cytaty z książki "Piętno"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Uśmiechnęła się do siebie, widząc spadającą gwiazdę. Kolejny raz wypowiedziała życzenie:
– Gwiazdo, postaw na mojej drodze drugą kobietę, czystą i dobrą. Taką, z którą mogłabym ułożyć sobie życie, kochać się z nią i przytulać kiedy mi ciężko. Taką na całe życie, żeby była pracowita, ale zadbana. Czysta, niech ładnie pachnie. Taka trochę mamusia!
Często wyobrażała sobie, że ona jest tą dziewczynką i że to jej dzieciństwo jest takie szczęśliwe!
Urodziła się lesbijką, zaakceptowała ten stan rzeczy, matka również – przynajmniej udawała, że akceptuje – choć twierdziła, że nie jest łatwo!
Pomyślała o „Q”, że
ostatnio milczy. Kolejny raz pojawiła się niepewność i lęk. „A jak i ona mnie opuści?”, zaczęła analizować. „Zostanę zupełnie sama”. Przez swój romantyzm i nadwrażliwą duszę ciężko jej było znaleźć wspólny język z rówieśnikami, a może to wcale nie przez romantyzm. Bo bywało tak, że często czuła się jak doświadczona czterdziestoletnia kobieta. Była też świetnym obserwatorem. Potrafiła uczyć się na czyichś błędach, raczej żadnych z nich nie powielała. Zło wyczuwała
na odległość i wszystkich, którzy jej się z tymże złem kojarzyli, omijała szerokim łukiem. Cóż, tak zazwyczaj mają ludzie z jarzmem ciężkich przeżyć w dzieciństwie!
Obudziła się spocona, a w pościeli zaplątała się niczym pająk w kokonie. Znowu miała koszmary, znowu śniło jej się, że ucieka. Zupełnie nie rozumiała tych snów. Zaczęły nawiedzać ją całkiem od niedawna. Zganiała to na stresy w pracy – fakt, Gniezno to nie Strzelno, tu zdecydowanie było co robić. Interwencje, domówki, mafia trzepakowa, która zajmowała się sprzedażą samosiejki i płaczący rodzice nieletnich dzieci, którzy oczywiście nie mieli o niczym bladego pojęcia. Czasem to ręce opadały. A i ostatnio jeden, jak go nazwała Eliza, młot, zapewne wychodząc z założenia, że pod latarnią najciemniej, zajmował się handlem firmowych podróbek. Parkował swój samochód na parkingu w całości należącym do policji i z bagażnika wyjmował szmelc, twierdząc, że to oryginały. Faktycznie
ustawiały się kolejki. „Ci ludzie to mają najebane", myślała, kiedy wygramoliła się z łóżka, składając je natychmiast!
W pracy, już od progu, tak jakby właśnie na nią czekał, przywitał Elizę sam naczelnik. Miał wyraźnie pianę na ustach, a jego i tak czerwona twarz jeszcze bardziej poczerwieniała. Zaraz też na nią naskoczył.
– Dlaczego nic z tym nie zrobiłaś? – zawarczał, zagradzając jej przejście.
– Przepraszam, a z czym? I czy mogę wejść do budynku?
Naczelnik cechujący się minimalnym owłosieniem na głowie, dotyczyło to nawet brwi, zdjął ręce z futryny wejściowej i powoli się odsunął.
– Wiesz, że nie lubię bałaganu. Trzeba było coś zrobić po tym, jak
petentka zgłosiła pobicie – pouczył, wydymając szerokie usta!
Bogna jeszcze chwyciła w dłonie zawieszone na sznurku na przednim lusterku zdjęcie Henia i pocałowała je gorliwie. „Porządek we wszechświecie musi być!”,
pomyślała, zerkając kątem oka na nagie kolana Zofii.