cytaty z książki "Zosia z Wołynia. Prawdziwa historia dziewczynki, która ocaliła żydowskie dziecko"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Wtedy pod żadnym pozorem nie wyrzucało się żywności. Jedzenie miało naprawdę swoją wartość. Wyrzucić chleb? To było po prostu nie do pomyślenia! A dzisiaj mnóstwo jedzenia w koszu ląduje...
I w pewnym momencie poszedł zabić własną matkę, bo Polka! Ojciec go zobaczył i żeby temu zapobiec, sam go zabił. Własnego syna.
A mianowicie, że nawet w najgorszych sytuacjach można się zachowywać po ludzku i przyzwoicie - i nawet z najbardziej nieludzkich sytuacji wyjść z podniesioną głową...
Polacy sobie pomagali w ten sposób. Może właśnie przez te silne związki rodzinne i przyjacielskie nasz naród przetrwał mimo tylu lat w niewoli? Zawsze na siebie mogliśmy liczyć, choć przecież mieliśmy tak mało....
Chyba tak to działa, że plotkowanie jest ludzką reakcją na stres. Inna sprawa, zwyczaj te plotki wcale nie niwelowały stresu, wręcz że z go potęgowały.
Mnie ta sytuacja przypominała nasze Jedwabne. Tam też stała się gigantyczna tragedia i też nikt nic nie pamiętał i o niczym nie wiedział. A przecież to niemożliwe. Takie rzeczy zwyczajnie trzeba pamiętać. Problem w tym, że niektórych rzeczy pamiętać się po prostu nie chce.
Najgorsze chwile zawsze się pamięta.
Zdarzało się, że za jednym zamachem mordowano całe wsie. Podam przykład: w mojej okolicy były takie dwie wsie - Drańcza Polska i Drańcza Ukraińska. Jak nietrudno się domyślić, w Polskiej mieszkali Polacy, a w Ukraińskiej Ukraińcy. I pewnego dnia do tej Polskiej przyszli ludzie z Ukraińskiej i całą wieś wymordowali. Całą! Nikogo nie oszczędzili.