Nie chciałbym rozczarować Stephena Kinga — rozmawiamy z Thomasem Olde Heuveltem

Bartek Czartoryski Bartek Czartoryski
20.07.2022

Stephen King nazwał jego poprzednią powieść „błyskotliwie oryginalną”. Co jednak powie o kolejnej? Istnieje spora szansa, że znowu wystosuje pochwalny pean, bo „Echo” to kawał świetnego horroru. I historii miłosnej. Z holenderskim autorem Thomasem Olde Heuveltem rozmawiamy o klasykach grozy, pracy nad „Echem” i metafizycznym wymiarze górskich wypraw.

Nie chciałbym rozczarować Stephena Kinga — rozmawiamy z Thomasem Olde Heuveltem Materiały wydawnictwa

[Opis wydawcy] Są rzeczy gorsze od śmierci.

Zobaczył ją na starej fotografii w szwajcarskim pubie. Maudit, górę, o której nie pisano w przewodnikach i nikt nie chciał o niej mówić. Mimo to – a może właśnie dlatego – nie mógł się jej oprzeć. Jeszcze nie wiedział, że nie zawsze, kiedy natura przyzywa, należy słuchać jej głosu.

Wędrówce po Alpach młodego Holendra, Nicka Grevesa, i jego niemieckiego kolegi, Augustina, już od samego początku towarzyszyły złe znaki, lecz nie zawrócili. I drogo za to zapłacili: Augustin śmiercią w szczelinie lodowca, a Nick potwornymi okaleczeniami twarzy. Wrócił na dół, ale nie wydostał się z objęć Maudit, wziął tę górę ze sobą… w sobie. I każdy, kto ma z nim kontakt, ulega jej zgubnemu oddziaływaniu. Także Sam Avery, chłopak Nicka.

Sam musi podjąć decyzję: albo uciec do Ameryki, skąd pochodzi, i chronić życie oraz swój stan umysłu, albo pokonując własne lęki, trwać przy ukochanym, w którym chwilami widzi potwora zdolnego do największej zbrodni. Decyduje się na to drugie i razem z Nickiem wraca do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło, bo tylko w ten sposób może mu pomóc wyzwolić się od mrocznej siły, która nim zawładnęła.

Tylko czy można walczyć z górą?

Bartosz Czartoryski: Czytałem, że twoje zamiłowanie do horroru to nie dzieło przypadku i gatunkiem zafascynowałeś się jeszcze jako dziecko.

Thomas Olde Heuvelt: O tak, mój dziadek opowiadał nam historie wyczytane u Roalda Dahla, a mój wujek streszczał mi i mojej siostrze „Władcę Pierścieni” albo „Draculę”, mimo że miałem dopiero osiem lat. Miał do tego prawdziwy talent, zostawiał nas z cliffhangerami, dzielił opowieści na odcinki. Bałem się jak cholera, ale nie mogłem się doczekać, aż usłyszę resztę. Już wtedy uwielbiałem wszystko, co mroczne. Kiedy byłem mały, zmarł mój ojciec i od dziecka miałem styczność ze śmiercią – kryła się wtedy dla mnie we wszystkim, wyglądała zza pralki, gotowa wyskoczyć i mnie złapać. Ludzki umysł tak radzi sobie z tragediami. I z czasem zrozumiałem, że aby rozprawić się ze smutkiem i innymi podgryzającymi mnie mrocznymi uczuciami, muszę zacząć opowiadać swoje historie.

Ciekawe, że nie wymieniłeś Howarda Philipsa Lovecrafta, a „Echo” wydaje mi się bardzo lovecraftowskie.

Dorastałem raczej ze Stephenem Kingiem, choć, oczywiście, Lovecraft pozostaje dla mnie ogromnie inspirujący. Holandia nie ma wykształconej kultury literatury grozy, mało kto ją kiedykolwiek u nas pisał, dlatego jako młody człowiek polegałem jedynie na przekładach i były to przede wszystkim uznane nazwiska, jak King, Clive Barker, Peter Straub czy Dean Koontz. Ale już o Lovecrafta nie było tak łatwo, bo tłumaczono go dekady wcześniej i poznałem go dopiero jako dorosły człowiek. „Echo” określiłbym raczej jako mój hołd dla literatury gotyckiej, tyle że to przyrodę potraktowałem jako moc zdolną cię posiąść. Dlatego też każdy rozdział zatytułowałem po klasyku literatury grozy i rozpocząłem od cytatu z danej książki. I tam znalazło się miejsce również dla Lovecrafta.

Sama struktura narracyjna to ukłon dla „Draculi”?

Między innymi. Skoro to powieść epistolarna, i ja chciałem napisać list miłosny. Zrobiłem listę klasyków, które kocham, i wypisałem sobie z nich cytaty pasujące do treści danego rozdziału. Miałem z tym mnóstwo zabawy, choć niekiedy bywał problem z pozyskaniem praw do wykorzystania fragmentu, zwłaszcza od spadkobierców, którzy potrafią być problematyczni.

Sam i Nick są narratorami niejako na zmianę. Wymusiło to na tobie opracowanie dwóch odmiennych stylów?

Chciałem, żeby każdy miał rozpoznawalny głos. Sam jest amerykańskim studentem lingwistyki porozumiewającym się w holenderskim, ale jednak z naleciałościami z ojczystego języka, ma specyficzną składnię i tak dalej. Kontrastem dla niego jest Nick, który pisze stylem dziennikarskim, bezpośrednim, suchym. Chciałem to zestawić.

Pod całą tą niesamowitością kryje się w „Echu” historia miłosna przeplatająca się co i rusz z czystym gatunkowo horrorem. Nie jest to typowy mariaż.

Sama skonstruowałem tak, żebyśmy z nim sympatyzowali, bo to na niego zwala się ciężar niesamowitości, to on jest tutaj tym racjonalnym. Nie cieszy się z zamiłowania Nicka do chodzenia po górach. To z kolei moje doświadczenie, bo jestem zapalonym alpinistą. I sam kiedyś kładłem swoje życie na szali, kiedy wybierałem się robić to, co kocham. Dziś już tak nie ryzykuję. Góry potrafią przywołać człowieka tak silnie, że ten przestaje myśleć o bliskich, to bardzo egoistyczny sport. A przecież można spaść z wysokości albo zostać przygniecionym przez lód. Chciałem to oddać, tę niełatwą relację między kochankami, z których jeden kocha góry. Ale mamy też tutaj motyw opętania, obsesji, zarówno miłosnej, jak i tej nadnaturalnej. Bawię się tym konceptem.

Fascynuje cię idea doświadczania natury na poziomie metafizycznym?

Nie zostałem wychowany w religijnej rodzinie, ale kiedy idę w góry, czuję, że te szczyty, te skały mają dusze, że to żywe istoty. Nie jestem w tym poglądzie odosobniony. Można tam przeżyć istne objawienie. Masz poczucie, że stoisz przed czymś znacznie potężniejszym od ciebie. Stąd wyrasta motyw opętania w „Echu”. Nieprzypadkowo cytuję tam „Egzorcystę”. Tyle że wyzułem fabułę z religii, bawię się motywem opętania przez żywioł, przez moc natury. Stąd research do tej powieści bywał niełatwy, bo góry potrafią cię zabić na naprawdę wymyślne sposoby. Możesz mieć szczęście i, po prostu, złamać kark przy upadku, albo umierać tam przez całe długie dnie.

Nie kryjesz, że popularność zawdzięczasz między innymi Stephenowi Kingowi, który zarekomendował twoją książkę. Ale z sukcesem łączy się zapewne spora presja, bo przecież nie chciałbyś rozczarować Króla?

O nie, bynajmniej! Ale nie chciałbym rozczarować żadnego czytelnika, ha.

Miewałeś chwile zwątpienia?

Dzięki tweetowi Kinga setki tysięcy osób usłyszało o mnie i mojej powieści, która jest teraz dostępna praktycznie na całym świecie. Jestem mu za to niebywale wdzięczny. Bo niewiele osób mówi po holendersku i tutejsi pisarze, aby odnieść duży sukces, muszą mieć nadzieję, że zainteresują się ich książkami wydawcy zagraniczni i zostaną one przełożone na inne języki. Mnie się to przytrafiło. Tyle że byłem pod tak ogromną presją, że dopadła mnie blokada, i dlatego tak długo pracowałem nad „Echem”. Otrzymałem wtedy zaproszenie na spotkanie od George’a R.R. Martina i zapytałem go, jak radzi sobie z tym ciśnieniem, przecież miliony czekają na jego kolejną książkę. Odparł, żebym po powrocie do domu usiadł, napisał to, na co mam ochotę, i dobrze się przy tym bawił. Przemówiła do mnie ta rada, bo czułem, że pisanie przestaje mnie cieszyć. Drugą połowę powieści napisałem już niemalże z biegu.

Przed rozmową wygadałeś się, że zaraz siadasz z powrotem do pisania. Nad czym pracujesz?

Tak się składa, że pracuję nad aż dwoma książkami. Jedna nosi angielski tytuł „Oracle” (po polsku „Wyrocznia” — przyp. red.) i chyba ukaże się na polskim rynku na początku kolejnego roku. Jest to powieść wyładowana akcją, jakby połączenie Jamesa Bonda z horrorem. Grupa dzieci znajduje stary okręt, który nagle materializuje się na podwórku. Oczywiście jest z tym związana pewna tajemnica, a rząd próbuje ukryć fakt pojawienia się owego statku. Na miejsce zostaje wezwany Robert Grim, badacz zjawisk paranormalnych, którego pewnie znasz z „Hex”. Poza tym pojawi się tam też pewna postać z książek Neila Gaimana, na co ten mi zezwolił. Będziesz się świetnie bawił podczas lektury, zobaczysz. Pracuję też nad powieścią „November” („Listopad” — przyp. red.) i to chyba najmroczniejsza z moich książek. Traktuje o pewnej małomiasteczkowej społeczności, na pozór idealnej, gdzie każdemu żyje się dobrze, tyle że jest pewien haczyk. Nie powiem ci jaki, ale wykorzystałem motyw faustowski, zawarto pewien pakt. Tyle że listopad to dla tych ludzi przeklęty okres, dotyka ich wtedy nieszczęście, choć istnieje pewne wyjście: złożenie ofiary. Ale piszę o zwykłych ludziach, nie o mordercach, którzy poszukują etycznych rozwiązań. Przeczytasz o mrocznych stronach ludzkiej natury. Nie mogę się doczekać, aż ta historia do ciebie trafi.

Przeczytaj fragment powieści „Echo”:

Echo

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Echo” jest już dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany


komentarze [2]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Magdalena Wardęcka 20.07.2022 20:02
Bibliotekarka

"Hex" to była świetna książka i właśnie tak poznałam tego autora. Rozpoczęłam słuchanie "Echa" i już na wstępie klaruje się ciekawy konspekt. Coś czuję, że się nie zawiodę. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Bartek Czartoryski 20.07.2022 14:30
Tłumacz/Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post