja do matematyki, jak studiowiali (lub nie - sam Stefan Banach ukończył tylko dwa lata Politechniki Lwowskiej i od razu złożył pracę doktorską) a potem obejmowali swoje katedry we Lwowie, Krakowie, Warszawie i na koniec po wojnie we Wrocławiu.

Czytelników którym szkoła zaszczepiła lęk przed matematyką pragnę uspokoić - w tej książce nie ma wzorów matematycznych ani żadnej matematycznej teorii - jest za to mnóstwo świetnych anegdot o matematykach i są opisane jak mawiał Steinhaus problematy którymi się zajmowali. Tak więc do tego żeby się ucieszyć lekturą tej fantastycznej książki nie trzeba znać takich pojęć jak całka i przestrzeń Banacha.

Książka, ozdobiona pięknymi zdjęciami przedwojennego Lwowa, uświadomiła mi jak mało wiedziałam o roli tego miasta w historii Polski, o tym że np w porównaniu z Krakowem był o wiele potężniejszym ośrodkiem nauki
i kultury przedwojennej Polski. Na kartach tej książki przewija się jego historia kiedy przechodził z rąk do rąk, najpierw w ręce Sowietów a następnie Niemców by powrócić znów do Sowietów.
Podobnie jak uświadomiła mi smutną skalę programowego, państwowego antysemityzmu jaki był obecny na polskich uczelniach a przejawiał się np w postaci getta ławkowego czyli wydzieleniu specjalnych ławek dla studentów pochodzenia żydowskiego.

I na koniec próbka tej wspaniałej książki dla tych którzy jeszcze nie są jeszcze przekonani że warto po nią sięgnąć.
"Steinhaus gościł Lebesgue'a na uroczystym obiedzie w domu, a potem razem z Banachem zabrali Francuza do Szkockiej. Kelner, przyzwyczajony do wciąż nowych gości przy profesorskich stolikach, podał kartę z menu także cudzoziemcowi. Lebesgue dłuższą chwilę wczytywał się w listę długich i kompletnie niezrozumiałych dla niego opisów, wreszcie oddał menu kelnerowi.
- Dziękuję, jadam jedynie potrawy dobrze zdefiniowane."

O ksiedze szkockiej pierwszy raz usłyszałam w szkole na lekcjach analizy matematycznej. Ta frapująca historia o geniuszach kreślących zawiłe dowody na serwetkach lub blacie stolika we lwowskiej kawiarni Szkocka rozpalała wyobraźnię. Tak samo jak lista przez lata nie rozwiązanych problemów które tam powstawały.Nic dziwnego że kiedy w księgarni rzuciła mi się w oczy książka z...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to