cytaty z książki "Niksy"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Czasem tak bardzo przejmujemy się własnym życiem, że nie widzimy, iż jesteśmy drugoplanowymi postaciami w historii kogoś innego.
Nie ma czegoś takiego jak zapomnienie - powiedziała. - Nie w ścisłym znaczeniu tego słowa. Tak naprawdę nigdy nie zapominamy. Najwyżej gubimy drogę do wspomnień.
Bo czyż jednym z powodów popychających nas ku wielkości nie jest także potrzeba triumfalnej odpowiedzi tym wszystkim, którzy zranili nas najgłębiej?
Taka jest cena nadziei, uzmysłowił sobie, to druzgocące poczucie zawodu.
- Ludzie kochają cudowne dzieci - skomentowała mama, która też klaskała na stojąco. - Są usprawiedliwieniem naszej życiowej przeciętności. Tłumaczymy sobie, że nie jesteśmy w żaden sposób szczególni, bo tacy się urodziliśmy, co jest wspaniałą wymówką.
- Ona ćwiczyła non stop przez kilka miesięcy.
- Mój ojciec zawsze mi powtarzał, że nie ma we mnie nic szczególnego - powiedziała. - Chyba dowiodłam, że miał rację.
(..) jeżeli nowy początek jest prawdziwie nowy, będzie miał znamiona kryzysu. Każda prawdziwa zmiana powinna początkowo budzić strach.
Bo jeśli widzi się w ludziach wrogów, przeszkody lub pułapki, prowadzi się z nimi i z samym sobą wieczną wojnę. Natomiast gdyby uznać, że widzi się w nich zagadki, i gdyby siebie postrzegać jako zagadkę, można liczyć na ciągłe przyjemne zaskoczenia, bo ostatecznie, jeśli sięgnie się wystarczająco głęboko, jeśli zajrzy się pod maskę czyjegokolwiek życia, zawsze znajdzie się coś znajomego.
To oczywiście wymaga większego wysiłku niż uznanie wszystkich za wrogów. Zrozumienie jest zawsze trudniejsze niż czysta nienawiść.
(...) jeśli nowy początek jest prawdziwie nowy, będzie miał znamiona kryzysu. Każda prawdziwa zmiana powinna początkowo budzić strach. Jeśli się nie boisz, to znaczy, że nie jest to prawdziwa zmiana.
- Niksy nie ukazują się już pod postacią koni - tłumaczyła. (...) Kiedyś ukazywały się jako konie - powiedziała - ale to dawne dzieje.
- A teraz jak wyglądają?
- Każdy widzi je inaczej. Ale zwykle ukazują się pod ludzką postacią. Zwykle kogoś, kogo wydaje nam się, że kochamy.
Samuel wciąż nie rozumiał.
- Ludzie kochają się z różnych powodów, nie wszystkie są dobre - wyjaśniała. - Kochają się, bo tak jest łatwiej. Albo się przyzwyczaili. Albo porzucili nadzieję. Albo się boją. Mogą być niksami dla siebie nawzajem.
Siedziała w taki sposób, że kawałek jej ramienia napierał na kawałek jego ramienia. I nagle poczuł, że w tych kilku centymetrach kwadratowych mieści się cały sens wszechświata.
Bo jeśli zostało ci po czymś tylko wspomnienie, myślisz tylko o tym, jak to straciłeś.
Uznała, że skoro nie może tworzyć poezji, zajmie się drugą w kolejności najlepszą rzeczą. - Ci, którzy nie potrafią tworzyć - powiedziała - mogą rozpowszechniać.
Spadasz, lecisz w dół bez końca i nawet gdy już zamkniesz tę książkę, będziesz jeść kolację i położysz się wieczorem spać, a rano się obudzisz, wciąż będziesz spadać.
I to prawda. Rzeczywiście. Był dobrym człowiekiem. Starał się być jak najlepszym ojcem. Po prostu Faye tego wcześniej nie dostrzegała. Czasem tak bardzo przejmujemy się własnym życiem, że nie widzimy, iż jesteśmy drugoplanowymi postaciami w historii kogoś innego.
Gdyby Samuel wiedział, że jego matka odchodzi, bardziej zwracałby na nią uwagę. Możliwe, że pilniej by słuchał, baczniej patrzył, zarejestrowałby kilka istotnych szczegółów. Może inaczej by się zachowywał, co innego by mówił, byłby kimś innym.
Może mógłby być dzieckiem, dla którego warto byłoby zostać.
Każda prawdziwa zmiana powinna początkowo budzić strach. Jeśli się nie bois, to znaczy, że nie jest to prawdziwa zmiana.
Przysięga sobie. Obiecuje. Jeden z tych dni, niedługo, będzie tym, który zmieni wszystko.
Cywilizacja ma ten niezamierzony skutek uboczny, którym właśnie jest melancholia.