cytaty z książki "Assassin's Creed. Ostatni Potomkowie"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Z tyłu dobiegło go stęknięcie Abrahama, a potem ręka mężczyzny przesunęła mu się nad głową i zatrzymała przy jego uchu. Tommy sięgnął po nią, żeby nie spadła, i zauważył, że knykcie Abrahama były zakrwawione i posiniaczone. Nie poddał się bez walki.
- [...] - Zawsze. Jesteście. Sobą. Nie jesteście swoim przodkiem, a to, kim on był, nie ma nic wspólnego z tym, kim jesteście wy. Co z tego, że wasz przodek był asasynem? Albo co z tego, że był templariuszem? Sami wybieracie własną drogę poprzez własną decyzje. Nie jesteście zakładnikami swojego DNA.
-Nawet jeśli stracimy Nowy Jork, z tym artefaktem możemy wygrać wojnę.
Wielki Mistrz wyraził się jasno: rozruchy skończą się zwycięstwem tylko wtedy, gdy będą uchodzić za powstanie ludowe. Jeśli zostaną uznane za okrutne i barbarzyńskie, poniosą porażkę. Pewna doza szabrownictwa była dopuszczalna i spodziewana, ale paląc sierociniec, rebelianci posunęli się za daleko.
Spróbujcie się odprężyć. W zabawie z Animusem chodzi właśnie o to, żeby na chwilę wyjść poza granice własnego umysłu i żyć myślami kogoś innego.
Chimalpopoca czuł już zapach zmieszanej z piachem krwi, karmiącej ziemię. Gdyby miał dziś umrzeć, byłaby to dobra śmierć.
Zatopił się w myślach, pewny, że stopy same zaprowadzą go na miejsce, ale w pewnym momencie podniósł wzrok i zdał sobie sprawę, że nieprzypadkowo idzie właśnie tą trasą. Bank, który podobno obrabował jego ojciec, stał tylko kilka przecznic dalej. Owen zboczył z drogi do domu, żeby go zobaczyć.
- Widziałem go - powiedział Owen. - Trzymałem w dłoni Fragment Edenu.
Wiem.
- A teraz ma go Javier.
Nie Javier. Jego przodek. Ważne, żebyś to rozróżniał.
- Łatwo się pomylić.
To prawda.
Okej, Davidzie, powiedział Monroe. Pora ruszyć do następnego punktu przecięcia.
David odsunął się od reszty,
- Nie mogłeś o tym wspomnieć, zanim wspiąłem się na ten dach?
Przepraszam. Ale musisz się spieszyć.
W czasach, kiedy kobiety miały niewiele możliwości, Adelina wykorzystała swój talent do zdobycia bogactwa i - co być może jeszcze ważniejsze - władzy.
-Osoba o twoim wyglądzie nie będzie bezpieczna, Elizo. - Pan Tweed spojrzał jej prosto w oczy. - Złość jest jak rozżarzony węgiel w dłoni, a rozgniewani ludzi muszą go gdzieś odrzucić. Wielu jest takich, którzy obwiniają za obecną sytuację twoją rasę. Proszę, weź moje słowa pod rozwagę i trzymaj się z dala od miejsc publicznych, W tym domu nic ci nie grozi.
Tommy nie był pewny, czy ciągnąć ten temat. Kiedy go rozwijał, jego umysł zmieniał się w niebezpieczne, pełne chaosu miejsce, gdzie teraźniejszość splatała się z przeszłością. Przytłaczały go wspomnienia wojny, gryzący zapach prochu strzelniczego, unoszącego się w powietrzu tak gęsto, że nie widział dalej niż na dziesięć jardów w żadnym kierunku; potworne wojenne okrzyki rebeliantów, stąpanie po czymś, w czym bez patrzenia rozpoznawał ludzkie kończyny, oderwane od ciała. Poczuł jednak, że przy tej kobiecie nic mu nie grozi, jeśli zapuści się w te rejony.
Ale żeby dotrzeć do legendarnego miasta Azteków, najpierw musieli stawić czoła tym tubylcom, z którymi zdaniem Cortesa należało zawrzeć sojusz. Alfonso nie rozumiał tej strategii. Obserwował z daleka ich pogańskie rytuały, krwawe jatki, jakie urządzali przed swoimi idolami. Tym krwiożerczym Indianom nie można było ufać, ale Alfonso ufał Cortesowi.
Przyjechał tu, bo to była jego jedyna szansa. Jedyna szansa, żeby dowieść niewinności ojca. Jedyna szansa, żeby wszystko naprawić. A teraz ta szansa zniknęła. Owen nie miał już wyjścia i właśnie zdał sobie z tego sprawę. Był uwięziony w życiu, w którym musiał słuchać, jak dziadkowie obrzucają jego ojca błotem, i patrzeć, jak mama bez walki rezygnuje ze swoich wspomnień.
-O to właśnie walczą, Natalio. Zakon Templariuszy reprezentuje rządzących, którzy chcą sprowadzić ludzkość na lepszą drogę. Asasyni bronią wolnej woli każdej jednostki w społeczeństwie. Obie grupy starają się urządzić świat tak, jak ich zdaniem powinien wyglądać.
- W mieście wybuchną zamieszki - [....]
- Armia ich nie stłumi?
- Armii tu nie ma - wyjaśnił Tommy. - Wszystkie nowojorskie pułki zostały wezwane do Pensylwanii. Została tylko policja.
- Dobry Boże - wyrwało się Adelinie.
Alfonso przyglądał się jego twarzy, czekając na moment, kiedy Indianin ulegnie wpływowi Cortesa, bo Cortesowi ulegali wszyscy.
Łatwo dać się ściągnąć na złą drogę. Każdy chce gdzieś przynależeć. Najpierw wydaje ci się, że masz wszystko pod kontrolą, ale zanim się zorientujesz, toniesz po uszy w kłopotach.
-Abstergo musi być na ciebie megawkurzone - skwitował Owen
-Mógłbyś bardziej we mnie wierzyć - upomniał go Monroe. - Ten stół to moje dzieło.
- W kategorii "środki transportu" templariusze biją was o głowę - skomentował Javier.
- Bractwo musi narzucać sobie pewne ograniczenia, żeby nie zwracać na siebie uwagi Abstergo - wyjaśnił Griffin.