cytaty z książki "Chochoły"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ten ciągły lęk przed rozstrzygnięciem, przed działaniem, przed życiem sprawia, że żyjąc, udaję życie, żyję obok siebie, wyobrażając sobie tylko, jak to kiedyś, w przyszłości, będę żył życiem prawdziwym, będę opowiadał zgrabnie skrojone historie, będę znajdował właściwe słowa i tonacje. I tak od lat śledzę siebie samego z ubocza, z ukrycia, widząc, że ten prawdziwy ja, ja, którym chciałbym być, jest zawsze o kilka kroków przede mną. Widzę go znikającego za kolejnym zakrętem, kiedy sam dopadam tego zakrętu, spostrzegam go zanurzającego się w czeluść jakiejś bramy, potem zamykającego za sobą drzwi. A ja stoję z zadyszką na schodach, zmęczony pogonią, z zadyszką od tego ciągłego pośpiechu, stoję tak, oddychając ciężko i znów zostaję w tyle, z zadyszką. Ja nie jestem, mnie nie ma, ja dopiero będę”.
Dużo, za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. Bywają dni o pustych przebiegach, całe tygodnie na bocznym torze, wykolejone ze struktur czasu, leżenie na łóżku, wzrok mozolnie błądzący po suficie, przypadkowe drzemki na fotelu, sny przerywane dreszczami, snucie się po pokoju, jałowe myśli, nikła nadzieja na odmianę, człowiek zatrzaśnięty w swojej samotni. Kiedy wreszcie czas rusza, eksploduje sekwencjami wydarzeń, spotkaniami, mieni się nastrojami. Życie nabiera właściwego rytmu, przynosi ukojenie, ulotne jak celofan iluzje, że tak już będzie zawsze, że tak zawsze było, czujność usypia. I wtedy, właśnie wtedy, łamie się jakieś nieistotne z pozoru kółko zębate, tryby czasu hamują, zgrzyty i jęki, dźwięki pozbawione wdzięku. I znów kolejne dni w bezruchu, pociąg w szczerym polu, tory pordzewiały w każdym kierunku, dookoła, zaorane zagony, gawrony, rachityczne brzozy na horyzoncie”.
Człowiek zawsze jest niegotowy, gotowość przychodzi za późno, poniewczasie. Powtarzamy potem w myślach zaprzepaszczone chwile, układamy w wersy to, co moglibyśmy powiedzieć, gdybyśmy wtedy byli gotowi, rozpamiętujemy kroki i gesty, planujemy je i cyzelujemy, jakbyśmy tym niewczesnym projektowaniem mogli wpłynąć na przeszłość, przekierować zaistniałe już światy na inne tory.
Nie byłem gotowy na życie, na spotkania z ludźmi, zawsze uważałem, że powinienem mieć trochę więcej czasu, żeby się właśnie przygotować, żeby wypełnić czymś tę niezręczną pustkę drążącą moje wnętrze. Pustka mnie wypełniała, żałosny oksymoron, pustka pęczniała we mnie, jeszcze gorzej, zżerała mnie cicho i powoli. Nie byłem gotowy, może nie tym razem, może za rok to już na pewno, wszystko sobie przemyślę, wszystko poukładam, pójdę na pasterkę z ufnością, z nadzieją, jeszcze nie teraz. Byłem zawsze o krok za miejscem, które, jak mi się wydawało, powinienem w danej chwili zajmować. Spóźniony, nieprzygotowany, w biegu, z rozwichrzonymi pytaniami w głowie, duchowo rozczochrany, zawsze brakowało mi tych pięciu minut, tego kwadransa, by przylizać przed lustrem niesforne myśli. Zawsze niegotowy, permanentnie zapóźniony, niepotrafiący dogonić samego siebie”.
Pamiętaj, że maskę powinno się ubierać tak, by nikt nie zauważył, co zakrywa.
Są spotkania, które potrafią odmienić cały świat, nastrój oświetla w nowy sposób całe życie człowieka, wszystko wokół nabiera kolorów albo traci wszelkie barwy i zapachy. To nastrój ustala tonację, a wszystko inne dostraja się do niego, ludzie, miejsca, zderzające się ze sobą nasze małe światy. Te same budynki wyglądają inaczej, człowiek ze zdziwieniem odkrywa nowe błyski w tych samych oczach, nowe twarze w oglądanych od lat obliczach. Zmieniają się prywatne topografie, wewnętrzne mapy przeorientowują swoje róże wiatrów, horyzonty puchnął, kurczą się albo pożerają się nawzajem, widnokręgi pulsują. Ta ledwo wyczuwalna dynamika, przez wielu w ogóle niedostrzegana, wydaje się zalegać u podstaw wszystkiego, unosić się ponad wszystkim, rozstrzygać w zarodku coś, co na powierzchni ujawni się o wiele później”.
Iluzje usypiają, ludzie rozsypiają się we własnych marzeniach. Dla ciebie i dla mnie są to oberki, choć sądzę, że z różnych powodów. Ale na nich wszystkich – tu Kozioł ręką wskazał w stronę Starego Krakowa – to nie zadziała. Każdy musi znaleźć własny narkotyk, każdy musi pielęgnować prywatne oszustwa i kłamstwa.
Dom to było nasze życie, innego nie znaliśmy. Dom sprawnie organizował nasze obowiązki, odciążał z wielu niepotrzebnych czynności, proza życia była często załatwiana poza nami; wszyscy mieliśmy tego świadomość. Pozostawał wreszcie sentyment do przeżytych chwil, minionych nastrojów, które mogły się wydarzyć tylko w przestrzeni Domu, pozostała wreszcie melancholia, jaka towarzyszy przemijaniu utopii.
Kraków, miasto siedmiu wzgórz;
Kraków, miasto tysiąca kanałów;
Kraków, miasto mostów zwodzonych;
Kraków, miasto cyklopowymi murami opasane;
Kraków, miasto katedr strzelistych;
Kraków, miasto bazylik większych;
Kraków, miasto papieży;
Kraków, miasto trzech wielkich religii;
Kraków, minaretów pełny;
Kraków, cerkiewnym śpiewem wypełniony;
Kraków, siedmioramiennymi świecznikami rozświetlony;
Kraków, miasto mistyków;
Kraków, miasto heretyków;
Kraków, miasto herezjarchów i apostatów;
Kraków, miasto kupców i bezbożników;
Kraków, miasto dla wszystkich i dla nikogo;
Kraków.