cytaty z książek autora "Zofia Bogusławska"
Jestem zupełnie dosłowna i nic nie umiem wymyślić. Żadnej fantazji, fakt. Drzewo to jest drzewo, ławka jest ławką, trawa - trawą. Żadnej inwencji. Moje rodzeństwo - co innego. Ma swój świat Petronela-Karuzela, ma Michał-Kichał. Wymyślają kawały, historie, wszystko u nich jest na niby, chociaż dzieje się na serio.
Jestem pomylona. Ciągle pragnę być kimś innym i gdzie indziej. Nie tą osobą i nie w tym miejscu, gdzie mnie osadziła dola, czyli przypadek biologiczny, który wydarzył się moim rodzicom, mamie i tacie, kilkanaście lat temu.
Rodzina to najdziwniejsza sprawa tego świata.
Nikt jej sobie nie wybiera, trzeba przyjąć wszystko, tak jak leci. Matkę, ojca, brata siostrę. Jak to się trzyma razem? Cud boski, że się nie zabijają, bo o miłości mowy nie ma.
Człowiek jest sobą prawdziwym między piętnastym a osiemnastym, góra - dwudziestym rokiem. Wtedy wszystko w nim gra. Każdy mięsień. Potem zaczyna się wynaturzenie, czyli degrengolada fizyczna. Psychiczna też.
Martwię się najczęściej niepotrzebnie, ale martwienie się takie uważam za asekurację, czyli zabezpieczenie przed nagłym i niespodziewanym uderzeniem. Niby za linę uczepioną nad przepaścią. Może być niepotrzebna, ale może się przydać.
Nie mam skrzydeł jak oni. Uszczęśliwia mnie prosta czynność - odbieranie piękna. To wszystko.