cytaty z książki "W domu snów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Nonstalgia (rzeczownik)
1. Niepokojące wrażenie, że nie sposób w pełni poznać przeszłość; że gdy dane wydarzenie się zakończy, jakaś jego kluczowa cecha zostaje utracona na zawsze.
2. Ku pamięci: to, że smutek nieco zelżał, nie oznacza, że w przeszłości nie był dojmujący. Oznacza tylko tyle, że czas i przestrzeń, stworzenia nieskończonej miary i dobroci, oddzieliły cię od niego i chronią cię tak, jak kiedyś nie były w stanie.
Kiedy rozglądasz się po pokoju, stwierdzasz, że wszyscy twoi przyjaciele śpią bardzo blisko siebie, jak kocięta, i masz ochotę umościć się między nimi.
Zmienili kierunek jej biegu za pomocą rozstawionych na drodze betonowych barykad i wycelowali w nią strażackie sikawki, tak że lawa spłynęła do oceanu i wszystko dobrze się skończyło. Kochana czytelniczko, lawa tak nie działa. Każdy ci to powie. Prawda wygląda tak: cze-kam, aż mój gniew przygaśnie, ale na próżno. Czekam, aż ktoś przekieruje mój gniew, tak że spłynie do oceanu, ale nikt nie jest w stanie tego zrobić. Mojemu sercu bliżej jest do Góry Dantego z Góry Dantego. Mój gniew rozpuszcza w kwasie dobrotliwe staruszki i zrównuje z ziemią urokliwe miasteczka, i zapycha silniki odrzutowe popiołem i żwirem. Lawa wciąż spływa po moich stokach. Powinnaś była słuchać naukowca. Powinnaś była zawczasu się ewakuować.
DOM SNÓW JAKO L'APPEL DU VIDE
Kiedy czujesz się źle, fantazjujesz o śmierci. O tym, że potykasz się na chodniku i wpadasz pod koła nadjeżdżającego samochodu. O wycieku gazu, który uśmierca cię po cichu, kiedy śpisz. O szaleńcu z maczetą w komunikacji miejskiej. O tym, że spadasz ze schodów, ale po pijaku, więc tylko wymachujesz bezwładnymi kończy- nami jak marionetka i nie czujesz bólu.
Cokolwiek, byle to się skończyło. Zapomniałaś, że możesz po prostu odejść.
DOM SNÓW JAKO NARRATORKA NIEWIARYGODNA
Kiedy byłam dzieckiem, moi rodzice - a po nich, nauczone przykładem, moje rodzeństwo - lubili mówić, że zachowuję się „melodramatycznie" albo, co gorsza, że jestem ,,królową dramy". Oba te określenia wprawiały mnie w zakłopotanie i sprawiały mi ból. Odczuwałam wszystko bardzo intensywnie i bywało, że na przejawy głębokiej niesprawiedliwość reagowałam z teatralną wściekłością, co może i było urocze, kiedy byłam mała, ale żadna z tych rzeczy - moje uczucia oraz moja reakcje na te uczucia - nie zestarzała się najlepiej. Zajadłość mi nie służyła. Później, gdy opowiadałam o tym swojej żonie, terapeutce i znajomym, wpadałam w szał. „Czemu wmawiamy dziewczynkom, że ich perspektywa jest a priori niewiarygodna?", krzyczałam. Chcę odzyskać te słowa - w końcu melodramat wywodzi się od słowa melos, które oznacza „muzykę” lub „miód", a królowa dramy to wciąż królowa - ale nadal są zbyt toksyczne. Ta kwestia ciągle nie daje mi spokoju: w jaki sposób ludzie decydują, kto jest, a kto nie jest narratorem nie- wiarygodnym? A kiedy już decyzja zapadnie, co stanie się z ludźmi, którzy próbują urzeczywistnić własną wizję sprawiedliwości?
No więc Adam usiadł. Co za zagwozdka, no nie?
Dla nas to teraz oczywiste, że to jest wiewiórka, a ryba, a to ptak, ale skąd Adam miał to wiedzieć? Nie a tylko niedawno się narodził, ale też dopiero co go stworzono; nie mógł się posiłkować wieloletnim doświadczeniem podczas procesu twórczego, nie mógł też od nikogo się tego nauczyć. Kiedy tak o nim myślę, jak siedzi tam i podpiera swój nowiutki podbródek nowiutką pięścią, zafrasowany, zakłopotany i niespokojny, współczuję mu. Ujmowanie w słowa czegoś, na co brak słów, to niełatwe zadanie.
Tego pragniesz. Pragniesz wyjaśnienia, które uwolni ją od odpowiedzialności, które sprawi, że wasza relacja będzie mogła trwać niezakłócona. Pragniesz móc wyjaśnić innym, co ci zrobiła, nie musząc przy tym oglądać malującego się na ich twarzach przerażenia. „Ale, rozumiesz, była opętana". „No cóż, każdemu się coś takiego zdarza od czasu do czasu, prawda?".
Nocą leżysz obok niej i patrzysz, jak śpi. Co kryje się w środku?
DOM SNÓW JAKO KRYJÓWKA
Często myślę o tym, jakie to ważne, by dziecko miało własny pokój, a tym samym gwarancję nienaruszalności osobistej przestrzeni (ciała, umysłu). W tym aspekcie jestem, jak twierdzą moi przyjaciele, typowym Rakiem: uwielbiam się gnieździć, zawłaszczać przestrzeń.
Jako dziecko miałam dla siebie jeden z pokojów, ale matka zawsze chętnie przypominała mi, że to to nie jest „mój pokój”, że to „jej pokój" i że mogę jedynie go zajmować. Oczywiście chodziło jej o to, że to oni, moi rodzice, na to wszystko zapracowali, a ja tylko dzierżawiłam tę przestrzeń i choć technicznie rzecz biorąc, jest to prawda, nie mogę się nadziwić, ile szkód wyrządziła ta ponura myśl: cała moja dziecięca egzystencja była swego rodzaju długiem i nic, choćby nie wiem jak nieistotne, nie należało do mnie. Żadna przestrzeń nie była prawdziwie osobista; to, co moje, mogło zostać poddane konfiskacie pod wpływem czyjegoś kaprysu.
Pewnego razu, gdy po kłótni z rodzicami potrzebowałam wolnej przestrzeni, poszłam do swojej sypialni i zamknęłam drzwi na klucz. Matka kazała mojemu ojcu rozkręcić klamkę. I choć z pewnością oni pamiętają tę przeraźliwą chwilę zupełnie inaczej, jedyne, co pamiętam ja, to chłód przenikający moje ciało, gdy klamka - idealny w swej prostocie mechanizm pełniący swą funkcję z bezstronną sumiennością - oddzielała się od podstawy, w miarę jak odpadały śrubki. I wiązkę światła słonecznego, gdy klamka się przechyliła. I to, że kiedy upadła na podłogę, zdałam sobie sprawę, że składa się z dwóch części, że wejścia do mojej sypialni strzeże coś tak małego. Miałam szczęście o tyle, że w tamtej chwili dekonstrukcja drzwi była pogwałceniem mojej prywatności i autonomii, ale nie stanowiła zagrożenia dla mojego bezpieczeństwa. Gdy drzwi się otwarły, nic się nie stało. To było tylko upomnienie: nic, nawet cztery ściany chroniące moje ciało, nie były moje.
Możemy się ruchać - oświadcza - ale nie możemy się w sobie zakochać.
Czemu płaczesz? - zadaje to pytanie tak słodziutkim głosem, że Twoje serce pęka na pół jak brzoskwinia.
Ludzie, którzy wyglądają dokładnie tak jak wy, mogą was skrzywdzić.