cytaty z książki "Na krawędzi Tomik XII"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Jak ona pustkę ma w głowie
I też tarza się we własnym łajnie,
Ale jest demokracja i głupim być może
Cieszyć się łajnem – bo to nie jest karalne.
Nie zapuszczaj korzeni zbyt głęboko
Niech się nie przyzwyczaja serce i oko
Bo wszystko co cię człowieku otacza
Nie jest twoje – lecz świata!
Gdy są w życiu chwile,
Że nie wie się po co żyje
I nie przychodzi pomocna dłoń
A ból krzyczy, jak dzwon.
Wtedy wypatruje się damy
Suchej, jak zgrzyt z oczodołami
Bo tylko ona chętnie pomoże
I pewny spokój dać może.
Wierzyliśmy, że tam spotkamy się znów,
Że pokonamy biedy próg.
Lecz do szczęścia prowadzi tyle dróg,
Że dla nas zabrakło na nich miejsca.
Pieniądze to makulatura pożądania
To siła, która nakręca świat.
Odwieczna przyczyna zabijania
To najbardziej niebezpieczny kat.
Jestem tylko garstką popiołu, którą rozwieje wiatr
I na wieki zapomni o mnie tu świat .
Teraz po latach tęsknię i płaczę
I wierzę w marzeniach,
Że cię jeszcze uliczko zobaczę,
Gdy boleśnie ożywają wspomnienia.
Do Pajęczna koniki dziś przyjechały
Jagody, Księżniczki i Baśki
Polskie konie - nie dla chwały
Lecz na hamburgery i kiełbaski.
Tak marzyli, gruchali i głaskali brzuszki sobie,
Aż szczęśliwych ze szczęścia ułożyli w grobie.
Pozostanie tylko pomnik i też się rozpadnie,
Jeszcze coś co pachnie bardzo nieładnie.
Nikt prócz biegnącego czasu mnie nie zdradza
Bo nikt prócz samotności mnie nie kocha.
A ja chodzę niczym władza,
Jak ona obserwuję komu dać w d… kopa.
Wszystko pod kontrolą
Od martwych betonów oczy bolą
Żadnych brudnych zwierząt
Niech w małych klatkach siedzą.
Trzeba jeszcze dla ptaków
Klatki i smycze i wyłapać biedaków
Żeby rozwięźle nie kupkowały
I ten czysty świat nie zabrudzały.
Cały świat odziany w betony
Z chmur spadają drapacze, jak zasłony.
Gdzie ma się podziać mały ptaszek,
Gdy wysiedliły go betonowe drapacze.
Doktorze Judym wszystko się sprawdziło
Niedługo przyroda będzie, ale to, już było
Zaczyna się nowy lepszy świat,
Jak wyhodowany w doniczce kwiat.
Fale tak strasznie biją o brzeg
Do ucha wyje bezlitosny wiatr
Moje serce bije, jak kopyt bieg
Bez ciebie zwiędnę, jak kwiat.
Jak trudno słuchać, gdy bije dzwon
Tęsknota pędzi za tobą, jak sucha łza
Odszedłeś dawno w siną toń
A dla mnie skończył się świat.
Czy połączy nas kiedyś błękitna dal
Czy odnajdziemy się wśród stepu traw
A słońce ukoi ból w cieniu soczystych palm
Czy zawsze będę tylko słyszeć wiatru płacz?
W żaglach skłębionych chmur,
Które zasłania złośliwa mgła
Udając wieniec przepastnych gór,
Ja wciąż wierzę i wypatruję naszego dnia.
Techno pieści czyjąś cipkę
Rozum dęba staje
Oszalały zmysły wszystkie
Kwoczka słodycz daje.
Temu i tamtemu potrzebującemu
WF to podobno zdrowie,
Jak żałować milusiemu
Kiedy to jest - jeszcze modne.
Jest cudowny ateista,
Jego kogut dziarsko działa
Z namaszczeniem granat wciska
Och, jak wdzięczna mała!
Na kogutka ten mechanizm działa
Same dobro cipka zbiera,
Już jest w niebie nasza mała,
Już żadnego grzechu nie ma.
Rób ze mną wszystko, rób
Do samego końca, aż po grób!
Zjadaj po kawałku moje ciało
Żeby, już nigdy nie było mi mało.
Przychodzi niechciana
By zamknąć oczy,
I bez skrępowania
Ramieniem otoczyć.
Pójdę za nią bez słowa
I pozwolę przytulać
Bo zmęczona głowa
Nie chcę, już się tułać.
Ile to, już razy
Pustka ta doskwiera,
Aż tęsknota parzy
W jej ramionach umieram.
Otrzyj bólu łzy Ukraino
Nawet, gdy serce Ci krwawi
Troski i bóle kiedyś przeminą
Rozpłynie się cień zagłady.
Bo za Ciebie się modlą
Ci wszyscy udręczeni
Za ich śmierć nagłą i niegodną
Zakopanych w ukochanej ziemi.
Słyszy te jęki świat cały,
Że ziemia u Ciebie z bólu czerwona,
Jakby ozdobiona czerwonymi makami.
Żadna z tych dusz – nigdy nie skona!
Bo wielką moc mają maki
Przetrwają wieczność
Ich czerwień woła do Boga, jak ptaki
Które, jak wszyscy – wojny nie chcą!
Czasem osiedle kogel mogel, jak zupa wrze
Gosposiom czyjejś głowy się bardzo chce.
Tym żyje osiedle gospodyń domowych
Tych wszechwiedzących, modlących się bogiń.
Każda z nich lepiej od Boga wie
Komu śmierć i piekło niezwłocznie należy się!
Komu eksmisja z budowlanego raju
I wywiezienie do lasu na drogi rozstaju.
Na stromą górę się wspinałam
Aż z bólu dławił wielki gniew,
Jak dobrze, że w końcu zrozumiałam,
Że to co było to najlepszy dla życia lek.
Urodziliśmy się
w różnym czasie
i choć dzwony kościelne
inne wybijały nam dźwięki
lecz, gdy trzymamy się
mocno za ręce
nasz mały świat
staje się wielki
- a my w nim najwięksi...
Kocham tamten świat
Dziś kromki suchego chleba wart.
Kocham rumiankowe podwórko
I łączki za dróżką za górką.
Kocham tamto drzewo cierniowe
Na którym darłam ciuchy, nie nowe.
Kocham wszystko z tamtych lat
Chociaż zapomniał o nich świat.
Kocham to czego, już dawno nie ma
Nawet waszego i mojego cienia.
Kocham to co nigdy nie wróci
I dlatego to kochanie tak bardzo smuci.
Nikt i nic nie zmieni, już tego
I nie wróci świata zapomnianego.
Czarownice z Salem?
Ależ skąd to bloki budowlane!
Żyły sobie, jak we śnie
Lecz wzniecały demonów gniew.
Czy diabeł ma rogi?
Nie koniecznie może być to sąsiad drogi.
Czy zazdrość i zawiść to miłość?
Tak i to silna o jakiej się nie śniło!
Reklamy
Szarpią nerwy zjadają czas
Czy chcą pokazać drogę lepszą?
Gdy biedaka bez pracy na pusty
Żołądek tylko stać
A usłyszeć reklamy go nie chcą…!
Weź mnie za rękę i prowadź,
Gdzie zaprowadzisz zostanę
Na każdy gest twój będę gotowa
Razem znajdziemy drogi niezapomniane.
Zaczniemy życie lepsze od nowa.
Rodziny są różne, jak różne jest życie
Dziwaczna miłość, demoniczne zło
Wyszło na ziemię, jak straszne dziewice
By niszczyć, ogłupiać ‘’ miłością swą’’.
Kocham te kwiaty przy drogach
Koncerty ptaków na nieznanych grobach
Kocham słońce co biedę ogrzewa
I łzy spadające na groby z nieba.
Fyckiem malowane
Plapsem całowane
Spijany słodki miód
By szczęście dawać mógł.
Ty mi dostarczysz bodźców
Nauczonych od ojców
Będziesz otwarte dziury masował
Językiem nerwowo całował.
Świat zwali nam się do nóg
A ty wciąż będziesz mógł i mógł
W ramionach rozkoszą otuleni
W ekstazie dla siebie umrzemy.
By znowu obudził nas ranek
A zmysły obudzą się same
Rozkosz otuli nasze ciała całe
By znowu umierały w szale.
Idą do nieba chłopcy i dziewczyny
ich łzy deszczem spadają na róże Ukrainy,
które wyrastają z krwi udręczonych dzieci,
żeby słonce zaczęło pełnym blaskiem Ukrainie świecić!
Piłat umywa swoje brudne ręce
I już niewinne jego serce
On tylko spełnia wolę ludu
Sam nie widzi winy, ani swojego brudu.
Lecz, gdy zajdzie za chmury słońce
I zasną kwiaty na łące
Potężnego Piłata i jego lud
Osądzi, osądzony Sam Bóg.
Niby Cię nie kocham
Przynajmniej nie chcę
Tylko dlaczego tak uparcie szlocha
Za Tobą moje głupie serce...
Jestem, jak bąbel na wodzie
I czatuje na mnie atom
Nic, już nie zrobię i nikt nie pomoże
Czy choć coś jeszcze warto...
Na tym sponiewieranym świecie,
Gdzie nawet przyroda się buntuje
A niepewność, jak śmierć gniecie
Więc co warta jest miłość,
gdy czasem ją ktoś poczuje...