-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel10
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
Cytaty z tagiem "polska mentalność" [4]
[ + Dodaj cytat]Było też jasne, aż nadto jasne, bo przy wielu okazjach bolało chłopca do żywego, że ojciec zupełnie nie raczy się liczyć z opinią ulicy, domu czy pasażerów w żydowskim wehikule, który zanim wprowadzono omnibusy, woził ludzi z jednego końca miasta na drugi. A jednak reprezentował dla najbliższych coś, w co sam tak mocno wierzył, że i oni nie mogli nie wierzyć.: Dawne Dobre Czasy. Czasy te się wysublimowały i nie chodziło już o nieubezpieczony folwarczek i nieściągalne należności, tylko o staropolską godność, uczciwość, wolność nie tylko do Moskali, ale od nowinek, które doprowadzały kraj do upadku, słowem o Dawne Życie, które było życiem prawdziwym i właściwym. Szlachta broniła wolności kraju wraz ze swoją wolnością, a każdy szlachcic- prócz niektórych zarażonych cudzoziemszczyzną, a więc zgnilizną- był wcieleniem cnót pradziadowskich.
Nigdy chyba i nigdzie w Europie ludzie, którym inni mniej lub więcej zazdrościli, z którymi szukali stosunków, krytykowali ich, lecz naśladowali - w Europie, nie w Ameryce, w beznadziejnie feudalnej Europie- nie przypisywali tego faktu pieniądzom. Jeżeli ludzie w ten sposób wyróżniani czuli się wyższymi, nie godzili się na tak prozaiczne i zewnętrzne tego uzasadnienie. Bo też przywykli, że dostatek po prostu należy się im, tak jak pokarm należy się ciału, a że człowiek nie jest tucznikiem, ceni się go nie za to, co zjada.
U nas jednak pieniędzy o wiele szerzej nie uznawano za miernik, a nawet za coś koniecznego, żeby być "in". W tym obszernym polskim, a przynajmniej królewiackim : "in", które odziedziczyło sporo z mitologii szlachcica na zagrodzie, liberum veto, ale także i humanizmu, a nawet wolnomularstwa; w Kongresówce zawsze była niemodna i wyśmiewana "tytułomania" galicyjska, powodująca liczne rozwarstwienia i snobizmy, unosiła się tu w powietrzu raczej "republikancka" tradycja Rzplitej lub to, za co ją uważano. Ekonomicznie ma to wszystko korelat w fakcie, że nawet magnaci u nas nie mieli gotówki, którą pożyczali od lichwiarzy, a tradycji dorabiania się i oszczędzania, tradycji kapitału obrotowego nie było żadnej. Ziemię, owszem, traktowano jako kapitał i sprzedawano lub zamieniano nawet rodowe siedziby z zamkami- od XVI i XVIIw. zamiłowania archeologiczne raczej wzrosły u nas niż zmalały, jak również mitologia, ale nigdy się nie zakorzeniła ekonomia kapitalistyczna, gdzie pieniądz obrasta w pieniądz. Że nie lubiano dorobkiewiczów nie miało to tylko charakteru klasowego ani nie było wyłącznie pogardą dla niedosiężnych kwaśnych winogron. Stanowczo brakło u nas smaku i talentów do działań tego rodzaju, na których wyrastały fortuny Buddenbrooków (tak podziwianych w Lubece). Nie było też w rzeczywistości Wokulskich- jak nawiasem mówiąc, nie było nigdy i Skrzetuskich.
I zanim wpadli na to, by zacząć wynosić, co się da, ratować pływający dobytek, magazynowany w podziemiach, od kartofli i węgla po płótna w pracowni starego K., zanim zaczęli szukać wiader i tworzyć sąsiedzki łańcuch samopomocy, czerpiąc wodę z gównem aż do wyczerpania, noc całą, zanim więc działać zaczęli, musieli sprawdzić rzecz najistotniejszą - czy aby nie pokrzywdzono ich w stosunku do reszty świata, a jeśli tak, to do jakiego stopnia. Brat starego K. zasugerował:
- Trzeba sprawdzić, czy innych też zalało.
Po to, by pocieszyć się, że to obopólna przykrość, że to wstręt zbiorowy, że w domach sąsiednich podobne zmagania się zaraz zaczną lub też już zaczęły. Ale nikomu innemu się nic nie przydarzyło; oczom obu rodzin dom dzielących ukazał się po ich wyjściu na ulicę cud.