-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant977
Cytaty z tagiem "olga gromyko akcja niemowle" [6]
[ + Dodaj cytat]
O mężczyznach zapomniały. Zupełnie. Procesja, gaworząca i szwargocząca z zachwytem (ze środka
dolatywały protestujące wrzaski niemowlaka, który nieco poniewczasie zrozumiał, w co się wpakował),
przecięła polanę i zniknęła w Domu Narad, pozostawiając bohaterów w dumnej samotności.
- Może piwko? - nieoczekiwanie zaproponował Oroen, wskazując znajdujący się niedaleko odpowiedni
przybytek.
Ksander, nadal jeszcze nie wierząc w wybawienie od źródła ich wspólnej męki, popatrzył na swoje
puste ręce, a następnie wzniósł oczy ku niebu i z głębi serca odprawił modły dziękczynne do wszystkich
bogów hurtem, mimo że do dnia dzisiejszego miał wątpliwości odnośnie do istnienia chociażby jednego z
nich. !
- O tak, to jest dobry powód do świętowania!
Wampir i człowiek, opierając się o siebie nawzajem, resztkami sił ruszyli w kierunku gospody.
dziecko wybrało wręcz idealną chwilę, by poinformować Świat, że jednak za nim nie przepada.
To była ostatnia kropla. Czy raczej przenikliwy wrzask, który na wskroś przewiercił głowę.
Wymęczony, ledwo trzymający się na nogach mag, który przez kilka dni przygotowywał przemówienie
dyplomatyczne, nieoczekiwanie zrozumiał, że jest mu równo obojętne, co mogła pomyśleć o nim
Najwyższa Dogewska Zielarka, która nieoficjalnie stała na czele Rady Doliny. Niechby go nawet
zagryzła na miejscu, w końcu zyska okazję, by poleżeć w ciszy i spokoju!
I bez żadnych ceremonii zrobił krok do przodu, w milczeniu wyciągając do niej kosz.
Zielarka skrzywiła się ze wstrętem i, zdziwiona, spojrzała na piszczący pakunek... Po czym nagle
wytrzeszczyła oczy i ze zwierzęcym rykiem rzuciła się w kierunku maga, wyrywając mu niemowlaka.
Zaskoczony Ksander zachwiał się i Oroen ledwo zdążył przytrzymać go za łokieć.
Dziecko chyba nie zamierzało spać w ogóle. Leżąc w koszu, darło się tak, że w lasku nie cichło echo,
na rękach u Oroena - trochę ciszej i z minutowymi przerwami. Upilnowanie czegokolwiek w tej sytuacji
było niemożliwe, a po paru godzinach takiego „odpoczynku" mężczyznom było już równo obojętne, czy
ktoś ich zaatakuje. W każdym razie zwykłe środki ostrożności, takie jak cisza czy bezdymny płomień,
odpadły same z siebie. Ksander poważnie zastanawiał się nad rozdzielaniem wśród podległych mu
magów zasłużonych nagród i wręczeniem Katissic orderu za męstwo (nie precyzując, jakie konkretnie).
Wampir cichym i łagodnym głosem, w ramach kołysanki, ze szczegółami opowiadał niemowlakowi, co
konkretnie myśli o jego kompletnie niegodnym Władcy zachowaniu...
Gdy tylko ustąpił wampirowi wygrzane legowisko, rozprostował nogi w trakcie niewielkiego obchodu i
dorzucił parę polan do ognisko, niemowlę zdecydowało, że starczy tego dobrego i znowu wybuchło
głośnym płaczem.
- I skąd w tobie tyle siły? - z rezygnacją spytał mag, biorąc je na ręce. Mały na chwilę zamilkł, nieufnie
przyglądając się człowiekowi, a potem dobitnie zademonstrował, że koncert dany przed chwilą
bynajmniej nie był szczytem jego możliwości wokalnych.
- Po co go drażnisz? - nie wytrzymał Oroen. który bezskutecznie próbował skorzystać z posłania.
- Ja? - oburzył się Ksander. czyniąc niepewną próbę ukołysania ciągle wydzierającego się zawiniątka.
Niestety, udało mu się doprowadzić tylko do tego, że ryk stał się urywany i działał nu nerwy jeszcze
bardziej. - Sam byś spróbował go uspokoić!
- Próbowałem: Trzy godziny pod rząd! - Wampir uznał, że nie podejmie próby powtórzenia tego
bohaterskiego czynu i małostkowo nakrył się kołdrą aż po czubek głowy.
Przecież nie na niego. - Uwaga była słuszna. – Jakie jeszcze problemy może mieć wasze niemowlę?...- Jak sobie z nim wcześniej radziłeś?
- Przez pierwszy miesiąc w ogóle nie było go słychać - w głosie maga można było wyczuć tęsknotę. -
Potem zajmowali się nim moi pomocnicy, ja tylko wpadałem od czasu do czasu. A ty masz dzieci?
Oroen przecząco pokręcił głową. Ta ukochana i jedyna, z którą chciałby je mieć, wyszła za mąż za
innego i już dawno się z tym pogodził... Co prawda w tej konkretnej chwili nie wydawało mu się to aż
tak wielką stratą.
- Mam wrażenie, że ciebie nie ma co pytać?
- Mogę odpowiedzieć. I nigdy nie będę miał!
Mężczyźni tęsknie spojrzeli po sobie i w przypływie nieoczekiwanej sympatii pomyśleli, że przepaść
pomiędzy wampirami a ludźmi wcale nie jest aż tak głęboka, skoro mostkiem przez nią może zostać
zwykły koszyk z niemowlęciem.
Nadal było cicho. Jak również po dziesięciu
minutach, po godzinie, po dwóch. Oroen nie wytrzymał jako pierwszy.
- Słuchaj, a może on już chce jeść? Ale w nocy tak zdarł gardło, że teraz nie może nawet pisnąć.
Mag zwrócił w jego kierunku wychudzoną twarz z czerwonymi z niedospania oczyma. W nocy nie
pojawił się żaden potwór - pewnie bał się, że doprowadzeni do ostateczności podróżni zaprzęgną go do
niewdzięcznego zadania lulania niedoszłego obiadu. Lecz Ksander wolałby radzić sobie z dziesiątką
strzyg niż z jednym wydzierającym się dzieciakiem!
- Jeżeli będzie czegoś chciał - powiedział gniewnie - dowiemy się o tym natychmiast!
Wampir nie śmiał nalegać. Sam dopiero co przysnął w siodle, tak że kolejne pół godziny również
upłynęło w ciszy, która niestety teraz już nie wydawała się aż tak błoga. Ksander z trudem
powstrzymywał się od pokusy wypatroszenia obwiązanego szmatą kosza i sprawdzenia, czy mały drań
śpi sobie słodko, a nie umiera, czy (co za koszmar! i nie został przypadkiem zapomniany w miejscu
postoju.
Koniec końców mag poddał się, przyhamował i ostrożnie zajrzał do środka.
Eksperymentu tego więcej nie powtórzono. W odróżnieniu od dorosłych, niemowlę zdążyło doskonale
wypocząć i się wyspać, tak że przez następne cztery godziny spokojnie przekroczyło dzienną normę
krzyków.
- Dlaczego mnie w nocy nie zagryzłeś?!
- Co za szczęście, że tego nie zrobiłem! - W tej chwili kosz znajdował się w siodle maga, a jego kobyla
bynajmniej nie była tym zachwycona (poprzednio wampir przez jakąś godzinę czekał na Ksandera koło
wsi, do której ten poszedł po mleko, po czym nieopatrznie wrócił i już nie mógł unikać honorowego
ciężaru).