cytaty z książki "Księga tysiąca i jednej nocy. Tom 1"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Ja myślałem, że się znowu spotkamy we dwoje,
Bo gdy jesteś tak daleko, puste są dni moje.
Moje oczy są dla mego języka tłumaczem,
One objawiają miłość, co mi w sercu płacze.
Kiedyś, kiedy z naszych oczu spadło łez niemało,
Ja milczałem, lecz spojrzenie wszystko powiedziało.
Gdy mrugnęła na mnie ledwie, pojąłem bez słowa,
Dłoń uniosłem - zrozumiała, czym jest dłoni mowa.
Więc oczyma wszystko sobie powiadamy wzajem.
I milczymy. Serce sercu wszystko niech wyznaje.
Wypytuję słońce, gdy wzejdzie, o ciebie,
Pytam błyskawicę, gdy błyśnie na niebie.
Tęsknota mnie co noc dzierży w swoich rękach,
Ale się nie skarżę na bó, co mnie nęka.
Najdroższa, wiedz o tym, czekam czas niemały,
Serce me za tobą rwie się na kawały,
Oby oczom moim było dozwolone
Spojrzenie najlepsze ze wszystkich, w twoją stronę!
Nie sądź, że ktoś inny w sercu mym zagości,
Nie ma w sercu miejsca dla drugiej miłości!
Zaniechaj myśli o rozłące,
Gorzki jest bowiem smak rozstania.
Wszak o zachodzie żółknie słońce,
Z bólu, że się do zmierzchu skłania.
Gdy żegnałem cię, prawica łzy me ocierała,
Zaś lewica przygarnęła słodki kształt twego ciała.
Zapytałaś: "Czy ci nie wstyd?" Odrzekłem dziewczynie:
"Nie zna wstydu zakochany w rozłąki godzinie".
Czyż za ostrze miecza twego nie starczą mi oczy?"
Rzekłaś: 'Mych oczu brzeszczt, dla tych, co miłości już zaznali,
Zasię dla tych, co nie wiedzą, czym jest miłość - miecz ze stali".
Wstydzą się gałązki wierzby, gdy twą gibką widać postać.
Ani słońce, ani księzyc w blasku twym nie może sprostać.
Ślina twa ma słodycz miodu, który przemieszano nieco
Z winem. Zęby masz jak perły, co najczystszą barwą świecą.
Jak hurysa istna z raju smukła jesteś i lekko kroczysz,
Twarz masz najpiękniejszą w świecie i w refleksach złote oczy.
Gdybyś śmiercią była, nie wspominałbym o tym wcale,
Lecz gdybym umierał bez ciebie, życie przekląłbym zuchwale!
Kiedy serce czas ukoic? Jam przez ciebie chory.
Ttrudniej mi osiągnąć ciebie niźli gwiazdozbiory!
Opuszczenie i rozłąka, serca niepokoje,
Odwlekanie i czekanie - oto życie moje.
Połączenie mnie nie wskrzesi, nie zgubi rozstanie
Ani przestrzeń mnie oddalić nie byłoby w stanie.
Każda z dróg do ciebie - ciężka, każy próg - wysoki.
Nie wiem, dokąd mam się udać, gdzie skierować kroki.
Jeśli powie ktoś, że miłość na swobodę nam pozwoli,
Ty odpowiedz: "Kłamiesz, bowiem miłość cała jest z niewoli".
Nie jest wolny ten, co musi kroczyć konieczności drogą.
O tym, że tak jest, podania liczne nam zaświadczyć mogą.
Gdy dokładnie zbadasz sprawę, wnet się sama przekonasz o tym.
Jeśli zechcesz, mów: "To męka, słodka, piękne to zgryzoty".
To ze smutkiem, to z radością serce się spotyka częściej,
To los szczęściem uraduje, to znów zgnębi cię nieszczęściem,
Albo duszę uszczęśliwi, albo ją porazi zgubą.
Więc się miotam wśród przeciwieństw i nadzieję ścigam lubą.
Choć tak zmienne, dni miłości są mi najwspanialszym świętem,
Kiedy widzę usta słodkie, usta do mnie uśmiechnięte...
Księżycowi żeś podobna, jak wierzbowa gałąź wiotka,
Ambry woń rozsiewasz wokół, a wejrzenie masz gazeli.
Smutek w moim sercu gościł, pókim oto cię nie spotkał.
Gdy odchodzisz - smutek wróci, bym się bez ciebie nie weselił.
Daj usłyszeć serce twego skłonny głos niewieści,
Bym mógł usta twe całować i twe lica pieścić.
Przebóg, nigdy się nie sprzykrzysz mi, o moja miła,
Nawet gdybyś namiętności granice zgubiła.
Jeśli przeciw mej miłości popełniłem jakąś zbrodnię,
Jeśli sądzisz, żem ją skalał, żem zachował się niegodnie,
Przeto błagam wybaczenia. Winowajcy daruj grzechy,
Jeśli prosi zmiłowania i tej jednej chce pociechy.
Jeśli przyjść obiecałaś, mamiąc mnie niewcześnie,
To nawiedź stęsknionego choćby tylko we śnie.
Ktoś spyta: "Jakże ona w jego śnie zagości,
Skoro on nocą każdą tonie w bezsenności?".
Strzeż się jej spojrzenia, by cię nie zaczarowało.
Nie napotkasz takich, co by uszli przed nią cało.
Słowom jej nie dawaj wiary, choć słodkie, bo snadnie
Zawładnęłaby zmysłami, jako wino władnie.
Delikatna tak, że gdyby ją różyczka mała
Lekko płatkiem swym musnęła, ona by płakała.
Gdyby we śnie wietrzyk powiał w jej rodzinnej stronie,
To by wokół ziemi rozniósł jej przepiękne wonie.
Patrzeć, myśleć nie zabroni żaden los surowy...
Kocham, pragnę do cna swej istoty osnowy.
Na wskroś mnie przenika obraz twój widziany we śnie,
Ale w dal odpływa rychło i ginie niewcześnie.
To tęsknota sercu memu przybliża cię właśnie.
Ale czemuż blask spojrzenia twojego mi gaśnie?
O, nie odchodź - tyś jest przecież światłem mego oka -
Gdyś daleko ode mnie, wszystko tonie w mrokach.
Przypatruję się zazdrośnie fałdom szat upiętych,
Bo pod nimi ciało kryje wszelkie swe ponęty.
I zazdroszczę pucharowi, w którym pełno trunku,
Gdy jej ustom go podaję zamiast pocałunku.
Gdym witał dni pośród pysznego bogactwa,
I gdyby moje były cesarskie władztwa,
Mniej niż skrzydło komara ceniłbym swe włości,
Jeśli nie mógłbym ciebie widzieć, o miłości!
Niżej pasa ma pośladki wielce miłowane.
One dla mnie, jak i dla niej srogim są tyranem.
Zrywam się, gdy tylko wspomnę o pośladków parze,
Gdy zaś ona wstać by chciala, to jej siedzieć każę.
Trzy są rzeczy, co sprawiają, że mnie tak unikasz;
Że drżysz przed podpatrującym okiem zazdrośnika:
Skroń twa nazbyt jasno błyska, bransoleta brzęka,
I woń ambry wokół bije, ukryta w twych wdziękach.
Dozwoól, aby rąbkiem szaty skroń swą osłaniała,
Odrzuć bransolety - starczy woń twego ciała.
A cóż ja? Drży we mnie serce, gdy cię ujrzą moje oczy.
Aby godność swą ocalić, odejść trzeba by mi było,
Ale miłość mnie popycha do cię cała swoją siła,
Wabią mnie twe włosy i bijące żarem skronie,
I twa postać najsmuklejsza, i spojrzenie, które płonie.
I cóż mógłbym uczynić temu, kto cię zganił ninie?
Jakże mi zapomnieć ciebie, podobną smukłej trzcinie?
Czarujące oko masz, a w nim jest blask urody twej najsłodszej.
Przed nią każdy ulec musi, żaden z nas się jej nie oprze.
Twe spojrzenie jak sztylet razi ciało me chłopięce
Tak, że nawet klinga miecza zdziałać by nie mogła więcej.
Nałożyłaś na mnie brzemię tej miłości, którą tulę,
A ja przecież sił mam mało, ledwie dźwigam swą koszulę
Dziś przygniata mnie cierpienie, teśknię, że nie można bardziej,
Zasię miłość, którą inne chcą mnie darzyć, mam w pogardzie.
Mijam rzeki brzeg, gdzie się spotkali w dotyku dłoni
I martwym pozostaję, nim swe usta ku mnie skłoni.
Pijany byłem winem namiętności dzikich,
Oczy we łzach pląsały w takt jednej muzyki.
Dążę, by spotkać szczęście, które mnie zachwyca
I wiem, że ono w pełnym jest blasku księżyca.
Nie wiem, co z trojga rzeczy bardziej mnie oniemia.
Więc wyliczę - słuchajcie mego wyliczenia:
Czy spojrzenie jej ostre jak miecz, gdy uderza,
Postać jak kopia, czy splotów pancerze?
Rzekła mi, żem już ziścił swe pragnienie całe,
Żem pozyskał to od niej, co pozyskać chciałem.
"Jam w twym sercu została, porzuć niepokoje,
Wejrzyj w serce". Spytałem: "A gdzie serce moje?'.
Ktoś porównał do gałązki wiotkiej postać twoją,
Ale jest w tym porównaniu i bład, i zniewaga;
Najpiękniejsze są gałązki, gdy się w liść ostroją,
Ty zaś najpiękniejsza jesteś, gdy się jawisz naga.
Podobiznę lic jej własnych - wino, które płonie -
Niby ognia blask różowy podałem jej w dłonie.
Wzięła je i zapytała, śmiejąc się, dziewica:
"Jakże można kazać komuś, by pił ludzkie lica?"
Rzekłem: "Wypij, to łzy moje, z mej krwi te czerwienie,
W czarze zmieszał je mój oddech i moje westchnienie".
O, piękna, ty, którą Bóg z wody żywota sam stworzył,
A zęby twoje i usta z jej krpli dziełem są bożym,
W wodzie myśli się jawi przede mną drżące serce twoje.
I z ust piję, ale pragnienia już nigdy nie zaspokoję.
Upoiły mnie twe oczy, a nie wino.
Choć odeszłaś, jeszcze chwieję się, dziewczyno.
Puklem włosów mnie odurzasz, nie napojem,
A jak winem oszałamiasz myśli moje.
Na twój widok rozum pierzcha, mdleją szczęki,
Gdy zobaczę pod twą suknią skryte wdzięki.
Moje myśli zawierają serca tajne słowa.
Jeśli serce me dla ciebie tajemnice chowa,
Góra by się zawaliła w tak wielkiej udręce,
Ogień wygasłby, a wiatr by nie mógł wiać już więcej.
Ten, co rzekł, że w życiu bywa niejedna rzecz słodka,
Bardziej słodka niźli twe usta na pewno nie spotka.
W licach masz orędowników, co przewiny zmażą.
Serca cię słuchają, skoro piękną olśnisz twarzą.
Kto cię ujrzy, zachwycony zakrzyknie z przejęciem:
"Oto w noc tę księżyc w pełni lśni na firmamencie!"
Nawet dżin królowej Saby cię by nie pokonał,
Mimo jego sił, z miłości nieodwzajemnionej szybko by skonał.
Gdybyś się ze słońcam prawowała o urodę,
To sędziowie by orzekli, żeś jest urodziwsza odeń.
Były dziewki, co przede mną cię niecie spotwarzały.
Oby Bóg z ich policzków chciał uczynić twe sandały.
Gdyś przyszła, dzień na świecie zagościł,
Zorze przydały Ci jasności.
Słońca jaśnieją jak Twe lice,
Zazdrosne kryją się księżyce.
Kiedy rozchylasz swe zasłony,
Korzy się przed Tobą świat zdumiony,
A gdy w pokoju znikasz swoim,
Ziemia się łzami rosy poi.