cytaty z książki "Witajcie w raju. Reportaże o przemyśle turystycznym"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Tylko około 2,5% ludności świata lata samolotem na zagraniczne wakacje. reszta - 97,5% - tego nie robi. Nie może. Mimo to świat jest nasz.
Z rajskiego bufetu wybieramy to, co będzie świadczyć o naszym statusie, co będziemy mogli podsunąć pod nos komuś z tej ekskluzywnej grupy podczas wakacyjnej przygody. Egzotyczne miejsca i autentyczne spotkania są twardą walutą w naszym ciągłym wyścigu na porównania. Nikt nie chce być turystą, wszyscy chcą być podróżnikami.
Bez zbędnego namysłu anektujemy, przekształcamy i przerabiamy miejsca, do których jeździmy na wakacje, tak by odpowiadały naszym własnym potrzebom i wyobrażeniom, ale gdy przestrzeń zostaje nadmiernie wyeksploatowana i zaczyna przyjeżdżać zbyt dużo turystów - nużymy się i jedziemy dalej.
Pewien bardzo bogaty człowiek zabrał swoje dzieci do wioski Majów. Chciał, żeby zobaczyły, jak wygląda prawdziwa bieda, i doceniły to, co mają. W drodze powrotnej zapytał je: "Rozumiecie już, jakie macie szczęście?", ale dzieci odpowiedziały mu: "My mamy basen, ale oni mają całe jezioro, my mamy dwa psy, ale oni mają całe mnóstwo małpek. Teraz rozumiemy, że są dużo bogatsi od nas". Bieda nie zawsze oznacza to samo. Zależy, jak na to spojrzeć.
W naturę turystyki wpisana jest potrzeba zachowania równowagi między poczuciem bezpieczeństwa a przygodą. Chcemy przeżyć coś niezwykłego, udać się w podróż, która jest jedyna w swoim rodzaju, szukamy wrażeń, które różnią się od domowej codzienności, migawek kodaka, które możemy obejrzeć z innymi po powrocie do domu. Najlepiej jeśli towarzyszą nam ludzie podobni do nas, szyldy i menu w naszym języku, jedzenie jest rozpoznawalne, a przewodnicy rozumieją nasze potrzeby.
Przebieramy bez umiaru w rajskim bufecie i oczekujemy wdzięczności od tych, których praca polega na usługiwaniu nam. Wydaje nam się, że akt konsumpcji, któremu się oddajemy, jest dobrym uczynkiem, aktem solidarności. Że ludzie, którzy usługują nam na plażach w biedniejszych częściach świata, powinni się cieszyć, bo akurat ich wybraliśmy.
Fantazje, jakie snujemy o świecie i tęsknota za tym, co nietknięte, zrodziły największy przemysł świata. To przemysł, w którym opakowuje się, reklamuje i sprzedaje nasze marzenia. To również przemysł, który produkuje wszystko, począwszy od olejku do opalania, noclegu w hotelu i miejscach w samolocie, na usługach seksualnych, śniadaniu angielskim i polach golfowych skończywszy.
Nasze hotele budują współcześni niewolnicy - Birmańczycy w Tajlandii, Haitańczycy na Dominikanie. Ale my nie chcemy o tym słyszeć. Przecież jesteśmy na wakacjach.
Przemysł turystyczny sprzedaje coś, czego nie posiada. Pakuje sny, ale sprzedaje plaże, góry, ludzi, kultury i zmusza biedne kraje do dostosowywania się d naszych potrzeb jakiekolwiek by one były.
Pokusa, którą stanowią pieniądze turystów sprawia, ze wiele grup etnicznych – jak to się dzieje w The Union of the Hilltribes – utrwala stereotypy wokół swojej kultury.
Nikt nie chce być turystą, wszyscy chcą być podróżnikami....
Podróżowanie wypełnia umysł, ożywia duszę i uwalnia człowieka z kajdan rzeczywistości” Thomas Cook.
Gonimy za nietkniętym rajem a zostawiamy po sobie ulicę Bangla.
Klas Grinell twierdzi że obraz innego opisuje pośrednio nas samych.
Życie na Zachodzie jest coraz bardziej skomercjalizowane, a my coraz bardziej wyobcowani. Mam wrażenie, że przyglądając się innym sposobom życia, chcemy dotknąć czegoś pierwotnego. Problem w tym, że nie widzimy w tubylcach prawdziwych ludzi. Są tylko elementem scenerii naszych wakacji. Oglądamy ich, robimy im zdjęcia, patrzymy, jak wykonują tradycyjne tańce. Zupełnie jakbyśmy byli w zoo.