Zaoczne przesłuchanie. Rozmowy z Karlem Hvížďalą

Okładka książki Zaoczne przesłuchanie. Rozmowy z Karlem Hvížďalą
Václav Havel Wydawnictwo: Krytyka Polityczna literatura piękna
256 str. 4 godz. 16 min.
Kategoria:
literatura piękna
Tytuł oryginału:
Dálkový výslech – Rozhovor s Karlem Hvížďalou
Wydawnictwo:
Krytyka Polityczna
Data wydania:
2014-06-27
Data 1. wyd. pol.:
2014-06-27
Liczba stron:
256
Czas czytania
4 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363855048
Średnia ocen

                7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Karta nr 111 / 2022 Zbigniew Gluza, Václav Havel, Redakcja Magazynu Historycznego KARTA
Ocena 9,0
Karta nr 111 /... Zbigniew Gluza, Vác...
Okładka książki The Power of the Powerless Václav Havel, Timothy D. Snyder
Ocena 0,0
The Power of t... Václav Havel, Timot...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
10 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
51
50

Na półkach:

Po kilku lekturach Mariusza Szczygła i Aleksandra Kaczorowskiego nabrałam apetytu na Czechy. Zaopatrzyłam się w kilka czeskich doświadczeń książkowych i korzystając z niedyspozycji, która unieruchomiła mnie w pokoju – zaczęłam od tego wywiadu. Udzielił go Havel (jak znalazłam później w recenzji J.Kapity-Curzytek) na przełomie 1985/6 roku, zdalnie, co od razu uderza i w stylu i w treści wypowiedzi: to nie rozmowa, tylko korespondencja. Nie jest to wcale wadą – książkę czyta się znakomicie nawet nie mając mocnej podbudowy historyczno-politycznej w kwestii Czechosłowacji. Pomimo tego, że sam Havel, którego spodziewałam się poznać bardziej osobiście, jak to bywa w wywiadach, ukrywa się tu za swoją społeczno-zawodową fasadą (poza jednym z końcowych pytań), niemniej właśnie sposób, w jaki to robi odpowiadając na celne, przenikliwe pytania Hviždali, pokazuje najlepiej jego złożoną osobowość.
Mamy rok 1986, Havel ma pięćdziesiąt lat, za sobą karierę dramaturga, poety, pisarza, doświadczenia dysydenckie, społecznikowskie, polityczne, a przede wszystkim więzienne i za trzy lata zostanie rasowym wielkim politykiem, póki co jednak nie uważa się nawet za politykującego działacza. Definiując swoje role społeczne pisze: „…jedyne, co w danej chwili jestem w stanie na ten temat powiedzieć, jest to, że moje życie, moja praca, moje położenie i moja działalność wydają mi się utkane z podejrzanie dużej liczby paradoksów. Proszę spojrzeć: mieszam się do wszystkiego, a w niczym właściwie nie jestem specjalistą. Z biegiem lat znalazłem się na przykład w sytuacji jakiegoś działacza politycznego – a przy tym politykiem nigdy nie byłem, być nie chciałem i nawet nie mam ku temu żadnych odpowiednich predyspozycji. (…) Wciąż filozofuję – a jaki tam ze mnie filozof? (…) Czasami piszę o literaturze – a jeśli kimś z całą pewnością nie jestem – to krytykiem literackim.” I dalej w tym tonie.
Jest tu też trochę Havla, który w latach ’80 mógł pozwolić sobie na rzeczy, które dziś brzmią nieznośnie mizoginicznie, a dotyczą instrumentalnego traktowania kobiety. Pisząc o Oldze, która była jego pierwszą żoną aż do swojej śmierci w 1996, pisze de facto o sobie: „Całe życie wszystko z nią konsultuję (prześmiewcy twierdzą, że domagam się od niej również zgody na grzechy, którymi ją krzywdzę, i że radzę się jej co do problemów, których mi przysparzają moje okresowe „odskoki” uczuciowe); bywa pierwszym czytelnikiem mych tekstów, a jeśli nawet przypadkiem nim nie jest, z pewnością jest dla mnie największym autorytetem przy ich ocenie (…). Mogę sobie wyobrazić idealniejszą partnerkę życiową, pomimo to jednak – o dziwo – nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym żyć z kim innym (czym sprawiam niejednej wartościowej kobiecie ból, który odczuwam później równie dotkliwie jak ona). Z Olgą już ze dwieście lat nie wyznajemy sobie miłości ale mimo to czujemy, że jesteśmy ze sobą nierozerwalnie związani.” Czytam i mam wrażenie, że jestem świadkiem cierpienia mężnej kobiety, która w imię (ciekawe czego?) jakiejś wyższej sprawy zgadza się na odgrywanie roli niemego muru, na którym opiera się fasada męża – wielkiego człowieka. Muru, który musi znieść upokorzenie, zdradę, brak czułości, brak troski i empatii, za to wieczne potrzeby i oczekiwania. Murem, który stoi tylko w jednym celu: nie pozwolić upaść JEMU.
Pasjonujących tematów poruszanych w tej rozmowie jest ogrom i wiele z nich pomimo trzydziestu sześciu lat, które od niego upłynęły i totalnej zmiany oblicza świata – nie tylko nie zestarzało się, ale nabrało nowej, naglącej aktualności. Weźmy choćby ten konflikt: „pomiędzy bezosobową, anonimową, nieodpowiedzialną władzą (władzą „megamaszynerii” a elementarnymi i pierwotnymi interesami człowieka jako konkretnej osoby. Gdzieś tutaj ja także wyczuwam podstawowe napięcie, z którego obecny kryzys wyrasta. Jestem przy tym przekonany, że ten konflikt, w ogóle sama hipertroficznie rozwijająca się władza – wiąże się bezpośrednio ze stanem duchowym współczesnej cywilizacji, cechującym się utratą metafizycznych punktów oparcia, przeżycia transcendencji, utratą jakiegokolwiek nadosobowego autorytetu moralnego i w ogóle jakiegokolwiek wyższego horyzontu. (…) Dumny antropocentryzm nowoczesnego człowieka, przekonanego, że wszystko może poznać i podporządkować sobie, czuję gdzieś w tle współczesnego kryzysu. I wydaje mi się, że jeśli świat ma się zmienić na lepsze, coś musi się zmienić przede wszystkim w ludzkiej świadomości, w samym człowieczeństwie dzisiejszego człowieka; musi on się jakoś opamiętać, musi uwolnić się od tego straszliwego uwikłania we wszystkie jawne i ukryte mechanizmy totalitaryzmu, od konsumpcji, przez represje i reklamę, aż do telewizyjnej manipulacji; musi zbuntować się przeciwko roli bezsilnego elementu gigantycznej maszyny, pędzącej nie wiadomo dokąd; musi znowu odnaleźć w sobie głębszą odpowiedzialność za świat – co oznacza odpowiedzialność wobec czegoś wyższego.”
Świetną w swej prostocie ideę wyraża negując rolę partii politycznych we współczesnej demokracji: „(…) partie nie powinny uczestniczyć w sprawowaniu władzy. To zawsze stanowi zarodek ich biurokratyzacji, skorumpowania i antydemokratycyzmu; powinny jedynie być duchowym zapleczem dla tych, którzy jako wybrani będą we władzy partycypować; powinny im dostarczać inspiracji i pomagać w kształtowaniu poglądów.(…) Sprzeciwiam się temu wszystkiemu, co rozmywa osobistą odpowiedzialność albo przynosi korzyści w nagrodę za posłuszeństwo w ramach grupy nastawionej na władzę.”
Havel jest jednocześnie świadom utopijności swoich idei: „Tego nie dokona żaden rewolucjonista ani reformator – to może być jedynie naturalnym przejawem jakiegoś poważniejszego stanu umysłu, to znaczy takiego stanu, w którym człowiek widzi dalej niż czubek własnego nosa i potrafi przyjąć – świadom spojrzenia wieczności – odpowiedzialność także i za to, co go bezpośrednio nie dotyczy, i poświęcić coś ze swojego partykularnego interesu w imię dobra powszechnego. Bez takiej mentalności nawet najlepiej przemyślany projekt systemowy będzie do niczego.”
I poza wieloma sceptycznymi wobec kierunku rozwoju cywilizacji spostrzeżeniami, częstuje nas Havel również innymi - zaskakująco tchnącymi nadzieją: „(…) społeczeństwo to to bardzo zagadkowe zwierzę o wielu obliczach i ukrytych możliwościach i jest rzeczą wielce nieprzezorną wierzyć zawsze tylko temu obliczu, które właśnie ukazuje, i przypuszczać, że jest ono tym jedynym i prawdziwym. Nikt z nas nie wie, jakie możliwości drzemią w duszach ludzkich i czym nas może społeczeństwo zaskoczyć przy takim lub innym zbiegu różnych widzialnych i niewidzialnych okoliczności.”
Ale nie tylko historiozofia i przemiany społeczne interesują Havla. W Zaocznym przesłuchaniu dużo miejsca poświęca swoim sztukom, sięgając do korzeni dramaturgicznej twórczości ale i pokazując mechanizmy, które rządzą jego dramatami. „Wszystko, co ma jakąś wartość, oznacza zawsze jeszcze coś innego, bez względu na intelektualne zamiary autora. Dalszą sprawą, o której powinienem tu chyba powiedzieć, jest zainteresowanie językiem. Interesuje mnie jego ambiwalencja, jego nadużycie, interesuje mnie język jako kreator życia, losów i światów, język jako najważniejsza umiejętność, język jako rytuał i zaklęcie; słowo jako nosiciel dramatycznego ruchu, jako legitymacja, jako sposób samorealizacji. Interesuje mnie frazes i jego znaczenie w świecie, gdzie werbalne zawartościowanie, włączenie do frazeologicznego kontekstu czy językowa interpretacja są często ważniejsze niż sama rzeczywistość i dlatego same stają się tą główną rzeczywistością, gdy tymczasem „rzeczywista rzeczywistość” jest tylko ich pochodną. O Garden party napisano, że jej głównym bohaterem jest frazes. Frazes organizuje zycie, frazes pozbawia ludzi tożsamości, frazes staje się władcą, obrońcą, sędzią i prawem. Bawi mnie pisanie różnych krasomówczych wystąpień, w których z krystalicznie czystą logiką obroniony zostaje nonsens; bawi mnie pisanie monologów, w których wiarygodnie i sugestywnie wygłaszane są same prawdy, a które od początku do końca są zakłamane.” I jeszcze zauważa, że „Frazes jest zawsze frazesem; nie ma frazesów postępowych i reakcyjnych; im bardziej frazes jest „postępowy” i im mniej na frazes wygląda, tym bardziej mnie interesuje.” „Ostatecznie każdy teatr mówi o tym, kto kim się wydaje, a kim naprawdę jest; proces ujawniania, odkrywania, rozpoznawania prawdziwej twarzy człowieka odnajdziemy w każdym teatrze, od antyku po dzień dzisiejszy; pytanie o tożsamość obecne jest już w fenomenie maski, tak samo jak w fenomenie kostiumu. W moich sztukach ten z istoty teatralny czy dramatyczny temat powraca jednak w poniekąd szczególnej postaci: jako temat tożsamości w kryzysie. Nie chodzi więc już o tożsamość zakrywaną maską, udawaniem, czy rolą społeczną, ale o tożsamość rozkładającą się i walącą, rozpływającą się i znikającą.”
W kontekście tego, co już wiemy o późniejszej drodze Havla jako głowy państwa, zaskakująco brzmią jego słowa o roli intelektualisty w życiu społecznym: „(…) myślę, że intelektualista powinien wciąż niepokoić, powinien świadczyć o mizerii świata, powinien prowokować swą niezależnością, buntować się przeciwko wszystkim jawnym i ukrytym naciskom i manipulacjom, podawać w wątpliwość systemy, władze i ich zaklęcia, być świadkiem ich zakłamania. Już choćby dlatego wymyka się każdej roli, którą ktokolwiek chciałby mu przypisać, już choćby dlatego nie może pasować żadnej historii pisanej przez zwycięzców. Intelektualista z samej swej istoty nigdzie nie pasuje, wszędzie zawadza czy jakoś się wychyla, w żadnej szufladce nie da się go bez reszty umieścić. (…)Ze sztywnymi kategoriami intelektualista ma zawsze na bakier, one są raczej instrumentem zwycięzców.”
I jakże imponuje przenikliwość jego myślenia, ponieważ pamiętam zachłyśnięcie się kolorową ofertą zachodniego kapitalizmu pod koniec lat osiemdziesiątych i na początku dziewięćdziesiątych, pamiętam bezkrytyczne przyjmowanie tej oferty konsumpcyjno – liberalnej z dobrą wiarą samoregulacji rynku i wolności społeczno-politycznej jako jedynej wartości gwarantującej rozkwit cywilizacyjny… A Havel mówił już wtedy: „To, iż ludzie na Zachodzie na ogół nie dopuszczają możliwości kryzysu współczesnej ludzkości – a więc również swego człowieczeństwa – jest mi, naturalnie, wiadome i dlatego staram się, jeśli mam okazję się do nich zwracać, wciąż o tym mówić. Weźmy drobny przykład z ostatniego czasu, dobrze ilustrujący zachodnią krótkowzroczność: od lat cały Zachód wie, że Kadafi jest terrorystą, i od lat kupuje do niego ropę i pomaga mu ją wydobywać, Właściwie Zachód go wyhodował i stale go utrzymuje, nie zdobywszy się dotą na porządne embargo. Innymi słowy: dla paru baryłek ropy ludzie na Zachodzie ryzykują własne bezpieczeństwo i destrukcję podstawowych zasad moralnych, jakie wyznają. Partykularne interesy biorą górę nad interesami ogółu, każdy ma nadzieję, że na niego bomba nie spadnie. A kiedy sytuacja stanie się już nie do zniesienia, potrafią tylko jedno: zbombardować Libię. Jest to lakoniczne postępowanie fizjologicznie reagującego prymitywa.”
Havel nie obawia się przytaczać swoich mistrzów i antagonistów, zgadzać się i polemizować z nimi, przedstawiać ich argumentację i ustosunkowywać się. Jestem pod wrażeniem jego nieerudycyjnego stylu, w którym czuć jednak głębokie fundamenty filozoficzne i oczytanie, zrozumienie wielu cegiełek stawianych przez myślicieli przed nim.
Jednak to, co mi osobiście najgłębiej zapadnie w pamięć – to te spostrzeżenia Havla, które znakomicie da się zastosować do naszych, dzisiejszych realiów społeczno-politycznych. Czasem na przykład słuchając moich znajomych, którzy utyskując na obecną władzę i stan umysłów społeczeństwa polskiego zezwalający na quasi totalitarny sposób władania rzeczywistością społeczną za pośrednictwem mediów publicznych i technik wpływu, przebąkują o emigracji w lepsze kraje, szukałam odpowiedzi, którą tutaj znajduję gotową: „myślę, że ludziom w państwach totalitarnych nie zaszkodzi czasem dyskretnie zasugerować, że tez mogliby zrobić coś przeciw rodzimemu totalitaryzmowi, a nie tylko zeń uciekać. Jeżeli wymagamy od ludzi na Zachodzie, aby nie myśleli tylko o swoich partykularnych interesach, lecz zachowywali się tak, jak powinni zachowywać się wszyscy, ściślej mówiąc tak, jakby byli bezpośrednio odpowiedzialni za losy ogółu, to nie wiem, dlaczego nie miałbym od ludzi z krajów totalitarnych wymagać tego samego.” Albo gdy myślę o młodej sztuce, która niejednokrotnie wydaje mi się tak inna, odległa od problemów, którymi ja żyję, a jednocześnie tak pociągająca, czy nie szukam tego, o czym pisze Havel? „Jeśli znajdzie się pan na koncercie jakiegoś młodego piosenkarza albo niekonformistycznego zespołu albo wśród publiczności któregoś z tych dzisiejszych teatrów małych form, odnosi pan wrażenie, że ci młodzi ludzie, których pan tam widzi, żyją w jakimś własnym, zupełnie innym świecie niż ten, który tchnie na pana z gazet, telewizji czy z praskiego radia, że te dwa światy po prostu kompletnie się rozmijają (…)”
I jeszcze ostatnia, najdobitniejsza rzecz – to ten fragment, gdzie mówi Havel o swoim rozumieniu i o znaczeniu nadziei we współczesnym świecie: „Najpierw powinienem chyba zaznaczyć, że nadzieję, o której dość często rozmyślam (…) rozumiem przede wszystkim jako stan ducha, a nie stan świata. Nadzieję w sobie po prostu mamy albo nie mamy, jest ona wymiarem naszej duszy i jest w swej istocie niezależna od jakichkolwiek obserwacji świata czy przewidywania sytuacji. Nadzieja to nie prognostyka. Jest to nastawienie ducha, nastawienie serca, przekraczające świat bezpośrednio przeżywany i osadzone gdzieś głębiej, poza jego granicami. (…) Miarą nadziei w tym głębokim i silnym znaczeniu nie jest ani nasze zadowolenie z dobrego biegu rzeczy ani nasza chęć zaangażowania się w przedsięwzięcia ewidentnie zmierzające do szybkiego sukcesu, ale raczej nasza zdolność do starania się o coś dlatego, że jest to dobre, a nie dlatego, że ma zapewnione powodzenie. Im bardziej niesprzyjająca jest sytuacja, w której nadzieję wypróbowujemy, tym nadzieja jest głębsza. Nadzieja nie jest zwykłym optymizmem. Nie jest to przekonanie że coś się dobrze skończy, ale pewność, że to coś ma sens.”

Po kilku lekturach Mariusza Szczygła nabrałam apetytu na Czechy. Zaopatrzyłam się w kilka czeskich doświadczeń książkowych i zaczęłam od tego wywiadu. Udzielił go Havel na przełomie 1985/6 roku, zdalnie, co od razu uderza i w stylu i w treści: to nie rozmowa, tylko korespondencja. Nie jest to wadą – książkę dzięki temu czyta się znakomicie nawet nie mając mocnej podbudowy historyczno-politycznej w kwestii Czechosłowacji. Pomimo tego, że sam Havel ukrywa się tu za swoją społeczno-zawodową fasadą (poza jednym rozdziałem), niemniej sposób, w jaki odpowiada na celne, przenikliwe pytania Hviždali, pokazuje jego złożoną osobowość.
Mamy rok 1986, Havel ma pięćdziesiąt lat, za sobą karierę dramaturga, poety, pisarza, doświadczenia dysydenckie, społecznikowskie, polityczne, a przede wszystkim więzienne i za trzy lata zostanie rasowym wielkim politykiem, póki co jednak nie uważa się nawet za politykującego działacza. Pasjonujących tematów jest tu ogrom i wiele z nich pomimo upływu 36 lat i totalnej zmiany oblicza świata – nie tylko nie zestarzało się, ale nabrało nowej, naglącej aktualności. Od antropocentryzmu współczesnego człowieka, niepoczuwającego się do odpowiedzialności za świat, przez słabości mechanizmów społeczno-politycznych tak totalitaryzmów jak i systemów liberalno-kapitalistycznych, aż do idei, które proponują przewartościowanie, przeorganizowanie sposobu myślenia o konstytucji społecznej naszego świata: czy konstruujemy porządek społeczny dla człowieka, czy odwrotnie, człowiek ma podlegać prawom porządku społecznego (tego lub innego) pomimo jego nieprzystawalności. Mówi Havel o swoim teatrze, o sztukach, o swoich przeżyciach więziennych, decyzjach osobistych i o roli intelektualisty we współczesnym świecie. I mówi też pięknie o nadziei, o takim głęboko humanistycznym jej rozumieniu, które nadaje nam sens z perspektywy daleko szerszej, wyższej niż nasz jednostkowy, biologiczny wymiar.

Po kilku lekturach Mariusza Szczygła i Aleksandra Kaczorowskiego nabrałam apetytu na Czechy. Zaopatrzyłam się w kilka czeskich doświadczeń książkowych i korzystając z niedyspozycji, która unieruchomiła mnie w pokoju – zaczęłam od tego wywiadu. Udzielił go Havel (jak znalazłam później w recenzji J.Kapity-Curzytek) na przełomie 1985/6 roku, zdalnie, co od razu uderza i w...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    27
  • Przeczytane
    17
  • Posiadam
    8
  • 2021
    1
  • 2020
    1
  • Czechy
    1
  • Wspomnienia, dzienniki, biografie
    1
  • Literatura czeska/słowacka
    1
  • Myśl polityczna - politologia
    1
  • Europa Środkowa
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zaoczne przesłuchanie. Rozmowy z Karlem Hvížďalą


Podobne książki

Przeczytaj także