cytaty z książki "Seven Faceless Saints"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Gdy polecała pierwsza kropla krwi, niemal poczuł ulgę. Surowy strach ustąpił miejsca mile widzianemu bezwładowi.
Zanim zdał sobie sprawę, że umiera, było już za późno.
Kiedy świat był młody, a słońce dopiero co zaświeciło, Siła spojrzał na niego i stwierdził, że nie jest doskonały. I tak go rozłupał,by stworzyć doliny i uformował najwyższy ze szczytów. W sercu gór Siły Cierpliwość przywołała ciepło. To ona stworzyła ogień a Chaos wprawił go w ruch. Ale ciepło nigdy nie miało być okrutne, więc aby powściągnąć swojego impulsywnego kochanka, Cierpliwość stworzyła również deszcz. Deszcz dał życie wszelakiego rodzaju roślinom i zwierzętom, które ludzkość mogła wykorzystać do przetrwania. Ale człowiek nie miał jeszcze takich umiejętności, więc Przebiegłość dała ludziom wiedzę, a Łaska obdarzyła ich zdolnością tworzenia. Przez wiele lat człowiek prosperował, lecz żaden dobrobyt nie trwa wiecznie. Tworzenie wymaga zasobów, a ziemia ma ich ograniczoną ilość. Więc Chaos dał ludziom wojnę. Człowiek walczył przez wiele lat. Miłosierdzie i Śmierć patrzyli na to ramię w ramię i razem znaleźli rozwiązanie. Kiedy człowiek był ranny, Miłosierdzie uzdrawiało go i dawało lekarstwa. A kiedy to nie wystarczało, Śmierć darowała im spokój. Miejsce odpoczynku, kiedy ich czas na ziemi dobiegał końca".
Budynek miał oczy. Czuł je na sobie przez cały tydzień: najpierw w miejscu, w którym modlił się do świętych, potem w salach obrad, gdzie spotykał się z innymi przedstawicielami błogosławionych gildii. Śledziły każdy jego krok i nawet światło gwiazd ich nie odstraszało.
Mężczyzna gwizdnął, gdy przyjrzał się jej szklistymi od alkoholu oczami.
- No, no. Dobry wieczór.
Chciał położyć rękę na jej biodrze, ale Roz złapała go za nadgarstek, zanim jej dotknął. Był niższy od niej - jak wiele osób - i zbyt drobny, by stanowić realne zagrożenie.
- Patrzeć możesz za darmo - powiedziała zimno, jednym płynnym ruchem wyciągając nóż. - Ale dotyk będzie kosztował cię palec.
Facet cofnął się, jego rumiana twarz jeszcze bardziej poczerwieniała, i niemal potknął się o własne stopy.
- Brudna zdzira - wybełkotał.
- Powinnam zamiast tego odciąć ci język? - zapytała.
Jaki to wszystko ma sens, Roz, jeśli nie możemy uzyskać sprawiedliwości nawet dla tych, którzy są nam najbliżsi?
Stanowili dwie strony tej samej monety: oboje zmienili swoje nieszczęście w coś bezwzględnego. Musiała mu tylko przypomnieć, że zemsta była lepsza niż pogoń za duchami.
- Tak się chyba dzieje, kiedy nie śpisz dwa dni z rzędu.
- Musisz się przespać. Nie pociągniesz tak długo.
- Jak dla mnie już nie daje rady - wtrącił Kiran. - Mrugnij dwa razy, jeśli nie jesteś w pełni przytomny, Damian.
Damian posłał Kiranowi piorunujące spojrzenie, ani razu nie mrugając.
Gdy świat wokół niej się zawalił, dokładnie wiedziała, kogo winić. Ujrzała miasto, w którym się urodziła, w nowym świetle, jakby połyskujący welon został zdjęty i odsłonił zgniłe wnętrze. Porzuciła świętych z ich oszustwami i ulubieńcami i nigdy więcej się do nich nie odezwała. Ale gdyby istniał święty patronujący Furii, Roz bez wątpienia modliłaby się do niego.
Jak udaje ci się iść przez życie, pozostając tak biernym?
Nie musisz należeć do grupy, która jest źle traktowana, aby wiedzieć, że to, co się z nią dzieje, jest złe.
- Kiedy poznasz prawdziwy smutek, nie poczujesz się już lepiej. - Słowa Piery były stanowcze, ale delikatne. - Nie dojdziesz do siebie, a jedynie stwardniejesz. Nauczysz się znosić rzeczy, które wydawały się nie do zniesienia. Znajdziesz sposób na odbudowę siebie, nawet mimo braku kluczowych elementów.
Bo właśnie o to chodziło w wierze, czyż nie? Miała działać jako dodatkowe uzasadnienie własnych działań - być czymś, na co można wskazać, gdy wszystkie inne wytłumaczenia zawodziły.
Jak to możliwe, że ktoś odszedł, a nic się nie zmieniło? Kurtka przewieszona przez krzesło, sfatygowana książka otwarta na biurku... Proste rzeczy, które złożyły się na chwilę w czasie.
- Odwróć się.
- Serio, Venturi?
- Odwróć. Się.
Parsknęła, ale zrobiła, co kazał, i poczuła na nadgarstkach zimny metal.
- Nie sądziłam, że tak będzie wyglądało nasze pierwsze doświadczenie z kajdankami.
- Co to ma znaczyć? - spytał Damian gwałtownie.
Roz przewróciła oczami.
- To żart z podtekstem seksualnym, Venturi.
- Słucham?
- Nie gadaj, że jesteś zielony w tym temacie. Kiedy dwójka ludzi bardzo się kocha... a w zasadzie to nie. To staroświeckie przekonanie. Kiedy dwójka ludzi doświadcza przelotnego pociągu fizycznego...
Twarz Damiana przybrała delikatny odcień szkarłatu.
- Mogłabyś przestać?
Roz zadarła brodę do góry, by spojrzeć na nadciągającą burzę.
- Nie odczytasz mi teraz moich praw? A, czekaj, jesteś trybikiem niesprawiedliwego systemu, a ja żadnych praw nie mam. Prawie zapomniałam.
A co, jeśli miała rację? Co, jeśli przez całe życie modlił się do kogoś, kto wcale nie słuchał? To jego największa i najskrytsza obawa. Zupełnie innego rodzaju niż strach przed odesłaniem na północ. Był to strach przed oddaniem duszy na darmo.
- Chciałem być twoją Ziemią - odezwał się Damian, tym razem łagodniej. - Choć raz. Choć na chwilę.
Jakim cudem nie zdawała sobie sprawy, że każdy fragment jej życia kręci się wokół niego? Że zawsze tak było? Nawet te złe części zostały zabarwione Damianem Venturim.
Powinien wierzyć w to, czego go nauczono, bo to wszystko, co miał. Świat, w którym Chaos znów istniał, świat, w którym Damian nie wierzył, to koncepcja, jakiej nie potrafił w pełni pojąć.
Kiedyś wiara przypominała gładki kamień w jego dłoni. Zwarty, solidny przedmiot - łatwy do uchwycenia. Teraz zdawała się przesypywać mu przez palce niczym piasek, każde jedno ziarenko było zbyt delikatne, by je utrzymać. Wszystko, co miał, to milion maleńkich fragmentów przyczepionych do jego skóry i strach, że jeśli otrze się o niewłaściwe pytania, odpadną.
Damianie Venturi: jesteś w rozsypce, podobnie jak ja. Może nie jesteśmy sobie przeznaczeni i może tylko ranimy się nawzajem za każdym razem, gdy próbujemy ze sobą być. Może nie powinniśmy byli się całować tamtej nocy. Ale prawda jest taka, że cię potrzebuję, Damianie. Potrzebuję cię tak samo, jak Księżyc potrzebuje głupiej Ziemi, czy jak tam to ująłeś.
Może i skrzywdzimy się nawzajem. Święci świadkami, że nie mamy najlepszej historii. Ale jeśli chcesz, żebym przy tobie był, świat będzie musiał odciągnąć mnie od ciebie siłą.
Pękła cicho, zajadle, a jej bólu nie dało się ukoić zwykłymi łzami.
Ale właśnie dlatego ludzie dołączyli do buntu, czyż nie? Bo wierzyli w coś tak mocno, że byli gotowi zaryzykować swoje życie, by o to walczyć.
- Tam są moi przyjaciele! - wychrypiał, a jego gniew z każdą chwilą przybierał na sile. - Niezależnie od tego, jak zachowują się osoby u władzy, są to po prostu ludzie, którzy zobowiązali się do ochrony tego. miasta. Jak myślisz, kto najbardziej cierpi z powodu tej małej krucjaty? Nie mój ojciec. Nie naczelny sędzia. Oni, Rossana. Ci, którzy walczą i umierają, i sprzątają ten pieprzony bałagan.
Twarz Roz ściągnęła się, ale Damian widział, że jej nie przekonał.
- Czasem taka jest cena rewolucji. Ludzie umierają. Nawet ci dobrzy. Tak dokonuje się zmiana.
Kochał. Niech święci dadzą mu siłę, kochał ją.
I to go zniszczy.
Najlepszy moment na okazanie laski jest wtedy, gdy ktoś na nią nie zasługuje.
Pragnęła odmierzać czas uderzeniami jego serca.
Jeśli poprosi go o cały świat, on znajdzie sposób, by go jej podarować.
Trzymała w dłoniach jego serce, niezależnie od tego, czy ufał jej uściskowi, czy nie.
Sekundy napięły się, jakby zaraz miały pęknąć. Jeśli świat wcześniej zwolnił, nie miał pojęcia, co działo się teraz. Nie było żadnego świata. Było tylko to - to uczucie, cokolwiek to było, i jeśli słowo NIE mogłoby być uczuciem, Damian sądził, że tak właśnie by wyglądało. Udręka. Ból tak wielki, że nie przypominał niczego, co znał.