„Życie Violette” Valérie Perrin. Wielka pochwała radości z małych rzeczy

Zuzanna Mądrzak Zuzanna Mądrzak
30.03.2022

Międzynarodowy bestseller „Życie Violette” nareszcie w Polsce! To „Amelia” po czterdziestce – historia pełna ciepła i nadziei oraz czuła refleksja o życiu i śmierci. W wywiadzie dla lubimyczytać.pl Valérie Perrin opowiada o dojrzałości pisarza, intymności życia wewnętrznego, ukrytym pięknie cmentarzy i Bogu wszystkich wyznań. Zachęcamy do lektury!

„Życie Violette” Valérie Perrin. Wielka pochwała radości z małych rzeczy

[Opis wydawcy] Niezwykła historia zwykłej kobiety, którą los zaprowadził do miejsca zapomnianego przez większość ludzi. Kobiety, która pragnie na nowo rozkwitnąć – pomimo poczucia przegranej, niewyobrażalnej tragedii i straty, która ją dotknęła. Violette spędza całe dnie na cmentarzu. Dba o niego najlepiej jak potrafi, porządkuje groby, wymienia kwiaty, sprząta znicze… Jest dobrym duchem tego miejsca, służącym wsparciem odwiedzającym go żałobnikom. Violette wiele już słyszała – zarówno pięknych, jak i smutnych historii. I sama mogłaby niejedną opowiedzieć: o córce, która zginęła w straszliwym wypadku, o ukochanym mężu, który pewnego dnia zniknął… Lecz Violette nie chce dać się pogrzebać w przeszłości. I nawet w miejscu, w którym króluje śmierć, ma nadzieję na nowe życie. Wzruszająca opowieść o wyjątkowości ukrytej w codziennym życiu, o zakończeniach, które rozdzierają serce, i o nowych początkach, które kiełkują na gruzach przeszłości. Opowiedziana z wrażliwością i wyczuciem, ciepła, przejmująca, a jednocześnie niezwykle budująca historia kobiety, która wbrew wszystkiemu uparcie wierzy w szczęście. Opowieść, która biegnie po nitce do kłębka − utkana z kaprysów losu, spraw drobnych i wielkich, strasznych i pięknych. Ta książka jest jak promyk słońca, który z nadejściem wiosny nieśmiało przedziera się przez chmury.

Zuzanna Mądrzak: „Życie Violette” to pierwsza Pani powieść przetłumaczona na język polski. Co chciałaby Pani o niej powiedzieć przyszłym czytelnikom?

Valérie Perrin: Mam nadzieję, że książka się im spodoba, tak jak spodobała się Francuzom, Włochom, Anglikom i Norwegom. Violette ma cechy wspólne wszystkim ludziom na świecie, myślę, że jej wyjątkowa osobowość i historie opowiadane w powieści poruszą i polskich czytelników.

Violette prowadzi podwójne życie: zimowe i letnie. W jednym jest chłodna, zachowuje dystans wobec ludzi, z którymi się spotyka i których wysłuchuje. Drugie jest bardziej kobiece, barwne – to jej życie wewnętrzne. Skąd się to bierze?

Tak mają wszyscy. Osobowości Violette zależą od jej nastroju, który może być mroczny, ponury, ale i wesoły i pełen blasku. Czytając powieść, cofając się w czasie, powoli odkrywamy jej różne wcielenia. Najpierw jest młodą dziewczyną, potem młodą matką, wreszcie kobietą, którą jest obecnie. Siłą rzeczy każda z tych osobowości jest inna.

Przejmująca, opowiedziana z wielką czułością historia o miłości, stracie i odkupieniu... Czarująca opowieść o odnajdywaniu drobnych radości – w przyrodzie, piciu, jedzeniu i… przyjaźni.

„Publishers Weekly”

Skąd ta potrzeba zmieniania osobowości?

To nie jest potrzeba, po prostu wszyscy przyjmujemy różnorodne postawy zależnie od okoliczności. A gdy pracuje się na cmentarzu, należy zachowywać się godnie i być pełnym powagi wobec rodzin w żałobie. To wydaje mi się oczywiste. Każdy stara się okazać innym szacunek. Na szczęście każdy z nas może mieć swój prywatny „tajemniczy ogród”, mężczyzna, kobieta, Violette czy nie Violette. Ta intymność to nasz przywilej.

Pani bohaterka z wielką czułością traktuje zmarłych na cmentarzu, na którym pracuje i mieszka. Zna ich wszystkich, ich sekrety, notuje je skrupulatnie w zeszycie. Rozmawia z nimi jak z bliskimi ludźmi. Tymczasem wydaje się, że większość z nas odnosi się do swoich zmarłych jak do obcych. Szanujemy ich, obawiamy się ich, czasem po prostu o nich zapominamy. Rzadko odwiedzamy cmentarze. Czy myśli Pani, że to nasza kultura skłania nas do takiej postawy?

To prawda, że w dzień Wszystkich Świętych zanosimy kwiaty na groby bliskich, ale to dotyczy raczej ludzi starszych. Młodzi mają zupełnie inny stosunek do śmierci. Młode pokolenie nie chodzi na cmentarz, nie zanosi kwiatów na groby dziadków czy pradziadków. Ten zwyczaj zanika, gdyż zmienił się nasz stosunek do śmierci. Obecnie większość ludzi chce być skremowana, a nie spoczywać w ziemi. Dużo ludzi chce, aby ich prochy zostały rozrzucone w miejscu dla nich ważnym, na przykład w morzu. Na cmentarzach powstały też specjalne miejsca, które ja nazywam „ogrodem dusz”, tam, gdzie rozrzuca się prochy zmarłego na wydzielonej części trawnika.

Nie jestem pewna, czy zapominamy o zmarłych. W mojej powieści zadaję raczej pytanie od jakiego momentu człowiek naprawdę nie żyje? Czy od momentu, gdy nikt już o nas nie myśli, czy też od momentu, gdy zaczynają powoli odchodzić nasi najbliżsi, ci, którzy nas dobrze znali? Dlatego właśnie Violette wszystko zapisuje. Chce potem móc opowiedzieć rodzinom, czy odwiedzającym dany grób, jak odbył się pogrzeb: jaka była pogoda, jakie przyniesiono kwiaty, ile osób było obecnych i tak dalej. Notując te wydarzenia Violette chce zachować dowód istnienia każdej osoby. Więc nie jestem pewna, czy zapominamy o naszych zmarłych, to tylko młode pokolenie ma do nich inny stosunek. Zresztą to zależy od sytuacji. Jeśli umiera dziecko, bardziej pragnie się odwiedzać grób, przynosić kwiaty.

Księga życia to najważniejsza księga, której nie można ani zamknąć, ani otworzyć, kiedy się chce; chciałoby się wrócić do ulubionych fragmentów, a tu pod palcami już pojawia się strona, na której przychodzi śmierć.

Valérie Perrin, „Życie Violette”

Czy może nam Pani opowiedzieć coś więcej o stosunku bohaterki do „jej” cmentarza, który staje się miejscem gościnnym, otwartym dla ludzi? I o tym, jak Pani wpadła na pomysł tej opowieści, czy ta historia długo w Pani dojrzewała?

Nie, nie dojrzewała we mnie długo. Mam taki sam stosunek do cmentarzy jak większość ludzi, śmierć z jednej strony mnie fascynuje, a z drugiej boję się jej. Przedwczoraj rozmawiałam z polską dziennikarką z Warszawy, która nie wiedziała, że istnieje zawód dozorcy cmentarza. Poradziłam jej, żeby się tym zainteresowała, myślę, że wszystkie cmentarze mają swoich stróżów. We Francji to oficjalne zajęcie, przewiduję, że tak jest w całej Europie. Tak jest na wielkich cmentarzach paryskich i we wszystkich dużych miastach we Francji. Zawsze jest ktoś, kto pracuje na cmentarzu i kto pokaże Wam drogę. 

W „Życiu Violette” zainspirowałam się cmentarzem w Burgundii, znajdującym się w miasteczku, w którym wyrosłam, a które liczy 12 000 mieszkańców. Dom dozorcy cmentarza jest tam zamknięty od dwudziestu lat. Nie ma stróża, to pracownicy merostwa opiekują się tym miejscem, codziennie ktoś z nich przychodzi. Myślę, że w Polsce jest podobnie.

Czy myśli Pani, że każda narodowość ma swoją charakterystyczną estetykę cmentarzy i specyficzne podejście do zmarłych?

Niewątpliwie, ale cmentarze katolickie to cmentarze katolickie, cmentarze żydowskie są zupełnie inne, widziałam w Izraelu. W Portugalii czy we Włoszech ludzie mają niezwykły szacunek, wręcz cześć dla swoich zmarłych, co przekłada się na wspaniałe grobowce. Widzę to u nas, w Burgundii – kiedyś istniały tu wielkie społeczności portugalskie, algierskie, włoskie. Grobowce ich są ogromne, bogate, to prawie domy. Każda religia ma swoje zwyczaje. Na przykład moi teściowie są Żydami. Normalnie na groby żydowskie nie nosi się kwiatów. Ja oczywiście zawsze odwiedzam te groby z kwiatami, ale normalnie przynosi się małe kamyczki! Moja teściowa urodziła się jako katoliczka, przeszła na judaizm, gdy poślubiła ojca Claude’a (Leloucha, francuskiego reżysera – przyp. tłum.), ale wciąż chodziła modlić się do kościoła, a ja wciąż regularnie przynoszę kwiaty na jej grób. Według mnie Bóg jest jeden. Czy zwracamy się do Niego, czy do dusz zmarłych, czy do naszych przodków... Myślę że tak samo jest na całym świecie.

Zachwycająca i bardzo poruszająca historia kobiety, która wciąż wierzy, że wszystko w końcu jakoś się ułoży, a los odmieni się na lepsze.

„Stylist”

W Pani książkach powraca wątek pamięci, przekazów pokoleniowych. Dlaczego to tak ważny dla Pani temat?

To rzeczy bardzo ważne, podstawowe, bo uświadamiają nam, jakie mamy korzenie. Wartości, które przekażą nam starsi, będziemy wprowadzać w życie i przekazywać naszym dzieciom, i mam nadzieję, że one przekażą je z kolei swoim dzieciom i tak dalej. Te wartości, podobnie jak szacunek, czy gotowość do wysłuchania drugiej osoby, to podstawa cywilizowanego życia. W mojej pierwszej powieści („Les Oubliés du dimanche” / „Niedzielni zapomnieni” – tłum.) pisałam o starości i o tym, jak zapominamy o starszym pokoleniu, nie chwalimy się nim, ukrywamy je. Starzy ludzie i śmierć są w wielu społecznościach tematem tabu. Tymczasem cywilizacja, która nie szanuje swoich starszych to cywilizacja skazana na wymarcie. Z chwilą, gdy nie szanujemy starości, jesteśmy skończeni.

„Życie Violette” to powieść, która znalazła wielu czytelników podczas pierwszego lockdownu. Bohaterka mocno przeżywa rzeczy bardzo proste, zwykłe, dzięki temu nie załamuje się. Umieć znaleźć szczęście w codzienności to bezpieczna inwestycja.

Violette to dla mnie taka druga Audrey Tautou (aktorka, która grała Amélie Poulain – przyp. tłum.), która miałaby dziś 45 lat. Mój świat ma wiele wspólnego ze światem Jeana-Pierre’a Jeuneta. Łatwo mi wyobrazić sobie tę drobną kobietę, jak spaceruje alejkami swego cmentarza w letnią noc, czy w zimowy wieczór.

Napisała Pani pierwszą powieść dość późno. Jak do tego doszło? Czy wcześniej pisała Pani dla siebie i nikomu tego nie pokazywała?

Pisałam wcześniej, głównie nowele, ale zaczęłam pisać „na poważnie” stosunkowo późno, bo w życiu to nie jest tak, że nagle – na przykład w wieku dwudziestu pięciu lat – człowiek decyduje: „Och, będę pisarzem”. Z reguły do pisania dojrzewa się długo. Zaczęłam pisać, kiedy moje dzieci dorosły, uniezależniły się. Nagle okazało się, że mam cały dzień dla siebie, a potem, że nie muszę już wstawać o ósmej, żeby pójść do biura. W którymś momencie miałam przed sobą sześć miesięcy wolnych i pomyślałam, że to doskonała okazja, żeby skończyć swoją pierwszą powieść, „Niedzielni zapomnieni”. Miałam wtedy 38 lat.

Zmobilizował mnie do tego również fakt, że trochę wcześniej napisałam z Claude’em Lelouchem pierwszy scenariusz. W życiu wszystko przychodzi po trochu. Zawsze mówię, że nie trzeba przeskakiwać etapów. Wtedy po prostu dojrzałam. Współpracując z wielkim reżyserem, jakim jest Claude Lelouch, zrozumiałam, na czym polega konstrukcja scenariusza. Nauczyłam się budować historię klocek po klocku. Powtarzam, nie wolno przeskakiwać etapów. Zresztą moje powieści są bardzo filmowe, od razu widać, że przychodzę ze świata filmu.

Pisze Pani adaptacje i scenariusze. W którym medium łatwiej opowiada się historie? Czy proces pisania powieści i filmu znacznie się różni?

Tak. Scenariusz z reguły powstaje na bazie czyjegoś pomysłu, a w powieści pisarz rozwija własny pomysł. Co do trudności… Myślę, że jest bardzo porównywalna i w obu wypadkach tak samo duża. Scenariusz jest wynikiem współpracy ekipy filmowej: swój tekst przekazuje się reżyserowi, autorowi zdjęć, kostiumografowi, fryzjerowi, dźwiękowcowi… Przy pisaniu powieści autor sam odgrywa te wszystkie role. Światło, kostiumy, uczesanie, nastrój, dialogi… Autor odpowiedzialny jest za wszystko – to bardziej skomplikowane, bogatsze, ale i przynosi więcej satysfakcji, gdyż nikt nie ingeruje w twoją pracę. Natomiast gdy pisze się dla reżysera, w chwili, gdy odda się mu tekst, on może z nim zrobić, co zechce, może ciebie, autora, zdradzać codziennie i wielokrotnie, może nawet wyrzucić ze scenariusza to, na czym zależało ci najbardziej. Jest to jeden z powodów, dla których postanowiłam pisać powieści. Nie chciałam zależeć od nikogo.

Czy debiutom na rynkach obcojęzycznych towarzyszą inne emocje niż na rynku krajowym? Czy nie boi się Pani, że przekład „skrzywdzi” utwór?

Mam całkowite zaufanie do francuskiego zespołu, który zajmuje się moimi prawami poza granicami Francji, a co za tym idzie, do wydawców, z którymi on współpracuje. Nie wydaje mi się, że wydawnictwo Albin Michel współpracowałoby ze złym wydawcą czy tłumaczem. Więc w ogóle o tym nie myślę!

Ta powieść to wielkie zauroczenie. Jest wspaniała, choć ściska serce.

„C’est au programme”

Pani powieść reklamowana jest w Polsce jako „wielka pochwała radości z małych rzeczy”. Jakie są Pani ulubione codzienne drobnostki?

Jest ich pełno! W tej chwili na przykład cieszę się z pięknej pogody, z tego, że gdziekolwiek jestem, mam wokół siebie kwiaty. Cieszę się, że mogę karmić ptaki. Wszystko jest źródłem radości. Ostatnio wpadła mi w ręce świetna książka… Ale tak jak wszystkich, którym niewiele trzeba do szczęścia, łatwo mnie przestraszyć. Przez wojnę na Ukrainie praktycznie nie mogę spać. Myślę wciąż o tym, co przeżywają ci ludzie, czuję, jak bardzo jesteśmy wszyscy sobie bliscy, jak bardzo jesteśmy braćmi… Tylu ludzi musi uciekać, zabierają ze sobą zwierzęta, których nie chcą zostawić… To wszystko jest straszne. Covid zabił miliony ludzi, a teraz ta wojna, której nikt nie chce, jest nagle tak blisko…

Autorka, Valérie Perrin, jest francuską fotografką i scenarzystką, współpracowniczką i życiową partnerką reżysera Claude’a Leloucha.

Przeczytaj fragment książki:

Życie Violette

Issuu is a digital publishing platform that makes it simple to publish magazines, catalogs, newspapers, books, and more online. Easily share your publications and get them in front of Issuu's millions of monthly readers.

Książka „Życie Violette” jest już dostępna w sprzedaży.

Tłumaczenie: Wojciech Gilewski

Artykuł sponsorowany.


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Wisienka  - awatar
Wisienka 31.03.2022 16:56
Czytelniczka

Dziś, po przeczytaniu tego wywiadu zaczęłam czytanie. Przyznaję, wciągająca, nawet bardzo.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Joanka  - awatar
Joanka 31.03.2022 13:16
Czytelnik

Dzisiaj dotarła do mnie książka i po przeczytaniu paru stron już wiem, że będzie to znakomita uczta, zostałam kupiona od razu  😊

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
LubimyCzytać  - awatar
LubimyCzytać 30.03.2022 15:31
Administrator

Zapraszamy do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post