cytaty z książki "Znaszli ten kraj?..."
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
(...) Innym razem z tą samą, widocznie zbyt wrażliwą artystką, w najbardziej ożywionym momencie czułości Gabryelski zastygł, znieruchomiał i rzekł sucho: "Przepraszam. Albo pani, albo ja. Kobieta powinna być bierną (...) Kiedy go ktoś odwiedzał po raz pierwszy, Gabryelski prowadził gościa do wykwintnego męskiego buduaru, gdzie na półce stało kilka słojów z poronionymi ludzkimi foetusami. "To moje dzieci", objaśniał bardzo naturalnym tonem w odpowiedzi na pytające spojrzenie gościa.***
Istotnie, mówić o oddziaływianiu Przybyszewskiego nie mówiąc o alkoholu, to byłoby tyle, co napisać dzieje Napoleona, a nie wspomnieć o wojsku. (...) I mogę mówić o tyle bezinteresowniej, ile że, co do mnie, jestem człowiekiem, dla którego alkohol, poza jakimś rzadkim duchowym świętem, w życiu nie istnieje. Ale wtedy poznałem jego magię...***
Znamienna dla epoki jest historia małżeństwa tego Konrada. Starał się o pewną pannę z kresów, która była oporna jego zabiegom. Nie wiedząc już, co począć, kropnął do niej namiętny list, przepisany dosłownie z którejś powieści Przybyszewskiego. Skutek był piorunujący, panna natychmiast padła mu w objęcia i pobrali się.***
Cyganeria to raczej "ogon" sztuki, ci, którzy przeważnie nie tworzą, a tylko przybierają kostium artystów i korzystają z ich przywilejów.
Ot, taki Lwów, to był szczęściarz! Austria zrobiła go, licho wie za jakie zasługi, stolicą; był siedzibą Sejmu, Wydziału krajowego, Namiestnictwa, co za tym idzie skupiał tysiące interesów. Położony w ogromnej połaci kraju, która stanowiła jego dopływ naturalny, w żyznej ziemi podolskiej, miał w dodatku w pobliżu na okrasę — naftę!
Bo zważmy, że stosunek Krakowa do swoich murów był zgoła odmienny niż w innym nowoczesnym mieście. Wszędzie odbywa się w ciągu lat walka między kamieniem a człowiekiem, życiem a przeszłością. Miasto wykipia niejako z garnka swoich murów, rozlewa się szeroko, tworzy sobie nowe dzielnice, zostawia zabytki na boku. Kraków do bardzo późna cały niemal zamknięty był w przestrzeni dawnych murów, których pamiątką została Brama Floriańska wraz z Rondlem, wskazówką topograficzną plantacje, a które wypełniała siatka starożytnych ulic z węzłami kościołów. W Krakowie człowiek — w znaczeniu życia materialnego — był za słaby, życie za wątłe, mury raz po raz zwyciężały.
Słońce czuło się tam nieswojo, budziło smutek. Oświetlało niedyskretnie nędzę życia, twarze kobiet zabiedzone i wyblakłe, niemodną, nicowaną i cerowaną odzież. Za to księżyc był jak u siebie w domu, cudownie harmonizował z pejzażem wąskich ulic i zaułków, miał jakieś powinowactwo z ludźmi. Kraków to było lunatyczne miasto. Nigdy poza Krakowem nie pamiętam, abym się interesował księżycem; w Krakowie pełnia nie dawała mi spokoju, wypędzała mnie z domu. Nigdy nie słyszałem o lunatykach, w Krakowie opowiadano o nich raz po raz.
(…) na ogół jedno pokolenie nie rozumie drugiego.
Ciekawe jest, że emancypacja Krakowa odbyła się w sferze sztuki. Bo też sztuka w Krakowie to była jedyna siła, która się mogła przeciwstawić pałacom. Zadziwiająca odnowa, jaka na przełomie wieku dokonała się tam w teatrze, literaturze, malarstwie — a dokonała się poza obrębem „dworskiego” Krakowa i zostawiając go na boku — była równocześnie wyzwoleniem miasta.
Matejko był genialnym malarzem, ale szkoła jego, w ostatnich latach zwłaszcza, była martwa. Już szły ze świata nowe prądy, nowe hasła, światło, kolor, plama, pleinair, impresjonizm; nie przenikały tylko do gmachu, gdzie władał Matejko, sam jeden, wielki, w otoczeniu miernych nauczycieli. Najpowolniejsi uczniowie w zaduchu pracowni podlewali brudnym sosem swoje zimne wypracowania figuralne. Co było wielkie u Mistrza, stawało się okropne u jego epigonów.
Sewerowie byli tak zrośnięci z sobą, że, kiedy roztargnionego Sewera pytano o zdanie o jakiejś książce, pierwszym jego odruchem było zwrócić się do swojej generalnej sekretarki: „Maria, czy ja to czytałem? — Czytałeś. — Podobało mi się? — Podobało”. I dopiero wtedy Sewer odpowiadał: „Czytałem, świetne!”.