Cytaty z tagiem "reporter" [14]
[ + Dodaj cytat]Reporter jest niewolnikiem ludzi, może zrobić tylko tyle, na ile mu ludzie pozwolą. Reporter jest kompletnie ubezwłasnowolniony. Bo jeżeli się z kimś spotykam i wiem, że będę rozmawiał z tym człowiekiem tylko godzinę w życiu (...), to muszę mieć świadomość, że jestem na niego skazany. Powie tylko tyle, ile zechce mi powiedzieć. Wiem, że sukces zależy od sposobu, w jaki nawiążę kontakt.
Jestem reporterem. Pijawką. Kupczę nędzą i cierpieniem. Dla nas, reporterów, złe rzeczy są dobre. Jesteśmy jak kolekcjonerzy martwych ciał. Mówiąc szczerze, zawód korespondenta jest zabawny; fajnie jest być gościem, który spada znikąd na swoim spadochronie, ogłasza, że wszystko wie, formułuje skandaliczne oświadczenia, zapisuje je, upija się w barze hotelowym, zwija spadochron, pakuje do plecaka kaca i wyrusza w następne miejsce, w którym cierpią ludzie.
Na początku dziennikarstwo nie przynosi wielkich profitów. Zresztą prawie wszyscy raczkujący dziennikarze to ludzie niezbyt zasobni, którzy przez wiele lat nie mają szansy cieszyć się dobrobytem. Panuje tu ściśle feudalny model: rangę zyskuje się z wiekiem, do tego potrzeba czasu. Wielu młodych dziennikarzy, których frustruje harówka za bardzo niskie wynagrodzenie, traci pracę i nie znajduje innej. To wszystko wchodzi w skład naszej profesji, więc trzeba być cierpliwym i pracować. Nasi czytelnicy, słuchacze i widzowie są ludźmi bardzo mądrymi, którzy szybko rozpoznają wartość naszej pracy i równie szybko zaczynają kojarzyć ją z naszym nazwiskiem. Oni wiedzą, do którego dziennikarza otrzymają coś wartościowego. I to jest właśnie ten moment, który nas kwalifikuje do pracy. To nie nasz szef o tym decyduje, lecz czytelnicy.
Reporter nigdy nie jest samotny. Zawsze musi kogoś spotkać, z kimś porozmawiać. Pierwszy kontakt z obcym człowiekiem wiąże się z napięciem, zderzeniem dwóch różnych osobowości. Takie zderzenie budzi odruch rezerwy, ściągnięcia twarzy. Dotyczy to głównie sytuacji granicznych, gdy wpadamy na jakiś patrol, uzbrojoną grupę. Obie strony są w stresie, obie się boją. Ludzie są wtedy bardzo nieprzyjemni, patrzą podejrzliwie, nie wiedzą, co się kryje za takim spotkaniem. Najlepszą drogą do przełamania pierwszego oporu jest uśmiech. Trzeba uśmiechnąć się do drugiego człowieka. To jest odruch, który ma korzystny wpływ na rozładowanie złej sytuacji. Nie od razu. Podejrzliwi i ci, co mają kompleksy, myślą wpierw, że ktoś się z nich nabija, przez moment więc stają się jeszcze bardziej podejrzliwi. Ale po chwili sami zaczynają się uśmiechać. Mur kruszeje, powstaje jakiś rodzaj wspólnoty i dalej idzie dużo łatwiej.
Tyle mogliby zrobić dobrego.
My też byśmy mogli. Niczym się nie różnimy. Przyjeżdżamy kręcić dokument, nic innego nas nie obchodzi. Wrócę, puszczę materiał w eter, książkę napiszę. Będą spotkania autorskie, gratulacje, uściski dłoni. W klimatyzowanej sali pokazywać będę zdjęcia z odległego Pakistanu, niczym ordery za bohaterstwo. A tutaj dach nadal będzie ciekł.
Reporter ponoć nie jest od naprawiania świata, ma go relacjonować. Może tak, sam nie wiem.
Powstało tysiące depesz, reportaży, wystaw, książek, albumów, filmów dokumentalnych i fabularnych o wojnie w Bośni. Ale kiedy wojna się skończyła (albo, jak sądzą niektórzy, została na jakiś czas przerwana), reporterzy spakowali kamery i natychmiast pojechali na inne wojny.
[Reporter] mówi o ludzkim cierpieniu, upokorzeniu, strachu i pogardzie. O niesprawiedliwości, nierównościach, wyzysku. Jest mądry nie swoją mądrością. Często są to myśli tych, z którymi rozmawiał, kiedy dokumentował temat. Reporter bez ludzi nie istnieje. Oni wskazują mu drogę, dają czas, wiedzę i kawę. Także bezpieczeństwo.
Jeśli reportera przestają ciekawić ludzie, jeśli z góry wie, co mu powiedzą, powinien zmienić zawód.
Reporter, mówiła, to detalista. Bez szczegółu nie ma reportażu, powtarzaliśmy, paląc papierosy przy biurkach, bez detalu reportaż będzie drewniany. Z kolei nadmiar szczegółów, informacji, dat, nazwisk i nazw może zamydlić opowieść, sprawić, że trudno się ją będzie czytało: tekst, zamiast wciągać, zacznie czytelnikowi odpadać od czaski. Tak ktoś to ujął: odpadać od czaszki.
(...) jedną z największych sztuk w dziennikarstwie wojennym jest w ogóle dostać się na miejsce.
s.70.