cytaty z książki "Burza"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Pięściami wiatru Burza zaczyna bić o okiennice, próbując skruszyć nasz domek jak skorupkę jaja. Nie potrafi, więc przenika przez ściany, na niezliczone sposoby sprawiając, że drewno zaczyna krzyczeć.
Dźwięk dzwonów wypacza jej powolną, senną pieść, lecz Amma nie przestaje: czyni to, co robiła przez ostatnie pięćdziesiąt lat, prowadząc ten dom dla przeklętych.
Lecz jeżeli wrócę, jeśli zatrzasnę za sobą drzwi, a na tę dziewczynkę spadnie nieszczęście, będę temu winna. Jeżeli zaś pójdę po nią i dam się zabić, tata do końca życia będzie nazywał mnie w myślach omszałym móżdżkiem.
Cóż, przywykłam do tego.
Bestia Burzy, kształtem przypominająca pająka, z klekotem odnóży kroczy między nami a tatą. Jeszcze nigdy nie widziałam żadnej z tak bliska. Wydęty odwłok wygląda na zbudowany z tej samej substancji co sama Burza - z czarnego, gęstego, nieustannie się kłębiącego i wirującego dymu. Ośmioro wyłupiastych ślepi mieni się fioletem błyskawic.
W domu Ammy dla Przeklętych poznaliśmy trzy rodzaje pukania do drzwi.
Mój podziw staje się lodowatym strachem, bo ich odwaga i siła zwracają się teraz przeciwko mnie.
Jego słowa są jak cios prosto w żołądek. Zawiodłam go. Nie jestem geniuszem jak on. Ani bohaterką jak mama. I nie mam w sobie nawet ćwierci dobroci Ammy.
Moja droga, w życiu każdej kobiety przychodzi moment, w którym trzeba jej podjąć decyzję.
Moja mama była kobietą z planem. Nie bała się niczego - ani Burzy, ani Regii.
Mija prawie godzina, nim docieram do białej żelaznej bramy, przez którą można się przedostać do czwartego kręgu. Istnieją cztery takie przejścia: czarna brama od północy, biała od wschodu, złota od południa i karmazynowa od zachodu. Złota droga jako jedyna prowadzi prosto do pierwszego kręgu, aż do pałacu Regii. Pozostałe kończą się na kręgu drugim.
Budzę się, gdy ledwie dziesięć cali dzieli czubek mego nosa od miękkiej czerni Burzy. Odsuwam się gwałtownie i przeskakuję pół pokoju, zanim dociera do mnie, co właściwie robię.
To Dalca stoi za tym wszystkim. Jeżeli chcę ocalić tatę, Dalca jest kluczem. Jeżeli chcę pomścić Ammę i tkniętych Burzą, Dalca musi zapłacić za ich krzywdę.
Dalca musi zapłacić za ich krzywdę.
Chcę, żeby cierpiał, jak ja cierpię przez niego.
Kim są ci wszyscy ludzie, którzy znają tatę i najwyraźniej wiedzą o moim istnieniu?
Słońce całuje wnętrza moich dłoni i przymykam oczy, czując jego ciepło. Najdelikatniej bada krzywizny mojej twarzy, słodsze niż żar jakiegokolwiek ogniska. Czerwień i złoto tańczą pod moimi powiekami niczym duchy zrodzone ze światła i gorąca płomieni. Przenika mnie złociste ciepło i po raz pierwszy od wielu dni czuję się prawie dobrze.
Słowa porządkują chaos. Gdy coś nazywasz, na przykład arogancję, to ta rzecz staje się nowym bytem, czymś co można pojąć. Oraz pokonać.
Wpatruje się w linie wypalone na dłoni. Znajdę tatę. Ocalę go. I może się mylę, może znowu zechce walczyć? Bo walka, która rozpoczął razem z mamą, jeszcze się nie skończyła.
Jest uderzająco piękna. Nie chodzi mi jedynie o symetrię rysów, ale i urok statusu: ma lśniące, rozpuszczone włosy oraz cerę promienną od codziennego kontaktu ze słońcem.
Dalca leci tak swobodnie i z taką gracją, jakby się urodził wśród obłoków. Jest nietykalny, wcielenie wolności.
Ja zaś marzę o tym, żeby szarpnąć za rzemień u jego stopy i ściągnąć go z nieboskłonu. Żadne stworzenie nie przechodzi tam na świat; nawet ptaki wylęgają się na ziemi. Zresztą i on, tak jak one, musi w końcu wylądować.
Oddalam się od szarych latarń stojących u wejścia na rynek. Po chwili zaułek wypluwa mnie na pustą ulicę. Idę w kierunku Burzy, właściwie bez powodu - po prostu chcę być sama.
Stoję znów naprzeciwko Burzy. Ona też na mnie patrzy. I obiecuje: pewnego dnia wszystko będzie należeć do mnie. Wtedy nie będzie już bólu.
Im głębiej docieram, tym więcej ekstrawagancji mnie otacza. Są tu drzewa, jakich nigdy nie widziałam, o czarnej korze i liściach mieniących się jak diamenty.
Nie ma świata poza Burzą. Nie ma ucieczki, bezpiecznej przystani za wałem chmur. Nie ma niczego prócz Burzy.
Otwieram usta, ale wiem, że o tysiącu spraw nigdy nie będę mogła mu powiedzieć. Jest moim wrogiem i trudno mi znieść nadzieję, którą widzę w jego oczach.
Widziałam, jak Burza zabiera ludzi, jednego po drugim. Tkniętych, sąsiadów, wędrowców, którzy zjawiali się na jeden dzień, a potem przepadali. To nieracjonalne, nie ma w tym żadnych sensownych reguł. I dlatego samotne wejście w Burzę to wyrok śmierci.
Burza dudni w oddali grzmotami tak słabo słyszalnymi, że można by je wziąć za daleki śmiech.