cytaty z książki "Słońce Scortów"
katalog cytatów
[+ dodaj cytat]
Odwieczne pragnienie by zjeść całe niebo i wypić gwiazdy...
Drzewa oliwne są wieczne. Ale oliwki żyją krótko. Dojrzewają i psują się. Jednakże rodzą się rok po roku, regularnie, w nieskończoność. Każda z nich jest inna, ale ich łańcuch nie ma końca. Mają ten sam kształt, barwę, dojrzewają w tym samym słońcu i mają ten sam smak. Tak, oliwki są wieczne. Tak jak ludzie. To nieskończone następstwo życia i śmierci.
Oto czym było moje życie. Kłęby dymu rozwiane na wietrze. Wszystko to marność. Dziwne życie, którym ludzie zaciągali się szybko i nerwowo albo głęboko i spokojnie w długie letnie wieczory.
Czy w grę wchodzi sklep, pole czy też łódź rybacka, istnieje niejasna więź między człowiekiem a jego narzędziem pracy, mieszanina szacunku i nienawiści. Człowiek się o nie troszczy. Krząta wokół niego, wykonuje tysiące prac, a nocą klnie, na czym świat stoi. Ono zaś go wykańcza. Łamie. Kradnie niedziele i życie rodzinne, lecz za nic w świecie nikt nie chce go porzucić
Czy był szczęśliwy? Przebiegł w myślach wszystkie minione lata. Na jakiej szali ważyć życie człowieka? Było jak wszystkie inne. Pełne radości i łez, na zmianę.
Tak. Niech tak się stanie. Niech każdy porozmawia choć jeden raz w życiu. Z siostrzeńcem lub bratanicą. Przekaże, co wie, nim odejdzie na zawsze. Choć jeden raz porozmawia. By dać drugiemu radę, by coś ważnego przekazać. Niech porozmawia. By różnić się od bydlęcia, które żyje i zdycha pod milczącym słońcem.
Moje życie to ziemia wyschnięta od słońca i pragnienie morza
Leżę na ziemi. Nie bronię się. Bijcie, bijcie. Nie zabijecie niczego, wszystko we mnie jest martwe.
Ludzie, tak jak oliwki w słońcu Montepuccio, są wieczni.
Oczy kobiet są większe niż gwiazdy. (...) Tak, gwiazdy wydały mu się maleńkie w porównaniu ze źrenicami kobiety, które hipnotyzowały nawet księżyc.
Dopiero w ostatnim dniu życia człowiek może stwierdzić, czy był szczęśliwy. Wcześniej każdy prowadzi swą łódź, najlepiej jak potrafi.
Nie wiem, z jakiej gliny mnie ulepiono. Jestem twarda. (...) To silniejsze ode mnie. Jest we mnie coś takiego, co chwyta się życia i przetrzyma wszystko. Tak. Jestem twarda.
Lubił księdza za to, że nie próbował niczego upraszczać i nie widział wszędzie tylko dobrych stron. Wielu ludzi Kościoła ma tę właśnie wadę. Sprzedają swym owieczkom bilety do raju, co sprawia, że ich kazania muszą być nijakie, pełne taniej pociechy.
Domyślam się, jak będą wyglądały me ostatnie lata. Stracę pamięć. Stracę rozeznanie. Pomylą mi się twarze i nazwiska. Wszystko się pomiesza. Wiem, że moja pamięć będzie jak czysta kartka i że już wkrótce niczego nie będę w stanie rozpoznać. Będę małą wysuszoną staruszką bez wspomnień.
I tak zacznie się historia rodu Mascalzone. Od pomyłki. Od nieporozumienia. Za sprawą ojca łotrzyka, zamordowanego w dwie godziny od chwili miłosnych zapałów, i starej panny, która pierwszy raz w życiu oddała się mężczyźnie. Oto początki rodu Mascalznone. Mężczyzna, który się pomylił. I kobieta, która przystała na to kłamstwo, bo z pożądania trzęsły jej się nogi.
Ziemia pękała od słonecznego żaru. Nawet listek nie zadrżał na drzewach oliwnych. Stały nieruchomo. Zapach wzgórz omdlewał. Kamienie krzyczały, wydane na pastwę upału. (...) Była druga po południu i wyrok już zapadł, zmienia miała płonąć.