„Im trudniejszy czas, tym silniejsze relacje” – Wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak

BarbaraDorosz BarbaraDorosz
23.03.2023

Wisława Szymborska powiedziała kiedyś: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono” – te słowa stały się wspaniałym punktem wyjścia do rozmowy z autorką na temat wojny z perspektywy prostego człowieka, skupionego w wiejskiej społeczności. Z autorką rozmawiamy również o emocjach, jakie towarzyszyły jej podczas opisywania historii inspirowanych rodzinnymi wydarzeniami, oraz wspólnie zastanawiamy się, jak zmieniały się relacje międzyludzkie podczas wojennej zawieruchy.

„Im trudniejszy czas, tym silniejsze relacje” – Wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak Materiały Wydawnictwa

[Opis – Wydawnictwo Prószyński i S-ka] Piąty tom porywającej wiejskiej sagi inspirowanej historią rodzinną autorki.

Tynczyn zasnuły ponure chmury okupacji. W nowej rzeczywistości ludzie przekonują się, że tak, jak nie należy wracać do przeszłości, tak i o przyszłość lepiej nie pytać. Trzeba się skupić jedynie na tym, jak przetrwać. Każdego wieczoru pojawia się strach, czy nazajutrz znów uda się przeżyć. Kolejne dni są jak ochłapy wyrwane z zakrwawionych zębów losu.

Młodzi mieszkańcy Tynczyna nie wiedzą jeszcze wszystkiego o sobie, a już muszą zdawać egzamin z dojrzałości, przyzwoitości, patriotyzmu. Codziennie tracą nadzieję i na nowo ją odzyskują.
Wojna zmusza ich do podejmowania decyzji, których nigdy by nie podjęli, do wybierania dróg, którymi nigdy by nie poszli.
Gdy wojenny kurz opadnie, będą musieli spojrzeć sobie w oczy i odpowiedzieć na pytanie, jakimi ludźmi są teraz.

Wywiad z Kasią Bulicz-Kasprzak

Barbara Dorosz: Niemal za każdym razem, gdy mam sposobność porozmawiać o książce, której akcja osadzona jest podczas wojny, bardzo długo zastanawiam się nad pytaniami. Wydaje mi się bowiem, że żadne z pytań i odpowiedzi nie są w stanie oddać dramatu i okrucieństwa tamtych czasów, degradację wartości i zła… Długo zbierała się pani do tego, żeby zacząć pisać piąty tom powieści i dotknąć tych jakże trudnych wydarzeń, w których brali udział pani bliscy? Czy z racji rodzinnych powiązań ciężko było pani pisać o niektórych wydarzeniach, czy przeciwnie, bardzo zależało pani na ich utrwaleniu w literaturze, by ocalić je od zapomnienia?

Kasia Bulicz-Kasprzak: Ma pani rację, o wojnie bardzo trudno mówić, równie ciężko pisać. Pierwsza wojna światowa była strasznym nieszczęściem, pustoszącym Europę i świat, pozostawała jednak wojną w konwencjonalnym tego słowa znaczeniu – walczyły armie i państwa, z pewnym poszanowaniem ludności cywilnej. Druga wojna światowa dotknęła każdego. Nie tylko militarnie, ale również propagandowo, dezinformując i – co najgorsze – podburzając ludzi przeciwko sobie. Była to sytuacja, w której człowiek musiał sobie radzić z olbrzymim strachem, bo nie było wiadomo, co tak naprawdę dzieje się na świecie. Samo wyobrażenie sobie tak skomplikowanej emocjonalnie sytuacji jest trudne, utożsamianie się z ówczesnymi ludźmi – zasmucające i bardzo bolesne.

Jednak trzeba o tym mówić i pisać. Bardzo istotne jest przy tym – co podkreślam w posłowiu – postawienie się w tamtej sytuacji. Nie możemy oceniać ludzi z przeszłości przez pryzmat naszego myślenia o świecie i naszego systemu wartości. Wisława Szymborska powiedziała: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono”. Pokolenia, które przeżyły wojnę, zostały wyprowadzone poza granicę ludzkiego wyobrażenia o okrucieństwie. Jestem osobą bardzo wrażliwą, dlatego pisanie piątego tomu mojej „Sagi wiejskiej” było wyjątkowo trudne. Zdarzały się dni, które po prostu przepłakałam, nie mogąc się z tym wszystkim pogodzić. Proszę pamiętać, że do książki trafił może jeden procent tego, z czym zetknęłam się podczas czytania materiałów źródłowych. Uważam jednak, że ten tom był potrzebny, i cieszę się na każdą nową, wartościową pozycję książkową dotykającą tamtych czasów. Powieści historyczne i obyczajowo-historyczne, podparte skrupulatnymi badaniami tekstów źródłowych, dobrze uczą historii. Wiem to z własnego doświadczenia, bo od dzieciństwa bardzo chętnie po nie sięgam.

Często podkreśla pani, że „Saga wiejska” czerpie z pani rodzinnych historii i tradycji. Ile jest w tym tomie inspiracji rodzinnymi dziejami, a ile fabuły wymyślonej w procesie twórczym?

Zaryzykowałabym stwierdzenie, że tomy czwarty i piąty, opowiadające o wojennych losach młodych mieszkańców Tynczyna, to w dziewięćdziesięciu procentach prawdziwe historie. Ze zgromadzonego materiału historycznego wybrałam najciekawsze, najbardziej przejmujące opowieści, splotłam je razem tak, by stały się życiem moich fikcyjnych postaci. Opisałam też prawdziwe historie rodzinne – mojego dziadka Bronka, który trafił na roboty w Niemczech, czy pradziadków Rudych z Zamłynia, u których schronienie znalazła Żydówka przedstawiająca się imieniem Kazia.

Wśród wielu traumatycznych wydarzeń przypomniała pani również nie wszystkim znane z historii dzieje wysiedleńców z Zamojszczyzny. Szczególnie wstrząsające obrazy dotyczą dzieci.

Cały ten czas był bardzo drastyczny. Obaj moi dziadkowie byli na robotach przymusowych, bracia babci ze strony taty byli w partyzantce. Jednak ze wszystkich tych opowieści zawsze najbardziej poruszały mnie i poruszają historie dzieci Zamojszczyzny. Gdy czytałam świadectwa z tamtych czasów, gdy słuchałam opowieści, nie byłam w stanie powstrzymać łez. Już samo odbieranie dzieci matkom jest czymś niewyobrażalnie tragicznym, a cóż dopiero zamykanie ich w obozach, transportowanie bydlęcymi wagonami, głodzenie, bicie. Nie potrafię się z tym pogodzić, to była straszna zbrodnia.

Materiały promocyjne

Wojna ma to do siebie, że bardzo często ludzie nie chcą powracać pamięcią do trudnych i bolesnych wydarzeń i niechętnie dzielą się opowieściami. Czy spotkała się pani z podobną przeszkodą, zbierając materiały do piątego tomu sagi?

Podczas wojny ludzie przeżywali mnóstwo negatywnych emocji – strach, złość, smutek. Żeby sobie z nimi poradzić, musieli uruchamiać mechanizmy obronne – głównie odcięcie od uczuć. To pozwalało im funkcjonować. Jednak takie zobojętnienie ma swoją cenę, dlatego powrót do tamtych wydarzeń jest trudny, a dla wielu osób, które milczały zbyt długo, wręcz niemożliwy.

W dzisiejszych czasach często mówimy o zespole stresu pourazowego jako następstwie traumatycznych wydarzeń. Po wojnie nikt nie prowadził statystyk, ale myślę, że większość mieszkańców Polski cierpiała na to zaburzenie. Dlatego wiele osób nie chce mówić o wojnie – nie chcą wracać ani do tego, co przeżyli, ani do tego, co ich spotkało w następstwie tych przeżyć.

Pokazuje pani wojnę z perspektywy prostych ludzi. Czy różni się ten obraz od tego, jaki znamy z oficjalnych przekazów, z tak zwanej historii pisanej wielką literą?

Historia, której uczymy się w szkole, to daty, fakty, ciągi przyczynowo-skutkowe czy kwestie polityczne. Takie podejście sprawia, że ją odczłowieczamy. Kolejna rzecz – drobiazgowo omawia się sytuację w Warszawie, a pobieżnie traktuje się wydarzenia, które zaszły w Krakowie, Przemyślu, Lwowie, Wilnie czy Kaliszu. Tymczasem każde miejsce na mapie to inna historia. Polska przed wojną była krajem wielonarodowościowym i wielowyznaniowym, to wpływało na postawy społeczne, reakcje i stosunek do najeźdźców. Trzeba pamiętać, że wojna podzieliła przedwojenną Polskę na trzy części: wcieloną do Rzeszy, Generalną Gubernię i wcieloną do ZSRR, a w każdej z nich była inna sytuacja. Pokazując historię z perspektywy zwykłych ludzi, staram się zrozumieć sposób, w jaki patrzyli oni na wojnę, jak sobie z nią radzili. I mam nadzieję, że tym samym zachęcam czytelnika do podobnej próby zrozumienia.

Pani powieści pełne są silnych postaci kobiecych. Niektóre z nich od początku mają twardy charakter, inne, takie jak Lena, czyni silnymi okrutny świat. U bohaterki, która po śmierci rodziców żyła w kokonie utkanym ze strachu i bezsilności, obserwujemy stopniową przemianę w dziewczynę pełną gotowości do walki z agresorem. Skąd ta zmiana?

Kiedy poznajemy Lenę (w czwartym tomie, tuż przed wybuchem wojny), jawi nam się ona jako idealistka, ale też dziewczyna mocno związana z rodzicami. Zazdrości bratu wolności, jednak sama nie ma siły wyrwać się z objęć konserwatywnej rodziny. Wojna burzy cały świat Leny – traci ona kontakt z Polą, przyjaciółką, do której żywi bardzo mocne uczucie, rodzice zostają zamordowani, brat po wrześniowej klęsce musi się ukrywać, bo w najlepszym wypadku grozi mu wywiezienie do obozu. Lena znajduje wsparcie i opiekę, bo przyjaciele widzą jej słabość. Jednak w pewnym momencie cierpienie sprawia, że dziewczyna dochodzi do ściany. Wtedy uświadamia sobie, że musi o siebie walczyć.

Jakie nastroje panowały wśród chłopów? Wszak byli oni dość mocno uciskani przez niemiecki protektorat – mam tu na myśli np. ilość zboża, jaką musieli oddawać administracji.

„Nasz naród jak lawa”. Chłopi nie byli pogodzeni z zaborami. Działania aparatu terroru okupantów pogłębiały potrzebę walki i dlatego wybuchło powstanie zamojskie – drugie pod względem liczby biorących w nim udział żołnierzy, którzy, co trzeba podkreślić, w niemal dziewięćdziesięciu procentach wywodzili się ze wsi.

Chłopi potrafili się zjednoczyć, szkoda, że tak mało mówi się dziś o tym zrywie.

Tak, a przecież zakończył się on zwycięstwem. Na kilka miesięcy powstrzymano niemiecką akcję wysiedleńczą i, co bardzo ważne, dano mieszańcom okupowanej Polski nadzieję i siłę potrzebną do tego, by wytrzymać kolejne miesiące wojennego terroru.

Choć „Puste wygony” to tom osnuty wokół wojny, to jednak mam wrażenie, że pierwsze skrzypce grają tu przede wszystkim relacje międzyludzkie w tym trudnym momencie. Przykładowo Lolek w tych okrutnych latach poznał smak prawdziwej przyjaźni, dodatkowo zmienił również stosunek do chłopów. Jak było z tymi relacjami podczas wojny – czy więzi były tak samo silne?

Myślę, że im trudniejszy czas, tym silniejsze relacje. Kilka dni temu na spotkaniu w mińskiej bibliotece prowadząca przeczytała fragment z pierwszego tomu: „Człowiekowi czasem się wydaje, że jest na świecie sam. Jednak kiedy wiatr zawieje, pszeniczne kłosy tulą się do siebie – tak samo człowiek, gdy spotka go nieszczęście, w drugim powinien szukać oparcia”. Wojna to prawdziwa zawierucha i ludzie szukali oparcia w innych.

Uświadomili sobie kruchość życia?

Tak, i pewnie dlatego jedni ze wszystkich sił próbowali je zachować, inni zaś nie mieli problemu, by je poświęcić.

Mówi się, że wojna to egzamin z człowieczeństwa. Czy nasi bohaterowie go zdali?

We wstępie do książki „Agent Zigzag” autorstwa Bena Macintyre’a pada zdanie, które mówi, że wojna to dziwny czas, potrafiący sprawić, że człowiek szlachetny popełni świństwa, a człowiek zły zdobędzie się na największą szlachetność. Przypomniała mi się ta myśl, bo wyraża to, co chciałam przedstawić w „Pustych wygonach” – o ile łatwo jednoznacznie oceniać przywódców czy polityków, którzy doprowadzili do wojny, o tyle w wypadku zwykłych ludzi, na których wojna spadła z zaskoczenia, takiej zero-jedynkowej oceny nie sposób przeprowadzić. Chciałam, by czytelnicy zrozumieli, jaki to był zagmatwany okres, jak czasem łatwo było podjąć złe decyzje, jak trudno było oprzeć się złu.

Chciałabym jeszcze zapytać o tytuł książki. Czym są tytułowe wygony?

Wygon jest miejscem wypasu zwierząt, zwykle wspólnym dla całej wsi. Ponieważ pilnowaniem pasących się zwierząt zajmowały się głównie dzieci, było to miejsce pełne zabaw, śmiechu i radości. Dopóki nie opustoszało…Myślę, że trudno o bardziej wymowną symbolikę.

Jak ocenia pani aktualne zainteresowanie wielotomowymi seriami? Czy czytelnicy chętnie sięgają po sagi?

Czytelnicy zawsze chętnie sięgali po sagi, ta forma od lat ma swoich wiernych fanów. I nic dziwnego, czytelnicy przywiązują się do ulubionych bohaterów i wykreowanych światów. Kolejne tomy sag fantasy zajmują wysokie miejsca na listach bestsellerów, podobnie jak sagi historyczne i historyczno-obyczajowe. Po sukcesach zagranicznych autorów przyszła kolej na sagi rodzime, i bardzo dobrze, że czytelnicy je docenili. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma, bo mam jeszcze kilka pomysłów i wiele ciekawych rodzinnych historii.

O autorce

Kasia Bulicz-Kasprzak – choć dziś mieszka w mieście, od lat jest związana ze wsią; od pokoleń chłopka, właścicielka niewielkiego gospodarstwa na Zamojszczyźnie. Potrafi doić krowy, prowadzić ciągnik. Odróżnia zboża jare od ozimych i zna tajniki uprawy buraków cukrowych. Niezmiennie fascynuje ją polska wieś, jej specyficzny klimat i relacje między mieszkańcami. Pisarka, matka, gospodyni, ostatnio pasjonuje się wypłataniem przedmiotów z wikliny.

Książka „Puste wygony” jest dostępna w sprzedaży.

Artykuł sponsorowany, który powstał we współpracy z wydawnictwem.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Agnieszka Żelazna - awatar
Agnieszka Żelazna 25.03.2023 08:58
Czytelniczka

Saga średnio mi się podobała, ale skoro przeczytałam wszystkie części, to przeczytam i tę. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Judyta  - awatar
Judyta 23.03.2023 18:12
Czytelniczka

Jak miło czytać, że pani Kasia ma jeszcze wiele historii do opowiedzenia, bo to oznacza ciąg dalszy Sagi Wiejskiej, która absolutnie skradła moje czytelnicze serce  😍

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
BarbaraDorosz  - awatar
BarbaraDorosz 23.03.2023 15:30
Redaktorka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post