cytaty z książki "1947. Świat zaczyna się teraz"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
To, czego nie mówi się na sali sądowej, znika w ciszy.
Świat odbudowuje się na grząskim gruncie zapomnienia.
Kwestie ideologiczne odciskają swój ślad zarówno na oskarżeniach, jak i na opisach zbrodni. Niczym znak wodny charakteryzują prawników poszczególnych krajów, widoczne tylko w odpowiednim świetle.
Związek Radziecki oskarża strażników obozów w Sachsenhausen o to, że byli narzędziem kapitalistycznego monopolu. Ponieważ rosyjscy prawnicy traktują wszystkie ofiary śmiertelne jak męczenników faszyzmu, nie mówi się o szczególnym losie Żydów z różnych obozów, tak samo jak nie mówi się o szczególnym losie homoseksualistów czy Romów.
Francja skupia się na ofiarach francuskiego ruchu oporu i nie porusza kwestii wielu Francuzów, współpracujących z nazistami. Zarówno Związek Radziecki, jak i Francja, kiedy przedstawiają swoją sprawę, kładą nacisk na własne cierpienie, własną walkę, własne ofiary. Tak powstaje pamięć, tak narody rekonstruują własny obraz. Tworzą luki w pamięci.
Na sali sądowej opisy wojny, zbrodni i ofiar ogranicza się: z tego, co miało miejsce, zostaje to, co da się udowodnić. To, co wydarzyło się „być może", pozostawiane jest swojemu losowi. Pierwsza opowieść o nazistowskiej dominacji nabiera kształtu. Rzeczywistość przesiewana jest przez teksty prawne, akty oskarżenia i rozprawę, później filtrują ją reporterzy śledzący procesy. Opowieść się rozgałęzia, przesuwają się punkty ciężkości. Niektóre wydarzenia historyczne pozostają nienazwane, inne wyciągane są na powojenne światło dzienne.
Jak na przykład obozy Buchenwald i Dachau. Ponieważ wyzwalają je amerykańscy żołnierze, w amerykańskiej przestrzeni publicznej stają się one przede wszystkim symbolami okrucieństwa nazistów. Inne obozy - inne okrucieństwa, inne sposoby mordowania i inne ofiary, pozostają w cieniu i znikają.
Ciepła pogoda dociera w mieście aż do piwnic, odkrytych, pozbawionych dachów, obnażonych przez bomby i walące się budynki. Podczas wojny nie było czasu na porządne grzebanie ciał, było ich za dużo, ćwierć miliona zmarłych w jednym mieście. Teraz płytkie groby nie wystarczają. Tej wiosny Warszawa śmierdzi trupem.
Świat powtarza swoje "nigdy więcej". Ale Lemkin zna historię ludobójstwa, wie, że logika zamiast tego podpowiada "następnym razem". To już miało miejsce, więc znów może się wydarzyć.
Nocą na duszę nie wpływa otoczenie, wtedy działają gwiazdy, a w naszych snach zarysowuje się inny świat, który poza tym jest niewidoczny.
Simone pisze, jak bardzo za nim tęskni. Za jego ustami, jego dłońmi, jego ciepłym, silnym ciałem, jego twarzą i uśmiechem. Ale tęsknota staje się przyjemnością, bo siła tej tęsknoty udowadnia jej, że to nie sen. Że on naprawdę istniej i że znów się spotkają.
Dzieci w berlińskich szkołach nie mają lekcji historii. Nie ma to nic wspólnego z brakiem żywności, po prostu historię jako taką muszą zaakceptować cztery rządzące kraje alianckie - ale nie mogą dojść do porozumienia. Żadnej jednomyślności.
Najpierw Rosjanie proponują podręcznik, w którym podkreśla się materialistyczne aspekty minionej epoki: jak ekonomiczne i socjalne okoliczności przyspieszyły przemiany w społeczeństwie. Ale zdaniem Amerykanów taka interpretacja historii jest nie do zaakceptowania, sami piszą historię, z szerszej, w ich oczach, perspektywy.
Jednocześnie Francuzi opracowują swój wybór ważnych historycznych wydarzeń, ilustrują go reprodukcjami obrazów Eugène'a Delacroix. Ale pozostali alianci uznają francuską wizję historii za szowinistyczną; nie zostaje przyjęta przez nikogo.
Brytyjczycy skrupulatnie zabierają się do pracy, opracowują dwa tomy, tak pełne szczegółów, że w pierwszym nie dochodzą dalej niż do wynalezienia wahadła.
Ale Amerykanie nie poddają się łatwo. Razem z niemieckimi nauczycielami historii opracowują krótką publikację składającą się z ważnych dat i wydarzeń.
Tak to wygląda. Nie ma porozumienia. Nie ma lekcji historii. Nie ma jedzenia.
Jeśli przeszłość to kwestia otwarta, równie niejasna jest przyszłość.
Kiedy ONZ w końcu przyjmuje Konwencję w sprawie zapobiegania i karania zbrodni ludobójstwa, jest w niej mowa o fizycznym, biologicznym zabójstwie, a nie kulturowym. Nie ma tam słowa o próbie wyniszczenia grupy ludzi poprzez przymusowe przesiedlenia, tworzenie gett czy prace przymusowe. Ani słowa o zakazie używania języka, przymusowych asymilacjach czy niszczeniu dziedzictwa kulturowego. Zbyt wiele państw chce wyłączenia tych kryteriów, zbyt wiele państw ma zbyt dobre powody, by nie chcieć penalizacji tego rodzaju działań.
Joszéf i jego matka przeżyli. Są ku temu cztery powody, jest tysiąc powodów, a i tak żaden z nich nie jest dobrym wyjaśnieniem.
Lilly mówi płynnie po niemiecku. To jeden z powodów.
Adolf Eichmann, w nazistowskich Niemczech główny odpowiedzialny za kwestię żydowską, to drugi powód. Kiedy przychodzi czas na wymordowanie węgierskich Żydów, kieruje się instrukcjami Reinharda Heydricha, by „przeczesać kraj z zachodu na wschód". Najpierw biorą Żydów z prowincji, tym ze stolicy zostaje jeszcze kilka tygodni życia.
Trzeci powód to Stalin i jego Armia Czerwona. Przedzierają się do Budapesztu dzielnica po dzielnicy i uwalniają kolejne ulice od niemieckich i węgierskich nazistów. Potem wtaczają swoje czołgi z wielkimi czerwonymi gwiazdami namalowanymi na zielonym metalu. Piękny widok, te czołgi, tak chłopiec będzie o nich myślał przez resztę swojego życia. Najpiękniejsze czołgi, jakie kiedykolwiek widziano.
Czwarty powód jest inny. Czasem po prostu nie ma żadnej racjonalnej przyczyny, dlaczego ktoś umrze, a ktoś inny przeżyje, nie w przypadku ludobójstwa, nie w przypadku wojny. Słowa takie jak „szczęście" czy „cud" to nic więcej jak tylko ozdobniki, upiększenie niewyjaśnialnych okoliczności. Nikt nie może wyliczyć, co jest gorsze, umrzeć czy nie umrzeć. Nikt nie może wyliczyć, ile będzie kosztowało przeżycie, nieregularna spłata długu.
Ale układ jest kłamstwem. Wioska zostaje zaatakowana. Stu trzydziestu syjonistycznych terrorystów, buntowników z Irgunu, atakuje wioskę przy wsparciu Hagany. Terroryści otrzymują broń, amunicję i wsparcie w ataku, który ma przyspieszyć wypędzenie ludności arabskiej. Zamordowanych zostało ponad 110 osób, mężczyźni, kobiety i dzieci, ciała wrzucano do studzien, domy palono, mieszkania plądrowano, a dobytek mieszkańców rabowano.
Rozchodzą się fale dźwiękowe terroru. Pogłoski stają się prawdą, a prawda pogłoskami: rozrywanie ciężarnych kobiet, gwałcenie, opluwanie oraz kamienowanie dzieci i kobiet, egzekucje mężczyzn na miejscu, setki.
Masakra w Dajr Jasin wydarzy się za kilka miesięcy, czeka. Pozostanie nazwa. Nakba.