W większości małych księgarń spotykam się raczej z ogromem obojętności od strony sprzedawców. Raz musiałam pójść na drugi koniec przybytku i zapytać, czy mogłabym jednak kupić książkę, z którą stałam sobie przy kasie. Pani była głęboko niezadowolona, że jej przeszkadzam. Do takich punktów wchodzę raz - pierwszy i ostatni. 

W większości małych księgarń spotykam się raczej z ogromem obojętności od strony sprzedawców. Raz musiałam pójść na drugi koniec przybytku i zapytać, czy mogłabym jednak kupić książkę, z którą stałam sobie przy kasie. Pani była głęboko niezadowolona, że jej przeszkadzam. Do takich punktów wchodzę raz - pierwszy i ostatni. 

@Amelia , patrząc z przeciwnej strony, kupując w dwóch największych sieciówkach (E. i ŚK) stykam się praktycznie zawsze z miłą obsługą, oczywiście pracownik się nie rozdwoi ale szukam wolnego i zawsze uzyskam pomóc. Oczywiście to są też ludzie ale traktujący klienta jak człowieka a nie zło konieczne. A z mniejszych przestałem korzystać. Kiedyś kupowałem w lokalnej księgarni kilka książek rocznie i dostawałem niewielkie, ale zawsze jakieś rabaty. Po ok. roku mojej nieobecności poszedłem coś kupić, podają mi kwotę do zapłaty taką jak na okładce, pytam o rabat, "nie dam panu bo pan u nas nie kupuje" i koło się zamyka. Nie kupuje, nie mam rabatu, nie mam rabatu więc nie będę kupował. Jeśli ten sam tytuł mam z dostawa pod drzwi (już z kosztami wysyłki) za mniej niż cena okładkowa to która formę kupna wybiorę? I wykładnikiem jest tu mój portfel a nie portfel pracownika małej księgarni.

@Amelia , patrząc z przeciwnej strony, kupując w dwóch największych sieciówkach (E. i ŚK) stykam się praktycznie zawsze z miłą obsługą, oczywiście pracownik się nie rozdwoi ale szukam wolnego i zawsze uzyskam pomóc. Oczywiście to są też ludzie ale traktujący klienta jak człowieka a nie zło konieczne. A z mniejszych przestałem korzystać. Kiedyś kupowałem w lokalnej księgarni...

Cena  plus czas, bo on też się liczy i ma wartość. Jednak nie bez powodu zakupy wszelkiego typu przenosimy do internetu.
Obsługa zależy od ogólnej polityki firmy i od konkretnego człowieka. Księgarnie sieciowe mają swoje zasady i pracownik powinien ich przestrzegać, bo może pracę stracić. W małej księgarni najczęściej sprzedaje sam właściciel, więc nie ma komu się poskarżyć, w końcu sam się nie zwolni za niewłaściwe traktowanie klienta... 

Cena  plus czas, bo on też się liczy i ma wartość. Jednak nie bez powodu zakupy wszelkiego typu przenosimy do internetu.
Obsługa zależy od ogólnej polityki firmy i od konkretnego człowieka. Księgarnie sieciowe mają swoje zasady i pracownik powinien ich przestrzegać, bo może pracę stracić. W małej księgarni najczęściej sprzedaje sam właściciel, więc nie ma komu się...

Ha! Mam dokładnie takie same przemyślenia. A analogia z grami - moim zdaniem - jest trafiona w sedno. Bardzo rzadko kupuje książkę bez przeceny. A to z prostego powodu: bo mogę mieć wtedy na dwie książki a nie na jedną.

Ostatnio pokusiłem się na premierowy remake Diablo II za pełną cenę. Dzisiaj płaczę na ten wyrzucony w błoto szmal bo nie da się cofnąć czasu :( Assassin's Creed Valhalla kupiłem na szczęście na przecenie i jeszcze ze zniżką za monetki Ubi... ale wciąż szkoda.

Dlatego w pełni się podpisuję ;)

Ha! Mam dokładnie takie same przemyślenia. A analogia z grami - moim zdaniem - jest trafiona w sedno. Bardzo rzadko kupuje książkę bez przeceny. A to z prostego powodu: bo mogę mieć wtedy na dwie książki a nie na jedną.

Ostatnio pokusiłem się na premierowy remake Diablo II za pełną cenę. Dzisiaj płaczę na ten wyrzucony w błoto szmal bo nie da się cofnąć czasu :( Assassin's...

Porównanie dobre, ale byłoby lepsze, gdyby uwzględnić ceny kluczy pudełkowych. Książka nadal najczęściej występuje w formie fizycznej, choć inne są dostępne, więc powinniśmy do ceny gry dołożyć koszty fizycznego wyprodukowania, transportu, marże sklepów. Nadal można znane tytuły kupić za kilka złotych, jednak za złotówkę to już trochę patologia. Zresztą w przypadku gier rynek jest większy, produkt stworzony w języku angielskim sprzedaje się na całym świecie, a językową lokalizację wydawca może dodać w każdej chwili, od klienta wymaga to tylko aktualizacji, a nie sprzedania praw do nowego druku całości. Poza tym dochodzą takie kwiatki jak serwisy rozdające gry za darmo, żeby tylko mieć użytkowników. Nie będę palcem pokazywać, zorientowani wiedzą, gdzie szukać. 
Ponadto, podobnie jak w przypadku książek, uważam, że twórcy powinni zarabiać i wydanie kilku złotych na produkt, z którego korzystam, to powinna być norma. 300zł na premierę mnie nie kręci, ale co kto lubi - cena zależy od wydawcy, nie jest ustawowo zablokowana na określony czas.

Porównanie dobre, ale byłoby lepsze, gdyby uwzględnić ceny kluczy pudełkowych. Książka nadal najczęściej występuje w formie fizycznej, choć inne są dostępne, więc powinniśmy do ceny gry dołożyć koszty fizycznego wyprodukowania, transportu, marże sklepów. Nadal można znane tytuły kupić za kilka złotych, jednak za złotówkę to już trochę patologia. Zresztą w przypadku gier...

Masz na myśli pewnie "ceny wersji pudełkowych" nie "ceny kluczy pudełkowych". Jasne, można kupić wersję pudełkową i często to są wersje kolekcjonerskie. Ale z tego co widzę, ceny zwykłych wersji pudełkowych nie odbiegają od cen wersji elektronicznych. Np. Assassin's Creed: Valhalla wersja pudełkowa 247 zł do 279 zł a na Ubisofcie, wersja elektroniczna 249 zł.

Poza tym wersje pudełkowa czasami można zbyć (zwłaszcza dla XBOXa czy PSa).

Ceny gier spadają wykładniczo od momentu wejścia na rynek. Tak i czasami są za darmo. Ale to użytkownik dostaje grę za darmo - wydawca i tak na tym zarabia. I taki model opłaca się wszystkim skoro jest praktykowany. Nie słyszałem by wydawcy się skarżyli.

Z grami jest o tyle inaczej, że gry aktywowanej dla konta (np. klucz cyfrowy) nie można odsprzedać. Chyba, ze z kontem ale legalność tej operacji chyba nie jest do końca jasna.

IMO nie zmienia to jednak trafności porównania jeśli idzie o kupno nowej gry za pełną cenę w dniu premiery a zakup później ze zniżką.

Twórca zarabia na książce tylko raz. W drugim obiegu już na niej nie korzysta. Prawna regulacja ceny przez jej usztywnienie przez jakiś czas to powrót do centralnie zarządzanego rynku. Państwo powinno zająć się rozbijaniem monopoli i zmów cenowych/producenckich.

Nikt mi nie wmówi, że ustawa jest dla dobra czytelnika. Fajnie to przedstawił pan Semczuk.

Masz na myśli pewnie "ceny wersji pudełkowych" nie "ceny kluczy pudełkowych". Jasne, można kupić wersję pudełkową i często to są wersje kolekcjonerskie. Ale z tego co widzę, ceny zwykłych wersji pudełkowych nie odbiegają od cen wersji elektronicznych. Np. Assassin's Creed: Valhalla wersja pudełkowa 247 zł do 279 zł a na Ubisofcie, wersja elektroniczna 249 zł.

Poza tym...

Tak, roboczo złożyłam w jedno wszystko, co jest kupowane jako fizyczne opakowanie gry (również pudło z ulotką z kodem, co mnie mocno zdziwiło)- wiadomo, o co chodzi. Dystrybucja w takiej wersji kosztuje i nie ma co tego ukrywać, to co innego od skończenia gry i wrzucenia jej na odpowiedni serwis. Sprzedawanie gier "używanych" faktycznie ma się całkiem dobrze, czasem obejmuje całe konto w serwisie. Nie mnie oceniać, ostatecznie zmierzałam do tego, że porównanie gry do książki jest trafne i się z nim zgadzam, ale zakup samego klucza za 1zł to jednak nie to samo, co kupienie papierowej książki (choć bywają w podobnych cenach, co raczej nikomu zarobku nie daje), która musiała gdzieś w magazynie leżeć pewnie ze 3 lata, generując koszty. Klucz i e-book bardziej pasują na taki zestaw, bo jedno i drugie nie potrzebuje fizycznego produktu. A o samej cenie decyduje wydawca, bo to jego biznes w końcu, i nikt nie marudzi o usztywnieniu cen, tylko dobrze liczy, żeby nie stracić. Jak się klientowi nie podoba cena, to nie kupuje i nie mam pojęcia, dlaczego rynek książki miałby pod tym względem być inny. Tutaj się chyba wszyscy zgadzamy.

Tak, roboczo złożyłam w jedno wszystko, co jest kupowane jako fizyczne opakowanie gry (również pudło z ulotką z kodem, co mnie mocno zdziwiło)- wiadomo, o co chodzi. Dystrybucja w takiej wersji kosztuje i nie ma co tego ukrywać, to co innego od skończenia gry i wrzucenia jej na odpowiedni serwis. Sprzedawanie gier "używanych" faktycznie ma się całkiem dobrze, czasem...

Czyli nie tylko ja mam wrażenie, że argumenty za zwykle wyglądają na pobożne życzenia? Możemy założyć, że ten projekt to dobra rzecz, tylko chciałabym, żeby ktoś to logicznie wytłumaczył i mnie przekonał. Zasłanianie się stacjonarnymi księgarniami (w dobie przenoszenia zakupów do internetu) i ambitną literaturą (za którą zainteresowani płacą i o cenę rzadko pytają, bo chcą jakości) robi kiepskie wrażenie. 

Czyli nie tylko ja mam wrażenie, że argumenty za zwykle wyglądają na pobożne życzenia? Możemy założyć, że ten projekt to dobra rzecz, tylko chciałabym, żeby ktoś to logicznie wytłumaczył i mnie przekonał. Zasłanianie się stacjonarnymi księgarniami (w dobie przenoszenia zakupów do internetu) i ambitną literaturą (za którą zainteresowani płacą i o cenę rzadko pytają, bo chcą...

Nigdy nie mieszkałam koło księgarni, takie niezależnej. Pracowałam koło sieciówek. Małe księgarnie wspieram na wyjazdach, kiedy przechodzę obok to zaglądam i prawie zawsze coś kupuję, niezależnie od ceny. W tym właśnie widzę największy błąd w założeniach tej ustawy - że czytelnik nie będzie miał promocji w molochu, więc pojedzie do niezależnej księgarni. Serio? Dlaczego? Z nudów? Przecież prędzej kupi dwie tańsze książki pod domem albo pracą, jeśli ma jakikolwiek instynkt samozachowawczy i szacunek dla własnego czasu.

Nigdy nie mieszkałam koło księgarni, takie niezależnej. Pracowałam koło sieciówek. Małe księgarnie wspieram na wyjazdach, kiedy przechodzę obok to zaglądam i prawie zawsze coś kupuję, niezależnie od ceny. W tym właśnie widzę największy błąd w założeniach tej ustawy - że czytelnik nie będzie miał promocji w molochu, więc pojedzie do niezależnej księgarni. Serio? Dlaczego? Z...